Reklama

PR w służbie pielgrzymki

Agnieszka Pacholec - rzeczniczka pieszej pielgrzymki kieleckiej na Jasną Górę. Rozpoznawalna i lubiana. Tegoroczna, XXXI pielgrzymka jest dla niej dziewiąta z kolei. Młodość i radość życia emanujące z Agnieszki dobrze się komponują z radością przeżywania „rekolekcji w drodze”, ale Agnieszka to także empatyczny i kompetentny pedagog pracujący z osobami niepełnosprawnymi oraz jedna z czternaściorga rodzeństwa - wspierającego się, tryskającego optymizmem rodzinnego teamu

Niedziela kielecka 33/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Droga do pielgrzymki

Zaczęło się od wspólnot i różnych form wolontariatu, najpierw w rodzinnej parafii - u św. Wojciecha w Kielcach, potem na Barwinku w kościele św. Stanisława. - Chórek, oaza, wolontariat, pomoc siostrom szarytkom w ośrodku przy ul. Kościuszki oraz w ich pracy w kościele, przyjaciele z tamtych kręgów - wylicza Agnieszka. Ciepło wspomina m.in. ks. Tadeusza Siciarskiego („mądry, oazowy kapłan, wieloletni przewodnik grupy zielonej”). Przyznaje, że przed swoją pierwszą pielgrzymką miała sporo obaw, że po ludzku nie da rady. Ten „pierwszy raz” był w VII klasie szkoły podstawowej, za namową przyjaciółki Kasi, która kiedyś tam była na pielgrzymce ze swoją babcią. I poszły. Nigdy nie miała nawet bąbelka… Dzisiaj postrzega siebie jako osobę ukształtowaną przez pielgrzymkę. Za osobę zmienioną i chyba ulepszoną - dzięki pielgrzymce.

Same pożytki z pielgrzymki

Odkrywanie relacji z Bogiem, budowanie więzi z Matką Najświętszą, szkoła modlitwy i wytrwałości - tym pielgrzymka jest przede wszystkim. Poza tym obserwowaniem i wsłuchiwaniem się w bogactwo intencji, co stanowi szkołę wiary. - Zawsze modliłam się o dobrego męża - mówi szczerze Agnieszka. - Modliłam się i modliłam, a tu nic... Dzisiaj, z perspektywy, dostrzegam w tym „oczekiwaniu” ogromną mądrość Bożą, bo wiem, że przez wiele lat nie byłam dość gotowa ani dość dojrzała do tej decyzji. Mój narzeczony, z którym poważnie planujemy przyszłe życie, jest właśnie tym wyśnionym i wymodlonym; choć owszem ma (niewielkie) wady, to przez pryzmat tych wad dostrzegam ogromne zalety - wyjaśnia Agnieszka.
Jedno z jej cichych marzeń - praca na misjach wydawało się dość nieosiągalne, ale udział w pielgrzymce otworzył jej oczy, że przecież misje są możliwe do spełnienia we własnym środowisku. Idąc tym tropem, odkryła powołanie do wyboru drogi życiowej i pracy zawodowej, którą stała się oligofrenopedagogika. Na każdej pielgrzymce pomagała osobom niepełnosprawnym, dobrze się z tym czuła i te osoby dobrze czuły się z nią. Uważnie rozejrzała się wokół siebie: „Aga, niekoniecznie na misje musisz do Afryki, praca misyjna jest tutaj, w zasięgu ręki...”.
Patrząc dalej, dostrzegła ogromną, ofiarną pracę wielu służb pielgrzymki: kierownictwa, lekarzy, pielęgniarek, tych, którzy pilnują porządku i - z pozoru - beztrosko, lekko śpiewają, grają, idąc zawsze na czele grupy i nadając jej rytm. Śpiew to akurat to, co zawsze było bliskie Agnieszce i czym służyła innym, ale już na służby medyczne zdarzało się jej patrzeć z zazdrością - bo sobie jeżdżą, bo mniej idą. Od dawna już wie: przecież ci ludzie nawet nie mają kiedy zjeść!
Współpraca Agnieszki z ks. Jackiem Iwanem - kierownikiem pielgrzymki zaowocowała zaproszeniem jej do współpracy organizacyjno-porządkowej pielgrzymi kieleckiej w 2011 r. Ks. Jacek podczas spaceru po polu truskawkowym wymyślił, że Agnieszka powinna zostać rzecznikiem pielgrzymki. Do niej należy bieżące informowanie mediów o przebiegu pielgrzymki, aktualizowanie strony (wrzucanie m.in. treści homilii, konferencji, tematów poszczególnych dni, serwisu zdjęciowego itd.).
Pielgrzymka, zdaniem Agnieszki Pacholec, to także odkrywanie ludzi: ich temperamentów, różnorodności funkcji społecznych i wykonywanych zawodów, całej gamy „spraw do Pana Boga”, czyli tego wszystkiego, co tak odwieczne w idei pielgrzymki, co niezmiennie buduje jej obraz. Pielgrzymka to także braterstwo, nieraz w senesie dosłownym. - Jeden z moich braci poszedł z nami trochę przypadkiem; owszem, szedł, pomagał, modlił się, ale nie widziałam w tym nadzwyczajnego entuzjazmu. I nagle ten jego płacz przed obrazem Matki Bożej… Albo najmłodsza siostrzyczka, która nigdy jeszcze nie była na pielgrzymce, ale zawsze w Kielcach wita ją z takim entuzjazmem, ze łzami radości w oczach. Ma zaledwie 8 lat.
Za pielgrzymką się tęskni, na pielgrzymkę czeka się cały rok, pielgrzymką „zaraża” się innych. To wszystko nadaje życiu smak, to wszystko ma sens.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Sto kanapek na kolację

Jak to jest gotować zupę dla 2-3 osób albo kupować pół bochenka chleba? - Nie umiałabym - stwierdza Agnieszka. W rodzinie liczącej czternaścioro rodzeństwa codzienne zakupy, a potem więzi i relacje są zupełnie inne. Fakt, że część z rodzeństwa Pacholców zdążyła dorosnąć, gdy inny raczkowali, niemniej rodzina skupiona pod jednym dachem wciąż, przez wszystkie lata, pozostawała liczna i - co tu mówić - wyjątkowa w polskich warunkach! Wyjątkowa i... nieco dziwna dla zewnętrznego obserwatora, ale nie dla jej członków. - Dom zawsze był pełen ludzi, domowników i gości. Zawsze też dzieliłam pokój z siostrami i nie wiem, jak to jest mieszkać osobno. Nie wiem czym są cisza w domu i samotność. Taką właśnie rodzinę kocham i nie wyobrażam sobie własnej jako nielicznej, np. 4-osobowej - mówi Agnieszka Pacholec.
Od 7 lat mama - „najcudowniejsza, prawa, wspaniała osoba” - wychowuje ich sama. Wpaja im cenne, nieadekwatne do współczesnych „priorytetów” zasady: „nie oddawaj zła”, „nadstaw drugi policzek”, „wszystko można podzielić”. Najmłodsze z rodzeństwa ma 8 lat, najstarsze - 33 (8 facetów, 6 kobiet) i oczywiście znacznie się różnią temperamentem, usposobieniem, zdolnościami, ale doskonale potrafią się zrozumieć i wspierać. W sytuacjach trudnych stoją za sobą murem. Tak jak żadne z nich nie kupuje batonika tylko dla siebie, bo zawsze w domu jest ktoś z kim można i trzeba się podzielić, tak przywykli do „samotnego wędrowca” przy wigilijnym stole. Może to być np. sąsiadka, dla której są krzesło, nakrycie, talerz grzybowej zupy i parujących pierogów, z tych kilkuset lepionych wspólnie na wieczerzę.
Liczna rodzina, zdaniem Agnieszki, uczy oszczędności, sprawnego podziału ról i obowiązków, czystości i utrzymywania porządku wokół siebie. Trzeba ich widzieć, jak zabierają się za wiosenne wielkie sprzątanie albo jak robią stos kanapek na kolację! Nie sposób być odludkiem lub egoistą, nie sposób nie cenić indywidualności w drugim człowieku i nie dostrzegać jego potrzeb. - Uczę mamę, że należy jej się odpoczynek czy odrobina poleniuchowania rano w niedzielę. Maluchy pomagają przy szykowaniu śniadania, a jak się już ze wszystkim uporają, to budzą resztę na poranną kawę - opowiada. I podsumowuje: - Przenigdy nie chciałabym dorastać i żyć w mniejszej, typowej rodzinie.

