Reklama

Franciszek

Franciszek podkreślił znaczenie dla Kościoła ludów rdzennych

„Przybyłem jako pielgrzym, aby powiedzieć wam, jak cenni jesteście dla mnie i dla Kościoła. Pragnę, aby Kościół był spleciony z wami tak, jak ściśle splecione i zespolone są nici kolorowych opasek, które nosi wielu z was” – powiedział Ojciec Święty, zwracając się do rdzennych mieszkańców Kanady. 26 lipca wieczorem papież wziął udział w pielgrzymce nad Jezioro św. Anny, gdzie od końca XIX wieku przybywają pielgrzymki wiernych. Przewodniczył tam Liturgii Słowa.

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Franciszek w Kanadzie

PAP/EPA/CIRO FUSCO

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drodzy bracia i siostry, âba-wash-did! Tansi! Oki! [dzień dobry]

Cieszę się, że mogę tutaj być jako pielgrzym z wami, i pośród was. W tych dniach, a zwłaszcza dziś, poruszył mnie dźwięk bębnów, który towarzyszył mi wszędzie, gdziekolwiek się udawałem. To bicie bębnów wydało mi się echem bicia wielu serc: serc, które przez wieki pulsowały nad tymi wodami; serc wielu pielgrzymów, którzy wspólnie stawiali kroki, aby dotrzeć do tego „Bożego jeziora”! Tutaj naprawdę można poczuć wspólny rytm pielgrzymującego ludu, pokoleń, które wyruszyły ku Panu, aby doświadczyć Jego uzdrawiającego działania. Ileż to serc przychodziło tu spragnionych i bez tchu, obciążonych ciężarami życia, i to nad tymi wodami znalazło pocieszenie i siłę, aby iść naprzód! Także tu, zanurzeni w dziele stworzenia, możemy usłyszeć jeszcze jeden bijący rytm, matczyny rytm ziemi. I tak jak tętno dziecka, począwszy od łona matki, jest zharmonizowane z jej tętnem, tak też, aby wzrastać jako istoty ludzkie, musimy dopasować rytmy życia do rytmów stworzenia, dającego nam życie. W ten sposób idziemy dziś znów do naszych źródeł życia: do Boga, do rodziców, a w dniu i w domu św. Anny – do dziadków, których pozdrawiam z wielką serdecznością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niesieni tymi życiodajnymi uderzeniami serca, znajdujemy się teraz tutaj, w milczeniu, kontemplujemy wody tego jeziora. Pomaga nam ono także powrócić do źródeł wiary. Istotnie, pozwala nam pielgrzymować duchowo do miejsc świętych: wyobrazić sobie Jezusa, który znaczną część swojej posługi sprawował właśnie nad brzegiem jeziora, Jeziora Galilejskiego. Tam wybrał i powołał Apostołów, ogłosił Błogosławieństwa, opowiedział większość przypowieści, dokonał znaków i uzdrowień. Jezioro to stanowiło serce „Galilei pogan” (Mt 4, 15), peryferyjnej strefy handlowej, w której zbiegały się różne ludy, ubarwiając region odmiennymi tradycjami i kultami. Było to miejsce geograficznie i kulturowo najbardziej odległe od czystości religijnej, która koncentrowała się w Jerozolimie, wokół świątyni. Możemy więc wyobrazić sobie to jezioro, zwane Morzem Galilejskim, jako kondensację różnic: na jego brzegu spotykali się rybacy i celnicy, setnicy i niewolnicy, faryzeusze i ubodzy, mężczyźni i kobiety z najróżniejszych środowisk i warstw społecznych. Tam, właśnie tam, Jezus głosił Królestwo Boże: nie wybranym osobom religijnym, ale różnym ludom, które napływały z wielu miejsc, tak jak dzisiaj; głosił przyjmując wszystkich w takiej scenerii naturalnej, jak ta. Bóg wybrał ten wielowymiarowy i różnorodny kontekst, aby ogłosić światu coś rewolucyjnego: na przykład, „nadstawcie drugi policzek, miłujcie waszych nieprzyjaciół, żyjcie jak bracia, aby być dziećmi Boga, Ojca, który sprawia, że słońce świeci nad dobrymi i nad złymi, i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (por. Mt 5, 38-48). W ten sposób właśnie to jezioro – ten „tygiel różnorodności” – stało się miejscem bezprecedensowego głoszenia braterstwa; rewolucji bez martwych i rannych, rewolucji miłości. I tu, na brzegach tego jeziora, dźwięk bębnów, który przekracza wieki i łączy różne narody, przenosi nas aż w tamte czasy. Przypomina nam, że braterstwo jest prawdziwe, jeśli łączy tych, którzy są od siebie daleko, że orędzie jedności, które Niebo zsyła na ziemię, nie lęka się różnic i zaprasza nas do komunii, do komunii różnic, aby wyruszyć razem, ponieważ wszyscy – wszyscy! – jesteśmy pielgrzymami w drodze.

Reklama

Bracia, siostry, pielgrzymujący do tych wód, co możemy z nich zaczerpnąć? Słowo Boże pomaga nam to odkryć. Prorok Ezechiel dwukrotnie powtórzył, że wody, które wypływają ze świątyni, „dają życie” ludowi Bożemu i go „uzdrawiają” (por. Ez 47, 8-9).

Podziel się cytatem

Reklama

Dają życie. Myślę o babciach, które są tu z nami, licznie! Najmilsze, wasze serca są źródłami, z których wypłynęła żywa woda wiary, którą ugasiłyście pragnienie waszych dzieci i wnuków. Porusza mnie życiodajna rola kobiet we wspólnotach rdzennych: zajmują one poczesne miejsce jako błogosławione źródła życia nie tylko fizycznego, ale i duchowego. A myśląc o waszych kokum [pl. babciach], wracam też myślami do mojej babci. To ona jako pierwsza głosiła mi wiarę i od niej nauczyłem się, że to w ten sposób przekazuje się Ewangelię: poprzez czułość opieki i mądrość życia. Wiara rzadko rodzi się w trakcie samotnego czytania książki w salonie, ale rozprzestrzenia się w rodzinnej atmosferze, przekazywana jest w języku matek, przy słodkim śpiewie gwarowym babć. Moje serce się raduje widząc tutaj tylu dziadków i pradziadków. Dziękuję! Dziękuję wam. A tym, którzy mają w swych domach, w rodzinie osoby starsze, chciałabym powiedzieć: macie skarb! Strzeżecie w waszych murach owo źródło życia: proszę, dbajcie o nie, jak o najcenniejsze dziedzictwo, które należy miłować i którego należy strzec.

Reklama

Prorok powiedział, że wody nie tylko dają życie, ale i uzdrawiają. Ten aspekt przenosi nas z powrotem nad brzeg Jeziora Galilejskiego, gdzie Jezus „uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami” (Mk 1, 34). Tam, „z nastaniem wieczora przynosili do Niego wszystkich chorych” (w. 32). Wyobraźmy sobie dziś wieczorem, że i my jesteśmy nad jeziorem, wraz Jezusem, który podchodzi, pochyla się, i ze współczuciem, cierpliwością i czułością uzdrawia wielu chorych na ciele i duchu: opętanych, trędowatych, paralityków, niewidomych, ale także ludzi strapionych i przygnębionych, zagubionych i zranionych. Jezus przyszedł i nadal przychodzi, aby się o nas troszczyć, aby pocieszać i uzdrawiać nasze samotne i znużone człowieczeństwo. Do wszystkich, także do nas, kieruje to samo zaproszenie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Albo, jak w usłyszanym dziś wieczorem fragmencie: „Jeśli ktoś jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije!” (J 7, 37).

Reklama

Bracia, siostry, wszyscy potrzebujemy Jezusowego uzdrowienia, lekarza dusz i ciał. Panie, tak jak zebrani nad brzegiem Jeziora Galilejskiego nie bali się wykrzykiwać Tobie swoich potrzeb, tak i tego wieczoru, Panie, przychodzimy do Ciebie z naszym cierpieniem wewnętrznym. Przynosimy Ci nasze oschłości i znoje, przynosimy Ci traumy spowodowane przemocą, jakiej doznali nasi bracia i siostry z rdzennych ludów. W tym błogosławionym miejscu, gdzie panuje harmonia i pokój, przedstawiamy Ci dysharmonie naszych historii, straszliwe skutki kolonizacji, nieuśmierzony ból wielu rodzin, dziadków i dzieci. Pani, pomóż nam uleczyć nasze rany. Wiemy, że wymaga to trudu, troski i konkretnych działań z naszej strony; ale wiemy także, Panie, że nie możemy tego uczynić sami. Powierzamy się Tobie i wstawiennictwu Twojej Matki i Twojej babci.

Reklama

Tak, Panie, zawierzamy się wstawiennictwu Twojej Matki i Twojej babci, ponieważ matki i babcie pomagają leczyć rany serca. Podczas dramatu konkwisty, to właśnie Matka Boża z Guadalupe przekazała prawdziwą wiarę tubylcom, mówiąc ich językiem i nosząc ich szaty, bez przemocy i bez narzucania. A wkrótce potem, wraz z pojawieniem się prasy drukarskiej, ukazały się pierwsze gramatyki i katechizmy w językach tubylczych. Jak wiele dobrego zrobili w tym względzie misjonarze, autentyczni ewangelizatorzy, dla zachowania rdzennych języków i kultur w wielu częściach świata! W Kanadzie, ta „matczyna inkulturacja” dokonała się dzięki dziełu św. Anny, która połączyła ze sobą piękno tradycji rdzennych ludów oraz wiarę, i ukształtowała je z mądrością babci, będącej po dwakroć matką. Także Kościół jest niewiastą, także Kościół jest matką. Rzeczywiście, nigdy w jego dziełach nie było okresu, w którym wiara nie byłaby przekazywana w języku ojczystym przez matki i babcie. Natomiast, część bolesnego dziedzictwa, z którym mamy dziś do czynienia, to efekt uniemożliwienia tubylczym babciom przekazywania wiary w ich własnym języku i kulturze. Ta strata jest z pewnością tragedią, ale wasza obecność tutaj jest świadectwem wytrwałości i wyruszenia na nowo, pielgrzymowania ku uzdrowieniu, otwierania serc na Boga, który uzdrawia nasze bycie wspólnotą. Teraz my wszyscy, jako Kościół, potrzebujemy uzdrowienia: potrzebujemy zostać uzdrowionymi z pokusy zamykania się w sobie, wybierania obrony instytucji zamiast poszukiwania prawdy, przedkładania władzy doczesnej nad ewangeliczną służbę. Drodzy bracia i siostry, pomagajmy sobie, dając swój wkład w budowanie, z pomocą Bożą, Kościoła-matki, tak, jak się to Jemu podoba: Kościoła, zdolnego wziąć w objęcia każdego syna i córkę; otwartego dla wszystkich i przemawiającego do każdego i do każdej; który nie idzie przeciwko nikomu, lecz który wychodzi na spotkanie wszystkim.

Reklama

Rzesze nad Jeziorem Galilejskim, które tłoczyły się wokół Jezusa, składały się głównie ze zwykłych, prostych ludzi, którzy przynosili Mu swoje potrzeby i rany. Podobnie, jeśli chcemy otoczyć opieką i uzdrowić życie naszych wspólnot, musimy zacząć od ubogich, najbardziej zmarginalizowanych. Zbyt często pozwala się, by kierowały nami interesy nielicznych, którym powodzi się dobrze; powinno się bardziej patrzeć na peryferie i słuchać krzyku ostatnich; jest koniecznym umieć słuchać bólu tych, którzy, często w milczeniu, w naszych zatłoczonych i odczłowieczonych miastach, wołają: „Nie zostawiajcie nas samych!”.

Jest to także krzyk osób starszych, którym grozi samotna śmierć w domu lub w opuszczeniu w jakimś ośrodku, a także niewygodnych chorych, którym zamiast uczucia podaje się śmierć. Jest to stłumiony krzyk chłopców i dziewcząt, których bardziej się pyta niż słucha, młodych, powierzających swoją wolność telefonowi komórkowemu, podczas gdy tymi samymi drogami, błądzą ich rówieśnicy, znieczuleni przez jakąś rozrywkę, padający ofiarą uzależnień, które czynią ich smutnymi i nietolerancyjnymi, niezdolnymi do uwierzenia w samych siebie, do pokochania tego, kim są i piękna życia, jakie mają. Nie zostawiajcie nas samych, to wołanie tego, który chciałby mieć lepszy świat, ale nie wie od czego zacząć.

Podziel się cytatem

Reklama

Jezus, który uzdrawia i pociesza nas żywą wodą swojego Ducha, dzisiejszego wieczoru prosi w Ewangelii, aby również z nas, z łona tych, którzy wierzą, „wypłynęły strumienie wody żywej” (por. w. 38). Ale czy my wiemy, jak ugasić pragnienie naszych braci i sióstr? Prosząc wciąż Boga o pocieszenie, czy umiemy dawać je też innym? Ile razy uwalniamy się od wielu ciężarów wewnętrznych, na przykład od tego, że nie czujemy się kochani i szanowani, właśnie przez to, że zaczynamy bezinteresownie miłować innych. W naszych samotnościach i nietolerancjach, Jezus przynagla nas do wyjścia, przynagla nas do dawania, przynagla nas do miłowania. I dlatego pytam samego siebie: co czynię dla tych, którzy mnie potrzebują? Patrząc na ludy rdzenne, myśląc o ich historiach i o bólu, którego doznali, co ja dla nich czynię? Czy słucham ich z odrobiną świeckiej ciekawości, i gorszę się tym, co się wydarzyło w przeszłości lub czy robię dla nich coś konkretnego? Czy modlę się, spotykam, czytam, dokumentuję, daję się poruszyć ich historiom? I patrząc na siebie samego, jeśli doświadczam cierpienia, czy słucham Jezusa, który chce mnie wyciągnąć z zamknięcia mojej nietolerancji i zaprasza mnie do rozpoczęcia od nowa, do pójścia dalej, do miłowania? Czasami dobrym sposobem pomocy drugiemu człowiekowi nie jest danie mu od razu tego, o co prosi, ale towarzyszenie mu, zaproszenie do miłowania, do stawania się darem. Ponieważ w ten sposób, poprzez dobro, które będzie mógł czynić innym, odkryje swoje rzeki wody żywej, odkryje wyjątkowy i cenny skarb, jakim jest.

PAP/EPA/CIRO FUSCO

Drodzy bracia i siostry rdzennych ludów, przybyłem jako pielgrzym także po to, aby powiedzieć wam, jak cenni jesteście dla mnie i dla Kościoła. Pragnę, aby Kościół był spleciony między nami, tak jak ściśle splecione i zespolone są nici kolorowych opasek, które nosi wielu z was. Niech Pan pomoże nam kroczyć naprzód w procesie uzdrawiania, ku coraz zdrowszej i odnowionej przyszłości. Sądzę, że takie jest również pragnienie waszych babć i dziadków, naszych babć i naszych dziadków. Niech dziadkowie Jezusa, święci Joachim i Anna, błogosławią naszą drogę.

2022-07-28 10:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do piłkarzy wodnych: potrzebna gra zespołowa i wymiar amatorski

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Mazur/episkopat.pl

Papież spotkał się na audiencji z drużyną piłki wodnej Pro Recco Waterpolo 1913. Zespół ten pochodzi z regionu Ligurii we Włoszech i uczestniczył w pierwszej fazie Ligi Mistrzów w Ostii. Franciszek zwrócił uwagę, że nie jest to łatwy sport. Ale podkreślił, że trzeba uprawiać jakąś dyscyplinę, żeby móc kontynuować swoją pasję i grę.

Ojciec Święty przypomniał dwie rzeczy, które przywołuje, gdy zwykle rozmawia z ludźmi na temat sportu.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Franciszek: niech Bóg błogosławi Węgrów!

2024-04-25 11:10

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

„Niech Bóg błogosławi Węgrów” - powiedział papież przyjmując dziś na audiencji pielgrzymów z tego kraju, przybyłych, aby podziękować mu za ubiegłoroczną wizytę apostolską w swej ojczyźnie. Obok prymasa Węgier, kardynała Pétera Erdő i przewodniczącego episkopatu Węgier, biskupa Andrása Veresa gronie pielgrzymów obecny był także nowy prezydent kraju Tamás Sulyok.

Ojciec Święty mówiąc o swej ubiegłorocznej pielgrzymce zaznaczył, że przybył jako pielgrzym, aby modlić się wspólnie z węgierskimi katolikami, także za Europę, w intencji „pragnienia budowania pokoju, aby dać młodym pokoleniom przyszłość nadziei, a nie wojny; przyszłość pełną kołysek, a nie grobów; świat braci, a nie murów. Modliłem się za wasz drogi naród, który przez tysiąclecie zamieszkiwał tę ziemię i użyźniał ją Ewangelią Chrystusa. Obyście w modlitwie zawsze znajdowali siłę i determinację do naśladowania, także w obecnym kontekście historycznym, przykładu świętych i błogosławionych, którzy wywodzą się z waszego narodu” - zachęcił papież. Przypomniał, że realizacja daru pokoju „zaczyna się w sercu każdego z nas ... Pokój przychodzi, gdy postanawiam przebaczyć, nawet jeśli jest to trudne, a to napełnia moje serce radością” - stwierdził Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję