Reklama

Kościół

Abp Budzik: Wybiła godzina pojednania między Polską a Ukrainą

- Czas obecny jest dobrym punktem wyjścia, momentem zwrotnym w sensie „kairos”, aby dokonało się pełne pojednanie między Polską a Ukrainą. Jestem przekonany – i o tym rozmawialiśmy z biskupami w Ukrainie - że wybiła godzina, aby podać sobie ręce i budować wzajemne pojednanie – mówi abp Stanisław Budzik po powrocie z wizyty delegacji Episkopatu Polski do Lwowa i Kijowa. Dodaje, że do procesu pojednania należy zaprosić także Prawosławny Kościół Ukrainy, który obok Kościoła Greckokatolickiego ma wielki moralny autorytet w Ukrainie i reprezentuje dużą część społeczeństwa.

[ TEMATY ]

abp Stanisław Budzik

rosyjska agresja na Ukrainę

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Marcin Przeciszewski, KAI: Jednym z podstawowych tematów wizyty Księży Biskupów w Ukrainie była kwestia otwarcia kolejnego etapu pojednania polsko-ukraińskiego. Jak ten proces pojednania obecnie winien przebiegać i jaka może być w nim rola Kościoła?

Abp Stanisław Budzik, Metropolita Lubelski: Podczas naszej wizyty w Ukrainie mieliśmy okazję oglądać zgliszcza Irpienia i miejsca masowych grobów w Buczy. Widzieliśmy zasieki, słyszeliśmy alarmy, mrożące krew w żyłach opowieści z frontu. Ale zobaczyliśmy też z bliska wielkiego ducha ukraińskiego narodu, jego umiłowanie wolności i gotowość do obrony najcenniejszych wartości. Wygląda na to, że dramat tej brutalnej wojny może stać się szansą dla Ukrainy. Świat pomaga Ukrainie, by mogła odnieść zwycięstwo nad agresorem. Ukraińcy zyskali ogromną sympatię na całym świecie. Polska znajduje się w pierwszym szeregu przyjaciół Ukrainy z całego świata, wspierających ją we wszystkich wymiarach. Istnieje wielka szansa na pogłębienie wzajemnych relacji i przezwyciężenie trudnej nieraz przeszłości. Dziś w relacjach polsko-ukraińskich panuje wręcz euforia, która winna się przerodzić w trwałe braterstwo, ale musimy uważać, aby nie pozwolić jej zburzyć. Dlatego nakazem chwili jest uzdrowienie ran z przeszłości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: Co konkretnie arcybiskup ma na myśli?

- Jako Polacy i Ukraińcy mamy różne rachunki krzywd. Była przecież rzeź wołyńska i akcja „Wisła”, magnaci traktujący swoje latyfundia w Ukrainie niczym kolonie i Kozacy na usługach carskich. Dziś – kiedy nasze relacje są tak bliskie – jest okazja, aby spojrzeć prawdzie w oczy: nie zapominamy, ale wybaczamy i prosimy o wybaczenie. Mówił o tym Jan Paweł II w 2001 roku podczas pielgrzymki do Ukrainy: „Niech przebaczenie – udzielone i uzyskane – rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności".

Reklama

Czas obecny jest dobrym punktem wyjścia, momentem zwrotnym w sensie „kairos”, aby dokonało się pełne pojednanie między Polską a Ukrainą. Jestem przekonany – i o tym rozmawialiśmy z biskupami w Ukrainie – że wybiła godzina, aby wyciągnąć rękę i budować wzajemne pojednanie na drodze, którą proroczo ukazywał Jan Paweł II.

KAI: Dotychczasowy proces pojednania polsko-ukraińskiego toczył się z udziałem dwóch Kościołów: Rzymskokatolickiego i Greckokatolickiego. Czy po tej wizycie i nawiązaniu oficjalnych kontaktów z Prawosławnym Kościołem Ukrainy, nie powinno włączyć się do tego procesu także ukraińskiego prawosławia? Przecież Ukraina jest krajem w większości prawosławnym.

- Zgadzam się, że do procesu pojednania polsko-ukraińskiego warto zaprosić Prawosławny Kościół Ukrainy. Oba wspomniane Kościoły są dziś swego rodzaju ikonami ukraińskiej tożsamości religijnej a zarazem narodowej. Rola religii w tworzeniu świadomości narodowej jest bardzo istotna. Kościół Greckokatolicki uosabia ukraińską tradycję katolicko-bizantyjską, a PKU ukraińską tradycję prawosławną. Współczesna tożsamość ukraińska jest syntezą obu tych tradycji.

