Reklama

Śpiewajmy dziś Bogu tak, jak przed wiekami (cz. I)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niewiele jest dziś miejsc w Polsce, gdzie można posłuchać dawnej muzyki sakralnej. Została ona w większości wyparta nawet z właściwego sobie środowiska kościołów przez nowsze kompozycje. Dawna muzyka sakralna, czy chociażby religijne utwory wielkich klasyków, jak Bach, Beethoven, Handel czy Dvorak powracają do świątyń bardzo rzadko - głównie w formach koncertów, bądź też oprawy muzyczno-wokalnej jakiejś większej uroczystości. Świat "idzie do przodu". Intensywnie rozwija się wszystko, co jest związane z całym bytowaniem człowieka: kultura sztuka, język, religia... A więc także muzyka. Czasem jednak warto chcieć powrócić do tego, co stare i mogłoby się nam zdać już pod wieloma względami "nieatrakcyjne". Takie powroty bywają bardzo odkrywcze. Przywracają nam piękno tego, co stare, o czym świat już trochę zapomniał - piękno nie tylko śpiewu, ale w tym śpiewie także piękno modlitwy i bogactwo liturgii minionych wieków.

W takim właśnie odkrywaniu pomaga między innymi festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis. Pierwsza impreza z tego cyklu odbyła się w roku Milenium Chrztu Polski, w 1966 r. Idea festiwalu zrodziła się ze zorganizowanych przez Filharmonię Pomorską kilka lat wcześniej dwóch kolejnych sesji naukowych, których tematem wiodącym była dawna muzyka polska. Nazwę dla festiwalu wymyślił ks. prof. Hieronim Feicht. Oddawała ona doskonale założenia programowe nakreślone przez organizatorów: "Od początku przyświecała nam myśl przezwyciężania ( ...) postrzegania procesów dziejowych w aspekcie świata zachodniego. ( ...) Festiwal uzmysławia nam rolę kultury Europy Wschodniej sprzed epoki rozbiorowej, tak znaczącej dla naszej cywilizacji. Obecność ortodoksyjnej Ukrainy (...), Białorusi i samej Rosji ważyła niezwykle silnie na naszej kulturze, obyczaju i umysłowości. Wpływ Orientu był znaczący i warto było to pokazać, by wyzbyć się stereotypowych uprzedzeń i kompleksów" - wspomina Andrzej Szwalbe, ówczesny dyrektor Filharmonii. Festiwale odbywały się regularnie co trzy lata. Zawsze w samym centrum ich zainteresowań leżała dawna muzyka sakralna, która jest przecież nierozerwalnie związana z rozwojem intelektualnym i duchowym społeczeństw.

W bieżącym roku festiwal został zorganizowany już po raz dwunasty. Z okazji roku Wielkiego Jubileuszu organizatorzy zadedykowali go w całości Janowi Pawłowi II.

Honorowy patronat nad imprezą objął Prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski, a w skład Komitetu Honorowego weszli m.in.: abp Henryk Muszyński, abp Sawa - prawosławny metropolita warszawski i całej Polski oraz bp Jan Szarek - biskup Kościoła ewangelicko-augsburskiego w RP, prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, przedstawiciele władz miejskich i wojewódzkich.

XII Międzynarodowy Festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis zainaugurował 8 września koncert słynnej, także poza granicami naszego kraju, Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach pod batutą Antoniego Wita, jednego z najwybitniejszych polskich dyrygentów. Na program występu złożyły się kompozycje dwóch wielkich klasyków XIX w. - Camille Saint-Seansa (III Symfonia c-moll Organowa, op. 78) i Georgesa Bizeta (II suita orkiestrowa z Arlezjanki) oraz XX-wiecznego kompozytora francuskiego, Francoisa Poulenca (suita orkiestrowa z baletu Les Biches).

Typowo sakralny charakter miał już następny festiwalowy koncert. 9 września w murach prastarej ponorbertańskiej świątyni w Strzelnie wystąpił znakomity polski chór kameralny "Bornus Consort" pod kierownictwem Marcina Bornus-Szczycińskiego. Zespół wykonuje różne odmiany muzyki dawnej - zarówno świeckiej, jak i religijnej. Ich specjalnością jednak jest chorał gregoriański. Daleki jest on jednak w ich wykonaniu od brzmień, do których się przyzwyczailiśmy. Marcin Bornus-Szczyciński uważa bowiem, że w ciągu setek lat chorał przeszedł daleką drogę. Jego zdaniem po czasach "schizmy wschodniej" został uproszczony.

Liturgia Kościoła katolickiego "zagubiła" brzmienia bliskie śpiewom cerkwii prawosławnej. Artysta podjął się artystycznych poszukiwań dźwięków najbardziej zbliżonych do dawnych brzmień. Podróżując po krajach Europy Wschodniej i Bliskiego Wschodu, przysłuchiwał się miejscowym nurtom muzyki sakralnej i pewne wątki z nich stopniowo wprowadzał do "swych" chorałów. Czy zbliżył się w ten sposób do oryginałów? Trudno orzec, brzmi to jednak ciekawie. Wrażliwe ucho wyłowi w ich śpiewie elementy tradycji starocerkiewnej, asyryjskiej i koptyjskiej...

W Strzelnie grupa "Bornus Consort" zaprezentowała śpiewy ze Mszy na św. Dominika według rękopisu Prototypu Antyfonarza (św. Sabiny w Rzymie) z 1254 r., odnalezionego w księgozbiorze dominikanów w Krakowie. Przy świetle świec, w murach zabytkowej świątyni, śpiewy te wypadły szczególnie interesująco. Renoma zespołu przyciągnęły na koncert licznych melomanów, którzy z pewnością nie odeszli zawiedzeni. Chórzyści swój występ zakończyli ciekawą wokalnie interpretacją modlitwy Salve Regina, Mater misericordiae. Nie obyło się także bez bisów...

cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Życzenia przewodniczącego KEP dla biskupa sosnowieckiego nominata

2024-04-23 15:38

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Abp Tadeusz Wojda SAC

Abp Tadeusz Wojda SAC

„W imieniu Konferencji Episkopatu Polski pragnę przekazać serdeczne gratulacje oraz zapewnienia o modlitwie w intencji Księdza Biskupa, kapłanów, osób życia konsekrowanego oraz wszystkich wiernych świeckich Diecezji Sosnowieckiej” - napisał abp Tadeusz Wojda SAC, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w liście przesłanym na ręce biskupa sosnowieckiego nominata Artura Ważnego. Nominację ogłosiła dziś w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce.

„Życzę Księdzu Biskupowi coraz głębszego doświadczania „bycia posłanym” czyli podjęcia misji samego Jezusa Chrystusa, który w pasterskim posługiwaniu objawia miłość Boga do człowieka” - napisał przewodniczący Episkopatu do bp. Artura Ważnego mianowanego biskupem sosnowieckim. „Życzę, aby codzienna bliskość Ewangelii i Eucharystii prowadziły do uświęcenia Księdza Biskupa oraz powierzonego jego pasterskiej pieczy Ludu Bożego Diecezji Sosnowieckiej” - dodał.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

R. Czarnecki: Najbardziej ideologiczna kadencja europarlamentu od czasu wstąpienia Polski do UE

2024-04-24 09:01

[ TEMATY ]

polityka

Unia Europejska

parlament europejski

Łukasz Brodzik

Ryszard Czarnecki

Artur Stelmasiak

Ryszard Henryk Czarnecki

Ryszard Henryk Czarnecki

Zbliżają się wybory do europarlamentu. Nie ulega wątpliwości, że ostatnia kadencja była nadzwyczajna ze względu nie tylko na pandemię i wojnę na Ukrainie, ale także wielość spraw ideologicznych forsowanych przez Komisję Europejską.

Czym zajmowali się europosłowie przez ostatnie 5 lat? Czy nastąpią zmiany po wyborach? Czy prawicowe ugrupowania powiększą swój stan posiadania? I czy przyszły parlament wycofa się z tak krytykowanego Zielonego Ładu, czy paktu migracyjnego? O tym z Ryszardem Czarneckim, europosłem Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Łukasz Brodzik.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję