Kto jest powiernikiem młodzieży?
Obiegowe opinie mówią nam, że młody człowiek jest opuszczony przez rodzinę, najbliższych - że po prostu jest pozostawiony sam sobie. Tego nie potwierdzają badania. Z analiz wyłania się
obraz młodych mających poczucie akceptacji, otoczonych życzliwymi ludźmi. Na pytanie: „Kto wykazuje szczere zainteresowanie tym, co masz do powiedzenia?” - ogromna większość wymienia
rodziców. Prawie tyle samo wskazań otrzymali przyjaciele, a w tej grupie szczególne miejsce zajmują osoby wybrane - chłopak lub dziewczyna. Młodzi mają przyjaciół i nie
boją się do nich pójść z trudnymi sprawami.
Przy mówieniu o kryzysie rodziny, kryzysie autorytetu zadziwiający jest tak wysoki odsetek młodych ludzi mających poczucie, że są dla kogoś ważni - i to dla najbliższych.
Smutniejsze jest, że pedagodzy: nauczyciele, księża rzadko są wymieniani w kategorii przyjaciół. Przecież rodzice muszą jakoś karać młodych, zakazywać, wymagać, być dla nich twardymi, a jednak
są wymieniani na równi z przyjaciółmi.
Czego nam brakuje, żebyśmy stali się przyjaciółmi, powiernikami młodych ludzi?
Nie można stracić z oczu grupy młodych ludzi - choć niewielkiej - która na pytanie: „Kto wykazuje szczere zainteresowanie tym, co masz do powiedzenia?” - odpowiada:
„Szczerze - to chyba nikt. Rodzice, bo tak wypada. Znajomi, bo nie chcą być niemili. Nauczyciele - nauczyciele przestali wreszcie udawać, że się szczerze nami interesują”. Wśród
tej grupy jest kilka osób, które stanowczo stwierdziły: „Nikt się mną nie interesuje - nawet w domu. Rodzice ograniczają się do banałów. Bliższy jest im pies niż moje sprawy”.
Do kogo iść z trudnymi sprawami?
W sytuacjach kryzysu sprawdza się refren piosenki: Nie ma jak u mamy…
Na pytanie: „Czy masz kogoś, do kogo możesz pójść z trudnymi sprawami?” - około 85% odpowiada, że matka pozostaje powierniczką najtrudniejszych spraw. Oczywiście, nie
dotyczy to spraw sercowych. „Mama to pierwsza osoba i najważniejsza, ale niekiedy powiernikiem moich spraw jest mój chłopak”.
Nikt tak nie zrozumie młodego człowieka, jak rówieśnik przeżywający podobne problemy. To koleżanka czy kolega jest wyrocznią, powiernikiem w sprawach osobistych.
„Myślę, że mogę pójść do mamy, lecz nie o wszystkim mogę jej powiedzieć. Gdy mam sprawę osobistą, to zawierzam ją swojej przyjaciółce”.
Rodzice są w jakiś sposób powiernikami swoich dzieci - ale nie we wszystkich sprawach. Te najważniejsze rozwiązywane są jakby poza rodziną.
„Często rozmawiam z rodzicami o sobie, o swoich sprawach. Ale nie mogę poruszać z nimi wszystkich tematów. Z ważniejszymi zwracam się do
kolegi”. Taka odpowiedź charakteryzuje najwięcej zachowań młodzieży.
„Moja przyjaciółka - zawsze mogę na niej polegać, nawet w najtrudniejszych sprawach. Tego nie mogę powiedzieć o członkach swojej rodziny”.
Wniosek nasuwa się prosty. Rodzina, rodzice są bliżej swoich dzieci, ale nie mają klucza do ich najtajniejszych pokładów. Znamienne jest, że w sprawach trudnych niewielu poszłoby do księdza,
a jeszcze mniej do nauczyciela. Czasem osobę nauczyciela wyprzedza ich trener. Jakoś zdobył sobie ich zaufanie.
Generalnie badania nastrajają optymistycznie, ale przynoszą też sygnały, obok których nie można przejść obojętnie. Jest wśród młodych mała grupa tych, którym jest naprawdę ciężko.
„Czy masz do kogo pójść z trudnymi sprawami?”.
„Myślę, że nie ma takiej osoby, która by mnie rozumiała”.
„Mój pies zawsze mnie słucha, ludzie nie mają czasu. Rodzice interesują się mną powierzchownie”.
„Nikogo nie mam. Nikogo nie obchodzą moje sprawy i problemy. Wszystko muszę przechowywać w swoim sercu - jak długo tak wytrwam?”.
Jaka przyszłość czeka tych, którzy mają poczucie, że dla nikogo na tym świecie nie są ważni, że nikt się nimi nie interesuje?
Ze statystyki wynika zatem, że w każdej klasie mamy na co dzień do czynienia z takimi uczniami. Czy wiemy, kto to jest? Czy próbujemy dostać się do ich zamkniętego świata samotności?
Reklama
Dlaczego warto słuchać ludzi?
Funkcjonuje utarta opinia, że młodzież jest przemądrzała, nikogo nie słucha. Sama wie najlepiej, co robić.
Na pytanie: „Czy warto kogoś słuchać w życiu?” - prawie wszyscy odpowiadają: „Warto”. Dlaczego?
Oto ich głos: „Wydaje mi się, że warto kogoś słuchać, ponieważ każda osoba ma inne podejście do świata. Można się od każdego czegoś dowiedzieć. Warto też słuchać ludzi starszych, bo są bardziej
doświadczeni i mogą ustrzec przed głupstwem. Warto słuchać ludzi mądrych, doświadczonych i takich, którzy są szczerzy, mówią prawdę i chcą dla nas dobrze - bo oni
chcą nas ustrzec od błędów, które sami popełnili”.
Dlaczego jeszcze warto słuchać ludzi?
„Przez rozmowę poznaje się ludzi, poznaje się poglądy i styl myślenia - to bardzo uczy. Trzeba słuchać innych, bo ludzie są bardzo ciekawi, mogą wtajemniczyć w coś,
o czym nie miało się pojęcia. Ale warto też słuchać innych, bo oni patrzą na nas z boku, mają większy dystans i widzą więcej niż my. Czasem mogą coś doradzić”.
Jeśli warto słuchać innych - to kogo?
Wśród pewnego zróżnicowania wyłaniają się charakterystyczne dla większości wypowiedzi:
„Należy słuchać rodziców, bo chcą dla mnie dobrze”. „Starszych, bo mają doświadczenie”. „Papieża, bo mówi mądre rzeczy”. „Naukowców, bo mówią ciekawe rzeczy”.
„Księży - oni głupio nie mówią”. „Nauczycieli, bo uczą”. „Koleżanki, bo mówi śmieszne rzeczy”.
Młodzi teoretycznie wiedzą, że warto słuchać, rozmawiać, szukać rad, ale dlaczego tak rzadko wskazują na nas: nauczycieli, wychowawców, księży?
Mówimy o kryzysie autorytetu, ale z powyższych analiz wynika, że nie tyle młodzi mają problemy z autorytetami, ale autorytety mają problemy same ze sobą.
Młodzi ludzie chcą słuchać mądrych.
Zaskakuje jeszcze jedna grupa odpowiedzi na pytanie: „Czy warto kogoś słuchać i dlaczego?”.
„Słuchając innych, pomagamy im i sobie”.
„Przez wysłuchanie innych dajemy im poczucie ważności, a to bardzo ważne, szczególnie dla ludzi samotnych”.
„Każdy potrzebuje tego, by go wysłuchać. Nieraz przez wysłuchanie bardzo pomaga się ludziom”.
Takich i podobnych wypowiedzi nie było mało. Pewnie nikt by tego pokolenia nie posądzał o taką wrażliwość na człowieka w epoce wyścigu szczurów.
A może nam brakuje takiej wrażliwości i nie potrafimy młodych słuchać, żeby wzrastało w nich poczucie wartości?
Czy troszczymy się o młodzież?
Padają dość często opinie, że młodzież jest niewdzięczna, nie docenia poświęcenia najbliższych, że nie widzi nic poza sobą. Badania nie potwierdzają takich opinii.
Na pytanie: „Czy ktoś przejmuje się twoją przyszłością?” - ogromna większość stwierdza, że są to rodzice. A dlaczego?
„Bo mnie kochają, bo im na mnie zależy, bo chcą dla mnie jak najlepiej. Chcą, aby mi się w życiu powiodło”.
Druga grupa motywacji troski rodziców o przyszłość swoich dzieci oscyluje wokół dziedziny materialnej:
„Rodzice chcą, abym miała w przyszłości dobre możliwości finansowe, zrobiła karierę. Żebym miała z czego żyć”.
Dobra praca to najczęściej powtarzany motyw troski o przyszłość dzieci.
Trzecia grupa motywacji troski o dzieci skupia się na kształceniu:
„Moją przyszłością bardzo przejmują się rodzice. Mobilizują mnie do tego, abym chodził do szkoły i czerpał z niej wiedzę”.
„Rodzice chcą, abym zdobył dobre wykształcenie, a później znalazł dobrą pracę. Chcą, abym dostał się na wymarzone studia”.
Takie i podobne stwierdzenia dopełniają wypowiedzi typu:
„Troszczą się o moją szkołę, bo chcą, bym ich w przyszłości utrzymywał”.
Horyzont tego zatroskania rodziców jest zbyt płaski. Ta troska o przyszłość dzieci sprowadza się do ich dobrobytu - żeby było im dobrze w przyszłości.
Niewielu rodziców daje znać swoim pociechom, że zależy im nie tyle na tym, żeby było im dobrze, ale by oni byli dobrzy. Do rzadkości należą następujące stwierdzenia:
„Rodzice troszczą się o to, abym był wartościowym człowiekiem”.
„Żebym wyszedł na ludzi i nie zmarnował się w tym okrutnym świecie”.
„Chcą mnie obronić przed krzywdą i brutalnością, bo pragną, abym zachował swoją szlachetność”.
Do wyjątków należą też takie wypowiedzi:
„Ja sam się przejmuję swoją przyszłością”.
Niewiele było odpowiedzi negatywnych typu:
„Nikt się moją przyszłością nie interesuje”.
Niestety, niewiele było też takich stwierdzeń:
„Mój wychowawca przejmuje się moim wykształceniem”.
„Niektórzy nauczyciele myślą o naszym wykształceniu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu