Dziwne są te słowa z dzisiejszej Ewangelii... Niewidomy żebrak woła głośno: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną", a ludzie upominają go ze złością, żeby zamilkł. Czyżby mu zazdrościli wiary w możliwość uzdrowienia? Czy "ubyłoby" łaski Jezusowej dla nich, gdyby ją otrzymał ten biedak?... Ci sami za chwilę będą go zachęcać i mówić do niego: "Bądź dobrej myśli...". W starożytnym Wschodzie wielu było ludzi ciężko, nieuleczalnie chorych na oczy, niewidomych. Ich los był straszny. Siedzieli przy drodze z brudną miseczką w dłoni, jak ten syn Tymeusza, i żebrali o głodną jałmużnę. Ten, upominany, żeby milczał, jeszcze głośniej woła, bo on po prostu wierzy w Pana Jezusa, a Jezus na taką wiarę czeka. Każe go zawołać i pyta: "Co chcesz, abym ci uczynił?". Czy Ty, Panie Jezu, nie wiesz, o jaką łaskę on Cię błaga? Tak, wiesz, ale oczekujesz świadectwa jego wiary. I oto ta wzruszająca, pokorna prośba: "Rabbuni, żebym przejrzał". Nie potrzeba wielu słów, tylko ufności i pokory. Przypomnijmy sobie, że tak samo powitała Zmartwychwstałego Pana Jego najwierniejsza uczennica - Maria Magdalena. Jej "Rabbuni" znaczy nie tylko: Nauczycielu, Mistrzu! Rabbi! W jej słowach brzmi miłość, radość, serdeczna kobieca tkliwość. Mój Mistrzu! - znamy tę piosenkę, którą młodzież, i nie tylko młodzież, tak chętnie śpiewa: "On szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg, / a idąc uczył kochać i przebaczać. / On z celnikami jadł, On nie znał, kto to wróg, / pochylał się nad tymi, którzy płaczą. / Mój Mistrzu, przede mną droga, którą przebyć muszę tak jak Ty, / Mój Mistrzu, wokoło ludzie, których kochać trzeba tak jak Ty...". I po każdej strofie ten cudowny refren: "Mój Mistrzu - Rabbuni!". Tak witała Pana Jezusa Maria Magdalena, tak woła z ogromną wiarą i nadzieją Bartymeusz. On przeżywa to wewnętrzne przekonanie, głos łaski, że ten Jezus z Nazaretu wędrujący do Jerozolimy kocha go i że dla niego - biedaka idzie tą właśnie drogą. Tę wiarę Jezus chwali, podobnie jak wiarę uzdrowionej z krwotoku kobiety, kiedy powiedział do niej: " Wiara twoja cię ocaliła!". Ona dotknęła tylko frędzli Jego płaszcza i to wystarczyło. Gorące pragnienie, żeby widzieć nie tylko oczami ciała, napełnia także serca zwyczajnych ludzi, złaknionych blasku prawdy, która ukazuje drogę do Boga. My nie musimy Go dokładnie informować, pouczać Go, czego nam brakuje. On wie najlepiej. On tylko czeka na to wołanie naszego serca, bo taka modlitwa, nazywana "tylko błagalną", najpełniej wyraża naszą wiarę w Jego wszechmocną miłość. A kiedy nie wiemy, jak błagać, jak prosić - wystarczy jedno Zdrowaś Maryjo, serdecznie wyszeptane, może tylko sercem, by Ona wzięła to nasze dziecięce błaganie w swoje macierzyńskie dłonie i przedstawiła je swojemu Synowi. Niezależnie od tego, czy nas przygniata cierpienie, choroba, poczucie winy, czy pokusa... Kończy się różańcowy miesiąc, ale takie Zdrowaśki, przeplatane chwilami każdego dnia, stanowią prawdziwy różaniec życia - przez cały rok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu