Przy okazji inwestytury Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, która odbyła się 18 czerwca br. w Białymstoku, drogi zawiodły mnie do Wilna, gdzie po raz pierwszy zobaczyłem obraz Jezu, ufam Tobie, namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego pod dyktando św. s. Faustyny. Dodam jedynie, że podczas tegorocznej inwestytury zostało do Zakonu Bożogrobców przyjętych 16 kandydatów (w tym dwóch duchownych i dwie damy). W przeddzień inwestytury w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku uroczyste czuwanie w obecności relikwii Krzyża Świętego prowadził arcybiskup senior Stanisław Szymecki, natomiast Mszy św. z obrzędem inwestytury w białostockiej bazylice katedralnej przewodniczył bp Piotr Skucha z Sosnowca, komandor Zakonu.
Na pielgrzymkę do Wilna Bożogrobcy udali się dwoma autobusami, dzięki senator Barbarze Łękawie, damie Zakonu. Nie będę opisywał wszystkich wrażeń z Wilna, a jedynie skupię się na wspomnianym obrazie Jezu, ufam Tobie (pisząc książkę o św. Faustynie, nie widziałem tego obrazu). Pierwsze, co pomyślałem na widok klęczącego przy nim tłumu Polaków w kościele świętego Ducha, to: o ileż uboższa byłaby nasza pobożność, gdyby nie objawienia Jezusa Miłosiernego św. Faustynie! Gdyby nie jej pobyt w Wilnie.
Na widok obrazu Jezusa Miłosiernego w Wilnie kolana zginają się same. Choć pierwsze widzenie na jego temat s. Faustyna miała w Płocku 22 lutego 1931 r., to powstał on w 1934 r. w Wilnie, i to w dość dramatycznych okolicznościach. Nie muszę dodawać, że zadanie namalowania obrazu przerastało siły prostej zakonnicy, a związane z nim posłannictwo było wprost nie do uwierzenia. Jezus obiecał przecież, że „dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie”.
Sprawa namalowania obrazu odsuwała się w czasie, m.in. z powodu niezrozumienia misji s. Faustyny przez przełożonych, doszło nawet do tego, że Faustyna przeraziła się, iż Pan Jezus dał jej niewykonalne zadanie. Na szczęście w Wilnie, dokąd s. Faustyna przybyła 27 maja 1933 r., doszło do spotkania z oczekiwanym od lat spowiednikiem - ks. Michałem Sopoćką. Kapłan ten, zapowiedziany w mistycznych wizjach Faustyny, stał się nieocenionym powiernikiem jej duszy i współrealizatorem misji apostolstwa miłosierdzia Bożego. Jednak i ks. Sopoćko nie od razu dał się wciągnąć w Boże zamiary względem s. Faustyny. Kiedy jednak zyskał całkowitą pewność, że Faustyna została nadzwyczajnie obdarowana przez Ducha Świętego, że zostało jej dane niezwykłe poznanie spraw Bożych, zaczął jej bez wewnętrznych oporów pomagać.
Ks. Sopoćko znał dobrego malarza - Eugeniusza Kazimirowskiego i jemu zlecił wykonanie wizerunku Jezusa Miłosiernego. W każdą sobotę s. Faustyna udawała się do malarza, by udzielić mu wskazówek w sprawie obrazu. Kiedy obraz został w czerwcu 1934 r. ukończony, s. Faustyna zobaczyła, że Jezus nie jest tak piękny, jakim Go poznała, dlatego bardzo się zasmuciła. Wróciwszy do klasztoru, poszła do kaplicy i z płaczem powiedziała do Pana: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?”. W odpowiedzi usłyszała: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”. Odtąd rozpoczyna się niezwykła historia obrazu Jezu, ufam Tobie, znanego dzisiaj w całym świecie katolickim.
Obraz wileński różni się nieco od łagiewnickiego, namalowanego w Krakowie w 1943 r. przez Adolfa Hyłę (po wybuchu wojny nie można było wywieźć obrazu z Wilna, dlatego Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zamówiło drugi wizerunek). Obydwa jednak ukazują postać zmartwychwstałego Pana z widocznymi ranami rąk i nóg oraz przebitego boku, z którego wytryskują dwa symboliczne promienie, czerwony i blady. Ciało chwalebnego Jezusa jest przeduchowione i przyodziane światłością. Wpatrując się w obraz, dostrzegamy oczy Jezusa, pełne miłości i zrozumienia, przepełnione nadzieją, patrzące w dal w perspektywie zmartwychwstania. Widzimy Jego dłonie: prawą błogosławiącą i lewą wskazującą na serce - źródło miłosierdzia. Patrzymy na bose stopy Jezusa i wyczuwamy Jego cichy, delikatny krok. Obraz zawiera całościowe orędzie zbawcze, zapraszające do zawarcia osobistego przymierza z miłosiernym Zbawicielem. Umieszczony na dole obrazu podpis, którego autorem jest sam Jezus, urzeczywistnia się jednak jedynie wtedy, gdy człowiek wypowie słowa: „Jezu, ufam Tobie” jako swoje własne wyznanie, skierowane do Pana Jezusa jako akt wiary, wyraz postawy życiowej na co dzień, w każdej sytuacji i w każdym stanie duszy.
Obraz Eugeniusza Kazimirowskiego znajdował się do sierpnia 1948 r. w kościele św. Michała w Wilnie, kiedy zaś komuniści urządzili w świątyni muzeum, przeniesiono go do kościoła Świętego Ducha. Później wizerunek był w Nowej Rudzie k. Grodna, by pod koniec lat 80. wrócić do Wilna. W 1986 r., dzięki staraniom abp. Tadeusza Kondrusiewicza z Moskwy i biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza, obraz umieszczono w bocznym ołtarzu w głównej nawie kościoła pw. Świętego Ducha, w którym nabożeństwa odprawiane są wyłącznie po polsku. Podczas wizyty w Wilnie przy tym obrazie modlił się Jan Paweł II. W 2004 r., zgodnie z dekretem metropolity wileńskiego - kard. Audrysa Baczkisa, obraz miał być przeniesiony do pobliskiego kościoła pw. Świętej Trójcy, przemianowanego na Bożego Miłosierdzia. Polacy zbuntowali się przeciw tej decyzji i, jak dotąd, nie zgadzają się z nią, uważając, że nowa świątynia jest za mała, znajdują się przy niej restauracje i piwiarnie, a do tego przestałaby być kościołem polskim. Proboszcz kościoła Świętego Ducha - ks. Mirosław Grabowski mówi, że obowiązuje go posłuszeństwo, dlatego próbował zdjąć obraz, ale wierni mu nie pozwolili. Pytał w Kurii, jak ma postąpić, niczego mu jednak nie doradzono. Wie tylko jedno: gdzie dwóch się nie potrafi porozumieć, tam trzeci zwycięża. Na szczęście tym trzecim jest w tym przypadku Chrystus. Teraz, dzięki rozgłosowi, jaki nadały tej sprawie media, ludzie cisną się do świątyni i, co najważniejsze, modlą się.
Pomóż w rozwoju naszego portalu