Reklama

Kościół

Sakramentki z Nowego Miasta dziękują darczyńcom w rocznicę Powstania

Rok temu benedyktynki sakramentki z klasztoru na Nowym Mieście w Warszawie skierowały prośbę o pomoc w kupieniu nowoczesnej maszyny do wytwarzania komunikantów i opłatków. Dla tej klauzurowej wspólnoty zakonnej wypiekanie opłatków to podstawowe źródło utrzymania. Ubiegłoroczny apel zbiegał się z 75. rocznicą heroicznego włączenia się zakonnic w Powstanie Warszawskie, a także ich ofiarowanie się za Warszawę, Polskę, świat. W ostatnim dniu sierpnia 35 z nich zginęło pod gruzami własnego klasztoru po niemieckich bombardowaniach.

[ TEMATY ]

benedyktynki

benedyktynki.info

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Darczyńcy okazali się wyjątkowo hojni, pieniądze zostały zebrane w rekordowym czasie i maszyna została kupiona. Resztę pieniędzy ma być przeznaczona na poszerzenie i modernizację opłatkarni.

Przełożona wspólnoty, m. Blandyna, dziękuje darczyńcom za okazaną hojność i tłumaczy, że pandemia pokrzyżowała te projekty, bo nie udało nam się uzyskać wszystkich potrzebnych pozwoleń (obiekt, mimo że z trudem odbudowany po wojnie, ma wartość historyczną) a obecność ekipy budowlanej na terenie klasztoru wiązałaby się ze zwiększonym ryzykiem zakażenia zarówno dla pracujących jak i dla wspólnoty. „Rozbudowę opłatkarni rozpoczniemy najszybciej, jak to będzie możliwe, a tymczasem pracujemy na ufundowanej przez Państwa automatycznej maszynie do wypieku opłatków i nasza wdzięczność dla wszystkich Dobroczyńców jest naprawdę przeogromna. Jeszcze raz dziękujemy!” – pisze na stronie sakramentek przełożona wspólnoty, m. Blandyna. Jeśli ktoś zechce, może ponownie wspomóc modernizację opłatkarni – i modlitwę za Warszawę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przypominamy historię bohaterskich zakonnic z Nowego Miasta.

Unikatowym rysem wspólnoty jest duchowość żertwy – zakonnice składają czwarty ślub, będący zgodą na oddanie życia w sprawie ważnej dla Kościoła i kraju. Bez tej wiedzy nie sposób zrozumieć wydarzeń, jakie rozegrały się w sierpniu 1944 roku po wybuchu Powstania Warszawskiego: ofiary z życia, złożonej przez trzydzieści pięć zakonnic, które zginęły pod gruzami własnego kościoła w ostatnim dniu miesiąca.Klasztor na Nowym Rynku w Warszawie, ufundowany pod koniec XVII w. przez królową Marysieńkę Sobieską był wotum dziękczynnym za zwycięstwo Jana Sobieskiego pod Wiedniem. Założone przez Matkę Mechtyldę – Katarzynę de Bar ponad trzy dekady wcześniej we Francji Zgromadzenie miało dwa podstawowe cele – nieustającą kontemplację i wynagradzanie za grzechy. Poza trzema podstawowymi zakonnice składały czwarty ślub, który, jak określiła to jedna z sakramentek, Bóg trzyma niejako w rezerwie, na trudne czasy.

Reklama

Ukryte i modlące się za klauzurą pokolenia zakonnic czasem przypominały o swojej obecności. Tak się stało, gdy w 1794 r., odpowiadając na apel Najwyższej Rady Narodowej, oddały srebra i największy dzwon żeby wspomóc Insurekcję.

Najbardziej dramatyczna próba nastąpiła jednak w czasie Powstania Warszawskiego, gdy klasztor, w sposób nieplanowany i zaskakujący stał się kuchnią polową, szpitalem, miejscem schronienia dla setek mieszkańców dzielnicy, duchową redutą. W czasie okupacji wspólnota dzieliła los, który stał się udziałem całego narodu – ograbiane z żywności przez Niemców ciężko pracowały na utrzymanie produkując np. herbatę z suszonej marchwi i hodując świnki, których połowę musiały oddawać okupantom. Nie dojadały, ale wciąż dzieliły się z jeszcze biedniejszymi, wysyłały paczki więzionym w Dachau i Auschwitz. I niezmiennie wypiekały komunikanty – było to podstawowe źródło ich utrzymania, istotne także w czasach wojennych.

Powstanie było jednak z niczym nieporównywalną próbą i ujawniło, kim rzeczywiście są kobiety ukryte za klauzurą. Tylko pierwszych kilka dni po wybuchu walk było w miarę spokojnych, ale już 6 sierpnia do furty klasztornej zapukała delegacja powstańców z prośbą o otwarcie klauzury. Było to bardzo wskazane – walki toczyły się w Wytwórni Papierów Wartościowych, w szkole w nieistniejącej już dzielnicy Rybaki. Chodziło o nawiązanie łączności między Starówką a Rybakami, a było to możliwe dzięki przechodzenia przez teren, objęty klauzurą.

Przeorysza, matka Janina Byszewska, nie waha się ani chwilę, choć był to precedens w ponad 250-letniej historii klasztoru. Od tego momentu zakonnice poddają się biegowi wydarzeń, nie rezygnują tylko z jednego – z regularnej modlitwy, odmawiania psalmów, adoracji, Eucharystii, spowiedzi. W klasztorze zawsze przebywa kilku księży, można przystępować do sakramentów.

Reklama

Po otwarciu klauzury do klasztoru, w celu schronienia się w piwnicach, przybywa setki mieszkańców okolicznych domów, którzy uznają, że tu będą bardziej bezpieczni. Siostry zaczynają gotować posiłki, na które przeznaczają wszystkie klasztorne zapasy włącznie z opłatkami z opłatkarni. Kawa i chleb na śniadanie i kolację, cienka bieda - zupa na obiad. Od rana do nocy siostry gotują, gdy ostrzał staje się bardziej intensywny, robią to w nocy, bo trudniej wtedy je „namierzyć”.

W drugiej dekadzie miesiąca klasztor przyjmuje szpital polowy z ul. Barokowej i Długiej – sakramentki od adoracji stają się pielęgniarkami. Szpital zajmuje zgrupowanie „Róg”, dr „Morwa” (Tadeusz Podgórski) i dr „Brom” (Zygmunt Kujawski), operują bez ustanku. Jedno z pomieszczeń zamienia się w salę operacyjną. Zakonnice oddają własną pościel i praktycznie przejmują szpital na całkowite utrzymanie.

Po jakimś czasie szpital zostaje przeniesiony – część personelu i ranni zostaną później wymordowani przez Niemców na ul. Długiej. Wszystko to dzieje się pod ciągłym ostrzałem, ale prawdziwe piekło zaczyna się w połowie miesiąca, gdy do akcji włączają się nowoczesne miotacze min zapalających i burzących, tzw. krowy lub szafy. Zburzone ściany, wybuch pożarów, zakonnice z wiadrami czuwają i gaszą płomienie. Giną ludzie, ale sakramentki są także świadkami materialnego zrujnowania ich gniazda – zostaje zniszczony nowicjat, Pałac Kotowskich, ich pierwsza siedziba, kupiona jeszcze przez królową Marysieńkę, 60 tys. tomów biblioteki, kompletowanej z pomocą jednego z braci Załuskich. Pewnego dnia zakonnice obserwują, jak płonie kopuła ich pięknego kościoła – dzieła Tylmana z Gameren, a na ziemią spada krzyż... Sypią się ściany klauzury, mocna eksplozja w czasie spowiedzi jednej z sióstr powoduje, że traci przytomność. Będąca w pobliżu s. Modesta dzieli się szokującym przeżyciem: „Działo się tak, jakby całe piekło wpadło i szatan podpalił wszystkie kąty”.

Reklama

W brudzie, pyle, głodne, wciąż pracują. W połowie sierpnia przestaje działać kanalizacja, ratunkiem dla wszystkich jest klasztorne źródełko, ale wody jest wciąż za mało jak na taka liczbę osób. Cywile tracą ducha, złorzeczą, przeklinają powstańców. Siostry harują, opiekują się rannymi. I ciągle się modlą, adorują, wynagradzają.

Nie wiadomo, w jakich warunkach, ale bardzo dyskretnie część z nich przychodzi do m. Byszewskiej i prosi o pozwolenie na złożenie ofiary z życia. Jak to ujęła jedna z sióstr: Żeby Polska nie była taka czy inna, ale Chrystusowa. Dla wszystkich staje się oczywiste, że kapitulacja jest kwestią dni. Matka Byszewska rozważała możliwość poddania się. Klasztor był pod stałym ostrzałem, inwigilacją szpiegów i samolotów zwiadowczych, sypały się ulotki z apelem o poddanie się. Niemcy doskonale wiedzieli, że klasztor jest punktem oporu, który trzeba zlikwidować. Jednak do przeoryszy przyszli dowódcy Powstania z apelem, by zakonnice go nie opuszczały, bo wpłynie to fatalnie na morale żołnierzy. Matka Byszewska miała powiedzieć, że zostaną tu i tu zginą.

Tak się stało. 31 sierpnia po godz. 15 Niemcy przypuścili wściekły atak na klasztor. Zakonnice modliły się w zniszczonym kościele otaczając tabernakulum, trwając na adoracji. Seria kilkunastu bomb, zrzuconych na klasztor, dokonała zniszczenia. Pod gruzami kościoła zginęło trzydzieści pięć zakonnic. Wybitna tomistka s. Tomeę Koperską, tryskająca wspaniałym humorem s. Magdalena Schmitz de Grollenbourg, s. Klara Zdrojewska, uchodząca za świętą, która nie miała wykształcenia, ale przeorysza zawsze zasięgała jej porad, s. Ignacja, uchodząca za mistyczkę, s. Małgorzata Zalazek, która promieniowała Bogiem i w klasztorze opiekowała się świnkami. I wiele innych... Gruzy pogrzebały też czterech księży i kilkuset cywilów.

Reklama

„To już koniec. Teraz będzie zupełnie inna historia i zupełnie inny klasztor” – powiedziała kiedyś s. Hilaria, która w klasztorze była zaledwie rok. Następnego dnia o świcie pozostałe przy życiu siostry (tyle, żeby móc prowadzić nieustająca adorację) udały się na tułaczkę. Wśród nich bardzo chora przeorysza m. Byszewska i s. Celestyna Wielowieyska, która po wojnie, w skrajnie niesprzyjających warunkach, odbuduje klasztor.

Miron Białoszewski z ogromną intuicją dostrzegł istotę tych wydarzeń i zapisał to w niezapomnianym „Pamiętniku z Powstania Warszawskiego”: „Te sakramentki, które przez ileś set lat, od Marysieńki, śpiewały za kratami i przez kraty przyjmowały Komunię, nagle stały się działaczkami, społeczniczkami, bohaterską instytucją, oparciem dla Nowego Miasta”.

***

Możemy pomóc

Zakonnice ze Zgromadzenia Benedyktynek Sakramentek, w którym pokolenia modlą się w intencji Warszawy tym razem potrzebuje pomocy. Muszą zmodernizować opłatkarnię – główne źródło utrzymania wspólnoty. Dlatego każda, nawet najmniejsza ofiara na ten cel zostanie przyjęta z wdzięcznością.

Klasztor Benedyktynek-SakramentekRynek Nowego Miasta 2, 00-229 Warszawa Bank PEKAO S.A.PLN: 70 1240 1138 1111 0000 0209 2241 (rachunek PLN)EUR: 90 1240 1037 1978 0010 6556 7255 (rachunek EUR)USD: 14 1240 1037 1787 0010 4795 5601 (rachunek USD)Dla przelewów zagranicznych IBAN PL70 1240 1138 1111 0000 0209 2241 (rachunek PLN)IBAN PL90 1240 1037 1978 0010 6556 7255 (rachunek EUR)IBAN PL14 1240 1037 1787 0010 4795 5601 (rachunek USD)SWIFT/BIC: PKOPPLPW Tytułem: ofiara na cele kultu religijnego.

2020-08-01 14:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: benedyktynki ze zniszczonej Nursji zamierzają przenieść się w inne miejsce

[ TEMATY ]

Włochy

benedyktynki

Archiwum benedyktynów z Nursji

Nursja – stan po kataklizmie, z powodu którego zawaliła się bazylika św. Benedykta, pozostała tylko fasada

Nursja – stan po kataklizmie, z powodu którego zawaliła się bazylika św. Benedykta, pozostała tylko fasada

W rok po trzęsieniu ziemi, które zniszczyło ich klasztor w Nursji w środkowych Włoszech, tamtejsze benedyktynki nie wykluczają możliwości ostatecznego rozwiązania swojej wspólnoty i przeniesienia się do innych placówek, ale już nie całą dziesięcioosobową grupą. "Mamy wciąż takie propozycje" - powiedziała włoskiej agencji ANSA opatka s. Caterina Corona. Wyraziła przy tym rozgoryczenie z powodu opieszałości miejscowych władz, gdyż dotychczas nie zaczęto jeszcze odbudowywać ich klasztoru św. Antoniego.

Siostry przebywają w kontenerze mieszkalnym, w którym nie sposób prowadzić życia klauzurowego ani dotychczasowej działalności (miały one kiedyś ule i produkowały doskonały miód). Rozwiązaniem byłoby zakwaterowanie benedyktynek w jakimś opuszczonym budynku lub stworzenie specjalnie dla nich „małej wioski monastycznej”, jak ją nazywa s. Corona.

CZYTAJ DALEJ

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję