31 lipca 1915 r. zakończył się dla Lublina okres rosyjskiej niewoli
czasu zaborów. Tego dnia przesunął się przez ulice miasta nad Bystrzycą
front pierwszej wojny światowej.
Ten wielki konflikt trwał już od roku. Lublin, położony
na terytorium Cesarstwa Rosyjskiego, znalazł się na bezpośrednim
zapleczu działań wojennych, gdyż granica pomiędzy Rosją i walczącymi
z nią Austro-Węgrami biegła wtedy kilkanaście kilometrów na południe
od Janowa Lubelskiego i Biłgoraja. Po raz pierwszy wojska austriackie
weszły na Lubelszczyznę w sierpniu 1914 roku. Zostały jednak odepchnięte
po zaciętych walkach w okolicach Kraśnika. Drugi raz nadciągnęły
w lipcu roku następnego. Rosjanie, zmuszeni wówczas do odwrotu na
całej linii frontu, z zaciętością bronili linii kolejowej Dęblin
- Lublin - Chełm, z której korzystali przy ewakuacji swoich wojsk.
Cofali się, ale bez paniki. Dopiero po wycofaniu wszystkich oddziałów
opuścili w dniach 27-29 lipca pozycje obronne wokół Lublina, bez
dalszej walki oddając miasto przeciwnikowi. Ewakuowano wszelkie rosyjskie
urzędy, wywieziono urządzenia fabryczne. Mieszkańcy przez kilka tygodni
poprzedzających wycofanie się Rosjan mogli obserwować przeciągające
ulicami w dzień i w nocy oddziały wojska, transporty z rannymi i
rzesze uciekinierów z terenów, do których zbliżały się działania
wojenne. Na dworzec odjeżdżały dorożki przewożące pracowników carskiej
administracji i ich rodziny. Zamieszanie siały niemieckie i austriackie
samoloty, które zrzucały bomby oraz ulotki. Rosyjscy żołnierze bezskutecznie
próbowali je ostrzeliwać. Do ostatniej chwili działała policja, dokonując
aresztowań wśród działaczy niepodległościowego podziemia.
Wreszcie nadszedł dzień 30 lipca 1915 r. Wczesnym rankiem
saperzy rosyjscy wysadzili w powietrze zabudowania i rządzenia dworca
kolejowego, podpalili pocztę i zniszczyli słupy telegraficzne. O
7.00 rano wyjechał ostatni gubernator rosyjski. Wraz z nim odeszli
carscy policjanci. Zaległa cisza, wśród której lublinianie czekali
na dalszy rozwój wypadków. Z jakim zdziwieniem i radością po kilkugodzinnym
oczekiwaniu, zamiast austriackich czy niemieckich mundurów, zobaczyli
ułanów z Legionów Polskich! Najpierw wjechali na ulice jeźdźcy z
5. szwadronu por. Ostoi - Zagórskiego. Pod Węglinem (wówczas była
to wieś na obrzeżach Lublina) stoczyli potyczkę z kozakami, a następnie
pogalopowali na przełaj w kierunku miasta i wpadli na Plac Litewski.
W dzisiejszym budynku Wydziału Politologii UMCS, który był dotychczas
siedzibą rosyjskiego gubernatora, Ostoja zarekwirował woźnemu klucze.
Przez por. Franciszka Kleeberga (późniejszego generała, dowódcę wojsk
polskich w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej 1939 roku - pod
Kockiem) przesłał je do Komendy Legionów. Jednak nie żołnierzom 5.
szwadronu przypadł zaszczyt oficjalnego zajęcia miasta. Z rozkazu
Piłsudskiego uczynił to 1. szwadron legionowej kawalerii. O 13.00
ułani wjechali trójkami od strony Kraśnika i przedefilowali przez
Krakowskie Przedmieście. Na czele jechali porucznicy Orlicz - Dreszer
i Grzmot - Skotnicki. Za chwilę, na czele 2. szwadronu, wjechał sam
dowódca jazdy Legionów rotmistrz Belina - Prażmowski. Warto zaznaczyć,
że była to osobista inicjatywa i wyraźna niesubordynacja Piłsudskiego
w stosunku do naczelnego dowództwa armii austriackiej, w ramach której
walczyły z Rosjanami Legiony Polskie. Austriacy byli świadomi, jakie
znaczenie psychologiczne i propagandowe miałoby zajęcie przez Polaków
drugiego co do wielkości miasta ówczesnego Królestwa Polskiego. Dlatego,
choć legioniści walczyli na przedpolach miasta, tak wyznaczano im
zadania, by ominęli Lublin od zachodu. Celem ich ataku miały być
rosyjskie umocnienia zbudowane wzdłuż drogi warszawskiej w okolicach
Garbowa, Baraku i Jastkowa.
Polscy kawalerzyści pozostali w mieście tylko kilka godzin.
O północy ostatni z nich odeszli w kierunku Dąbrowicy. Już wcześniej,
wieczorem 30 lipca, wkroczyli na lubelskie ulice Austriacy i Niemcy.
Szybko zatem mogli Lublinianie przekonać się, że na prawdziwą wolność
przyjdzie jeszcze poczekać. Jedną okupację zastąpiła druga. Najpierw
zarząd nad Lublinem przejęła armia niemiecka, grabiąc niemiłosiernie
to, czego nie zdołali wcześniej wywieźć Rosjanie, a następnie na
przeszło trzy lata władzę wzięli w swe ręce Austriacy. Ci ostatni
znacznie łagodniej traktowali miasto, które uczynili centrum wojskowej
administracji w okupowanej przez siebie części Królestwa Polskiego.
Przy Placu Litewskim 1 w miejsce rosyjskiego gubernatora zamieszkał
austriacki. Jeszcze raz ułani 1. szwadronu wrócili na lubelskie ulice
31 lipca. Tego dnia o godzinie 11.00 wkroczyli na Plac Litewski,
a następnie udali się na dziękczynne nabożeństwo do katedry. Towarzyszył
im świeżo sformowany z lubelskiej młodzieży oddział ochotników. Był
to pierwszy owoc akcji werbunkowej prowadzonej w Lublinie przez dowództwo
Legionów. W ich szeregi zaciągnęło się około dwóch tysięcy młodych
ludzi. Trafili oni głównie do I Brygady dowodzonej przez Piłsudskiego,
a zwłaszcza do 4. pułku piechoty i niemal natychmiast włączyli się
do walk z Rosjanami. W zabudowaniach powizytkowskich został założony
szpital dla rannych legionistów. Zaczęło też działać Towarzystwo
Opieki nad Rodzinami Legionowymi.
W ten sposób rozpoczął się dla Lublina kolejny, ostatni
już etap długiej porozbiorowej drogi ku niepodległości. Jeszcze trzy
lata trwała pierwsza wojna światowa, która przyniosła upadek potęgom
zaborczym. Legiony Polskie, które miały swój znaczący udział w pokonaniu
Rosji, w chwili klęski Niemiec i Austro-Węgier stały się zalążkiem
wojska niepodległej Polski, a Lublin - jednym z ośrodków tworzącej
się od podstaw polskiej państwowości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu