Biskup diecezji pomorsko-wielkopolskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego ks. prof. Marcin Hintz, prowadząca Prywatne Liceum Ogólnokształcące im. M. Reja w Krakowie dr Joanna Koleff-Pracka (pedagog, ChAT) i dr Małgorzata Łysiak (psycholog, psychoterapeutka, adiunkt na KUL) byli uczestnikami konferencji Wychowanie do dialogu. Konferencję w trybie on-line, jako kolejny segment projektu Ekumeniczny Lublin, poprowadził ks. dr Grzegorz Brudny, pastor wspólnoty ewangelickiej w Lublinie.
Biskup M. Hintz przypomniał starożytne konteksty pojęcia „dialog” i jego filozoficzne podstawy. Odwołał się do Platona, ucznia Sokratesa, który wprowadził do filozofii formułę dialogu i z niego wywodził prawdę, a nie z narzucania swoich poglądów. Przypomniał dialogiczny wymiar średniowiecza na uczelniach, stojący w sprzeczności ze stereotypowym dyskredytowaniem tej epoki, gdy naukowiec raz był studentem, a raz wykładowcą. Zasadę, że „każda sztuka jest dialogiem z aktorem” promował wydawany przed kilkunastu laty miesięcznik „Dialog”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O tym, że pedagogika międzykulturowa jest płaszczyzną dialogu przekonywała J. Koleff-Pracka. Zwróciła uwagę na poczucie tożsamości, budowanie wspólnoty znaczeń, sztukę rozmowy, „komunikację, która jest pracą z konfliktem” oraz zarządzanie wartościami i edukację dla pokoju. O metodzie sokratejskiej „wydobywania z człowieka w psychoterapii” mówiła dr M. Łysiak zaznaczając, że każdy obszar nauki ma swój język i jakość realizowania dialogu.
Od strażnika do LOGOSU
- Jakie warunki należy spełnić, aby Kościół, szkoła, rodzina stały się miejscami dialogu? – pytał ks. G. Brudny. - O sobie dowiedziałam się z dialogu poprzez kulturę, w swojej uczelni” – zaznaczyła J. Koleff-Pracka – Aby już od dziecka poprowadzić osobę do dialogu, cały system (wychowania i nauczania) musi być dialogiczny. Trzeba zaprosić rodziny, aby w szkole tworzyć wielokulturowość” – mówiła, gdyż w swojej szkole stara się być „strażnikiem dialogu”. Zaznaczyła, że szkołę tworzy się nie tylko „od dołu”, ale także „od góry” („Szkoła zaczyna się od dorosłych – tych w domu i tych w szkole, stąd potrzeba opracowania profilu absolwenta, promowania stałych wartości, gwarancji autonomii przekonań swoich uczniów we wspólnym modelu społecznym, ale i braku zgody na przemoc, dyskryminację i złe słowa).
Reklama
Z definicją „strażnika dialogu”, jako sprzeczną z klasyczną formułą agory, polemizował bp M. Hintz. Pytając, kiedy Kościół jest toposem dialogu, proponował spojrzeć na Jezusa, który jako LOGOS, słuchał ludzi i dał szansę tym, którzy będą nauczać. Ucząc Kościoła, ewangelicy posyłają przyszłych duchownych za granicę, bo „kto nie był za granicą, nie jest gotowy na dialog”.
Bp Profesor pozostawił zatem otwartą kwestię, jakie granice (czy tylko geograficzno-polityczne) trzeba przekraczać, aby otworzyć się na dialog? A skoro „spisanie pewnych myśli pozbawia je siły”, czy pisanie np. „Rozmowy trzech biskupów…”, nie jest zamknięciem obszaru dialogu? (-GJP)
Ks. Biskup zaznaczył, że „ekumenizm jest dla luteranizmu czymś, co należy do istoty Kościoła”, a Lublin jest dla niego „ikoną ekumenizmu”. Poprzez projekt „Ekumeniczny Lublin” tworzy się szansa składania świadectwa, odnajdywania wspólnych wartości oraz tożsamości. Przez dialog innymi z kulturami, nie jesteśmy ubożsi lecz bogatsi”.
O kształtowaniu ciekawości poznawczej, gotowości poznania kogoś innego oraz wczuwania się w drugą osobę i jej sytuację, wyznaczającymi i przygotowującymi człowieka do dialogu mówiła Małgorzata Łysiak. Podkreśliła potrzebę otwartości i dostosowanie języka do strony dialogu. Ks. G. Brudny zauważył, że konieczna jest obecność nauczycieli, dających szansę dialogu.
Tożsamość i miłosierdzie
Reklama
Konkludując interdyscyplinarną kwestię dialogu, M. Łysiak stwierdziła, że „rodzina jest pierwszą instancją przekazu wartości, a wychowanie do dialogu zakłada więź z rodzicami, pierwszymi opiekunami, gdy weryfikuje się postawy i uczy nie przez to, co się słyszy, ale - co się widzi”. Postawę dialogu mogą wzmacniać grupy rówieśnicze, jeśli uczą poszanowania, komunikacji, odróżniania konfrontacji od dialogu.
Doświadczenie Kościołów we współpracy charytatywnej ukazał bp M. Hintz jako proces wychowywania do dialogu, „stąd i skarbonka wielkopostna… Rozpoznać, jak wiele Bóg dał nam w naszym życiu; dialog to dzielenie się (wiedzą, czasem, wartościami, kompetencjami). Miłość własną niebezkrytyczną, która stawia granice lubienia siebie, aby nie budować społeczeństwa hedonistycznego” – postulował Biskup Profesor. Przypomniał lata siedemdziesiąte, w których Kościół i kościoły były jedynymi miejscami rozmowy i kształtowania postaw dialogu.
Dyskutanci przywoływali różne aspekty procesu wychowywania do dialogu: poczucie własnej wartości; „potraktować dziecko poważnie a dzieląc się doświadczeniem, pokazać jak być ludzkim”. Rodzice „mają opowiedzieć dziecku o świecie, a szkoła jest kontynuacją tej opowieści. Jeśli znam wartość tego, z czym przychodzę do innych, to inni nie będą dla mnie zagrożeniem; moja tożsamość nie jest zagrożona i nie zagraża, lecz jest ważna: „Jednak nie znamy siebie, dopóki nie spotkamy na swej drodze nowości/inności; rozwój daje konfrontacja z tym, czego nie znam. Nieodzowna dla dialogu jest wspólnota znaczeń, poczucie spełnienia potrzeb uczestników dialogu, klarowność przekazu. Jako przeciwieństwo konfliktu dialog zakłada jednak pewne schematy, poza które nie należy wychodzić nawet w żartach” – mówiła J. Koleff-Pracka.
Kręgosłup i skorupa, a ludzie pogranicza
Reklama
Włączając się do dyskusji ks. prof. Sławomir Pawłowski, użył modelu równowagi i wahadła, łącząc go z przyrodniczą prawidłowością: stworzenia bez kręgosłupa mają najtwardszą skorupę; jeśli mają kręgosłup, to nie mają skorupy (szkieletu zewnętrznego). Zauważając, że jeśli wychowawcy-rodzice nie mieli zasad, to dziecko np. popada w fundamentalizm, zapytał rozmówców: co jest tym kręgosłupem psychologicznym, pedagogicznym i teologiczno-kościelnym?
„Protestantyzm w historii może zbyt nachalnie podkreślał ludzką niedoskonałość, grzeszność. Ale jeśli się ten aspekt pominie, to wychowuje się ludzi egoistycznych, egotycznych, skoncentrowanych na sobie, kochających siebie i w dodatku nikogo więcej. Trzeba doznać w swoim środowisku socjalizacji wiary, zbudowania własnej tożsamości, kręgosłupa wewnętrznego. W dialog ekumeniczny wchodzą zwykle osoby, które mają dobrze skonstruowany wewnętrzny kręgosłup tożsamościowy, wyznaniowy; jeśli ktoś jest słaby, gdy chodzi o znajomość swojej tradycji kościelnej, w teologii trzyma się schematów - buduje wokół siebie pancerz. Kierując się do dialogu, ryzykujemy odsłonić siebie, pokazać ograniczenia. Kościół nieustannie się reformujący – to świadomość, że stan, w którym żyjemy jest niedoskonały”.
Odnosząc się do postawionego przez ks. Pawłowskiego problemu, M. Łysiak zwróciła uwagę na podmiotowe traktowanie drugiej osoby: gdy nie ma monopolu na siebie, a jest chęć wzajemnego zrozumienia. Dr Koleff-Pracka postuluje, aby uczyć człowieka zasad - budować kręgosłup, a w „kręgi” wpisać zdolność do rozmowy, szacunek do inności, „bo wtedy mogę z kimś zbudować dom, wspólnotę”. Podkreśliła, że „ludzie pogranicza (szeroko pojętego, także na mapie mentalnej, osobowościowej), są zbudowani do dialogu. Reszcie ludzi trzeba to pogranicze stworzyć i pozwolić je przeżyć”.