Jedną z rzeczy, która nas najbardziej uderzyła podczas pobytu w Ukrainie, jest niezwykła otwartość ekumeniczna Prawosławnego Kościoła Ukrainy, który trzy lata temu uzyskał autokefalię z rąk patriarchy konstantynopolitańskiego Bartłomieja, gwarantującą mu pełną niezależność od Moskwy. Dziś PKU jest na Ukrainie Kościołem skupiającym największą ilość wiernych. Przyjęcie, jakie nam przygotował zwierzchnik Prawosławnego Kościoła Ukrainy, metropolita Epifaniusz, było naprawdę niezwykłe. Podobnie jak i otwartość w rozmowach. Nasi gospodarze rozpoczęli spotkanie od pokazania nam niezwykłego bogactwa architektury i sztuki soboru Bożej Mądrości, która jest najcenniejszą świątynią wschodniego prawosławia. Modliliśmy się także w soborze św. Michała o Złotych Kopułach. Symboliczne znaczenie mają trzy dęby posadzone nieopodal siedziby metropolity Epifaniusza: przez ekumenicznego patriarchę Bartłomieja, przez metropolitę Epifaniusza oraz przez arcybiskupa większego Światosława Szewczuka, zwierzchnika grekokatolików. Są one znakiem, że prawosławie na Ukrainie pozostaje w jedności z patriarchą ekumenicznym oraz świadczy o bliskości Kościołów autokefalicznego prawosławnego i greckokatolickiego.

Reklama

KAI: Rozmowy z Kościołami w Ukrainie dotyczyły z pewnością kontynuacji pomocy uchodźcom w Polsce i pomocy Ukrainie ze strony Kościoła w Polsce?

- Na każdym niemal kroku spotykaliśmy się z wyrazami wielkiego uznania i wdzięczności dla Polaków, którzy na wszystkie możliwe sposoby pomagają zmagającej się z agresją rosyjską Ukrainie i uchodźcom, którzy znaleźli się w Polsce. Podkreślano, że nie ma u nas obozów dla uchodźców, bo uciekinierzy znaleźli gościnę w naszych domach, instytucjach kościelnych, państwowych i samorządowych. Poczynając od przejścia granicznego, poprzez obsługę pociągu, którym podróżowaliśmy między Lwowem a Kijowem, aż po wszystkie spotkania doświadczaliśmy ogromnej życzliwości.

KAI: Polacy chętnie przyjęli Ukraińców. Ale jest takie przysłowie, że „ryba i gość po trzech dniach zaczynają brzydko pachnieć”. Czy nie obawia się arcybiskup, że Polacy niebawem mogą poczuć się zmęczeni pomocą Ukraińcom i będą ich pozostawiać samym sobie?

- Uważam, że to przysłowie, choć trafne, nie oddaje stosunku Polaków do Ukraińców. Bo Ukraińcy są potrzebni w Polsce jako pracownicy. Przecież jeszcze przed agresją rosyjską pracowały w Polsce setki tysięcy Ukraińców, bardzo cenionych przez pracodawców. Bez nich sobie nie poradzimy, zwłaszcza w kontekście naszej zapaści demograficznej. Raczej dostrzegałbym inny problem na horyzoncie: w interesie Ukrainy jest powrót uciekinierów, potrzebnych dla odbudowy zniszczonego kraju i na tym tle może pojawić się konflikt interesów.

Reklama

Polska i Ukraina stoją przed wspólnymi wyzwaniami: w wymiarze politycznym, obronnym, gospodarczym. One nas łączą i będą łączyć w przyszłości, więc nie obawiam się, iż Polacy odwrócą się do Ukraińców plecami. A na poziomie państwowym możemy ten wspólny potencjał wnieść jako istotny wkład do zjednoczonej Europy.

KAI: Kolejny wątek wizyty na Ukrainie, to spotkanie z Ukraińcami, którzy pokazują wyjątkowe umiłowanie wartości, choćby takich jak wolność, że gotowi są za nie oddać życie....

- Przypomina mi się piosenka religijna z młodości: „Co jest najpiękniejsze, co jest najważniejsze, za co warto życie dać...”. W dzisiejszym, coraz bardziej konsumpcyjnym świecie wydaje się, że nie ma już takich wartości, za które ludzie byliby gotowi oddać życie. Ukraińcy pokazują co innego. Nie szczędząc przelanej krwi, przypominają, że są wartości cenniejsze nawet od własnego życia. Pamiętam wyniki badań socjologicznych, gdzie zanalizowano, co byśmy jako Polacy zrobili w momencie podobnej jak w Ukrainie agresji. Duży procent respondentów przyznało, że najchętniej wyjechaliby za granicę. Niewielki był procent gotowych do zaryzykowania swego zdrowia i życia.

Zdaje się, że były to badania przeprowadzone tuż przed wojną lub na jej początku. Myślę, że przykład Ukrainy uczy nas, że inni pomogą nam tylko wtedy, gdy sami będziemy gotowi walki i do obrony podstawowych wartości.

KAI: A w związku z tą gotowością do obrony wartości, wydaje się, że Ukraina jest bardzo potrzeba dzisiejszej Europie, przeżywającej kryzys w tej sferze?

Reklama

- Ukraina ze swą gotowością przelania krwi za najbardziej podstawowe wartości jest prawdziwym wyrzutem sumienia dla Europy. Walka, jaką prowadzi dziś Ukraina, jest też walką o jej obecność w Europie i w świecie Zachodu. Powinna więc znaleźć się w miarę szybko w Unii Europejskiej, ale także w Pakcie Atlantyckim. Po tym co zrobił rosyjski agresor, to co do niedawna wydawało się niemożliwe, zdaje się być teraz całkiem realne.

Jako chrześcijanie, budujący swoją tożsamość na wierze w zmartwychwstanie Chrystusa, wierzymy, że świat może być lepszy i naszym zadaniem jest przyczyniać się do zwycięstwa dobra. „Narzekamy na złe czasy – pisał św. Augustyn – ale to my jesteśmy czasami: takie są czasy, jacy my jesteśmy”.

Uwierzmy, że świat może być lepszy i budujmy ten lepszy świat wspólnie z Ukrainą. Ufajmy – nawiązując do słów Psalmu wyrytych na gdańskim pomniku Trzech Krzyży – że "Pan da siłę swojemu ludowi, Pan ześle Ukrainie błogosławieństwo pokoju" (por. Ps. 29,11).

KAI: Dziękuję za rozmowę.

2022-05-25 11:12

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Warto wybrać się na Białoruś

Niedziela lubelska 16/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

abp Stanisław Budzik

Archiwum abp. Stanisława Budzika

Z ks. Sławomirem Laskowskim i podopiecznymi wioski dziecięcej

Z ks. Sławomirem Laskowskim i podopiecznymi wioski dziecięcej

W pierwszych dniach kwietnia abp Stanisław Budzik odwiedził kapłanów archidiecezji lubelskiej i ich miejsca posługi duszpasterskiej na Białorusi: ks. Sławomira Laskowskiego z Homla, ks. Jacka Borowca z Pietrykowa i ks. Tadeusza Samorka ze Swietłogorska. O wizycie pasterskiej oraz wierze i doświadczeniu tego kraju z abp. Stanisławem Budzikiem rozmawia Urszula Buglewicz

URSZULA BUGLEWICZ: – W dniach 31 marca – 3 kwietnia Ksiądz Arcybiskup odwiedził parafie na Białorusi, w których pracują kapłani z naszej archidiecezji. Skąd pomysł na taką pasterską wizytę?

CZYTAJ DALEJ

Przerażający projekt w Belgii: eutanazja dla „ludzi zmęczonych życiem”

2024-04-17 09:46

[ TEMATY ]

eutanazja

Belgia

Adobe.Stock.pl

W Belgii mamy do czynienia z kolejną przerażającą odsłoną kultury śmierci. Luc Van Gorp, stojący na czele jednego z funduszy ubezpieczeń, których celem jest zapewnienie każdemu godnej opieki zdrowotnej, wyszedł z propozycją eutanazji dla „ludzi zmęczonych życiem”. W odpowiedzi belgijscy biskupi przypomnieli, że „ludzkie społeczeństwo zawsze opowiada się za życiem”.

Debatę na temat wspomaganego samobójstwa ludzi starszych Luc Van Gorp rozpoczął w minionym tygodniu na łamach flamandzkiej prasy. Powołał się przy tym w szczególności na presję finansową na system opieki zdrowotnej, jaką niesie ze sobą opieka nad ludźmi starszymi i często chorymi. W dwóch dziennikach zaproponował on radykalne rozwiązanie „kwestii starzenia się społeczeństwa”. Podkreślił, że „ci, którzy są zmęczeni życiem, powinni mieć możliwość spełnienia swojego pragnienia o końcu życia”. Wskazał, że „nie można przedłużać życia tych, którzy sami już tego nie chcą, bo chodzi o budżet i kosztuje to rząd duże pieniądze”. Zauważył, że w starzejących się społeczeństwach Europy jest to ogromny problem, brakuje też niezbędnego personelu do opieki.

CZYTAJ DALEJ

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję