Reklama

Kościół

Abp Galbas w Katowicach: Pomóżcie mi być biskupem

Pomóżcie mi być biskupem - mówił w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach abp Adrian Galbas. Arcybiskup koadiutor wygłosił homilię na rozpoczęcie posługi w archidiecezji katowickiej. Liturgii przewodniczy metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Abp Galbas przypomniał w homilii, że "tym co łączy ludzi w Kościele jest przede wszystkim chrzest, który wytwarza pomiędzy nami więzy prawdziwego braterstwa i wspólnoty." – Wszystkie inne charyzmaty, które otrzymujemy w Kościele, a tym bardziej wszystkie inne zadanie i funkcje, są wtórne wobec tego, co stało się w sakramencie chrztu świętego i co jest jego konsekwencją – podkreślał.

Powiedział, że w swoim kazaniu nie przedstawi żadnego programu działania. – To nie jest ingres. Znam swoje obecne miejsce nie tylko w tej katedrze, ale także w Kościele katowickim – mówił. – Zresztą tak naprawdę jedynym programem działania dla Kościoła i dla każdego w Kościele jest Słowo Boże i to byśmy byli mu wierni! Ono ma nas kształtować, do niego mamy dostosowywać swoje życie. W pierwszej kolejności życie biskupa! – dodawał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Odwołując się do słów Psalmisty zauważył, że "oczyszczenie Kościoła dokonuje się przez posłuszeństwo Słowu Bożemu, które rozbrzmiewa w jego wnętrzu." – Nie sztuką jest Słowo Boże tylko usłyszeć! Ileż razy tak robimy; pozwalamy by wpadło jednym uchem, a wypadło drugim. Sztuką jest Słowo Boże w sobie zatrzymać, zachować je – ukazywał arcybiskup koadiutor wskazując Maryję jako wzór takie postawy.

Podobnie zachowywała się też św. Agata, która została zamordowana w wieku szesnastu lat, a dzisiaj jest czczona w Kościele. – Przykład wierności Słowu Bożemu znajdujemy także w św. Jacku, patronie naszej archidiecezji. (...) Tak było także w życiu niedawno beatyfikowanego ks. Jana Machy. To wspaniały przykład młodzieńca, który zachował swoją drogę w czystości, przestrzegając Bożego Słowa – powiedział abp Galbas.

Przywołał postać króla Salomona, który świadomy swojego młodego wieku, wyzna przed Panem, że nie umie rządzić. – Jaka to wspaniała postawa władcy, gdy umie powiedzieć: nie umiem, nie wiem, jestem niedoskonały – mówił. Młody król złożył hojną ofiarę Panu, a zapytany, co by chciał, poprosił o serce, które umie roztropnie i rozumnie rozsądzić to co dobre od tego co złe. – Poprosił o mądrość. O dar, który spodobał się Bogu. O to samo proszę Boga na każdy dzień mojego życia i mojej posługi w archidiecezji katowickiej – podkreślał arcybiskup.

Reklama

Wskazywał, że jest młodym, niedoświadczonym biskupem i bardzo wiele nie umie. Jak wskazywał arcybiskup koadiutor, tak jak Salomon chciałby mieć serce roztropne, które potrafi rozróżnić, co w archidiecezji katowickiej jest dobre (a jest tego przecież mnóstwo), od tego, co takie nie jest.

Zapowiedział, że jego głównym zadaniem będzie teraz poza modlitwą, „przypatrywanie się” i „przysłuchiwanie się”. Później dopiero, na trzecim miejscu, będzie to „przepowiadanie”. Zachęcił wiernych do dzielenia się z nim swoimi uwagami. – Dlatego bardzo was proszę, żebyście zechcieli podzielić się ze mną waszym widzeniem spraw; waszymi nadziejami, obawami, rozterkami, szczęściami i nieszczęściami. I to – bardzo o to proszę – podzielić się szczerze – mówił.

Biskup koadiutor poprosił wiernych o otwartość i szczerość, o braterskość i normalność, o spotkania udane, nie o udawane. – Proszę więc o synodalność! Proszę o to ludzi świeckich i duchownych, siostry i braci z naszej wspólnoty i tych, którzy są spoza Kościoła katolickiego, a także tych, którzy są niewierzący. To jest duch św. Wincentego Pallottiego, który mógłby się podpisać pod Evangelii gaudium papieża Franciszka. On jest moim duchowym ojcem, a pallotyńska duchowość moim duchowym domem – zaznaczał.

Przywołał tekst Kodeksu Prawa Kanonicznego o zadaniach biskupa. Należy do niego m.in. bycie "przykładem świętości poprzez miłość, pokorę i prostotę życia." Biskup powinien także "zabiegać wszystkimi środkami o wzrost świętości wiernych, zgodnie z własnym powołaniem każdego." Poprosił wiernych, by reagowali, gdy tego nie będzie robił. – Pomóżcie mi być biskupem, pierwszym pomocnikiem Biskupa Katowic, a kiedyś, jak Bóg tak zechce, jego następcą! – nawoływał.

Reklama

Powrócił jeszcze do postaci Salomona. Zauważył, że biblijna historia Salomona pokazuje jednak, że można pięknie wystartować i fatalnie wylądować. Dobrze zacząć i źle skończyć. – Wiemy, że wszystkie dary, jakie Salomon otrzymał, ostatecznie zaprzepaścił. Wszystko zmarnował. Mądry Salomon zgłupiał bez reszty i do reszty! Dlatego, że nie był wierny Słowu Boga! – mówił abp Galbas.

Papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium, mówiąc o Salomonie, pokazuje go jako przykład człowieka duchowo zepsutego. A to zepsucie duchowe, jak pisze papież, jest gorsze niż upadek grzesznika, ponieważ polega ono na ślepocie wygodnej i samowystarczalnej, przy której dopuszczalne są oszustwa, oszczerstwa, egoizm i wiele subtelnych form skoncentrowania na sobie samym. – To jest prawdziwy dramat: zepsuć się duchowo – ostrzegał.

Nawiązując do zbliżającego się jubileuszu setnej rocznicy istnienia archidiecezji katowickiej, arcybiskup koadiutor wyraził pragnienie, by diecezjanie uczcili go "nie tylko pompatycznymi celebracjami, które nie są dziś Kościołowi szczególnie potrzebne, ale robieniem tego, co Chrystus: głoszeniem przyjętego i przezywanego Słowa, dynamiczną ewangelizacją i katechizacją."

W homilii zwracał się również do kapłanów archidiecezji i podziękował im za ich pracę. – Wiem, że wielu z was jest dziś zmęczonych, zrezygnowanych, a nawet zrozpaczonych. (...) Przyczyn waszego wyczerpania jest zresztą wiele. Bardzo osobistych. Sami wiecie jak konkretnie i szczegółowo mają na imię – zaznaczał. Wskazywał, że pomocą jest wspólnota. – Wspólnota każdego z Chrystusem, ale także wspólnota nasza. Między nami. Zdrowe, braterskie relacje, które pomagają – mówił zachęcając do pomagania sobie wzajemnie.

Reklama

Wezwał wszystkich diecezjan do wsłuchiwania się w głos Jezusa i do pójścia wiernie za Nim. – Nic lepszego niż Jego miłość nie mogło nam się w życiu przydarzyć! – zapewniał.

Bp Adrian Galbas SAC ma 54 lata. Jest doktorem teologii duchowości. Studiował też dziennikarstwo. W czasie dotychczasowej posługi pełnił m.in. funkcję prefekta alumnów w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w Ołtarzewie. W latach 2011-2019 był prowincjałem Prowincji Zwiastowania Pańskiego w Poznaniu. 12 grudnia 2019 roku został mianowany biskupem pomocniczym diecezji ełckiej. Święcenia biskupie przyjął 20 stycznia 2020 roku. Nominację na arcybiskupa koadiutora archidiecezji katowickiej Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła 4 grudnia br. Urząd objął kanonicznie 15 grudnia 2021 r.

W Konferencji Episkopatu Polski abp Galbas pełni m.in. funkcję przewodniczącego Komisji ds. Apostolstwa Świeckich. Jest także koordynatorem w Kościele w Polsce trwającego synodu o synodalności. Jego zawołaniem biskupim są słowa „Pax Christi” (Pokój Chrystusa).

2022-02-05 15:09

Ocena: +7 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas: Kościół potrzebuje wiary Ojca Świętego bardziej niż czegokolwiek innego

Dzisiaj, w marcu 2022 roku, tu gdzie jesteśmy, z tym co mamy, z całą bezradnością tej chwili, widząc co się dzieje, nie wiedząc co się stanie, tej wiary Ojca Świętego Kościół potrzebuje bardziej niż czegokolwiek innego – powiedział abp Adrian Galbas, arcybiskup koadiutor Archidiecezji Katowickiej, w homilii Mszy św. w Świątyni Opatrzności Bożej z okazji 9. rocznicy wyboru papieża Franciszka.

„Dziękuję mu, że ma dziś odwagę głosić Ewangelię pośród wielkiego utrapienia, jak Paweł w Tesalonikach, że nie chce za wszelką cenę podobać się ludziom” – powiedział abp Galbas odnosząc się do papieża Franciszka. I kontynuował: „Dziękuję mu, że nie posługuje się pochlebstwem w mowie, ukrytą chciwością, ani poszukiwaniem ludzkiej chwały. Że codziennie mówi kazania i codziennie się modli, że jest skromny i naturalny, że interesują go nie tylko sprawy ludzkości, ale bardziej jeszcze sprawy człowieka, że leci na koniec świata, aby odwiedzić lokalny Kościół, który jest mniejszy niż mała trzódka, za to, że nie owija w bawełnę tylko mówi jak jest. Słowem: dziękuję mu za Evangelii gaudium. Nie tylko za tekst, ale za przykład. Za to, że jest Izajaszowym zwiastunem radosnej nowiny”.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Poligon świata i pokój serca

2024-04-25 07:30

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Adobe Stock

Sporo jeżdżę po Łodzi: odwożę wnuczki ze szkoły do domu albo na zajęcia muzyczne. Dwa, trzy razy w tygodniu. Lubię to, chociaż korki i otwory w jezdniach dają nieźle popalić. Ale trzeba jakoś dzieciom pomóc; i na stare lata mieć z żoną poczucie przydatności. Poza tym: zakupy, praca – tak jak wszyscy. Zatem: jeżdżę, widzę i opisuję.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję