Skierbieszowski Park Krajobrazowy, położony na granicy archidiecezji lubelskiej i diecezji zamojsko-lubaczowskiej, poza pięknymi widokami najwyżej położonej części Wyżyny Lubelskiej, skrywa wiele skarbów kulturowych i historycznych. Na tym terenie w czasach II wojny światowej przebywał bł. kard. Stefan Wyszyński. Staraniem gminy Skierbieszów i Fundacji św. Kiliana, przy współpracy gminy Kraśniczyn, w 2014 r. powstał turystyczny szlak pieszy śladami ks. Stefana Wyszyńskiego. Początek szlaku znajduje się w Żułowie.
Dom nadziei
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wśród rozległych pól i lasów, mieniących się wszystkimi odcieniami zieleni, z dala od miejskiego zgiełku i ruchliwych dróg, w bajecznej scenerii kolorowych kwiatów i wszechobecnego ptasiego śpiewu, ulokowane są zabudowania domu pomocy dla niewidomych kobiet. Placówka należy do Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach; prowadzi je Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Chociaż okolice Krasnegostawu są dość odległe od podwarszawskich Lasek, Opatrzność Boża połączyła te miejsca jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego.
W 1919 r. Jadwiga Poletyło, krewna bł. m. Elżbiety Róży Czackiej, zapisała w testamencie znaczną sumę pieniędzy na rzecz Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Jej spadkobierca, Karol Raczyński, nie mógł spłacić zapisu w gotówce, dlatego przekazał Towarzystwu ponad 800 ha gruntów ornych i lasów w Żułowie, Kraśniczynie i Wolicy. Tak w 1934 r. dzieło w Laskach zyskało zaplecze gospodarcze, z którego do stolicy dowożono płody rolne. Gdy we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna i dowództwo wojsk w Warszawie zarządziło ewakuację stolicy, matka Czacka podjęła decyzję o przewiezieniu niewidomych dzieci do Żułowa. Ewakuacja ok. 150 osób do folwarku „na końcu świata” odbyła się w dn. 5-6 września 1939 r. Bezpieczne miejsce, położone z daleka od dużych miast i głównych dróg, borykało się jednak z trudnościami lokalowymi. Jeden budynek folwarczny, w którym dotychczas mieszkał zarządca, nie mógł pomieścić tak dużej ilości osób. Z tego powodu siostry szukały pomocy. Tak dotarły do Aleksandra Zamoyskiego w Kozłówce, który w swoim majątku zgodził się przyjąć 38 osób. Niewidome dzieci wraz z siostrami potrzebowały opieki duszpasterskiej, i tu opatrznościowo pojawia się ks. Stefan Wyszyński, który zgodził się przyjechać do Kozłówki. Gdy hrabia Zamoyski został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego, a w Kozłówce zrobiło się niebezpiecznie, dzieci wraz z siostrami wróciły do Żułowa. Wraz z nimi na krasnostawską ziemię udał się również ks. Stefan Wyszyński.
Reklama
Soli Deo
Kilkumiesięczny pobyt ks. Stefana Wyszyńskiego w Żułowie (od listopada 1941 r. do czerwca 1942 r.) pozostał na zawsze w pamięci sióstr i niewidomych pań, ale też mieszkańców okolicznych wiosek. Chociaż bezpośrednich świadków tego czasu nie ma już zbyt wiele (żyje jeszcze niewidoma pani, która pamięta wrześniową ewakuację z Warszawy do Żułowa), bezcenne wspomnienia, przekazywane z pokolenia na pokolenie, przetrwały próbę czasu. W wyremontowanym folwarku, dziś domu „Soli Deo”, został zachowany pokój, który przez kilka miesięcy zajmował ks. Wyszyński. Skromna izdebka tuż przy dawnej kaplicy, z kaflowym piecem pamiętającym przedwojenne czasy, z miejscem zaledwie na metalowe łóżko i niewielki stolik, zawstydza prostotą. Spoglądając na surowe wnętrze, niemal dostrzec można postać kapłana zastygłego w różańcowej modlitwie. Obok pokoju, w pomieszczeniach dawnej kaplicy, prezentowana jest wystawa o życiu i dziele Prymasa Tysiąclecia.
Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża chętnie opowiadają o „Księdzu Profesorze”, który był gorliwym kapłanem, cenionym nauczycielem i troskliwym ojcem. Pielgrzymom i turystom ukazują ks. Wyszyńskiego jako człowieka otwartego, serdecznego, ciepłego, zainteresowanego codziennymi sprawami sióstr i niewidomych pań. Mimo wojny życie biegło swoim rytmem, więc ks. Wyszyński sprawował Msze św. i nabożeństwa, formował siostry, prowadził wykłady i konferencje, przyjmował śluby zakonne, ale też chętnie pomagał w codziennych pracach, śpiewał z niewidomymi paniami, a nawet żartował. Wszystkich podnosił na duchu i zachęcał, by wszelkie sprawy zawierzać Matce Bożej. Helena Bentkowska, podopieczna zakładu dla niewidomych, po latach wspominała swój pobyt w Żułowie: - „Pamiętam, jak namawiał nas, abyśmy zawsze odmawiali różaniec. Dużo mówił nam o Matce Bożej, o Jej miłości do ludzi, szczególnie teraz, kiedy opiekuje się ludźmi walczącymi. My powinniśmy Jej gorąco dziękować za to, że możemy żyć tutaj w Żułowie, spokojnie i bezpiecznie. Dokładnie pamiętam wypowiedziane wtedy jego słowa: To nasze bezpieczeństwo tutaj, to taka pajda chleba dana nam od Boga”. Wacław Paluch wspominał: - „W majątku Żułów pracowałem od 1937 r. Zaraz na początku wojny przywieziono do Żułowa ewakuowane z Lasek siostry zakonne i ociemniałych. Jesienią 1941 r. pojawił się ks. Wyszyński. Początkowo nikt z nas, robotników, nie wiedział kto to jest. Chodził ubrany po cywilnemu. Nosił długą szarą marynarkę i wyróżniał się wysokim wzrostem. Brat w sekrecie powiedział mi, że to jest ukrywający się ksiądz o nazwisku Wyszyński. To musi być jakiś znaczny ksiądz, z wysokiego rodu - tak wtedy powiedział do mnie brat. Nie dane mi było osobiście rozmawiać z ks. Wyszyńskim. Pamiętam tylko, kiedy pojawił się w Żułowe, były wykopki buraków. Ksiądz wychodził na pole ze wszystkimi i pracował tak jak wszyscy. Przychodził często do drewutni i rozrąbywał jednego albo dwa kloce drewna. Opuściłem Żułów w 1942 r.; zobaczyłem ks. Wyszyńskiego dopiero po wojnie, kiedy był w Skierbieszowie jako biskup lubelski”. (Wspomnienia o bł. Stefanie kard. Wyszyńskim, Fundacja św. Kiliana).
Reklama
W wioskach i lasach
Reklama
Działalność ks. Stefana Wyszyńskiego z przełomu 1941/42 roku nie zamykała się w obrębie folwarku w Żułowie. Kapłan służył duszpasterską pomocą okolicznym mieszkańcom, a także żołnierzom podziemia niepodległościowego. Nieopodal domu pomocy w Żułowie, w lesie Baraniec, wśród malowniczych wąwozów znajduje się kapliczka upamiętniająca spotkania ks. Wyszyńskiego w „partyzanckich debrach” i miejsce sprawowania przez niego polowych Mszy św. Na ponad 30-kilometrowym szlaku takich miejsc oznaczonych tablicami jest kilkanaście. W pobliskiej wiosce Zalesie ks. Wyszyński pod pseudonimem „siostra Cecylia” prowadził rekolekcje dla młodzieży; w położonej nieco dalej Marcinówce stoi drewniana kapliczka, która przypomina o tym, że ks. Wyszyński kilka nocy spędził w jednym z wiejskich domów. Często zdarza się, że do turystów podchodzą mieszkańcy, których dziadkowie i ojcowie osobiście poznali błogosławionego, o którym snują rodzinne opowieści.
Pokonując kolejne etapy szlaku śladami ks. Stefana Wyszyńskiego można dotknąć miejsc naznaczonych obecnością świętego w czasie II wojny światowej, jak i w czasie jego pasterskiej posługi jako biskupa lubelskiego; można nasycić się pięknem ojczystej przyrody i poznać historię Polski, którą Prymas Tysiąclecia, jak sam wyznał, kochał bardziej niż własne serce.
Za pomoc w przygotowaniu tekstu serdecznie dziękuję s. Benedykcie Bartnik, przełożonej domu sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Żułowie.