Od wieków w okresie Adwentu organiści roznosili poświęcone uroczyście opłatki wigilijne - symbol miłości i pojednania.
Parafianie oczekiwali organisty jako zwiastuna nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, a przyjęcie poświęconego opłatka było niepisanym obowiązkiem rodziny katolickiej. Dzisiaj opłatki można nabyć w wielu miejscach. Stały się one zwykłym towarem kupowanym okazjonalnie. Wolny rynek, liberalizm obyczajowy niszczą piękną tradycję. Dawniej organista nie tylko grał i śpiewał w kościele, prowadził chór, uczył gry na instrumentach, ale też wypiekał i roznosił opłatki. Wierni wynagradzali mu to w rozmaity sposób, najczęściej jakimś datkiem. Była to częściowa zapłata za całoroczne posługiwanie w kościele. Organistom nigdy się nie przelewało, pukali więc do każdego domu, przynosząc opłatek i życzenia świąteczne. Organista z Lipiec, opisany przez Władysława Reymonta w powieści Chłopi, odpowiedzialnie stwierdza: "Parafia wielka, porozrzucana, a wszystkim trzeba opłatki roznieść przed świętami, to i wczas zaczynać muszę". Tradycja ta, uświęcona przez pokolenia, podtrzymywana jest już w niewielu parafiach. A szkoda!
Tam, gdzie organiści roznoszą opłatki, przyjmijmy ich serdecznie, nie kupujmy opłatków w sklepach czy na straganach. Jeżeli nie roznosi ich organista, nabywajmy je w kościele parafialnym; będzie to znak przynależności do tej wspólnoty. Wtedy także mamy pewność, że są one poświęcone i mogą znaleźć się na wigilijnym stole.
Pomóż w rozwoju naszego portalu