Reklama

Do pracy wstaję z radością

Agnieszka od dziecka spełniała się w pracy społecznej, w wolontariacie, a każda kolejna sytuacja - od pomocy siostrom szarytkom w ognisku, po wizyty w domach dziecka i różne formy opieki nad osobami niepełnosprawnymi - umacniała ją w przekonaniu, że dobrze wybrała, że warto stawiać na pomoc innym.
Przygotowywanie paczek świątecznych w kościele św. Wojciecha, kontakty z Domem Dziecka przy ul. Sandomierskiej w Kielcach i przyjaźń tam z dziewczynką, na którą tak bardzo cieszyli się w Boże Narodzenie (zabrakło niestety dopełnienia drobnych formalności i dziewczynka nie spędziła świąt w rodzinie Pacholców), wreszcie wizyty w domach osób starszych i samotnych utwierdzały ją w decyzji: chcę pomagać ludziom w trudnych sytuacjach. - Samotność jest chorobą XXI wieku - z takim przekonaniem opuszczała ciche mieszkanka staruszek, które wyczekiwały jej wizyt jak zbawienia, gdyż aplikowała im lek na samotność: trochę uwagi, współczucia, wysłuchania po raz któryś z kolei tej samej historii... Mama nawet nie pytała, o której Agnieszka wróci do domu, wiedziała, na co przeznacza swój wolny czas.
Kończyła Liceum Ekonomiczne w Kielcach przy ul. Kopernika; lubiła ekonomię, przedsiębiorczość i nie czuła się źle w wyuczonym zawodzie, ale ostatecznie zwyciężyła miłość do osób niepełnosprawnych. Kropką nad i stał się pobyt na turnusie rehabilitacyjnym dla tej grupy osób, zorganizowany nad morzem, gdy jako opiekunka towarzyszyła komuś z dalszej rodziny. Zrozumiała wtedy, że o wiele trudniej kochać osobę brzydką, inaczej komunikatywną, z niedostatkami fizycznymi, intelektualnymi. - Zawsze starałam się żyć wiarą i Słowem Bożym, ale dopiero tam dotarło do mnie, że najważniejsze jest przykazanie miłości - mówi. W 2006 r. obroną pracy magisterskiej zwieńczyła studia z zakresu rewalidacji i terapii pedagogicznej na Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach. Rozpoczęła pracę w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 2 przy ul. Kryształowej w Kielcach, w którym „zakochała się już jako studentka na praktykach”. Jest to najstarszy tego typu ośrodek w Kielcach. Praca Agnieszki Pacholec (oraz innych nauczycieli) jest ukierunkowana na usamodzielnienie i uspołecznienie osoby niepełnosprawnej. Podopieczni ośrodka mają od 3. do 24. roku życia, ponad 100 osób dotyczy indywidualne nauczanie w domach. Agnieszka podkreśla, że nie ma dwóch takich samych, a nawet zbliżonych osobowości osób niepełnosprawnych, każda wymaga innego rytmu i tempa pracy, opartych na opracowanej wcześniej diagnozie. Priorytet: dzieci muszą wyjść z ośrodka uspołecznione, w miarę wyedukowane. Zasługą nauczycieli i dyrekcji jest wykreowanie twórczej, empatycznej atmosfery w pracy, do której „codziennie wstaje się z radością”. A na koniec roku są łzy i wzruszenia przy rozstaniach uczniów i nauczycieli, zaś rodzice upośledzonych umysłowo zauważają: „To ma sens, moje dziecko otwiera się na świat”. Dla nich, dla wychowawców i nauczycieli, to wszystko ma rzeczywiście głęboki sens i ważny cel.

Reklama

Od początku jest z „Paczką”

Zafascynowała ją idea „Szlachetnej Paczki”, dzięki której dociera się ze świąteczną pomocą do rodzin w wielkiej, niewyobrażalnej dla wielu potrzebie. Akcja jest realizowana przed świętami Bożego Narodzenia. W 2011 r. wzięło w niej udział 500 wolontariuszy w regionie. Dzięki ich pracy oraz zaangażowaniu darczyńców 847 rodzin z województwa świętokrzyskiego otrzymało pomoc. Odbiorcami „Szlachetnej Paczki” były m.in. rodziny wielodzietne, osoby chore, niepełnosprawne, samotne oraz borykające się z trudnymi warunkami materialnymi. Sztaby wolontariuszy działały m.in. przy szkołach i kieleckich parafiach. Wolontariusze współpracowali z pedagogami szkolnymi, Caritasem, parafiami, instytucjami pomocy społecznej.
Akcja uruchamia wielki potencjał dobroczynności, a satysfakcja jest obustronna - darczyńców i obdarowywanych, na co np. zwrócili uwagę członkowie Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Piłki Nożnej. W Polsce akcja realizowana jest od 2001 r. przez Stowarzyszenie „Wiosna”, a w Kielcach od 2005 r.
W 2012 r. „Szlachetna Paczka” już z początkiem lata poszukuje wolontariuszy, bo im jest ich więcej, tym więcej rodzin obdarowanych paczkami. Dlatego tak ważna jest szeroka promocja tej akcji. - Trafia się do takich domów, w których dzieci marzą o szynce na kanapce. To ogromna lekcja pokory - stwierdza Agnieszka, komentując naszą polską skłonność do narzekania na różne braki i niedostatki. - Jestem zdrowa, skończyłam studia, mam rodzinę, mogę wszystko. Zakaz narzekania - mówi. Ten zakaz obowiązuje tym bardziej, odkąd w jej rodzinie pojawił się braciszek z zespołem Downa. Wyjątkowy, kochany i cudowny.

Kawa pod jabłonką

Miła, słodka chwila wyrwana codzienności - wypad na wieś z narzeczonym i coraz częściej z Weroniką - najmłodszą siostrzyczką, która pokochała wieś i jej uroki. Czy jest coś milszego niż kawa z ukochanym pod kwitnącą albo uginającą się od dojrzewających owoców jabłonką? Poza tym śpiew Norah Jones, odrobina muzyki filmowej plus ekstremalna turystyka wspinaczkowa w Tatrach, ewentualnie popisowa sałatka (podpatrzona w Anglii: makaron, kurczak i brokuły z patelni, cząstki avocado, uprażone pestki słonecznika) - dopełniają tzw. czasu dla siebie, bezcennych okruchów codzienności, chwil relaksu.
Czego bałaby się najbardziej? Małej, żyjącej w ciasnym światku własnych interesów rodziny i wypalenia zawodowego. - Bo moja rodzina i moja praca to najpiękniejsze dary, które dostałam od Boga - podsumowuje Agnieszka.

W następnym numerze sylwetka Leokadii Kukuryk - założycielki Arcybractwa Straży Honorowej Najświętszego Serca Jezusa w Bazylice Grobu Bożego w Miechowie

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z Czech przez Polskę do nieba

Niedziela Ogólnopolska 16/2018, str. 20-21

[ TEMATY ]

św. Wojciech

Tadeusz Jastrzębski

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół pw. św. Jana Chrzciciela

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół
pw. św. Jana Chrzciciela

Urodził się zaledwie 10 lat przed chrztem Polski. Śmierć męczeńską poniósł już jednak w czasach, kiedy nad Wisłą władcy zdawali sobie sprawę ze znaczenia świętych relikwii. Czy Polska byłaby dziś tym samym krajem, gdyby nie św. Wojciech, jego związki z naszym państwem oraz przyjaźń z cesarzem?

Św.Wojciech został biskupem Pragi jako 27-letni mężczyzna. Jak podają jego biografowie, do katedry miał wejść boso, co prawdopodobnie symbolizowało ewangeliczną prostotę przyszłego męczennika. Potwierdzeniem tej tezy są inne historyczne źródła, według których wiadomo dziś ponad wszelką wątpliwość, że Wojciech nie dysponował wielkim majątkiem. To, co posiadał, miało służyć sprawowaniu kultu, zaspokajaniu potrzeb miejscowego kleru oraz jego osobistemu utrzymaniu.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Życzenia przewodniczącego KEP dla biskupa sosnowieckiego nominata

2024-04-23 15:38

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Abp Tadeusz Wojda SAC

Abp Tadeusz Wojda SAC

„W imieniu Konferencji Episkopatu Polski pragnę przekazać serdeczne gratulacje oraz zapewnienia o modlitwie w intencji Księdza Biskupa, kapłanów, osób życia konsekrowanego oraz wszystkich wiernych świeckich Diecezji Sosnowieckiej” - napisał abp Tadeusz Wojda SAC, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w liście przesłanym na ręce biskupa sosnowieckiego nominata Artura Ważnego. Nominację ogłosiła dziś w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce.

„Życzę Księdzu Biskupowi coraz głębszego doświadczania „bycia posłanym” czyli podjęcia misji samego Jezusa Chrystusa, który w pasterskim posługiwaniu objawia miłość Boga do człowieka” - napisał przewodniczący Episkopatu do bp. Artura Ważnego mianowanego biskupem sosnowieckim. „Życzę, aby codzienna bliskość Ewangelii i Eucharystii prowadziły do uświęcenia Księdza Biskupa oraz powierzonego jego pasterskiej pieczy Ludu Bożego Diecezji Sosnowieckiej” - dodał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję