Reklama

Analiza hipotezy Instytutu Pamięci Narodowej

Niedziela Ogólnopolska 30/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ostatnich kilku dniach IPN ogłosił hipotezę, według której ok. 40 polskich mieszkańców Jedwabnego dokonało morderstwa w lipcu 1941 r. przez spalenie żywcem w stodole ok. 300-400 żydowskich mieszkańców tegoż Jedwabnego.
Jest to tylko hipoteza, gdyż nie dopełniono kompletnego dochodzenia kryminalnego i sądowo-lekarskiego, jak też nie dokonano zgodnego z prawem pełnego przesłuchania dostępnych świadków, przy tym wybiórczo potraktowano - często sprzeczne ze sobą - zeznania różnych osób wypowiadających się na ten temat.
Hipoteza ta pozostawia wiele otwartych pytań, wymagających logicznej analizy i znalezienia możliwych odpowiedzi. Przede wszystkim należy zastanowić się:
1. W jaki sposób ofiary tej zbrodni, w liczbie 300-400, zostały zebrane w jednym miejscu - na rynku w Jedwabnem?
2. W jaki sposób były eskortowane z rynku do miejsca morderstwa w stodole?
3. W jaki sposób ofiary zbrodni zostały zmuszone do wejścia do stodoły?
4. W jaki sposób dokonano podpalenia tejże stodoły?
Poszukajmy możliwych odpowiedzi na te pytania.
1. A) Dokonali tego polscy mieszkańcy, w liczbie ok. 40, uzbrojeni w kije lub inne tępe bądź ostre przedmioty. Uzbrojenie w broń palną nie wchodziło w rachubę, ponieważ w czasie okupacji posiadanie broni palnej było karane śmiercią. Jeśli wykorzystali oni element zaskoczenia w ciągu jasnego lipcowego dnia, to wymagało to zawczasu przygotowanej i bardzo sprawnej organizacji. Przy bardzo sprawnej i szybko przeprowadzonej akcji 40 ludzi mogło zaskoczyć ok. 20 domostw lub rodzin, zakładając 2 napastników na jedno domostwo. Przyjmując także, że przeciętna rodzina w owym czasie liczyła 5 osób, można było tym sposobem skomasować na rynku ok. 100 ofiar. W stosunku do pozostałych 200-300 potencjalnych ofiar element zaskoczenia już nie działa. Pojawia się teraz potrzeba pilnowania skomasowanych na rynku Jedwabnego 100 więźniów. Ponieważ broni palnej nie było, jak również nie istnieją ślady krępowania więźniów zawczasu przygotowanymi sznurami, pozostaje możliwość pilnowania więźniów skomasowanych na małej przestrzeni przez napastników rozlokowanych na obwodzie. Możemy założyć, że napastnik, uzbrojony w kij lub inny przedmiot, był w stanie pilnować przez pewien ograniczony czas ok. 5 osób. Do pilnowania 100 więźniów potrzeba więc ok. 20 napastników. W tym momencie zmniejsza się do 20 liczba napastników zdolnych schwytać i doprowadzić 200-300 pozostałych ofiar co do których element zaskoczenia już nie działa do miejsca komasacji na rynku. W miarę przybywania nowych więźniów liczba niezbędnych strażników musi się powiększyć, akcja wydłuża się w czasie. Zaczynają się ucieczki, dochodzi do walki, są ranni i zabici po obu stronach. Przy końcowym stanie 300-400 więźniów i ok. 40 strażników bez broni palnej upilnowanie 10 zdesperowanych więźniów przez jednego strażnika jest fizyczną niemożliwością.
1. B) Aktualnie sprawująca władzę, okupacyjna administracja Jedwabnego, wsparta umundurowanymi i uzbrojonymi oddziałami SS, wydaje rozkaz ludności żydowskiej, by stawiła się natychmiast na rynku. Zaskoczona i nie spodziewająca się tragicznego zakończenia sprawy ludność żydowska stawia się na rynku w liczbie 300-400. Umundurowani i uzbrojeni w broń palną esesmani są w stanie opanować i utrzymać na rynku zebranych 300-400 osób.
2. A) Nieuzbrojeni w broń palną napastnicy w liczbie ok. 40 wydają rozkaz zebranym 300-400 więźniom do uporządkowanego przemarszu w kierunku oddalonego o ok. 1,5 km cmentarza i stodoły.
Rozdrażnieni i zdesperowani więźniowie zaczynają podejrzewać niebezpieczeństwo, odmawiają wykonania rozkazu, stawiają bierny opór, kładąc się na ziemi. Dochodzi do fizycznej przemocy, są ranni i zabici po obu stronach. Nieuzbrojeni w broń palną strażnicy nie są w stanie opanować uporządkowanego przemarszu 300-400 więźniów, są masowe ucieczki.
2. B) Umundurowani i uzbrojeni w broń palną esesmani są w stanie opanować przemarsz ok. 300-400 więźniów do oddalonej o ok. 1,5 km stodoły.
3. A) Nieuzbrojeni w broń palną napastnicy w liczbie ok. 40 zmuszają ok. 300-400 więźniów przywleczonych w pobliże stodoły 20 m x 7 m do wejścia do tejże stodoły. Stodoły w Polsce służą zwykle do przechowywania sprzętu rolniczego i plonów. Jeśli wyłączyć możliwość uprzednio zaplanowanego i dobrowolnego opróżnienia stodoły przez jej właściciela i zgodę na zniszczenie swego mienia, to należy spodziewać się, że wolna przestrzeń w tejże stodole, dostępna dla ludzi, była ograniczona. Wprowadzenie ok. 300-400 ludzi do nawet uprzednio opróżnionej stodoły o wymiarach 20 m x 7 m powoduje zagęszczenie porównywalne do ścisku w kolejce podziemnej w godzinach szczytu. Aby zmusić zdesperowanych ludzi do wejścia do tak zatłoczonej przestrzeni, trzeba użyć przemocy fizycznej. Należy przyjąć, że pośród 300-400 więźniów, musiało znajdować się ok. 60 do 80 zdrowych i wystarczająco silnych mężczyzn, aby w narastającym z każdą chwilą śmiertelnym zagrożeniu mogli stawić skuteczny opór o połowę mniejszej liczbie nieuzbrojonych w broń palną napastników, pochodzących z tej samej miejscowości. Podobna liczba zdrowych kobiet mogła im w tym oporze być pomocna. Wszyscy więźniowie mówili językiem niezrozumiałym dla napastników (jidysz) i w czasie przemarszu z rynku do stodoły mieli wystarczającą okazję do porozumienia się w sprawie wspólnego oporu lub ucieczki. Przy stosunku napastników do ofiar ok. 1:10, wliczając w to stosunek jednakowo fizycznie sprawnych mężczyzn ok. 1:2, należy spodziewać się oporu, walki, rannych i zabitych po obu stronach i masowej ucieczki.
3. B) Umundurowani i uzbrojeni w broń palną esesmani są w stanie zmusić ok. 300-400 osób do wejścia do uprzednio opróżnionej stodoły.
4. A) Napastnicy usiłują podpalić stodołę wraz z zamkniętymi w niej ok. 300-400 ofiarami przy użyciu dostępnych im środków zapalnych, jak: słoma, nafta lub smoła. Benzyna w czasie okupacji jest reglamentowana jedynie dla wojska (niemieckiego) i dla specjalnych odbiorców, zaś ludność miejscowa praktycznie nie ma do niej dostępu. Słoma, nafta lub smoła zapalają się stosunkowo powoli i wytwarzają przy tym duże ilości dymu. Dym dostaje się do wnętrza stodoły przed wybuchem płomieni i ostrzega ofiary o czekającym ich ostatecznym losie. Stodoły w Polsce zwykle mają na przeciwległych dłuższych ścianach po jednej lub po dwie pary dwuskrzydłowych wrót, szerokości ok. 4-5 m. Skrajnie zdesperowanych 300-400 ofiar jest w stanie wyłamać dwuskrzydłowe 4-5-metrowe wrota. 40 napastników nie jest w stanie opanować masowych ucieczek zdesperowanych ofiar.
4. B) Uzbrojeni w broń palną i posiadający dostateczną ilość benzyny esesmani są w stanie oblać tą benzyną wszystkie 4 ściany stodoły wraz z zamkniętymi w niej ofiarami i podpalić je. Ściany stodoły dostatecznie nasączone benzyną stają w płomieniach w ułamku sekundy i uniemożliwiają jakiekolwiek usiłowanie ucieczki.
Hipoteza IPN usiłująca udowodnić, że ok. 40 polskich mieszkańców Jedwabnego - nieuzbrojonych w broń palną, bez dostatecznego dostępu do gwałtownych środków zapalających i bez uprzednich organizacyjnych przygotowań - było w stanie zamordować ok. 300-400 żydowskich mieszkańców tegoż Jedwabnego przez spalenie ich żywcem w stodole, bez stawianego oporu, walki i masowej ucieczki ofiar - jest udowadnianiem ABSURDU!
Iwo Cyprian Pogonowski - USA

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

23 kwietnia świętujemy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich

2024-04-23 07:38

[ TEMATY ]

książki

Fotolia.com

23 kwietnia obchodzony jest ustanowiony przez UNESCO Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W całym kraju w bibliotekach i księgarniach odbywać się będą spotkania z autorami, seanse głośnego czytania, wystawy i odczyty. W tym roku święto odbywa się pod hasłem "Czytaj po swojemu”.

Święto organizowane jest przez UNESCO od 1995 roku, jednak jego geneza sięga 1926 roku. Pomysł zrodził się w Katalonii, a inicjatorem tego wydarzenia był wydawca Vicente Clavel Andres. Kilka lat później w 1930 roku święto zaczęto oficjalnie obchodzić w Hiszpanii, a od 1964 roku także w pozostałych krajach hiszpańskojęzycznych. Data 23 kwietnia jest symboliczna dla literatury światowej, gdyż w ten dzień zmarli wybitni poeci Miguel de Cervantes, William Szekspir oraz Inca Garcilaso de la Vega. Zgodnie z długą tradycją w Katalonii, kobiety obdarowywano w ten dzień czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew pokonanego przez św. Jerzego smoka. Z czasem kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami w postaci książek.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 30

[ TEMATY ]

św. Wojciech

T.D.

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

29 kwietnia 2019 r. – uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski

W tym tygodniu oddajemy cześć św. Wojciechowi (956-997), biskupowi i męczennikowi. Pochodził z książęcego rodu Sławnikowiców, panującego w Czechach. Od 16. roku życia przebywał na dworze metropolity magdeburskiego Adalberta. Przez 10 lat (972-981) kształcił się w tamtejszej szkole katedralnej. Po śmierci arcybiskupa powrócił do Pragi, by przyjąć święcenia kapłańskie. W 983 r. objął biskupstwo w Pradze. Pod koniec X wieku był misjonarzem na Węgrzech i w Polsce. Swoim przepowiadaniem Ewangelii przyczynił się do wzrostu wiary w narodzie polskim. Na początku 997 r. w towarzystwie swego brata Radzima Gaudentego udał się Wisłą do Gdańska, skąd drogą morską skierował się do Prus, w okolice Elbląga. Tu właśnie, na prośbę Bolesława Chrobrego, prowadził misję chrystianizacyjną. 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego kult szybko ogarnął Polskę, a także Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję