Reklama

Był taki kraj bajeczny, takie ciche święto...

Jubileusz 50-lecia Liceum Ogólnokształcącego w Radymnie

Niedziela przemyska 39/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Minęło zaledwie kilkanaście dni od tej chwili, kiedy - parafrazując Tetmajera - pojawił się kilkuset uczestnikom radymieńskich uroczystości " kraj bajeczny". Tym krajem był powrót do lat naszej młodości. Stało się to możliwe dzięki wielkiemu wysiłkowi Komitetu Organizacyjnego Jubileuszu, któremu w tym miejscu pragnę szczerze podziękować w imieniu wszystkich, którzy korzystając z ich pracy doświadczyli "cichego święta". Cichego, bo te najbardziej dojmujące nuty przeżywaliśmy w swoich sercach. Jeszcze raz wielkie dzięki, że daliście naszym sercom tę radość. Rozpoczęło się u św. Wawrzyńca - w kościele parafialnym. Ludzi "masa" jakby powiedział poeta. Wszyscy odświętni, ciekawie postrzegający innych uczestników. Pierwsze uśmiechy. Wszystko ucina się na głos dzwonka zwiastującego, że oto zaczyna się Ofiara. Ks. dziekan Golenia w otoczeniu wychowanków i katechetów zaprasza do współofiarowania tego, co "dziś się nazywa", a co jest syntezą iluś tam lat nadziei, zmagań, sukcesów i porażek. Przy Chrystusowym ołtarzu to wszystko syntetyzuje się w jeden akt wdzięczności - który jest i powrotem do "arkadii" młodości, dziękczynieniem i żalem. Ten ostatni tu może znaleźć swoje ukojenie. Wszak On nas kocha. Wzruszająca homilia zbudowana jak dom naszego życia. Najbardziej co wzrusza, to słowa Kaznodziei-Katechety: "Każdy z was tu przychodził. Pewnie teraz odnajdujecie te miejsca swoje ulubione, może niektórzy tam się skierowali. Przypominam sobie to moje miejsce w nawie, gdzie od dnia egzaminów wstępnych, może wiedziony wysłuchaną wówczas prośbą, przez kolejne lata wadziłem się z Bogiem, chcąc zdeprecjonować frazeologizm, "że z pustego i Salomon nie naleje". Zdarzało się, że czego nie mógł dokonać Salomon " udawało się Bogu". Modlitwa wiernych przywraca na nowo czas miniony w swoich wezwaniach za żywych i umarłych. Jak Demoklesowy miecz uderza prośba o spokój zmarłych, "a zwłaszcza zmarłego tragicznie dwa dni temu Jerzego Zygmunta". Toż mój kolega. Jeszcze kilka lat temu w czasie klasowego zjazdu niósł w swoim mundurze lotnika dary do ołtarza. To pierwsza wyrwa w naszym klasowym organizmie. Potem długa chwila posilania się Ciałem Chrystusa. Obdarzeni błogosławieństwem i zachętą do radości, kłaniając się dostojnie trwającemu na modlitwie Księdzu Prałatowi wyruszamy na nasz miejski przemarsz. Przygotowane tablice dyscyplinują gwar rozmów. Każdy staje pod datą swojej matury. Ze smutkiem konstatuję, że jest nas z klasy raptem czworo. Szkoda. Ale cieszmy się sobą. Idziemy przez miasto. Ludzie uśmiechają się, pozdrawiają znajomych. Wracamy do szkoły. Chwila bardzo uroczysta - poświęcenie tablicy, a potem wkraczamy na szkolne podwórko. Jakbyśmy wczoraj stąd odeszli. Tylko ci młodzi pokornie, z uśmiechem wręczający każdemu kwiaty. Teraz wypada już dostojnie usiąść i karmić się duchową strawą przygotowaną przez organizatorów i naszych młodych kolegów i koleżanki. Przemówienia przedstawicieli Kuratorium i Władz powiatowych. Potem wzruszony dyrektor mgr Zbigniew Petynia wita nas pięknym słowem. Historyk przemawiający jak wyrafinowany polonista przykuwa uwagę nieco rozgadanego towarzystwa. Płyną nazwiska tych, którzy odeszli. Jest ich sporo. Nie można jednak (rocznik 72) opuścić takich nazwisk jak twórcy szkoły i jej długoletniego dyrektora Stanisława Kamińskiego. Miesiącami wracał z niemieckich oflagów. Wiedział, co to jest droga i bardzo zabiegał o to, byśmy ją potraktowali poważnie, tym bardziej, że jest to droga życia. Pamiętam respekt, jaki budził w nas, uczniach, ale także u profesorów. Wysoki, w charakterystycznej koszuli z zawsze nieco przekręconym krawatem, ale elegancki, niewiele mówił. Wystarczyło, że przechodził. W tych trudnych czasach przyszło mu wysłuchiwać - jak sądzę wielu cierpkich słów od zwierzchników, bo Pan Bóg upodobał sobie to małe liceum i rok w rok powoływał kogoś do życia w zakonie czy kapłaństwie. Tak się zdarzyło, że w jednym roku, z jednej klasy, poszło nas pięciu. Nie wiem jak było w innych latach, ale to jego wystąpienie przed naszą maturą zapamiętałem: "Wiem, że kilku z was wybiera się do seminarium. Wasza decyzja. Ale przestrzegam wszystkich, pamiętajcie, lepiej być dobrym szewcem niż złym księdzem". Trudno nie wspomnieć o prof. Smołusze. To był pierwszy nasz szkolny dramat. Wspaniały chemik odszedł nagle. Pamiętam ten jesienny dzień, dżdżysty, kiedy odprowadzaliśmy go na wieczny spoczynek. A ileż zawdzięczamy profesorze Janidze. Elegancki, zawsze pod krawatem, uczył nas dobrych manier.

Tak, miał Pan rację Panie Dyrektorze uświadamiając nam w swoim wystąpieniu, że "przeszłość to jest dziś, tylko cokolwiek dalej".

Ale oto wracamy do naszego dziś. Na scenie aktualni uczniowie. Piękna muzyka dawna, potem figlarny Pan Tadeusz. Patrzę na siedzących na krzesłach i przypomina się lekcja polskiego z panią Kordek. Zafascynowana pięknem poezji nie dostrzegała naszych liścików, szeptów. Teraz jakby to wszystko wróciło. Patrzę na któryś rząd i czas jakby się zatrzymał. Wszędobylski Maryniak, słynny "Zito", zaciekle z kimś dyskutuje. Jak zawsze o niczym. Byli mistrzami takich debat - on, Żółtek, Peliszko. Teraz podobnie. Powoli dobiega końca duchowa uczta. Zostajemy zaproszeni do wzmocnienia ciał. Wreszcie czas na spotkania. Przyglądam się moim profesorom. Dalej uczą. Tym razem swoją pamięcią. Owszem, czasem, jak to profesor Fedan, gubią się w domysłach, ale to nasza, w tym przypadku, moja wina. "Przepraszam, że nie poznałem, ale ta aparycja ( delikatnie nie powiedział kubatura), zawsze był taktowany. A oni jakby tacy sami. Filigranowy pan Łuczyk, Popkiewicz, pani Matusz, która zdaje się za chwile rzuci piłki na salę gimnastyczną. Profesor Rewer też niezmiennie w kondycji. Aż się lękam, że za chwilę nieco rozogniony zakrzyczy "jak można tego nie rozumieć, trutniu patentowany" . A niełatwo było mi rozumieć powikłane prawdy fizyki, o astronomii nie wspomnę. Wreszcie profesor Wytrychowski, prawie gotowy do postawienia nas w szeregu. Pewnie by to zrobił, ale cóż my z Adasiem Bassarą dla niego za konkurencja.

Pomny mądrego przysłowia, że "dobry ksiądz, tylko długo siedzi" zostawiam jubilatów w ich jubileuszowej szkole. Z opowieści wiem, że absolwenci dokładnie, pewnie jak nigdy, zrealizowali polecenie kaznodziei. Zabawa była setna i jak to powiedziała jedna z nobliwych już absolwentek "były to chwile wyzwolenia się z szarej codzienności" . Chwile to twórcze, bo zaowocowały solennymi postanowieniami kolejnych, klasowych już spotkań.

Radymieńskie Liceum. Nasz drugi dom. W tym pierwszym otrzymaliśmy życie, ciepło. Ten drugi był pierwszą próbą samodzielności. Z progu rodzinnego domu stanęliśmy w drzwiach tego drugiego, prowadzących nas w świat, z którego mamy wrócić do Domu Ojca. Pamiętam, po egzaminie z prawa kanonicznego nie żyjący już ks. Górecki przeglądając indeksy śledził, kto do jakiej szkoły chodził. Kiedy spojrzał na mój ujął się charakterystycznie dla niego pod brodę i swoim płaczliwym głosem westchnął - "To już nie było lepszej szkoły". Był jarosławianinem i zrozumiałe, że tam była "Jego" szkoła. Można mówić różnie, ale dla nas dzieci wsi, był to wielki dar. W czasach wątłej komunikacji moi rodacy musieli torami iść cztery kilometry do stacji w Radymnie i potem jechać do Jarosławia, Przemyśla. Moi koledzy byli nieraz w gorszej sytuacji. I oto takie Licea jak w Radymnie, Dynowie, Błażowej i wielu innych miasteczkach to były te otwarte drzwi. Ileż cierpliwości musieli wykazać nasi profesorowie przymykając oko na nasze braki. Oni jednak wiedzieli, że praca na roli, różne drobne zajęcia przy domu, to był nasz wielki obowiązek. Dlatego cierpliwie szukali dróg do rozwinięcia w nas naszych talentów, uzdolnień. Czuwali, cokolwiek by nie powiedzieć, by nie zmarnować tych, w których rozbłyskała iskra wielkiego talentu. Oni sami wiedzą ile czasu trzeba było spędzić, by przekonać rodziców, aby dalej kształcili swoje dzieci. Mówię o czasach nieco odległych, ale czy aż tak odległych. Przecież wielu z tych profesorów żyje i mogli by dać temu świadectwo. Mówi się, że były to placówki świadomie tworzone dla indoktrynacji. Nie bardzo się z tym zgadzam. Osobiście raz przeżyłem to świadomie, a było to na pogrzebie profesora Smołuchy. Wielu z profesorów nie weszło do kościoła. Dalsze ich życie pokazało, że był to przede wszystkim ich dramat. Jak potrafili - tak mi się wydaje - starali się nas od tego uchronić. Śmiem twierdzić, że dzisiaj jest o wiele gorzej.

Parafrazując pełną miłości piosenkę lwowiaków mogę powiedzieć, że może gdzie indziej były lepsze szkoły, ale dla mnie radymieńska " jubilatka" pozostanie miejscem, gdzie otwarły się przede mną drzwi do świata. Mnie i pewnie wielu absolwentom, którzy są lekarzami, adiunktami, księżmi, profesorami, a przede wszystkim uczciwymi ludźmi ten budynek przywołuje pamięć młodzieńczych ideałów i refleksję - czy jestem im wierny. Zakończę mottem, które nas witało i przypominało: " Człowiek nie jest stworzony na łzy i uśmiech, ale dla dobra bliźnich swoich, ludzi". Zatem żyjmy dla dobra innych Drodzy Absolwenci naszej " Złotej Jubilatki".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Niemcy: podział w episkopacie w związku z projektami „drogi synodalnej”

2024-04-25 10:26

[ TEMATY ]

episkopat

Niemcy

Anna Wiśnicka

Czterech członków Rady Stałej Niemieckiej Konferencji Biskupów postanowiło nie uczestniczyć w głosowaniu na temat ustanowienia Komitetu Synodalnego, który ma z kolei doprowadzić do powstania rady synodalnej- stałego gremium składającego się z biskupów i świeckich, które ma zarządzać Kościołem w Niemczech. Przed utworzeniem rady synodalnej, jako niezgodnej z sakramentalną konstytucją Kościoła przestrzegała stanowczo Stolica Apostolska.

Czterej biskupi, Gregor Maria Hanke OSB z Eichstätt, Stefan Oster SDB z Pasawy, kardynał Rainer Maria Woelki z Kolonii i Rudolf Voderholzer z Ratyzbony ogłosili we wspólnym oświadczeniu 24 kwietnia, że chcą kontynuować drogę w kierunku Kościoła bardziej synodalnego w harmonii z Kościołem powszechnym. Chcą poczekać na zakończenie Zgromadzenia Plenarnego Synodu Biskupów, którego druga sesja odbędzie się w październiku w Rzymie. W watykańskich sprzeciwach wobec drogi synodalnej w Niemczech wielokrotnie wskazywano, że „rada synodalna”, przewidziana i sformułowana w uchwale niemieckiej drogi synodalnej nie jest zgodna z sakramentalną konstytucją Kościoła.

CZYTAJ DALEJ

Nie tylko duchowa przestrzeń

2024-04-25 11:15

[ TEMATY ]

Kurs Alpha

Parafia Czerwieńsk

Archiwum parafii

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

W parafii pw. św. Wojciecha w Czerwieńsku trwa Kurs Alpha.

To cykl 11 spotkań prowadzący do poznania i przypomnienia podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej podanych w ciekawej i dynamicznej formie. Na każde ze spotkań składają się wspólny posiłek, katecheza i rozmowa w małej grupie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję