17 czerwca po raz pierwszy do parafii Najświętszej Maryi Panny
Królowej Polski w Ustrzykach Dolnych przybył bp Adam Szal, by udzielić
sakramentu bierzmowania i poświęcić tablicę pamiątkową, ufundowaną
w dowód wdzięczności ks. prał. Julianowi Jakiele.
Swoją posługę Ksiądz Biskup rozpoczął Mszą św. koncelebrowaną
wspólnie z ks. prał. Józefem Krupą i ks. prał. Józefem Bieńkiem,
miejscowym proboszczem. W homilii skierowanej do młodych gimnazjalistów
i ich rodziców Ksiądz Biskup podkreślił, że dzięki łasce chrztu św.
otrzymujemy dar wiary i stajemy się członkami mistycznego ciała,
jakim jest Kościół święty. Sakrament bierzmowania winien być poprzedzony
przygotowaniami, "by ukazać jak wielki dar zrozumiały przez Ducha
Świętego wstępuje na was jak na apostołów i daje wam moc...", bo
bierzmowany to posłany i mamy głosić wiarę słowem i postawą. "Wasi
rodzice uczyli was znaku Krzyża św., pacierza, przyprowadzili do
Pierwszej Komunii św. ...a dziś przyprowadzili swoje dzieci, by umocnione
głosiły światu znaki wiary ...Sakrament jest źródłem łaski, umiejmy
zatrzymać się nad tym źródłem i czerpać z niego w pełni". Sakramentu
bierzmowania Ksiądz Biskup udzielił 76 kandydatom.
Po Mszy św. i bierzmowaniu Ksiądz Biskup poświęcił tablicę
ufundowaną z inicjatywy Akcji Katolickiej, przy pełnej aprobacie
Księdza Proboszcza, przez parafian dla uczczenia ks. prał. Juliana
Jakieły, byłego proboszcza w Ustrzykach Dolnych.
Ks. prałat Julian Jakieła urodził się 14 stycznia 1935
r. w Lubatowej. Ojciec Jego zmarł wcześnie, a matka wychowywała go
w atmosferze głębokiej wiary katolickiej, dzięki temu we wczesnym
okresie młodości usłyszał głos powołania: "Pójdź za Mną". Egzamin
dojrzałości złożył w Przemyślu w 1953 r., święcenia kapłańskie otrzymał
7 czerwca 1959 r.
Jako kapłan bez reszty oddał się pracy duszpasterskiej,
dbając o budowę Kościoła duchowego, jak i materialnego. Jego droga
wiodła poprzez parafie: Bezdziedz, Rzeszów, Przemyśl, zaś jako proboszcz
pracował w Laszkach, Ustrzykach Dolnych, Cisnej i Bachórcu.
Pierwsze słowa, jakie usłyszałem z jego ust przy przejmowaniu
parafii ustrzyckiej to: "Odwagi! Odwagi!..." i dalej cytat z Quo
vadis, a była odwaga potrzebna, by podjąć się prowadzenia budowy
kościoła pw. św. Józefa jako drugiego w Ustrzykach i to w czasach
trudnych dla budownictwa sakralnego. Budowie tej świątyni poświęcił
wszystkie swoje siły i umiejętności, ona pochłonęła go bez reszty.
Osobiście udał się do cegielni, odprawił Mszę św. dla robotników
i towarzyszył im przy produkcji cegły na kościół. W trakcie budowy
często z braku sił roboczych, osobiście rozładowywał samochody. Oprócz
stałej ekipy fachowców pracowali parafianie, jednak często musiał
ks. Julian chodzić od mieszkania do mieszkania i werbować chętnych
do pracy. Widok kapłana tak zaangażowanego był przykładem zachęcającym
do świadczenia materialnego, pracy fizycznej, składania produktów
do przyrządzania posiłków czy pracy w kuchni.
Wolne chwile spędzał na modlitwie, skąd czerpał siły
do dalszej pracy. Często można go było spotkać, jako miłośnika gór,
idącego z różańcem w ręku ścieżkami okolicznych szczytów.
Kiedy w Cisnej odwiedziliśmy go dom był pusty, ale gdy
weszliśmy do kościoła ujrzeliśmy go w ławce zatopionego w gorącej
modlitwie, nawet nie zauważył naszego wejścia. 4 marca wyjechał swoim "
maluszkiem", by odwiedzić kolegę Kazimierza w Olszanicy, jednak połonina
była nazbyt kusząca, poszedł więc na nią po mokrym śniegu, wrócił
cały przemoczony, więc wstąpił do znajomych w Ustrzykach, przebrał
się, by w końcu dotrzeć do Olszanicy i nie zrobić zawodu przyjacielowi.
Jako kapłan cieszył się bardzo dużym autorytetem, był
wspaniałym spowiednikiem, powiernikiem ludzkich kłopotów, zawsze
gotowy służyć radą i pomocą, organizował pomoc materialną ludziom
najbiedniejszym. Życzliwym uśmiechem, przyjacielsko wyciągniętą dłonią,
postawą wzorowego kapłana umiał pozyskać sobie sympatię nie tylko
parafian, dla których był zawsze otwarty. Był człowiekiem bardzo
skromnym, nie dbającym o dobra materialne, mało wymagającym od życia,
ale bardzo dużo od siebie. Potwierdzeniem tego były fragmenty testamentu
cytowane przez bp. Stefana Moskwę na uroczystości pogrzebowej. "Wszystko
co moje niech stanie się własnością kościoła... Żadnych kont nie
posiadam".
Ostatnią wolą zmarłego ks. Juliana było być pochowanym
w parafii, w której pracował ostatnio - w Bachórcu, w którym odremontował
kościół, wybudował kościół filialny w Kosztowej, odnawiał kościół
zabytkowy. Tam zastała go ciężka choroba, w wyniku której wymagał
stałej opieki. Miejscowe Siostry Marianki zobowiązały się do końca
życia otoczyć umiłowanego księdza całodobową staranną opieką, z czego
wywiązały się znakomicie.
W przemyskim szpitalu doznał ostatniej łaski od Boga,
bowiem odszedł do wieczności w rękach samego bp. Stefana Moskwy.
W dniu pogrzebu przybyły liczne grupy ze wszystkich parafii, w których
zmarły pełnił posługę kapłańską. Wówczas to jedna z sióstr zakonnych
do modlących się i płaczących wypowiedziała słowa, które są podsumowaniem
życia i postawy ks. Juliana Jakieły: "Nie módlcie się za niego -
tylko do Niego, bo to był święty człowiek". Takiemu kapłanowi tablicę
pamiątkową w ustrzyckim kościele poświęcił bp Adam Szal.
Pomóż w rozwoju naszego portalu