Myślę, że każdego z nas zachwycają cuda, które czynił Pan Jezus będąc fizycznie na ziemi. Zazwyczaj dokonywał ich uzdrawiając chorych. Często poświęcał czas tym, którzy dźwigali krzyż cierpienia. Rozmawiał z nimi, pocieszał i oczywiście uzdrawiał. Piękny jest fragment Ewangelii św. Marka, gdy Jezus pomógł teściowej św. Piotra. Gdy tylko Apostołowie opowiedzieli mu o zmartwieniu Piotra, natychmiast udał się do miejsca, gdzie leżała chora w gorączce i pozwolił jej wrócić do zdrowia. Często uzdrawiał też w szabat, co nie podobało się faryzeuszom i uczonym w Piśmie. Uważali, że nie wolno tego czynić. Ale Nauczyciel pokazywał, że nawet w szabat trzeba pomagać człowiekowi i pomóc mu, gdy cierpi. Wielokrotnie czyniono z tego powodu Panu Jezusowi przykrości, ale konsekwentnie okazywał swoje serce chorym, cierpiącym, samotnym.
W Roku Kapłańskim (2009-2010) na czytanie duchowne brałem literaturę związaną z osobą św. Jana Marii Vianney’a, który patronował temu świętemu czasowi. Zachwycająca to postać, którą pięknie przedstawił w książce „Proboszcz z Ars” Francis Trochu. Został posłany jako proboszcz do najtrudniejszej parafii w rejonie Lyonu. Nikt nie dawał wiary, że nawróci mieszkańców Ars. On konsekwentnie robił swoje, trwając godzinami przed Najświętszym Sakramentem, posługując w konfesjonale, praktykując post, z zapałem głosząc słowo Boże. Szczególnie uwagę przywiązywał do posługi chorym. Praktycznie każdego dnia szedł, by ich nawiedzać w domach z Komunią św. Spowiadał ich, poświęcał im czas, karmił Ciałem Pana. M.in. to spowodowało, że mieszkańcy odwróconej od Boga miejscowości zaczęli szanować swojego pasterza, a z czasem pragnęli go naśladować w zażyłej relacji z Panem Bogiem. Również i dziś jednym z ważniejszych obszarów działalności duszpasterskiej Kościoła jest troska o chorych. Księża w każdy pierwszy piątek lub pierwszą sobotę miesiąca wyruszają z bursami na szyi do chorych. W wielu parafiach nadzwyczajni szafarze Komunii św. w każdą niedzielę po Mszach św. zanoszą cierpiącym do domów Ciało Pańskie. W szpitalach posługują kapelani, będąc z chorymi na co dzień.
Gdy odwiedzam swoich chorych w pierwsze soboty miesiąca, to zawsze staram się zamienić z nimi kilka słów. Wielu żyje samotnie. Co najczęściej wraca w ich wypowiedziach? Jest im przykro, że rzadko ktokolwiek ich odwiedza. Niekiedy przez długie tygodnie nawet nikt nie zadzwoni. Są zamknięci w czterech ścianach i ze łzami w oczach wpatrują się w zdjęcia swych dzieci, wnuków czy innych krewnych, którzy zapomnieli o nich. Jest mi wówczas ich żal. Włożyli tyle wysiłku i serca, by wychować swoje potomstwo. Nigdy w życiu nie pojechali na urlop, nie kupili sobie nic porządnego, bo trzeba było wykształcić dzieci. Dziś leżą zapomniani i rozgoryczeni.
Niedziela - Dzień Pański jest szczególną okazją, by odwiedzić tych, którzy są głodni spotkania z drugim człowiekiem. Być może ktoś z bliskich leży w szpitalu lub hospicjum, a może przebywa w domu starców. Warto przypomnieć sobie o starszej sąsiadce, która chętnie wypije w towarzystwie dobrą kawę. Oczywiście w tygodniu można zrobić jej zakupy, czy posprzątać mieszkanie, ale w niedzielę tak zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Może ma pragnienie, by ksiądz w pierwsze soboty miesiąca przynosił jej Komunię św., ale nie wie jak zamówić taką wizytę. Osoby chore lubią czytać. Na pewno chętnie zajrzeliby do jakiegoś tygodnika katolickiego lub miesięcznika „Apostolstwo chorych”, a nawet chętnie przeczytaliby dobrą książkę. A jakim wielkim dobrem dla chorych jest słuchanie Radio Maryja. Warto się zorientować, czy mają dostęp do tych rzeczy, które pomogą im lepiej znieść samotność i cierpienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu