KIM JESTEŚ? - pytają nasze oczy, kiedy spotykamy kogoś po raz pierwszy. Czyli: kim w ogóle? Czym się odróżniasz, charakteryzujesz... Jak się nazywasz, wyglądasz, sam siebie określasz? Ale za chwilę, już nie tyle w oczach, co gdzieś głębiej, nieśmiało szepcze się pytanie: KIM MI JESTEŚ? Czyli: kim dla mnie, wobec mnie, ze mną? Kim w dziejącym się naszym kontakcie; otwarciu się na mnie lub zamknięciu; wrogim, przyjacielskim czy obojętnym stosunku do mnie? Jest i trzecie pytanie, rzadko zadawane od razu, pojawiające się później: KIM JA SIĘ STANĘ PRZEZ CIEBIE? - czyli dzięki temu spotkaniu, rozmowie, kontaktowi, więzi czy... rozminięciu się, rozejściu, konfliktowi, kłótni etc. Tak wiele przecież zależy w naszym losie od przypadkowych nawet spotkań... Stąd te pytania.
Spotkanie może być jak wzajemne otwarcie okien (a potem może i drzwi) do krajobrazów serca... Może, choć nie musi... Bywa, że ludzie toczą się ku sobie siłą bezwładu - jak metalowe kule,
doskonale zamknięte w sobie. W chwili zetknięcia odbijają się od siebie (lęk, obawa, strategia, obojętność, ucieczka, ból...) i toczą się ku innym nieprzeniknione, głucho-ślepe,
zasklepione w sobie, poobijane...
Ale bywają spotkania (to jakiś ideał) na podobieństwo dwóch kropel deszczu wędrujących ku sobie na sznurze... W chwili spotkania przenikają w siebie, stając się jedną... Piękne
i zdawałoby się proste, ale jak trudne w przekroczeniu tej małej granicy... W miłości to pokonywanie jej dziać się może przez całe życie, a i to
nie zawsze nastąpi w pełni... Ale czasem się widzi tak podobne do siebie twarze małżonków z wieloletnim stażem, taką w nich harmonię, współbrzmienie... że nie jest to
jednak bajką czy tzw. pobożnym życzeniem stanie się jednym ciałem prawie.
JEŚLI DŁUGO SIĘ PALI LAMPA SPOTKANIA, TO CZY ZGAŚNIE ONA W CHWILI ROZŁĄKI?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ktoś wspomina: Spotkałam w swoim życiu wiele tysięcy ludzi - na dłużej, krócej, a nawet na mgnienie jednego spojrzenia (bo to też są spotkania), ale spotykały się zwykle nasze oczy, myśli, słowa, dłonie, ciała... To jest łatwe, czasem aż nazbyt łatwe. Jednak zaledwie z kilkoma osobami mogę powiedzieć o spotkaniu serc, dusz, losów. Późno trochę odkryłam, że tak naprawdę spotyka się tych, co już w nas są, dzieją się, zakorzeniają. Nieosiągalnym chyba ideałem spotkania jest spotkanie Maryi i Elżbiety, kiedy obie brzemienne, nie mogą pojąć cudu, jaki w nich samych i między nimi się dzieje. I wtedy On mówi poprzez nie swoje tajemnice. Może właśnie o to chodzi w spotkaniach, abyśmy nieśli w sobie, ale i odkrywali przed sobą i wspólnie razem trudne tajemnice naszych losów...
BYWAMY SOBĄ... BYWAMY SOBIE... BYWAMY W SOBIE NAWZAJEM... ABYŚMY W KOŃCU JUŻ NAPRAWDĘ BYLI!