O tym, że Polska wciąż tkwi pomiędzy Wschodem a Zachodem i że próby przeciągnięcia jej to na jedną, to na drugą stronę wciąż trwają, a siły przeciągających - jak dotąd - równoważą się - świadczy m.in. stosunek naszych rodaków do przyrody. W imperium sowieckim przyroda traktowana była jako wróg albo jako przedmiot barbarzyńskiej eksploatacji. Niszczono ją tak, jak niszczy się przeciwnika: wycinając w pień. Wysypiska, w jakie zamieniano parki, sąsiadowały z wyjałowionymi, zatrutymi i wyschniętymi na kamień terenami dawnych pól, łąk i lasów. Nie oszczędzono rzek, których bieg nowi władcy imperium usiłowali zawrócić - jak słynne rzeki syberyjskie - nie oszczędzono unikalnych przyrodniczo jezior, które zamieniono w cuchnące szamba. Przestrzeń mieszkalną zamieniono na betonowe piekło, zastawiając ohydnymi bunkrami. Jednym z pierwszych symptomów, że w Polsce pojawili się najeźdźcy, było wycinanie lasów, głównie tych z najcenniejszym drzewostanem: Niemcy cięli metodycznie, od podstaw, Sowieci rąbali na wysokości metra, pozostawiając żałosne kikuty. Druga wojna przejdzie do historii także jako czas, w którym przyroda naszego kraju traktowana była z bezprecedensowym okrucieństwem i pazernością zaślepionych pychą „władców świata”.
Niestety, do dziś pokutują u nas relikty postawy wpajanej naszym urzędnikom przez Sowietów: każde drzewo to nieprzyjaciel. Jerzy Urban, godny następca czynowników ze Wschodu, zaciera ręce, gdy widzi, jak idą pod topór stuletnie - a często i dwa razy starsze - drzewa na polskich cmentarzach, tylko dlatego, że udało mu się zasiać podejrzenia, że „zagrażają życiu ludzi”, że proboszczowie - jeśli „coś się wydarzy” - będą musieli oddać obiekty parafialne komornikowi. Co gorsza, po prowincji - jak alarmują wojewódzcy konserwatorzy przyrody - kręcą się ludzie przedsiębiorczy, dobrze zorientowani w rzeczywistej wartości starych drzew, świetnie sprzedających się na rynku meblarskim, którzy w zamian za różne usługi czy podejrzanej jakości darowizny dla Kościoła namawiają proboszczów do „pozbycia się kłopotu” i wyrżnięcia drzewostanu wokół kościoła czy na cmentarzu. Niestety, coraz częściej skutecznie. Pielęgnowanie drzew, tak jak robi się to na Zachodzie - z całym zaangażowaniem, ze świadomością, że to skarby, bezcenne dziedzictwo przodków; umiejętne ich prowadzenie, pielęgnowanie, zgodne z arkanami sztuki - to postawy coraz rzadsze. To, co było jednym z największych walorów polskiego krajobrazu - przestrzeń sakralna, w której wieże kościelne toną w koronach starych drzew, mur cmentarza ocieniany półmrokiem gęstej zieleni i człowiek znajdujący tu najlepsze warunki do kontemplacji - powoli znika z niektórych rejonów Polski. To, co nas zawsze różniło od sąsiadów ze Wschodu - krajobraz niosący nadzieję, przyroda wokół obiektów sakralnych, wypielęgnowana, chroniona, osłaniana rozumnie, dalekowzrocznie, ze czcią i miłością dla cudu Stworzenia - z powodu niezależności Kościoła i przetrwania w jego obrębie ludzi o mentalności racjonalnej, niemającej nic wspólnego z socjalizmem, staje się dziś terytorium beztroskich eksperymentów, nikczemnej merkantylnej eksploatacji. Ludzi Kościoła usiłuje się zmusić do patrzenia na odwieczne dobro, które zostało im powierzone, oczami „przedsiębiorców”. Ktoś o bardzo złych intencjach podrzuca księżom - a często i parafianom - fałszywą rolę „ekonomów”, niezawracających sobie głowy duchowym wymiarem przyrody, traktujących każdą rzecz utylitarnie, zainteresowanych łatwymi, niewymagającymi żadnego wysiłku rozwiązaniami, strasząc nadmiernymi kosztami, narzucając jednocześnie obce nam wzory estetyczne, lansując nowobogacki styl w świątyniach, wokół nich i na cmentarzach.
Trzeba by zabić w ludziach wszelką wrażliwość na sferę piękna i sacrum - których nie można przecież od siebie oddzielać - by to się udało do końca. Żal jednak każdego drzewa ściętego bezmyślnie, w wyniku krótkowzrocznej, bezdusznej kalkulacji. A przecież pielęgnacja drzewostanu wokół obiektów sakralnych mogłaby być także dobrym sposobem integrującym parafię, wciągającym młodzież do działań na rzecz dobra wspólnego. Na rzecz Polski - bo Polska to właśnie m.in. kościoły, drzewa, stare cmentarze.
Czy to nie pomysł na przystąpienie do programu „Patriotyzm Jutra” w ramach lokalnych wspólnot?
Pomóż w rozwoju naszego portalu