Reklama

Z muminkami przez drzwi

Niedziela Ogólnopolska 28/2003

Stanisław Jabłonka

Dwór w Radwanowicach

Dwór w Radwanowicach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Zofią Tetelowską - dobrodziejką Schroniska dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach, współzałożycielką Fundacji im. św. Brata Alberta - rozmawiała Anna Kluz-Łoś.
Wywiad przeprowadzono w 1997 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Anna Kluz-Łoś: - Brat Albert powiedział kiedyś, że trzeba być dobrym jak chleb. Czy patrząc na swoje życie, Pani też tak to odbiera?

Zofia Tetelowska: - Nie wiem... Wcale nie uważam się za taką osobę.

Reklama

- Jednak gdyby nie Pani decyzja, prawdopodobnie dziś tutaj nie rozmawiałybyśmy...

- Trudno mi o tym mówić. Kiedy prowadziłam gospodarstwo, zawsze wykonywałam wszystko według planu. Tak było i z tym postanowieniem. Pewnego razu wezwałam moją rodzinę i powiedziałam, że chcę oddać majątek na jakiś dobry, szlachetny cel. Uczyniłam to, choć tylko ja byłam jego właścicielką.

- To była ojcowizna?

- Przed pierwszą wojną światową mój ojciec był administratorem w dobrach państwa Buszczyńskich i tam udało mu się zapracować na własną ziemię. Kupił 55 hektarów w Radwanowicach, gdzie urodziłam się i wychowałam. Gdy zmarł ojciec, ja - dwudziestoletnia panienka - musiałam zrezygnować z marzeń o medycynie, zakasałam rękawy i wzięłam się do pracy. Byłam najstarsza, moja siostra Irena miała wtedy 12 lat. Później została asystentką prof. Zenona Klemensiewicza. Założyła istniejący do dzisiaj Ośrodek Badań Prasoznawczych UJ. Zginęła wraz z Klemensiewiczem w słynnej katastrofie lotniczej pod Zawoją. Proszę mi wybaczyć tę dygresję, ale tak często myślę o Irenie, kochałyśmy się bardzo... A więc, po skończeniu gimnazjum zostałam rolnikiem na gospodarstwie, które po 1945 r. nie zostało rozparcelowane przez komunistów. Myślę, że oni patrzyli na to moje "kułactwo" przez palce, bo nasza rodzina zawsze dobrze żyła ze wsią. Społeczność wiejska nie naciskała, żeby nas rozparcelować, no to dali spokój.

- Czy trudno było pokochać ziemię i zrezygnować z marzeń o studiach?

- Nie miałam wyboru, a poza tym tutaj się wychowałam. Do dziś czuję zapach ziemi po orce... Bardzo mi tego brakuje. Wtedy najgorsze były czasy stalinowskie, te przymusowe dostawy. Sama wszystkiego doglądałam. Moje gospodarstwo przeszło od sierpa do kombajnu. W 1956 r. odsprzedałam część majątku, gospodarzyłam teraz na 25 hektarach. Przez te wszystkie lata otrzymywałam dyplomy za wzorową hodowlę - choć oczywiście ja, kułaczka, nie należałam do żadnej partii.

- Nie myślała Pani o założeniu rodziny?

- Tyle było pracy... Nie miałam czasu o tym myśleć. Poza tym jak kot chadzałam swoimi drogami. Jestem egocentrykiem, trudno jest mi się nagiąć do kogokolwiek.
Lata biegły i trzeba było coś postanowić, bo nie mogłam przecież pozwolić, by to, o co walczyłam przez całe życie, zostało roztrwonione. Wiele różnych osób i organizacji przewinęło się przez Radwanowice. Ekolodzy chcieli tu prowadzić gospodarstwo ze zdrową żywnością. Pomysł mi się nawet podobał, ale ludzie za nim stojący nie wzbudzili zaufania. Miał być tu też ośrodek dla samotnych matek, ale nic z tego nie wyszło.

- Jak doszło do spotkania Pani z ks. Tadeuszem Zaleskim?

- Doskonale pamiętam tamten piękny, jesienny dzień. Zajechali pod dwór zdezelowanym maluchem: jedna pani, pan w koloratce i jeszcze drugi pan. Czyli państwo Pruszyńscy i ksiądz. Ujęli mnie chyba swoją bezpośredniością. I postanowiłam przekazać majątek na ośrodek dla osób upośledzonych umysłowo.

- Nie bała się Pani, wiedząc, że wiele społeczności lokalnych reagowało wrogo na takie sąsiedztwo?

- Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, jak ten ośrodek będzie wyglądać. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takimi osobami. Do dziś wielu znajomych dziwi się, jak mogę je znieść... Mój Boże, mieszkam z nimi przez drzwi i w ciągu tych dziesięciu lat nie było między nami żadnych konfliktów. Wystarczy ich przytulić, pogłaskać. Tak niewiele potrzebują. Ludzie upośledzeni umysłowo niczego nie owijają w bawełnę, czasem są szczerzy aż do bólu. Tak zwany normalny człowiek ukrywa swe przeżycia - a oni nie wstydzą się ich.

- Pani chyba odpowiada ta bezpośredniość...

- Moją najgorszą wadą jest to, że mówię to, co myślę - do maluczkich i wielkich. A ci "moi chłopcy" - bo dziewczęta mieszkają w innym budynku - zachowują się tak samo. Schronisko nie jest odgrodzone od wsi żadnym murem, więc przebywający tutaj na pewno nie mogą być upośledzeni w stopniu znacznym, ale i tak podziwiam wychowawczynie, które potrafią przez osiem godzin być z nimi, organizować czas. Ja nie przebywam z nimi bez przerwy.

- Czy zastanawiała się Pani nad istotą miłosierdzia?

- Trudne pytanie... Według mnie - to konkretna pomoc, zrozumienie drugiego człowieka, pochylenie się nad nim, a nie ponad nim. Trzeba zainteresować się jego potrzebami i dać mu od siebie wszystko, co można. Podarowałam im wszystko, co mogłam, żeby jakoś lżej przeszli przez to życie.

- Czy i Pani jest lżej? Przecież na pewno różnie tutaj bywało, choćby w kontaktach z Księdzem Tadeuszem? To tajemnica poliszynela, że dwie tak silne osobowości nie zawsze się z sobą zgadzały.

- Pewnego dnia tu, w tym pokoju, powiedzieliśmy sobie, że nie powinniśmy się niepotrzebnie spierać. Trudno było, ale w końcu dogadaliśmy się. Podarowanie rzeczy materialnych nie kosztuje tyle, co rezygnacja z własnego "ja".

- Dogląda Pani wielu spraw, nie wycofała się Pani w cień. Choćby anegdotyczne już miejsce: klomb pod oknami radwanowickiego dworu...

- No, teraz to ja nie doglądam, ale wszystko robię sama. Odzyskałam mój klomb, który najpierw Schronisko zaorało. Dziś jest on jego wspaniałą wizytówką.

- Kiedy Pani wraca do tamtego jesiennego dnia, gdy przyjechali tu państwo Pruszyńscy i Ksiądz Tadeusz, to myśli Pani, że był to zbieg okoliczności czy działanie Bożej Opatrzności?

- Nie będziemy tu filozofować jak Ksiądz Tischner, który bywał u mnie przed laty i przy tym stole wraz z moim szwagrem prowadzili gorące dyskusje. Szwagier był marksistą, Tischner - wiadomo, ksiądz, i jeszcze jednego Żyda mieli do towarzystwa... Któż potrafi odpowiedzieć na Pani pytanie... Jest tyle tajemnic, im jestem starsza, tym coraz mniej wiem... To może banał, ale czuję, że tak jest.

- Powiedziała Pani kiedyś, że nie rozumie szumu wokół własnej osoby, tych różnych zaszczytów i nagród. Medal Świętego Jerzego jest jednak czymś szczególnym, bo nawiązuje do osoby walczącej, a tak trochę postrzegam Pani życie. Co było dla Pani największym wyzwaniem, jaka przeciwność?

- Najpierw walczyłam, żeby utrzymać ojcowiznę mimo panującego ustroju, który był chyba prawdziwym smokiem. Udało mi się gospodarstwo postawić na nogi tak, że nie zginęło w tej rzeczywistości. Radwanowice nie zostały zapomniane. Ten dworek, bo to przecież nie dwór, nie zniszczył się tak jak sąsiednie, po których nie został nawet pamiętnik ich właścicieli. W okolicznych wsiach pozostały po nich często złe wspomnienia, a myślę, że nas ludzie zachowają w życzliwej, dobrej pamięci. Bo tutaj pięćdziesięciu ludzi ma dach nad głową, drugie tyle ma pracę, z tego większość pochodzi z okolicy. A więc nie poszło to na marne.

- Czuje się Pani ich Mamą?

- Oni mi tak mówią: "Mamusiu" albo "Pani Zofio". Do mnie przychodzą ze wszystkim, nawet żeby guzik przyszyć, pożalić się. Mam już sporo lat, krzątam się, bo w moich zwyczajach nie leży siąść i patrzeć, czy śmierć przyjdzie przez komin, czy przez okno. Przez cały czas coś robię. Trudno byłoby mi w kącie siedzieć i czekać na nią. A tak, nie myślę o śmierci.

- Dziękuję za rozmowę.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Kajus

2024-04-22 09:41

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Św. Kajus

Św. Kajus

Jego pontyfikat pod koniec III wieku był świadkiem jedynie pierwszych przejawów wielkiego prześladowania zarządzonego przez Dioklecjana, z którym Kajus był spokrewniony. Urodził się w Dalmacji i stamtąd przeprowadził się do Rzymu, gdzie został wybrany na papieża w 283 roku.

IMIĘ Kajus: pochodzenia łacińskiego, znaczy „wesoły, pogodny”.

CZYTAJ DALEJ

Dziś w Ewangelii przedziwny wybór Boga i tajemnica

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Strukov/fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 12, 24-26.

Wtorek, 23 kwietnia. Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski

CZYTAJ DALEJ

"Ja jestem z Wami" - w diecezji gliwickiej trwa Kongres Eucharystyczny

2024-04-22 15:25

[ TEMATY ]

kard. Gerhard Müller

kongres eucharystyczny

Abp Adrian Galbas

Kard. Grzegorz Ryś

kardynał Ryś

Diecezja Gliwicka

Odnowie i pogłębieniu wiary oraz zrozumieniu centralnej roli Eucharystii w życiu człowieka wierzącego służy zwołany w diecezji gliwickiej przez bp. Sławomira Odera Kongres Eucharystyczny. Wydarzenie pod hasłem "Ja jestem z Wami" zainicjowane w Niedzielę Palmową potrwa do uroczystości Bożego Ciała 30 maja. Gośćmi poszczególnych spotkań skierowanych do wszystkich wiernych są m.in. abp Rino Fisichella, kard. Gerhard Müller, abp Adrian Galbas i kard. Grzegorz Ryś.

Zorganizowanie Kongresu Eucharystycznego zapowiedział w ub. roku podczas Mszy świętej Krzyżma biskup gliwicki Sławomir Oder a przygotowania do niego trwały od kilku miesięcy. Hierarcha podkreślił wtedy przekonanie, że wydarzenie to pomoże miejcowemu duchowieństwu i świeckim "umocnić naszą wiarę, odnowi radość spotkania z Chrystusem oraz będzie okazją do doświadczenia Jego bliskości, obecności - obecności Chrystusa, źródła prawdziwej radości człowieka, fundamentu nadziei, która nie może zawieść”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję