Nie zabierałem głosu od razu. Postanowiłem prześledzić sytuację, zobaczyć jaki nabierze kierunek, a w międzyczasie zrobić małe dziennikarskie dochodzenie, ale zacznijmy od początku. Jest rok 1956. W życie wchodzi ustawa o dopuszczalności przerywania ciąży w trzech warunkach. Jeden z nich zawiera: “ze względu na trudne warunki życiowe kobiety ciężarnej”. Komunizm upadł i w 1993 roku zawarto tzw. “kompromis” (bardzo nietrafione słowo) aborcyjny. Prawie 40 lat trwania tamtej “komunistycznej” ustawy do dziś zbiera swoje żniwo. Czasy komuny, warunki życia wielu rodzin nie były na najwyższym poziomie, więc spełnienie tego warunku, aby wypełnić “prawo” nie należało do najtrudniejszych. Wiele osób zarzuci za chwilę, że to były inne czasy, mniej rozwinięte, gorsze warunki itd, ale to tak naprawdę jest nic, w porównaniu z tym, co przeżywają te osoby, które z różnych względów dokonały aborcji. Wiele z nich mówi wprost, że to największa tragedia w ich życiu, a same wyrzuty sumienia i świadomość zabicia swojego dziecka jest tak wielka, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić.
Dlaczego takim osobom w tej dyskusji nie da się prawa głosu? A czy ktoś zapytał się, co przeżywają rodzice tych dzieci? I uwierzcie mi. Oni nie powiedzą, że to płód, zlepek komórek, ale ich DZIECKO. Zawsze rodzi się pytanie, gdzie w tej sytuacji byli ojcowie tych dzieci, rodzice tych kobiet, przyjaciele, dobrotliwi lekarze? A może to oni stali w pierwszej kolejności, aby sugerować ten “dobry wybór”, który przerodził się w prawdziwe piekło duszy dla tych kobiet. Nie potrafię nawet wczuć się w sytuację przeżywaną przez te kobiety. Mam wielkie obawy, czy osoby popierające aborcję zdają sobie sprawę z konsekwencji tego wyboru i co może ich czekać stając przed wyborem. I tu ofiarami mogą być nie tylko abortowane dzieci, ale także same kobiety.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przytaczam ten przykład z prostej przyczyny. Dotknął mnie wczoraj obrazek ze Szczecinka, gdzie ksiądz idący z bursą z Najświętszym Sakramentem został otoczony przez młode dziewczyny (mogę się mylić, ale wydawać by się mogło że w wieku licealnym) z kartonowymi napisami i drugie zdjęcie, gdy ta sama bursa leży na chodniku. Nie znam ich osobiście, ale pozwoliłem sobie po dziennikarsku zebrać informację o poglądach i wartościach osób w tym wieku, które tego dnia przyjęły podobną postawę. Nie powiem nic nowego, że tutaj dużą rolę mają media, pseudoautorytety lansowane przez mainstream, moda, “fajność”. Nie wzięło się to też z niczego, czynników jest wiele. Komentując tę sytuację, dość grzecznie, zapytam tylko jaki procent z nich to osoby ochrzczone, po I KŚ i bierzmowaniu, chodzących obecnie lub w przeszłości na katechezę? Pytanie dość zasadne, bo to pytanie mające swoją odpowiedź w dwojaki sposób.
Reklama
Co mnie zadziwia, to zdziwienie protestujących, że Kościół Katolicki stoi po stronie bezbronnych i nienarodzonych. Nic nowego. I tak od 2000 lat, więc dlaczego miałby na siłę zmieniać naukę samego Chrystusa. A może po prostu nie znamy nauki Chrystusa? Ale przecież każdy to powie, że “nieznajomość prawa, nie zwalnia z jego nieprzestrzegania”. Nietrudno się nie zgodzić z ks. Danielem Wachowiakiem z parafii pw. NMP Wniebowziętej w Piłce (Arch. Poznańska), który na swoim Twitterze napisał: “Chrzciliśmy nie patrząc na życie bez wiary. Organizowaliśmy ckliwe "komunie święte". Mieliśmy ubaw na święconkach. Posyłaliśmy hurtowo na bierzmowanie do katedry. Śluby pozwoliliśmy przemienić na quasi-sakralne eventy. Ze szkodą dla głoszenia Ewangelii. A teraz zdziwieni.”
[zdjecie id="100374][/zdjecie]
Ale czy w tej sytuacji można być zdziwionym? Tak jak napisałem na początku, mnie to nie dziwi. Obserwując nastroje społeczne, obecną sytuację w kraju i nawarstwianie się fejk newsów i propagandy antykatolickiej nie może być inaczej. Zresztą można także postawić tezę, że każdy powód, aby robić zadymę w kraju i zaatakować Kościół jest dobry. Współczuję tylko Polskiej Policji, która mimo trudnych warunków pandemicznych musi się z tym wszystkim zmagać.
Reklama
Popatrzmy kto zaprasza, kto lansuje, kto oskarża, kto sieje agresję. Te same osoby. Niezależnie czy jest to protest przeciwko władzy, czy poparcie dla LGBT, czy marsze KODu, czy teraz. “To nie jest protest polityczny”, słyszę. I nawet się zgodzę, bo przecież życie ludzkie nie jest sprawą polityczną, ale kwestią godności człowieka, też tego, a może w tej sytuacji przede wszystkim nienarodzonego”.
Ale czy każda okazja nie jest dobra, aby “łupać” w konkretne osoby, instytucje?
[zdjecie id="100366][/zdjecie]
Albo same hasła: “Macie krew na rękach”, “Bóg wam nie wybaczy” i inne brzmią jakby były głosem… zagłuszonego sumienia
Nie mogę się zgodzić także innymi wieloma tezami wygłaszanymi czy na murach, czy na marszach (nazywane pozornie spacerami) czy na FB. Choć na pewno są one wyrazem tego, co osobom protestującym w “duszy i na sercu gra”.
Zachęcam przy tym do zapoznania się z obecnym prawodawstwem w Polsce, zapoznać się z wyrokiem TK i tym, co wnosi ta decyzja, a wreszcie do treści samego projektu obywatelskiego “Stop aborcji”, bo może się okazać, w wielu przypadkach, że rzeczywistość jest inna niż przedstawiają m.in. w mediach.
Wczoraj wandale i chuligani zdewastowali mury kościołów w Polsce. Innych słów nie mogę użyć, bo niszczenie cudzego mienia jest zawsze chuligaństwem, choćby było w najbardziej zacnym celu. Usłyszałem słowa, że kolejna wojna. Nie bójmy się stwierdzić, że wojna cywilizacyjna trwa już od dłuższego czasu. Obecna sytuacja jest tylko konsekwencją zagubienia i braku solidnej katechezy w wielu przestrzeniach (przy czym gratuluję świetnym katechetom i wychowawcom i rodzicom, których znam i wiem, że świetnie wykonują swoje zadania).
Reklama
Ze swej strony dziękuję wszystkim, którzy wczoraj stanęli naprzeciw jakiejkolwiek agresji, wulgaryzmom, którzy chronili Najświętszy Sakrament przed profanacją i przeciwstawiali się wszelkim chuligańskim praktykom. Dziękuję wszystkim, którzy tego dnia byli świadkami wiary. Dziękuje tym, którzy podjęli się stanięcia po stronie życia.
A pozwalając sobie na małą prywatę, zauważam, że urodziłem się w czasach, gdy aborcja była dozwolona, gdy warunki życiowe kobiety byłyby trudne. Myślę, że jest to dobra okazja, aby okazać wdzięczność moim rodzicom za dar życia. Wedle prawa mieli wybór, ale stanęli po stronie życia, mojego życia. Wielka radość, moja radość.
Zmieniając trochę rzeczywistość próbowałem sobie wyobrazić odwrotną sytuację, gdyby moi rodzice musieli stanąć przed faktycznym wyborem. Samo wyobrażenie swojego “nieistnienia” było niczym uderzenie kamieniem, ale po chwili uświadomiłem sobie, że to przecież moi rodzice i wszystko stało się oczywiste.