Minister edukacji, wicepremier Roman Giertych jest bodaj najczęściej atakowanym przez lewicowe media członkiem rządu. Przysłuchując się tym pełnym nienawiści atakom, staje się oczywiste, że brak argumentów zastępuje w nich ideologiczna nienawiść do takich pojęć, jak: patriotyzm, dobre wychowanie, obowiązek. Te bezpodstawne ataki na ministra wypływają więc z ciągle marksistowskiego pojmowania szkoły, które dzisiaj przybrało ideologiczną postać politycznej poprawności, demoralizowania młodzieży już nie „świeckością” szkoły i ateistyczną indoktrynacją, ale zachętą do: „róbta, co chceta”. Przybiera to postać podszczuwania i ekscytowania młodzieży „wolnością” i „prawami”, przy manifestowaniu i zachęcaniu do pogardy wobec odpowiedzialności, obowiązku i rygoru.
Z okresu PRL-owskiego szkoła polska wyszła poturbowana i okaleczona przede wszystkim podwójną moralnością, do której zmuszała uczniów, realizując programy komunistycznego, ateistycznego wychowania, oraz załganego nauczania historii i wiadomości o świecie. Wydawałoby się zatem, że wszelka naprawa szkoły - zwłaszcza na najniższym poziomie kształcenia - powinna koncentrować się na oparciu procesu wychowawczego na solidnych, sprawdzonych podstawach moralnych i etycznych, na ich twardym egzekwowaniu w życiu szkoły, w jej codziennej praktyce. Tymczasem tę biedną szkołę, której PRL odebrał możliwości solidnego wychowywania młodzieży, poddano wraz ze świeżą, nieopierzoną „demokracją” lewicowej presji „róbta, co chceta”, tudzież eksperymentom „dostosowującym do standardów unijnych”, jakby wymysły tej czy innej generacji unijnych biurokratów były dla nas ważniejsze niż polska młodzież. Mądrą uwagę Frycza-Modrzewskiego: „Taka będzie Rzeczpospolita, jakie jej młodzieży chowanie” (więc wychowanie) próbowano zastąpić nie „wychowaniem”, ale polityczno-ideologiczną nową tresurą młodzieży: tresurą do politycznej poprawności. Spora odpowiedzialność za zaniechanie naprawy polskiej szkoły ciąży na politykach SLD, Unii Wolności (dziś - Partia Demokratów) i AWS: lata ich rządów to lata stracone.
Sytuacja jest dziś taka, że - jak to mówią - nie wiadomo, za co się wziąć, od czego zacząć, „gdzie ręce włożyć”, żeby tę naprawę zacząć. Min. Giertych - bodaj jako pierwszy od 17 lat - ma odwagę „brać byka za rogi” - po tylu latach „spychotechniki”, działań pozornych czy wręcz przyzwalającej demoralizacji. I dlatego właśnie staje się obiektem tak niewybrednych, nienawistnych ataków ze strony lewicowych mediów i lewicowcych organizacji.
Niedawno zaatakowano bezczelnie ministra za to, że program „zero tolerancji” dla chuligaństwa w szkołach ogłosił w tej szkole, w której łobuzeria doprowadziła do samobójczej śmierci Ani. Wrzeszczano, że to był krok...polityczny! Mnie się wydaje, że to był właśnie krok właściwy: wypowiedzieć walkę złu tam, gdzie się tak drastycznie przejawiło. Ale atakowali ministra ci sami, którzy jeszcze niedawno zachęcali młodzież ze szkół podstawowych, by zamiast do szkoły poszła na wagary - na wiec polityczny, który nowa, marksistowska lewica zwołała z nienawiści do Giertycha... A nawet nie tyle do Giertycha, co z nienawiści do patriotycznego, porządnego wychowania młodzieży... Z głębokiej nienawiści do odpowiedzialności, poczucia obowiązku, dyscypliny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu