Gdy poszłam na adorację, uczułam bliskość Boga. Po chwili ujrzałam
Jezusa i Maryję. Widzenie to napełniło duszę moją radością i zapytałam
się Pana: Jaka jest wola Twoja, Jezu, w tej sprawie, w której mi
się spowiednik każe spytać? - Jezus mi odpowiedział: Jest wolą moją,
aby tu był, i niech się sam nie zwalnia. - I zapytałam się Jezusa,
czy może być ten napis: "Chrystus, Król Miłosierdzia". - Jezus mi
odpowiedział: Jestem Królem Miłosierdzia, a nie mówił - "Chrystus"
. W pierwszą niedzielę po Wielkanocy pragnę, żeby był publicznie
ten obraz wystawiony. Niedziela ta jest świętem Miłosierdzia. Przez
Słowo Wcielone daję poznać przepaść miłosierdzia mojego.
Dziwnie się złożyło - jako Pan żądał, tak się stało,
że pierwszą cześć, jaką obraz ten odebrał od tłumów, było to w pierwszą
niedzielę po Wielkanocy. Przez trzy dni był ten obraz wystawiony
na widok publiczny i odbierał cześć publiczną, ponieważ był umieszczony
w Ostrej Bramie, w szczycie okna, dlatego było go widać z bardzo
daleka. W Ostrej Bramie obchodzono uroczyście przez te trzy dni zakończenie
Jubileuszu Odkupienia Świata - 1900-lecie od męki Zbawiciela. Teraz
widzę, że złączone jest dzieło odkupienia z dziełem miłosierdzia,
którego żąda Pan.
W pewnym dniu ujrzałam swego spowiednika wewnętrznie,
jak wiele cierpieć będzie. - Przyjaciele opuszczą cię, a wszyscy
sprzeciwiać ci się będą i siły fizyczne zmniejszą się. Widziałam
cię jako grono winne, wybrane przez Pana i rzucone w prasę cierpień.
Dusza twoja, ojcze, będzie napełniona wątpliwościami w pewnych momentach,
co się tyczy tego dzieła i mnie.
I widziałam, jakoby ci się sam Bóg sprzeciwiał, i zapytałam
się Pana, czemu tak z nim postępuje, że niejako by mu utrudniał to,
co nakazuje. I powiedział Pan: Tak postępuję z nim na świadectwo,
że dzieło to moim jest. Powiedz mu, niech się nie lęka niczego, wzrok
mój jest zwrócony dzień i noc na niego. Tyle koron będzie w koronie
jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to. Nie za pomyślność w pracy,
ale za cierpienie nagradzam.
Jezu mój, Ty sam wiesz, ile cierpię prześladowań, a tylko
dlatego, że jestem Ci wierna i że silnie stoję przy żądaniach Twoich.
Tyś siłą moją - wspieraj mnie, abym zawsze wiernie spełniła wszystko,
co żądasz ode mnie. Ja sama z siebie nic nie mogę, ale jeżeli Ty
mnie wspierasz, niczym mi są wszystkie trudności. O Panie, widzę
dobrze, że życie moje od pierwszej chwili, kiedy dusza moja otrzymała
zdolność poznania Ciebie, jest ustawiczną walką, i to coraz zaciętszą.
Każdego poranka w czasie rozmyślania gotuję się do walki na cały
dzień, a Komunia św. jest mi zapewnieniem, że zwyciężę, i tak bywa.
Lękam się dnia, w którym nie mam Komunii św. Ten Chleb mocnych daje
mi wszelką siłę do prowadzenia tego dzieła i mam odwagę do pełnienia
wszystkiego, czego żąda Pan. Odwaga i moc, która jest we mnie, nie
jest moja, ale Tego, który mieszka we mnie - jest Eucharystia.
Jezu mój, jak wielkie są niezrozumienia; nieraz gdyby
nie Eucharystia, nie miałabym odwagi iść dalej po tej drodze, którąś
mi wskazał.
Upokorzenie to pokarm codzienny. Rozumiem, że oblubienica
przybiera wszystko, co się tyczy jej Oblubieńca, a więc szata zelżywości
Jego musi okryć i mnie. W chwilach, gdy bardzo cierpię, staram się
milczeć, ponieważ nie dowierzam językowi, który w takich chwilach
jest skłonny do mówienia o sobie, a przecież on ma mi służyć do chwalenia
Boga za tyle dobrodziejstw i darów mi użyczonych. Gdy przyjmuję Jezusa
w Komunii św., proszę Go gorąco, aby raczył uleczyć język mój, bym
nim nie obrażała ani Boga, ani bliźnich. Pragnę, aby język mój nieustannie
wysławiał Boga. Wielkie są błędy języka. Dusza nie dojdzie do świętości,
jeżeli nie będzie uważać na język swój (...).
O Panie mój, rozpal miłość moją ku Tobie, aby wśród burz,
cierpień i doświadczeń nie ustał duch mój. Widzisz, jak słaba jestem.
Miłość wszystko może.
Głębsze poznanie Boga i przerażenie duszy.
W początku Bóg daje się poznać jako świętość, sprawiedliwość,
dobroć, czyli miłosierdzie. Dusza nie naraz to wszystko poznaje,
ale poszczególnie w błyskach, czyli zbliżeniach się Boga. I nie trwa
to długo, bo nie zniosłaby tego światła. W czasie modlitwy dusza
doznaje błysku tego światła, który uniemożliwia duszy dotychczasową
modlitwę. Może się silić, jak chce, i zmuszać do dawniejszej modlitwy,
będzie to wszystko daremne, staje się absolutnie niemożliwością w
dalszym ciągu tak się modlić, jak przed tym otrzymaniem tego światła.
Światło to, które dotknęło duszy, jest w niej żywe i nic ani go zagłuszyć,
ani przyćmić nie może. Ten błysk poznania Boga pociąga jej duszę
i rozpala miłość ku Niemu. Ale ten sam błysk równocześnie daje duszy
poznać, czym ona jest, i całe swe wnętrze widzi w wyższym świetle,
i powstaje przerażona i zatrwożona. Jednak nie pozostaje w tym zatrwożeniu,
ale zaczyna się oczyszczać i upokarzać, i uniżać przed Panem, a światła
te są silniejsze i częstsze; im dusza więcej się krystalizuje, tym
światła te są przenikliwsze. Jednak jeżeli dusza wiernie i mężnie
odpowiedziała tym pierwszym łaskom, Bóg duszę napełnia swymi pociechami,
udziela jej się w sposób odczuwalny. Dusza wchodzi chwilami jakby
w zażyłość z Bogiem i cieszy się niezmiernie; myśli, że już osiągnęła
przeznaczony stopień doskonałości, bo błędy i wady są w niej uśpione,
a ona myśli, że już ich nie ma. Nic jej się trudnym nie wydaje, na
wszystko jest gotowa. Zaczyna się pogrążać w Bogu i kosztować rozkoszy
Bożych. Jest niesiona przez łaskę, a nie zdaje sobie z tego wcale
sprawy - z tego, że może przyjść czas próby i doświadczenia. I rzeczywiście
stan ten nie trwa długo. Przyjdą chwile inne, ale muszę wspomnieć,
że dusza wierniej odpowiada łasce Bożej, jeżeli ma światłego spowiednika
i przed którym zwierza mu się ze wszystkiego.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu