Dużo się ostatnio mówi na temat roli religii w życiu społeczeństw,
jej pokojowego czy antagonizującego wpływu na narody i kultury, także
o wpływie chrześcijaństwa na mentalność jego wyznawcy. Jestem pod
wpływem audycji telewizyjnej, którą emitowano niedawno w II programie
TVP. W audycji wzięli udział m.in.: Adam Michnik z Gazety Wyborczej,
Tadeusz Mazowiecki, ks. Adam Boniecki z Tygodnika Powszechnego, Bronisław
Geremek, widziałem też ks. Michała Czajkowskiego, był także Edwy
Plenel - Francuz, szef dziennika Le Monde, który odgrywał ważną rolę
w debacie. Najogólniej mówiąc, dyskutowano tam właśnie o miejscu
religii w dzisiejszym społeczeństwie. W związku z konfliktem w Ziemi
Świętej pojawiły się pytania, jaką rolę odgrywa religia na tym terenie;
stawiano również pytanie o znaczenie Bin Ladena w islamie - zastanawiano
się, czy bardziej pomógł, czy zaszkodził islamowi. Zgodzono się z
Ojcem Świętym, który powiedział, że żadna religia nie prowadzi sama
z siebie do wojny. Były także wypowiedzi stwierdzające, iż potrzeby
religii nie da się człowiekowi odebrać.
Pod wieloma konstatacjami można się podpisać. Zabolało
mnie jednak, że w sposób dość ostry został skrytykowany przez A.
Michnika o. Tadeusz Rydzyk wraz z Radiem Maryja, któremu zarzucano
uzurpowanie sobie monopolu na prawdę.
Myślę, że trzeba by bliżej pochylić się nad zjawiskiem
współczesnego liberalizmu. Wielu bowiem ludzi szanuje wartości religijne,
ale traktuje je secundum quid, względnie, twierdząc, że każda religia
jest dobra.
Jako katolicy - zdajemy się w tym momencie na Magisterium
Kościoła, czyli to, czego strzeże każdy kolejny papież, który jest
strażnikiem czystości wiary, obyczajów i moralności katolickiej.
Dlatego abstrahując od elementów politycznych, wypowiadanych także
w Radiu Maryja, myślę, że o. Rydzyk jako kapłan w sprawach moralnych,
w sprawach dogmatu naszej religii jest wiernym synem Kościoła. Drażni
więc mówienie o Radiu Maryja z wyraźnym przekąsem, narzucającym z
góry odrzucenie, bez wyraźnej argumentacji. Zarzucając komuś nietolerancję,
trzeba przyjrzeć się też bardziej swojemu postępowaniu i uderzyć
we własne piersi. Niestety, często słyszy się głosy liberałów, którzy
uważają, że tylko oni mają rację, oni uwzględniają demokrację, oni
są tolerancyjni. Łatwo można jednak zauważyć, że liberalne media
nie znoszą obecności katolików wiernych swojemu Kościołowi, wypowiadających
w nich swoje credo, a mamy takie prawo - jesteśmy tak samo płatnikami
na rzecz telewizji, radia, i mamy prawo oczekiwać programów o takiej
opcji.
Myślę, że powinniśmy patrzeć na siebie w sposób jak najbardziej
obiektywny, obserwować wiele zjawisk, które następują, i nie pozwolić,
żeby to, co Kościół niesie przez 2000 lat, nagle zostało zbanalizowane
i pominięte. Ale żeby właściwie ocenić podawane przez media informacje,
trzeba korzystać z różnych źródeł. Katolicy nie mogą nie wiedzieć,
co pisze się w prasie katolickiej, nie mogą nie znać swojej katolickiej
rozgłośni radiowej. Tylko mając poszerzone horyzonty, można podejmować
dyskusję i w ogóle dostrzegać, że prawda medialna nie jest prawdą
absolutną.
Redaktor Le Monde odniósł się w dyskusji do newralgicznego
problemu charakteru Wspólnej Europy. Wyjaśniał, dlaczego w projekcie
Konstytucji Europy zamiast zwrotu "chrześcijańskie dziedzictwo" pojawił
się zapis "dziedzictwo duchowe". Tłumaczył to wymieszaniem na naszym
kontynencie kultur i religii oraz prawami demokracji i tolerancji,
które Europa przyjmuje. Tymczasem określenie "dziedzictwo duchowe"
niewiele mówi, jest nijakie, a przecież jakie są korzenie Europy
- wszyscy wiemy. To chrześcijaństwo stworzyło jej kształt. Ojciec
Święty wyraźnie o tym mówi. Wydaje się, że Unia chce się od tego
odciąć.
Przypomina mi się tu także nieporozumienie związane z
Kartą Człowieka podpisywaną w Gdańsku (2001 r.) - wydarzenie tak
nagłośnione przez media. W 2000. rocznicę istnienia chrześcijaństwa
Europa zlaicyzowana nie uznaje oficjalnie Chrystusa i dziedzictwa
chrześcijańskiego, motywując to właśnie zasadami wolności i demokracji.
Pamiętamy, że Karty nie podpisał wówczas Lech Wałęsa.
Trzeba wobec tych bardzo silnych prądów liberalnych,
które usiłują formować nas przez media, zachować krytyczne zdanie,
własne logiczne myślenie i trzeba się ciągle uczyć, porównywać, uczestniczyć
w spotkaniach dyskusyjnych, a nawet je organizować, a przede wszystkim
słuchać słów Ojca Świętego, który mówi nie od siebie tylko, ale mocą
modlitewnej refleksji i "podpowiedzi" Ducha Świętego. I przypatrzmy
się europejskiej kulturze i filozofii, które są chrześcijańskie;
popatrzmy na wielką sztukę, która jest chrześcijańska; popatrzmy
na wielkie europejskie osiągnięcia naukowe i ich twórców, którzy
byli ludźmi głębokiej wiary; przypatrzmy się temu wszystkiemu, co
nazywamy chrześcijańskim dziedzictwem. Czyż jest się czego wstydzić?
Przecież chrześcijaństwo nie uczy nietolerancji, nie jest przeciw
demokracji i wolności religijnej...
Pomóż w rozwoju naszego portalu