"Soli Deo" - Duchowa wielkość Prymasa Tysiąclecia
Kim był Prymas? Jak opisać jego wielkość? Postawę Kardynała Wyszyńskiego można wyrazić obrazem świątyni ducha. W przypadku Prymasa jest to gotyk strzeliście wznoszący się ku niebu. Jest to jakby
twierdza wewnętrzna, w której Bóg i Ewangelia są na pierwszym miejscu, ale i lud ma zagwarantowane prawo. Ten gmach Kościoła w wymiarze osobowym wznosi się na czterech filarach, a mianowicie:
wyrastającej z zamysłu Bożego antropologii potwierdzonej ekonomią zbawczą, pełnej chrystologii oraz dojrzałej miłością mariologii i eklezjologii. Więź z Chrystusem, Maryją, Kościołem i człowiekiem
wyrażała się dynamiką kapłańskiej i pasterskiej posługi. W jego wnętrzu, w tej świątyni Ducha Świętego, był obecny każdy człowiek przez misterium Kościoła, dla każdego było miejsce i miłość.
Jego głębokie życie duchowe emanowało na zewnątrz. Nie rzucał haseł walki z systemem przemocy, z nietolerancją, zakłamaniem, ale wypowiadał słowa wydobyte - jak sam określił - z matecznika
serca. Słowa te nie powodowały demonstracji, protestów wobec kogokolwiek. Natomiast poruszały wnętrze, prowokowały uporządkowanie stosunku człowieka do Boga. Nadto budziły wiarę i ten właściwy, wyzwolony
od przemocy i agresji, wewnętrzny opór względem zła, programu ateizacji i nietolerancji.
Za J. Maritainem można powiedzieć, że było to świadectwo niewidzialne, ale dostrzegalne i właściwie przyjmowane.
Zanurzony w światłości, bo tak chyba można o jego wewnętrznym życiu mówić, był człowiekiem bezkompromisowym i niezłomnym. Co o tym decydowało? Andrzej Seweryn, zapytany przez dziennikarzy,
co dało mu zagranie w filmie roli kard. Stefana Wyszyńskiego, powiedział: "Dzięki spotkaniu z taką postacią, jak Prymas Wyszyński, zrozumiałem, jak silny może być człowiek dzięki wierze. Dzięki
Prymasowi zrozumiałem, jak wielka siła płynie z wiary".
Jego osobista wiara rodziła wiarę ludu Bożego. Był tego bardzo świadomy, kiedy pisał: "Spraw, abym oszczędzał czas dla siebie, abym go miał zawsze dla Ciebie i dla Twoich spraw. Wzbudź pragnienie
zapomnienia o sobie. Nie wiem, czy zdołam to uczynić, ale wiem, że bardzo pragnę, wiem, że inaczej nie warto.
Przecież rodzić można tylko we dwoje: ja z Tobą, Ojcze (...) - a gdy jestem sam z sobą, cóż zdołam urodzić?
Z Tobą (...) mogę rodzić dla Ciebie, dla Twojej chwały - Soli Deo".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
"Non possumus" - Prymas a system zniewolenia człowieka
Prawdą jest, że system komunistyczny był nieludzki, zniewalający, pozbawiał praw, pozbawiał godności, sprowadzał do roli przedmiotu. Kard. Wyszyński wiedział doskonale, że spraw Kościoła, Ewangelii, zbawienia
człowieka nie rozwiązuje się w dyskusji z Belzebubem i światem, ale we współpracy z Bogiem, a Bóg jest Miłością. I to jest właściwa odpowiedź na pytanie, jak radził
sobie Prymas z systemem i dlaczego miłość zajmowała tak poczesne miejsce w jego nauczaniu i postawie.
Droga miłości - to sposób na system zniewalający człowieka. Nie walka z systemem, ale szukanie właściwej przestrzeni i obszaru wolnego od wpływów systemu, obszaru, w którym człowiek
może stanąć wobec Boga. Poszukiwał przestrzeni, w której Ewangelia może być objawiona w związku z obecnością miłującego Boga, a nie świadomością ciężaru i dokuczliwości zbrodniczego
systemu. Postawił zatem Prymas na miłość, i to miłość nadprzyrodzoną, ubezpieczoną przez samego Boga.
Miłość do Chrystusa i Maryi była bardzo głębokim i osobistym doświadczeniem Prymasa Tysiąclecia. W młodości stracił matkę, ale od początku życia wzrastał w klimacie miłości rodziców
i całej rodziny. Niejako instynktownie zwrócił się do Maryi, by nie utracić tej więzi miłości, która łączyła go z matką. Odtąd Maryja stała się jego Matką. Więź z Maryją - Matką zaowocowała
głębszą więzią z Chrystusem, wszedł bowiem w tę niepowtarzalną relację i obecność Maryi przy Chrystusie.
To osobiste doświadczenie postanowił Prymas przekazać Kościołowi, by wprowadzić cały naród w tę obecność Maryi przy Chrystusie, wypełnioną miłością.
Nasuwa się pytanie o to, jak to się stało, że Prymas był tak skuteczny i osiągnął swoje cele? Być może dlatego, że będąc w głębokiej więzi z Chrystusem i Maryją, jego wiara
i miłość zabezpieczyły Kościół, jak wiara i miłość Maryi ubezpieczały dzieło Chrystusa. Nie tyle poszukiwał rozwiązań systemowych, co był wierny Bogu i człowiekowi.
Kardynał Wyszyński w pewnym momencie swojej posługi zauważył, że opierając się na istniejącej strukturze kościelnej, nie uda się tej wielkiej idei miłości urzeczywistnić. Dlaczego? Bo komuniści
będą chcieli tę strukturę ograniczyć, będą chcieli na nią wpływać. Dlatego przyjął inną koncepcję. Porozumiewał się z narodem bezpośrednio. Stąd tzw. duszpasterstwo masowe. Prymas z narodem
rozmawiał ponad i poza wszystkim i wszystkimi. I to wytrąciło broń z ręki wrogiemu systemowi.
Reklama
"Umiłowane dzieci Boże" - Prymas a Kościół w Polsce
Prymas Wyszyński nie tyle rządził Kościołem, co szedł na jego czele, przewodził mu, co znaczyło, że szedł razem z nim i przeżywał swoją obecność w nim. Z jednej strony był z Kościołem,
doświadczał tego wszystkiego, czym żył lud Boży. Solidarność z ludem dawała mu ogromny autorytet i wotum zaufania. Z drugiej strony był niejako na krok przed społecznością wierzących, by
wskazywać drogę, właściwy kierunek, prawidłowe rozwiązania. Zgodnie z obrazem pasterza podanym przez Chrystusa w Ewangelii św. Jana, szedł na czele, torując bezpieczną drogę (por. J 10,1-15).
Dla tej posługi ludowi Bożemu charakterystyczne są dwie postawy Prymasa.
Pierwsza to postawa ojcowska, wzorująca się na Ojcu Niebieskim. Tej postawy częściowo nauczył się od ks. Władysława Korniłowicza. Styl duszpasterski tego znanego w Polsce kapłana opierał się
na relacji ojciec - syn. Ojcostwo to miało charakter nadprzyrodzony i duchowy.
"Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje" - to typowy początek kazań, homilii, przemówień, tak zwracał się Prymas do wiernych. Nie jest tajemnicą, że najbliższe otoczenie zwracało się do Prymasa: "Ojcze",
a nie: "Eminencjo".
Miał świadomość, że w trudnych czasach przemocy, nieposzanowania godności człowieka zapotrzebowanie na postawę ojcowską nie tylko w konfesjonale, ale i w codzienności jest ogromne.
Dlatego swoje doświadczenie wewnętrzne przenosił na Kościół i starał się nadać mu takie oblicze.
Druga z postaw, która cechowała posługę Prymasa w Kościele, to macierzyństwo.
Bóg posyłając swego Syna na świat, dał Mu za Matkę Najświętszą Maryję Pannę. Do swego dzieła włączył więc macierzyństwo. Posłannictwo Chrystusa dokonywało się między dwoma biegunami: Ojcostwem
Boga i macierzyństwem człowieka, jednakże niezwykłego człowieka - Niewiasty pełnej łaski i będącej doskonałym obrazem Niewidzialnego.
Chrystus, powołując Kościół do tego, by kontynuował Jego zbawcze dzieła, dał Mu także Maryję za Matkę. W Maryi sam Kościół stał się Matką. Cała ta rzeczywistość zbawcza odzwierciedla się
w osobie i wnętrzu Prymasa Wyszyńskiego. Pisał: "Odnawiam nieustannie «młodość moją» w ramionach Matki Kościoła, który każe mi zginać kolana trzykroć dziennie, gdy budzi sercem
dzwonu: «a Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami»".
Testament Prymasa
Prymas odszedł, ale Kościół pozostał. Jaki zostawił nam testament? Mówił: "Przyjmijcie odpowiedzialność za Kościół. Widzicie - współcześnie coraz wyraziściej się rozumie, że ludzkości nie da się
uratować bez Ewangelii, bez Krzyża Chrystusowego, bez pracy Kościoła. A mamy obowiązek ratować ziemię, Ojczyznę i Naród, rodziny domowe i każde dzieciątko". Przytacza też Prymas rozmowę
z pewnym wybitnym katolikiem: "Ja nie jestem przeciętnym katolikiem, ja wierzę. Ale po co mam się narażać, kiedy wiem, że Kościół i tak się obroni?".
"Takich ludzi jest w Polsce dużo - zauważa Ksiądz Prymas. - Dlatego też «handlują» dalej, nawet sprawami Kościoła, w nadziei, że krzywdy mu nie zrobią, bo Kościół się obroni, przetrwa".