Jesteśmy świadkami wielkiego cudu. Czy zesłani przed ponad sześćdziesięciu laty na bezkresne stepy Kazachstanu Polacy z przedwojennych Kresów Wschodnich i z Ukrainy, Niemcy z Powołża i inni, skazani na niewolniczą pracę, na ateizację, mogli przypuszczać, że będzie tu kiedyś widzialny Kościół - wierni, kapłani, siostry zakonne, biskupi? Co więcej, czy ktoś w najśmielszych pragnieniach mógł przewidywać, że na progu XXI wieku przybędzie tu z pielgrzymką Papież-Polak, by modlić się na tej ziemi szczególnego świadectwa i wielkiego cierpienia za wszystkie ofiary komunizmu, a przede wszystkim, by umocnić rodzący się Kościół i przynieść zamieszkującym tu ponad stu narodowościom błogosławieństwo pokoju?
Żywy Kościół
Zesłany wraz z matką i siostrami do północnego Kazachstanu
w latach 1940-46, jako dziecko doświadczyłem losu wygnańców. Tym,
co wówczas dodawało ludziom sił do przetrwania i budziło nadzieję,
była wiara w Boga. Mimo nieobecności księży i mimo prześladowań -
gromadzili się po chatach, żeby się wspólnie modlić. Kościół żył
w ich sercach, a Duch Święty budził w nich ożywcze tchnienie modlitwy.
Kapłani byli bardzo potrzebni. Gdy w 1946 r., dzięki
Bożej Opatrzności, wracaliśmy do Polski, pozostający tu zesłańcy
mówili do nas, że wytrzymają najgorsze, byleby mieli tutaj księdza.
Po względnym złagodzeniu reżimu pod koniec lat pięćdziesiątych zaczęli
tu docierać pojedynczy księża, często wypuszczani z więzień, łagrów
i skazywani na wiecznoje posielienije w Kazachstanie lub też przybywający
dobrowolnie z posługą duszpasterską. Potrafię przywołać tu tylko
niektórych kapłanów-męczenników ukrytego Kościoła: Władysław Bukowiński,
Józef Kuczyński, Bronisław Drzepecki, Aleksander Staub; zakonników:
Serafin Kaszuba, Thomas Gumppenberg, Karol Kisielewski; beatyfikowanych
w tym roku na Ukrainie: bp Nikita Budka, Aleksy Zarycki i inni.
Zmarły w 1983 r. w Karagandzie biskup greckokatolicki
Aleksander Chira zapowiadał odrodzenie Kościoła w Kazachstanie za
sprawą zesłańców i Matki Bożej Fatimskiej. Spełniły się jego pragnienia.
W Kazachstanie jest obecnie żywy Kościół, cieszący się wolnością.
W 1997 r. w Rosji i Kazachstanie trwała peregrynacja figury Matki
Bożej Fatimskiej. Z dalekiej Fatimy dotarło na tę "nieludzką ziemię"
orędzie Maryi, z którego bije wielka troska Matki Zbawiciela o wieczne
zbawienie ludzi.
Najmniejsze sanktuarium maryjne
W północnym Kazachstanie, największym skupisku Polaków, znajduje
się wieś Oziornoje, nad jeziorem, w którym w 1941 r., w czasie ogromnej
powodzi pojawiły się ryby. Był to niemal cudowny znak dla głodnych
ludzi. Gdy w 1990 r. przybył do Oziornego ks. Tomasz Peta z archidiecezji
gnieźnieńskiej, włączył się w budowę kościoła, którą rozpoczęli sami
wierni. Oddany całkowicie swojej rozległej parafii, obejmującej kilkanaście
rozrzuconych w stepie wiosek, umiał odczytywać znaki czasu i potrzeby
wiernych. Niewielki kościół pod wezwaniem Maryi Królowej Pokoju,
poświęcony przez Prymasa Polski kard. Józefa Glempa w 1992 r., stał
się małym sanktuarium maryjnym, które ks. Tomasz nazywa "najmniejszym
sanktuarium świata". Tutaj od 1996 r. odbywa się wieczysta adoracja
Najświętszego Sakramentu. W 1997 r. nad jeziorem postawiono figurę
Matki Bożej z rybami, poświęconą przez Jana Pawła II. W 1998 r. dwanaście
kilometrów na wschód od wsi, w stepie, na wzgórzu, bp Jan Lenga poświęcił
dwunastometrowy krzyż ze stali - znak modlitewnej pamięci o męczennikach.
Ten krzyż w centrum Eurazji - obejmujący swymi ramionami wierzących
w Chrystusa Zbawiciela świata, otwierający się na tych, którzy w
Boga wierzą, i na tych, którzy Go jeszcze nie znają - jest znakiem
nadziei dla wszystkich.
Prymas Polski w czasie swojej drugiej wizyty w Kazachstanie
w ubiegłym roku powiedział, że na Oziornoje trzeba patrzeć oczami
wiary, i wyraził przekonanie, że za jakiś czas słowo to będzie wypowiadane
razem ze słowami: Fatima, Lourdes, Częstochowa czy Guadalupe.
Kraj, do którego przybywa Jan Paweł II
Kazachstan jest niemal dziewięciokrotnie większy od Polski.
Ten olbrzymi obszar zamieszkuje około 15 mln ludzi, w tym 8 mln Kazachów,
z których zdecydowana większość uważa się za muzułmanów-sunnitów,
5 mln prawosławnych oraz 300 tys. katolików; oczywiście są to liczby
relatywne. Żyją tu też luteranie, baptyści, którzy w ostatnich dziesiątkach
lat sowieckiego imperium przejawiali duży dynamizm ewangelizacyjny
i wiele przecierpieli. Znajduje się tu ponadto wiele wspólnot religijnych
starych i nowych; w samej stolicy - Astanie - istnieje ich kilkanaście.
Należy zauważyć, że tylko kilka procent społeczeństwa ma stały, żywy
kontakt ze swoją wspólnotą religijną. Czyli, mówiąc o problemie religijności,
mamy na myśli przede wszystkim korzenie, z których ludzie wyrastają.
Bp Tomasz Peta, od dwóch lat administrator apostolski
w Astanie, konsekrowany przez Ojca Świętego w Rzymie 19 marca br.,
dzieląc się swoją refleksją na temat sytuacji religijnej Kazachstanu,
mówi: "Nie myślę jednak, żeby było to społeczeństwo ateistyczne.
Pewnie niewielu jest takich, którzy nie uznają Boga. Należy mocno
podkreślić, że ludzie w Kazachstanie odnoszą się do spraw religii
z wielkim szacunkiem. Osoby duchowne, strój duchowny, traktowane
są tu z sympatią i życzliwością. Relacje między wyznaniami są bardzo
dobre, może za mało jest jeszcze konkretnej współpracy, ale nie zauważa
się wrogości".
Historia chrześcijaństwa w Azji Centralnej zaczęła się
wcześnie. Pierwsi chrześcijanie osiedlili się w dzisiejszym Turkmenistanie
już na początku III wieku. Od V wieku notuje się wielkie wpływy
nestorian, którzy budują świątynie i klasztory. Misje katolickie
docierają na tereny obecnego Kazachstanu w XIII i XIV wieku. W 1278
r. Stolica Święta podejmuje pierwsze próby w kierunku zorganizowania
struktur kościelnych na terenie Kazachstanu i Azji Centralnej. Po
śmierci przychylnego Kościołowi chana następują prześladowania. Ze
względu na tę trudną sytuację kończą się misje katolickie. W XVIII
wieku caryca Katarzyna II, w trosce o religijne potrzeby imigrantów
niemieckich i holenderskich, założyła metropolię w Mohylewie, która
stała się ostoją dla katolików w całym imperium rosyjskim. W 1847
r. powstaje archidiecezja w Tiraspolu z centrum w Saratowie, do której
należały również parafie północnego Kazachstanu.
1917 rok zapoczątkowuje bezlitosne i krwawe prześladowanie
Kościoła i religii przez bolszewików. Kazachstan stał się miejscem
masowych zsyłek i wielkiego cierpienia ludzi. Nikt nie jest w stanie
policzyć ofiar komunizmu. Ojciec Święty nie zobaczy wiosek rozrzuconych
na stepie i resztek glinianych chat, zwanych dziś "stalinówkami",
gdzie na rozkaz Stalina przewożono zesłańców: Polaków, Niemców, Ukraińców,
Czeczenów, Inguszów... Wyładowywano ich z towarowych transportów
i kazano zakładać kołchozy. Wielu zginęło, zostali zamęczeni w więzieniach
i łagrach. W systemie sowieckich gułagów Karaganda, nazywana Karłagiem,
jest wymieniana obok Workuty, Kołymy, Wysp Sołowieckich... Ludzie
byli traktowani jak niewolnicy, doświadczali zimna, głodu, chorób,
byli zżerani przez robactwo, zmuszani do pracy ponad siły. Ponadto
chciano odebrać im Boga. A jednak żyli wielkim pragnieniem wolności
i publicznego wyznawania wiary. Po upadku komunizmu Kościół ten zmartwychwstał,
zaczęli przybywać kapłani z różnych krajów, ludzie wierzący wznoszą
kościoły. Zupełnie inne jest teraz oblicze tej ziemi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu