– Gromadzimy się po beatyfikacji sióstr męczenniczek w katedrze wrocławskiej, aby przeżywać modlitwę o uzdrowienie. Polecamy Bogu osoby, które doznały krzywdy i przemocy, by doświadczały Bożej miłości, pokoju i uzdrowienia wewnętrznego – mówił na początku Eucharystii proboszcz ks. Paweł Cembrowicz – Każdego 11-go dnia miesiąca aż do czerwca będziemy się tu spotykać, przynosić chorych, cierpiących, zranionych i prosić o wstawiennictwo elżbietańskie męczenniczki.
Mszy św. przewodniczył o. Maksymilian Stępień, paulin, proboszcz parafii św. Mikołaja we Wrocławiu. W homilii tłumaczył, jak ważne jest uzdrowienie wewnętrzne. – Wielu ludzi przychodzi do Jezusa pragnąc tylko uzdrowienia fizycznego, a Chrystus mówi do nas: „Najpierw chce wam udzielić najważniejszego uzdrowienia duchowego. Chcę, abyście stali się dziećmi mojego Ojca”. W momencie, kiedy doświadczysz, że jesteś dzieckiem Boga możesz z wielką odwagą stanąć twarzą w twarz ze swoim życiem, ze swoimi problemami – przekonywał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Siostry męczenniczki są dzisiaj z nami. Są i działają – podkreślał o. Maksymilian. – Chcę wam opowiedzieć o pewnym egzorcyście, który modlił się nad zranioną molestowaniem kobietą, opętaną. Ostatni egzorcyzm odbył się w wigilię beatyfikacji elżbietańskich męczenniczek. Egzorcysta wiedząc o tym bardzo błagał siostry o pomoc, wzywał ich nieustannym proszeniem podczas egzorcyzmu. Opętana była w transie i stał się cud – została uzdrowiona. Kiedy egzorcysta pytał ją później, co pamięta, powiedziała: „Zobaczyłam rzekę krwi, a w tej rzece było 10 niemowląt. Pływały. Te niemowlęta były pełne pokoju i miłości”. My wiedzieliśmy, co to za znak. Tak bardzo się ucieszyliśmy, że choć siostry jeszcze nie zostały ogłoszone błogosławionymi, a już działały.
– Siostry są kochane i chcą wyprosić dla nas wiele dobra, chcą być potrzebne. Myślę, że nie ma w niebie „wiecznego odpoczynku”, oni mają tam bardzo dużo pracy, mówiąc kolokwialnie. Ciągle chcą być przyzywani i chcą nam pomagać. Święci przed obliczem Bożym mogą nam wypraszać wiele łask, jeśli ich poprosimy.
Reklama
11 czerwca przeżywaliśmy w naszej archidiecezji beatyfikację s. Paschalis Jahn i jej dziewięciu towarzyszek zamordowanych przez żołnierzy radzieckich. Były bite, gwałcone i prześladowane. Poniosły śmierć męczeńską pełniąc posługę miłosierdzia wobec bliźnich, a także stając w obronie własnej czystości i godności innych kobiet.
Elżbietanka s. Maria Czepiel przekonuje, że s. Paschalis i jej towarzyszki to znak i dar od Boga dla ludzi potrzebujących pomocy w sferze duchowo-psychicznej, nieradzących sobie ze skutkami przemocy w swoim życiu: – Kobiety, które doznały potwornej przemocy, stają się na naszych oczach orędowniczkami osób, które i dziś doświadczają przemocy i mierzą się z jej skutkami. Nie tylko przemocy seksualnej, ale też słownej, psychicznej, jakiejkolwiek. Kościół przez rzeczywistość świętych obcowania daje nam osoby, które mogą nam pomóc w przestrzeni duchowej, nierozłącznie związanej ze zranieniami. Jestem przekonana, że orędownictwo sióstr elżbietanek może pomóc wyjść ze skutków przemocy.
Podkreśla, aby beatyfikacja przynosiła piękne owoce nie może polegać tylko na powieszeniu kolejnego obrazu na ścianie w kościele czy wystawieniu relikwii, żeby je oglądać. Chodzi o wspólne życie z tymi, którzy już osiągnęli świętość, którzy już są po drugiej stronie. Stąd kilkanaście tygodni po beatyfikacji przyszedł czas, by przypomnieć, że wyniesione na ołtarze elżbietanki mogą pomóc każdemu z nas.