Reklama

Sesja Rodzinna w Płocku

Czy rodzina ma przyszłość?

Niedziela płocka 24/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

15 maja br. obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Rodziny. Każdego roku członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Płockiej spotykają się w tym dniu na sesji naukowej poświęconej rodzinie, małżeństwu i problemom, jakie niesie współczesny świat. Tym razem myślą przewodnią spotkania były słowa: "Rodzino, uwierz w to, kim jesteś".

Czy rodzina jest wciąż potrzebna światu, społeczeństwu, czy nie jest jakąś anachroniczną "instytucją"? Odpowiedź na te wątpliwości była jasna, a znalazła swój wyraz już w słowach otwierającego spotkanie prezesa SRKDP Stefana Swata: "Zdrowie narodu i państwa zależy od tego, jak zdrowe są rodziny". Sesję uświetnił śpiew harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Dzieci Płocka". Ich założyciel i długoletni opiekun druh Wacław Milke, obecny gościnnie na spotkaniu, w swojej wypowiedzi podjął problem patriotyzmu dzieci i młodzieży. Jego zasadniczym przejawem, zdaniem Wacława Milke, jest nie tylko miłość do swojej Ojczyzny, ale i do innych krajów. Pewną receptą zaś, aby uczyć patriotyzmu młode pokolenie, jest ukazywanie mu miejsc historycznych, ważnych i pamiątkowych. Druh Milke nawiązał także do wagi wspólnego śpiewu patriotycznego. "Niech pieśń trafi do rodzin katolickich, do naszych wszystkich rodzin polskich. Nie wstydźmy się śpiewać" - apelował.

Nauka patriotyzmu i formowanie człowieka odbywać się może w sposób najpełniejszy właśnie w rodzinie. Przypominała o tym dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Natalia Kalinowska-Witek mówiąc: "Najważniejszą funkcją rodziny jest wychowywać potomstwo na prawych ludzi". Dziękując Stowarzyszeniu za rokroczne podejmowanie tej tematyki, powiedziała: "To wy stanowicie tę iskierkę, która zaczyna się tlić w całym społeczeństwie i niech ta iskra ma taką moc, aby rozciągnęła się na całe społeczeństwo".

Podczas Sesji, obok Familiaris Consortio, powrócił echem inny, niezwykle istotny dokument, tym razem Humanae vitae Pawła VI. W oparciu o tę encyklikę ks. dr Jarosław Szymon Szymczak, przybliżył słuchaczom istotę nauki o miłości małżeńskiej. Podkreślił, "że małżeństwo jest formą opatrznościową, którą Pan Bóg wymyślił, żeby zrealizował się Boży plan Zbawienia. - Swą naturę i godność - jak przypomniał ks. Sz. Szymczak - małżeństwo czerpie od Boga, który jest Miłością i Ojcem". Wskazał także na fundamentalne cechy miłości małżeńskiej, które Paweł VI podał w nr. 9 encykliki; jest ona ludzka, pełna, wierna i wyłączna oraz płodna.

Mówiąc o rodzinie i jej bolączkach, nie sposób nie wspomnieć o dzieciach opuszczonych, porzuconych przez naturalnych rodziców. Zbawienną próbą rozwiązania tego problemu jest system adopcyjny. Ale i wokół niego przez lata narosły wątpliwości i pytania. Dlatego tym bardziej interesująca i ważna była wypowiedź dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Łodzi Anny Szolc-Kowalskiej, która w swym wystąpieniu poruszyła problem rodzin adopcyjnych. Jak wspomniała Prelegentka: "W pracy Ośrodka wychodzi się zawsze od szeroko pojętego ´dobra dziecka´. A jest nim to, aby dziecko rodząc się w rodzinie, mogło w tej rodzinie pozostać i wzrastać; żeby mogło w niej być kochane" . Stąd w przypadku rodzin zagrożonych patologią niezbędna jest praca nad zmianą mentalności rodziców, tak, aby dziecko mogło w rodzinie naturalnej normalnie żyć. Anna Kowalska wyjaśniła na czym polega idea "rodziny zastępczej" - do takich rodzin trafiają dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną tzn. gdy ich rodzice mają ograniczoną władzę rodzicielską, ale istnieje więź pomiędzy rodzicami i dziećmi. Dopiero, gdy rodzice naturalni nie rokują nadziei, rozpoczyna się poszukiwanie rodziny adopcyjnej.

Prelegentka przedstawiła pokrótce sam proces przygotowawczy do adopcji, podkreślając wielokrotnie dobrodziejstwo tej idei mówiąc: " Nieważne jakimi drzwiami dziecko wchodzi do naszej rodziny, ważne, żeby weszło, znalazło miłość i żebyśmy byli pełną rodziną".

W ramach Sesji przewidziany był również wykład dr. Kazimierza Kapery pt. Polityka antyrodzinna koalicji SLD-UP-PSL, jednak Prelegent nie mógł przybyć na spotkanie. Podczas dyskusji, zamykającej Sesję Rodzinną, temat ten podjął Kazimierz Cieślik - diecezjalny doradca życia rodzinnego. W swojej wypowiedzi przypomniał o "reformach", przeprowadzonych przez obecną koalicję rządzącą, które należy ocenić jako szkodliwe dla rodziny. Przede wszystkim chodzi tu o zlikwidowanie funkcji pełnomocnika rządu ds. rodziny oraz sejmowej i senackiej komisji ds. rodziny, odwołanie konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, skrócenie urlopów macierzyńskich oraz próby zamachu na ustawę antyaborcyjną.

"Rodzino, uwierz w to, kim jesteś" - słowa te, nie bez przyczyny towarzyszyły uczestnikom tegorocznej Sesji. Mówi się przecież dziś o powszechnym kryzysie rodziny i małżeństwa; coraz bardziej popularne stają się tzw. "wolne związki", bez konsekwencji, bez odpowiedzialności, oparte na bardzo kruchych podstawach ludzkich emocji. W klimacie tak, zdawałoby się niesprzyjającym wspólnocie rodzinnej, tym bardziej winna ona na nowo zrozumieć swoją istotę, zadania i cel.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję