Reklama

Doniosły dokument kościelny źle rozumiany i wątpliwie interpretowany

Niedziela Ogólnopolska 44/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ten tekst dotyczy, oczywiście, deklaracji Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus z 6 sierpnia 2000 r. Jak łatwo było przewidzieć, ten ważny dokument spotkał się z szerokim, różnorodnym oddźwiękiem, a w końcu - co stanowi rzadkie wydarzenie - wyjątkową reakcją samego Ojca Świętego w postaci zaskakująco długiej sekwencji w przemówieniu na Anioł Pański 1 października br., którą to sekwencję publikuje Niedziela na pierwszej stronie swego poprzedniego numeru. Trzeba być, zwłaszcza w naszych, polskich warunkach, wdzięcznym za to lapidarne zwieńczenie mętnego potoku dywagacji, jaki przetoczył się przez prasę, radio i telewizję.
Deklaracja Dominus Iesus z pozoru nic nowego nie przynosi, a precyzyjniej jeszcze wykłada naukę katolicką zawartą w dokumentach ostatniego Soboru i nauczaniu papieskim. Ale jest to jednak tylko częściowo prawda, bo ten kapitalny dokument prezentuje naukę katolicką w określonym kontekście współczesnych tendencji refleksji teologicznej i religioznawczej, wyznaczając ramy, w których ta refleksja może i powinna się odbywać. I dlatego wzmiankowany dokument jest skierowany do "Biskupów, teologów i wszystkich wiernych katolickich" (por. DI 3), ażeby zapobiec nieporozumieniom, którym chce położyć kres. Taki jest obowiązek wysokiej instancji kościelnej, która go wydała; ma ona przecież stać na straży czystości nauki katolickiej.
A właśnie w ostatnich kilku latach na terenie teologii katolickiej pojawiły się opinie, które nie tylko wypaczały naukę ostatniego Soboru, ale godziły w fundamentalne prawdy chrześcijaństwa, dotyczące Chrystusa, tajemnicy Trójcy Świętej i Kościoła, oraz w stosunek chrześcijaństwa do religii niechrześcijańskich. Pozostaje to w związku z usankcjonowaną przez Sobór zasadą dialogu ekumenicznego oraz międzyreligijnego. Niektóre, radykalniejsze wystąpienia teologów z kręgu Dalekiego Wschodu zostały imiennie napiętnowane przez Kongregację Nauki Wiary, ale widać, że nie było to w stanie zahamować błędnych tendencji, jakie pojawiły się właśnie na terenach azjatyckich zdominowanych przez wielkie i starożytne religie, z którymi chrześcijaństwo wchodzi w coraz to żywsze stosunki. Musiało to wyłonić różnorodną nową problematykę, której żywe i konkretne echo stanowi soborowa deklaracja o religiach niechrześcijańskich Nostra aetate. Poza tym ważnymi dokumentami soborowymi w polu widzenia deklaracji Dominus Iesus są, oczywiście, konstytucja dogmatyczna: o Kościele Lumen gentium, konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, dekret o ekumenizmie Unitatis redintegratio oraz encykliki Jana Pawła II z Ut unum sint na czele.
Cytuję te ważne dokumenty, bo to przede wszystkim na nich zbudowany jest zasadniczy zrąb deklaracji Dominus Iesus. I właśnie brak często elementarnej znajomości tej bazy, z której on czerpie, nie mówiąc o wspomnianym już kontekście, który jest w posiadaniu Kongregacji, stanowi źródło małej wartości wspomnianych dywagacji zwłaszcza w polskich mediach, jakie poświęcono omawianemu dokumentowi.
Deklaracja Dominus Iesus składa się z bogatego treściowo wstępu i krótkich sześciu rozdziałów, oscylujących wokół problematyki Chrystusa Wcielonego Boga, Jedynego Zbawiciela ludzkości, oraz powołanej przez Niego zbawczej instytucji, jaką jest Kościół katolicki, będący skarbnicą prawdy objawionej i zbawiającej łaski.

Chrystus Wcielone Odwieczne Słowo Boga

Pierwszym podstawowym tematem, jaki z całym naciskiem podejmuje deklaracja Dominus Iesus, jest problematyka, która wymaga stanowczego przypomnienia po kilkunastu wiekach dramatycznych wysiłków starożytnego chrześcijaństwa na wielkich Soborach w Nicei, Efezie, a zwłaszcza w Chalcedonie. Sprowokowało do tego mniej lub bardziej wyraźne zakwestionowanie sformułowanej na tych Soborach fundamentalnej dla chrześcijaństwa doktryny chrystologicznej. Powodem było pojawienie się wypowiedzi teologów katolickich, zwłaszcza z terenów azjatyckich, zafascynowanych wielkimi i starymi religiami Dalekiego Wschodu i z wielkimi twórcami tych religii, usiłujących w mniej lub bardziej wyraźny sposób zrównywać z nimi Chrystusa w funkcji objawienia prawdy o Bogu i - co za tym idzie - kwestionować Jego oddziaływanie zbawcze. Oznaczało to ewidentną relatywizację samej Osoby Chrystusa oraz dokonanej w Nim i przez Niego ekonomii zbawienia, a w konsekwencji zwyczajny indyferentyzm religijny. Deklaracja nie pozostawia w tym względzie żadnej wątpliwości, odwołując się do dwu podstawowych autorytetów w dziedzinie prawdy chrześcijańskiej, jakimi są Pismo Święte i Tradycja.
Punktem wyjścia są dwa najbardziej wymowne i przemawiające do przekonania teksty Ewangelii na temat tożsamości Chrystusa i zrealizowanego w Nim i przez Niego objawienia Bożego. Są to teksty św. Mateusza - 11, 27 oraz św. Jana - 1, 18.
Pierwszy ("Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić") w sposób zdecydowany wskazuje na jedyność znajomości Ojca przez Chrystusa - Syna. Drugi ("Boga nikt nigdy nie widział. Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył") wskazuje na najgłębszą podstawę tak rozumianej roli Chrystusa, która sięga głębin życia Bożego i tajemnicy Trójcy Świętej. Wypadnie wrócić jeszcze niżej do tego wątku trynitarnego, gdyż i ten fragment tradycyjnej nauki katolickiej jest niekiedy stawiany pod znakiem zapytania (por. DI 9). Nie może więc Chrystus w żadnym wypadku być pozbawiany godności Boskiej i Swej określonej roli w tajemnicy życia Bożego, jaką jest godność Jednorodzonego Syna Bożego, stanowiącego adekwatny obraz Ojca. A to z kolei radykalnie podważa tezę zrównującą Chrystusa z innymi historycznymi założycielami religii, takimi jak np. Konfucjusz, Zaratustra czy Budda, będącymi ludźmi stojącymi między Bogiem-Absolutem a danym ludziom Logosem, umożliwiającym Jego poznanie (tamże).
Skrypturystyczne podstawy tezy o Synostwie Bożym i transcendencji Jego istoty dopełnia deklaracja wyznaniem wiary, sięgającej swoimi korzeniami okresu Kościoła poapostolskiego czy jeszcze i apostolskiego. Rdzeniem tego wyznania jest wiara w "...jednego Pana Jezusa Chrystusa, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego" (por. Wstęp, 1). W słowach tych wyczuwa się dramatyczną chęć wyrażania najgłębszego przekonania o paradoksie obecności w Chrystusie Człowieku jak najbardziej rzeczywistej natury Boskiej.
Nie komentując innych elementów tego, wypływającego z najgłębszego przekonania, hymnu o transcendencji i Bóstwie Chrystusa, dobrze będzie jednak skupić uwagę na fragmencie zawartym w słowach " Światłość ze Światłości". Wiąże się on ze słowami, którymi św. Jan rozpoczyna swoją Ewangelię: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo" (J 1, 1). "Słowo" i "Światłość" są tu synonimami niepojętej tożsamości wiedzy Boga Ojca o Sobie ze współistotnym z Nim Synem, który z tego względu nazywany jest Słowem albo Światłością.
Pociąga to za sobą dwie doniosłe konsekwencje.
Pierwszą stanowi fakt, że to "Słowo" i ta "Światłość", jaką jest Chrystus, utożsamia się z pełną prawdą o Bogu, a nie z jakimś jej fragmentem dopełniającym to, co człowiek o Bogu zawsze chciał wiedzieć i jakoś tam się dowiedział w oparciu o swój naturalny rozum, religijną intuicję, a i szczątki tej pełnej prawdy, jaką jest " Słowo zrodzone z Boga", nazywane niekiedy przez teologię "semina Verbi", dając w sumie to, co określa się wierzeniami religijnymi. Stanowią one mieszaninę prawdy z fałszem, naiwnością, w zasadniczej mierze tworząc produkt ludzkich naturalnych poszukiwań prawdy o przeczuwanym Absolucie. Treść tych wierzeń nigdy nie da się porównać z rzeczywistością wspomnianej prawdy o Bogu, realizującej się w Słowie Prawdziwym, które zstąpiło na ziemię w postaci nadprzyrodzonego Objawienia, realizującego się i realizowanego przez Jezusa Chrystusa.
Deklaracja z całym naciskiem podkreśla odwrotność wierzeń religijnych z ich genezą i rolą w stosunku do Bożego Objawienia. To te wierzenia implikują okruchy prawdy o Bogu, która jedynie i w pełni zawiera Objawienie w i przez odwieczną Mądrość, wcieloną w Człowieka Jezusa.
W przekonaniu więc deklaracji - "należy bowiem stanowczo wyznawać naukę wiary, która głosi, że to Jezus z Nazaretu, Syn Maryi - i tylko On - jest Synem i Słowem Ojca. Słowo, które ´było na początku u Boga´ (por. J 1, 2), jest tym samym, które ´stało się ciałem´ (por. J 1, 14)" (DI 10). Bezpośrednią konsekwencją tak rozumianej prawdy o Chrystusie wcielonym Słowie jest zdecydowane twierdzenie deklaracji, że właśnie "w Jezusie Chrystusie dokonało się pełne i ostateczne objawienie zbawczej tajemnicy Boga. Dlatego słowa, czyny i całe historyczne wydarzenie Jezusa, chociaż są ograniczone jako rzeczywistość ludzka, mają jednak jako podmiot Osobę Bożą wcielonego Słowa, ´prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka´, a zatem zawierają w sobie ostateczne i pełne objawienie zbawczych dróg Boga..." (tamże, 6).
Odpowiednik tak rozumianego objawienia stanowi teologalna wiara, która "jest najpierw osobowym przylgnięciem człowieka do Boga; równocześnie i w sposób nierozdzielny jest ona dobrowolnym uznaniem całej prawdy, którą Bóg objawił" (tamże, 7).

Reklama

Chrystus Wcielony Syn Boży - jedyny Zbawiciel ludzkości

Ze sprawą Chrystusa - Przedwiecznego Słowa wcielonego w historycznego Człowieka-Jezusa, przynoszącego ludzkości pełnię Objawienia Bożego, wiąże się ściśle sprawa potrzebnej ludzkości prawdy o pochodzeniu zbawienia.
Nowożytne próby zmierzające do wyjaśnienia tego aspektu posłannictwa Chrystusa sterują również ku błędnemu rozwiązaniu tego zagadnienia, zmierzającemu ostatecznie ku zakwestionowaniu pełni i jedyności zbawienia w Chrystusie i przez Chrystusa. Jak lapidarnie wyraża to deklaracja, "jest On dla niektórych jedną z wielu postaci, jakie Logos przyjmował w ciągu dziejów, aby łączyć się zbawczą więzią z ludzkością" (tamże, 9).
Kontynuując swój wywód, deklaracja cytuje szereg tekstów Pisma Świętego, które poza Boskością Chrystusa i przyniesionego przez Niego Objawienia stwierdzają, że Chrystus, będąc "Jednorodzonym Bogiem, który jest w łonie Ojca", jest "Jego umiłowanym Synem, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów" (podkr. - S.N.) (tamże, 10). Żeby nie było żadnej wątpliwości, dodaje jednoznacznie brzmiący cytat z Listu do Kolosan (1, 13-14. 19-20). Warto go też zacytować, gdyż stanowi on lapidarną syntezę katolickiej nauki o Chrystusie sprawcy jedynego objawienia i jedynej ekonomii zbawienia, organicznie ze sobą związanych. "Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z
sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża" (Kol 1, 19-20). W powiązaniu z jednoznacznymi cytowanymi przez deklarację wypowiedziami Soborów Nicejskiego (325 r.) oraz Watykańskiego II (1962-65), zupełnie słusznie konkluduje: "Dlatego najnowsze Magisterium Kościoła przypomina stanowczo i wyraźnie prawdę o jedynej Bożej ekonomii..." (tamże, nr 12). Przez ekonomię tę rozumiejąc nie tylko uniwersalne dzieło zbawcze Chrystusa, ale i aktywny w nim udział Ducha Świętego, co do którego również próbuje się formułować poglądy budzące zastrzeżenia (tamże). To podkreślenie roli Ducha Świętego stanowi też polemiczną odpowiedź na fałszywe próby określenia roli Ducha Świętego w Jego szerokiej działalności izolowanej mniej lub więcej od Chrystusa i Jego dzieła zbawczego. W konkluzji deklaracja stwierdza, że "działanie Ducha Świętego nie dokonuje się poza działaniem Chrystusa ani obok Niego. Jest to jedna i ta sama ekonomia zbawcza Boga Trójjedynego urzeczywistniona w tajemnicy wcielenia, śmierci i zmartwychwstania Syna Bożego, spełniona przy współdziałaniu Ducha Świętego i ogarniająca swym zbawczym zasięgiem całą ludzkość i cały świat..." (tamże).

Jeden jedyny Kościół rzymskokatolicki - pełna uniwersalna skarbnica zbawienia

"Pan Jezus, jedyny Zbawiciel, nie ustanowił zwyczajnej wspólnoty uczniów, lecz założył Kościół jako tajemnicę zbawczą. On sam jest w Kościele, a Kościół jest w Nim (...); dlatego pełnia tajemnicy zbawczej Chrystusa należy także do Kościoła, nierozerwalnie złączonego ze swoim Panem. Jezus Chrystus bowiem nadal jest obecny i prowadzi swoje dzieło odkupienia w Kościele i poprzez Kościół (...), który jest Jego Ciałem (...)" (por. tamże, 16). Tym zwięzłym passusem przechodzi deklaracja od jedyności Chrystusa - Zbawiciela całej ludzkości do kolejnego zagadnienia, jakim jest sprawa Kościoła organicznie związanego z Jego rolą zbawczą.
Na dobrą sprawę, treść tego trzeciego rozdziału deklaracji pokrywa się z tym, co na temat Kościoła mówią: konstytucja o Kościele oraz dekret o ekumenizmie, z centralnymi i newralgicznymi, zawartymi w tych dokumentach, soborowymi stwierdzeniami o realizowaniu się (sławne subsistit) Kościoła Chrystusowego w Kościele rzymskokatolickim (por. KK 8), oraz niepełnej przynależności do tego Kościoła innych Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich z tytułu wyznawanej wiary w Chrystusa-Zbawiciela i przyjętego chrztu świętego (por. DE 3).
Deklaracja jednak, poza mocniejszym wyakcentowaniem kwestii jedyności trwania (subsistit) Kościoła Chrystusa w Kościele katolickim, dokładniej wyjaśnia różnicę w trwaniu (choć Kościoła też z pewnymi ograniczeniami) Kościołów prawosławnych, z którymi czuje się powiązany akceptowaniem sukcesji i prawdziwą Eucharystią implikującą, oczywiście, sakramentalność kapłaństwa hierarchicznego. Są one prawdziwymi Kościołami partykularnymi. "Dlatego także w tych Kościołach jest obecny i działa Kościół Chrystusowy, chociaż brak im pełnej komunii z Kościołem katolickim, jako że nie uznają katolickiej nauki o prymacie..." (DI 17).
Surowiej natomiast traktuje deklaracja Wspólnoty kościelne, które ze względu na brak ściśle rozumianego episkopatu "i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium, nie są Kościołami w ścisłym sensie..." (tamże). W wyniku chrztu i wiary w Chrystusa "są w pewnej wspólnocie, choć niedoskonałej, z Kościołem" (tamże).
Koniec tego doniosłego rozdziału o jedyności i jedności Kościoła Chrystusowego zawiera zdecydowany sprzeciw wobec prób upatrywania Kościoła w zbiorowisku Kościołów i Wspólnot kościelnych, a także wobec stwierdzenia, że Kościoła, dopóki się on nie zjednoczy, nie ma w żadnym miejscu. Jest oczywiste, że podważałoby to najgłębsze przekonanie Kościoła katolickiego, że w nim Kościół Chrystusowy istnieje i w całej pełni przechowuje ekonomię zbawienia, jakiej Chrystus - Wcielony Bóg jest Autorem.
Pozostały w niniejszej wypowiedzi do skomentowania trzy kolejne rozdziały deklaracji Dominus Iesus. Będziemy to usiłowali robić w najbliższej przyszłości. Dla pełności jednak obrazu obecnej części komentarza niezbędne wydaje się jeszcze zwrócenie uwagi, jak duży nacisk kładzie deklaracja na konieczność akceptowania ze strony katolików tego, co przedstawiane jest jako aktualne nauczanie Kościoła. Wyraża się to w powtarzanej często formule: "należy więc stanowczo wyznawać naukę wiary". Świadczy to o istniejącym obecnie zagrożeniu tejże wiary przez relatywizację jej treści i związane z tym niebezpieczeństwo indyferentyzmu religijnego i wyznaniowego. Kościół nie może być obojętny ani wobec jednego, ani wobec drugiego i stąd tak stanowcze wskazówki, co jest prawdziwą wiarą, a co nią nie jest.
I jest jeszcze jedna racja pojawienia się kościelnego dokumentu. Stanowi ją to, co paradoksalnie zarzuca się Kościołowi w związku z pojawieniem się dokumentu, a mianowicie zagrożenie dialogu międzyreligijnego i ekumenicznego. A tymczasem prawda jest taka, że to właśnie chęć prowadzenia tegoż dialogu dyktuje konieczność, jako warunku wstępnego, jasnego określenia stanowiska podejmujących taki dialog. Uczynił to np. ostatnio Kościół prawosławny na jubileuszowym spotkaniu, formułując zasady swojej eklezjologii, na pierwszy rzut oka mogące szokować katolików ze względu na roszczenia do jedyności w prawosławiu właśnie istniejącego Kościoła Chrystusowego. Czyni to obecnie Kościół rzymskokatolicki i jak nie można mieć pretensji do rosyjskiego prawosławia (por. ks. W. Hryniewicz, Tygodnik Powszechny, nr 43/2674, s. 18), tak nie można mieć pretensji do Kościoła katolickiego, że bez niedopowiedzeń formułuje w tych samych sprawach swoje stanowisko diametralnie, choć mniej radykalnie. Bo jak powiedział Ojciec Święty w sławnym Angelus w niedzielę 1 października br. - "dialog bez fundamentów skazany byłby na wyrodzenie się w puste wielosłowie".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pędzlem pisane

2024-04-18 08:44

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

ikony

Krystyna Dolczewska

Joanna Rybińska

Joanna Rybińska

"Pędzlem pisane" - taki tytuł nadała artystka Joanna Rybińska swojej wystawie ikon. To jest już czwarta jej wystawa ikon w Zielonej Górze.

Dzieła artystki można było obejrzeć 16 kwietnia w Filii nr 1 Biblioteki im. Norwida przy ulicy Ptasiej w Zielonej Górze. Tytuł wystawy jak najbardziej odpowiada temu, co twórcy ikon mówią o swej pracy: oni ikon nie malują, tylko piszą.

CZYTAJ DALEJ

S. Faustyna Kowalska - największa mistyczka XX wieku i orędowniczka Bożego Miłosierdzia

2024-04-18 06:42

[ TEMATY ]

św. Faustyna Kowalska

Graziako

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia –
sanktuarium w
Krakowie-Łagiewnikach

Jan Paweł II beatyfikował siostrę Faustynę Kowalską 18 kwietnia 1993 roku w Rzymie.

Św. Faustyna urodziła się 25 sierpnia 1905 r. jako trzecie z dziesięciorga dzieci w ubogiej wiejskiej rodzinie. Rodzice Heleny, bo takie imię święta otrzymał na chrzcie, mieszkali we wsi Głogowiec. I z trudem utrzymywali rodzinę z 3 hektarów posiadanej ziemi. Dzieci musiały ciężko pracować, by pomóc w gospodarstwie. Dopiero w wieku 12 lat Helena poszła do szkoły, w której mogła, z powodu biedy, uczyć się tylko trzy lata. W wieku 16 lat rozpoczęła pracę w mieście jako służąca. Jak ważne było dla niej życie duchowe pokazuje fakt, że w umowie zastrzegła sobie prawo odprawiania dorocznych rekolekcji, codzienne uczestnictwo we Mszy św. oraz możliwość odwiedzania chorych i potrzebujących pomocy.

CZYTAJ DALEJ

Wkrótce peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w obu warszawskich diecezjach

2024-04-18 16:38

[ TEMATY ]

Warszawa

rodzina Ulmów

peregrynacja relikwii rodziny Ulmów

Karol Porwich/Niedziela

Sięgająca do starożytności cześć oddawana relikwiom, modlitwa w aktualnych potrzebach (m. in. dla mających trudności ze spłatą kredytu), wsparcie i inspiracje dla rodzin oraz integracja parafii i lokalnego środowiska - to jedne z celów stojących za zaplanowaną na maj peregrynacją relikwii bł. Rodziny Ulmów w archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. W tematykę peregrynacji wprowadzili jej organizatorzy podczas briefingu w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Ks. Tadeusz Sowa, moderator wydziałów duszpasterskich Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, zaprezentował ideę stojącą za peregrynacją relikwii. Przypomniał, że rok 2024 ogłoszony został przez Sejm Rokiem Rodziny Ulmów, a polscy biskupi postanowili, by od 24 września relikwie Rodziny Ulmów peregrynowały po polskich diecezjach, co rozpoczęło się na Jasnej Górze podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję