Zkażdą chwilą, z każdym oddechem, a nawet uderzeniem serca nieuchronnie zbliżamy się do śmierci. Nie znamy dnia ani godziny, kiedy my sami przejdziemy do wieczności… Te myśli mogą jednych przerażać, drugich napawać nadzieją, zaś u innych wywołają co najwyżej ironiczny uśmiech. Są jednak takie osoby, które sprowokowane ich powagą, postawią sobie pytanie o sens swojego własnego życia.
W ostatnich latach coraz częściej obserwuje się wzrost zainteresowania problematyką śmierci, która jest niejako wpisana w dzieje ludzkości. Każda znana nam cywilizacja i każda społeczność wytworzyły własne widzenie śmierci, połączone z konkretnymi poglądami na temat natury samego człowieka, czyli sobie właściwą antropologią. Każdy z nas nosi bowiem w sobie zalążek nieśmiertelności, który buntuje się przeciw odwiecznemu prawu natury, jakim jest śmierć. Dla chrześcijanina jest ona udziałem w Jezusowej Passze. Stanowi ona bowiem przejście do niebiańskiej Ziemi Obiecanej, ponieważ ten, kto żyje wiarą w uwielbionego Chrystusa, nie umrze na zawsze, lecz zmartwychwstanie, osiągając prawdziwe Życie.
We wczesnym chrześcijaństwie, w przeciwieństwie do kultury greckiej i rzymskiej, zrodziła się praktyka modlitwy nie do umarłych, ale za zmarłych. Zrodziło się także przekonanie oparte na silnej wierze, że żyjący mogą im pomagać. Owa pomoc przybierała w ciągu wieków najróżniejsze formy, chociażby psalmów czy hymnów, które towarzyszą nam po dzień dzisiejszy w liturgii. Do jednych z najpiękniejszych zaliczyć można modlitwę św. Augustyna po śmierci jego matki: „Wylewam przed Tobą, Boże nasz, w intencji owej służebnicy łzy zupełnie inne, wypływające z duszy wstrząśniętej świadomością niebezpieczeństw, jakie zagrażają wszystkim, którzy umierają z Adamem (…) i o to błagam, abyś przebaczył grzechy mojej Matki. Wysłuchaj mnie przez Tego, w którym jest uleczenie naszych ran (…) niech nad sądem góruje miłosierdzie (…) spod Twojej obrony niechże nikt jej nie wydrze. Niech ani przemocą, ani podstępem nie zastąpi jej drogi szatan, który lwem jest i smokiem (…) niechże spoczywa w pokoju wraz ze swoim mężem” („Wyznania” IX, 13).
Pewnie nie sposób zrozumieć sensu tego rodzaju modlitwy, jeśli samemu nie doświadczy się łez, smutku bądź uczucia pustki po stracie kogoś bliskiego. Niemniej człowiek wierzący wie, że jego życie nie jest strzałą wycelowaną w nicość i pustkę zimnego Wszechświata, ale zmierza ku miłosiernemu Bogu, w którym każdy poznaje swoje prawdziwe oblicze oraz radość wiecznego obcowania z tymi, którzy przed nami odeszli do Pana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu