Reklama

Wiadomości

USA: Katolickie wartości na celowniku internetowych gigantów! Jak „YouTube” cenzuruje przeciwników aborcji?

W Stanach Zjednoczonych, pod filmami opowiadającymi o katolicyzmie czy prezentującymi katolicki pogląd na aborcję dostępnymi w serwisie „YouTube”, pojawiają się proaborcyjne informacje publikowane automatycznie przez wspomniany portal. Ten niebezpieczny trend może niebawem trafić także do Polski.

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sprawa wewnętrznej ingerencji w katolickie treści zamieszczane na portalu „YouTube” budzi coraz większe obawy w kwestii wolności słowa na platformach kontrolowanych przez wielkie korporacje.

Treść komunikatu wyświetlana pod filmami jest następująca:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Aborcja to zabieg mający na celu przerwanie ciąży. Za pomocą medycyny lub chirurgii usuwany jest zarodek lub płód i łożysko z macicy. Procedura jest wykonywana przez wykwalifikowanego pracownika służby zdrowia”.

Obok tej notki widnieje odnośnik do kierowanej przez amerykańskie państwo biblioteki medycznej – "National Library of Medicine".

Portal, którego właścicielem jest gigant z branży nowych technologii, firma Google, twierdzi, że taka praktyka będzie służyć powstrzymywaniu dezinformacji dotyczących niezwykle głośnego ostatnimi miesiącami tematu, jakim stała się w Stanach Zjednoczonych kwestia aborcji.

„Dodawanie proaborcyjnych treści w materiałach sprzeciwiających się usuwaniu ciąży jest wyraźnym uprzedzeniem ze strony YouTube wobec grup zajmujących się ochroną życia poczętego" – powiedziała Claire Morell, analityczka z Centrum Etyki i Polityki Społecznej z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie.


Podziel się cytatem

Reklama

„Taka praktyka negatywnie nastawia potencjalnych odbiorców takich materiałów, narzuca im inne argumenty, niż te, które chcą przedstawić twórcy w swoich filmach" – dodała.

Reklama

Bitwa o aborcję

O aborcję ścierają się grupy społeczne po obu stronach barykady amerykańskiego życia publicznego. Kulminacyjny moment tych sporów w ostatnich latach mogliśmy obserwować cztery miesiące temu, gdy Sąd Najwyższy USA uznał za niekonstytucyjne istniejące w Ameryce od lat 70-tych ubiegłego wieku prawo do dokonywania aborcji na poziomie federalnym.

Walka zwolenników i przeciwników aborcji coraz częściej przenosi się także do Internetu. W szczególności mowa tutaj o niezwykle popularnych i chętnie odwiedzanych portalach społecznościowych, jak wspomniany wcześniej „YouTube”, ale także „Facebook”, „Instagram”, „TikTok” czy „Twitter”. Portale te wykorzystywane są przez ludzi z całego świata m.in. do tworzenia treści z zakresu informacji, publicystyki, analiz, czy nagrywania materiałów dotyczących tematów społecznych oraz politycznych.

Języczkiem uwagi staje się to, że dyskurs ten odbywa się w miejscach, które nie są przychylne obrońcom życia poczętego, takich jak „YouTube”. I to właśnie „YouTube”, jako monopolista, dyktuje tutaj warunki gry.

Aby walczyć z dezinformacją w sprawie aborcji, rzeczniczka prasowa „YouTube”, Elena Hernandez, zapowiedziała ostatnio działania idące dalej, niż tylko pojawiające się pod filmami informacyjne komunikaty.

Hernandez oświadczyła, że serwis będzie usuwał filmy, które "przekazują informacje dotyczące niefachowych sposobów dokonywania aborcji lub promują fałszywe informacje o bezpieczeństwie aborcji". Rzeczniczka zaznaczyła, że taką politykę „YouTube” planuje rozszerzyć także na inne kraje i języki, w których ta witryna internetowa jest dostępna. Obecnie ten najpopularniejszy na świecie serwis z materiałami wideo stosuje tę praktykę jedynie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

Reklama

Firmy z branży mediów społecznościowych podejmują takie działania pośrednio na żądania samych grup proaborcyjnych, które stanowią, szczególnie w USA, ogromną siłę lobbingową.

„Dowody pokazują, że półprawdy i dezinformacja na temat ochrony praw reprodukcyjnych, zwłaszcza aborcji, rośnie na platformach mediów społecznościowych i na prawicowych, antyaborcyjnych portalach informacyjnych" – powiedziała Julia Bennett, dyrektor w "Planned Parenthood", organizacji zajmującej się promowaniem szerokiego dostępu do aborcji.

Eksperci zaniepokojeni działaniami internetowych gigantów, wskazują na brak praktycznej możliwości obrony przed ich polityką, która dyskryminuje konserwatystów. Wskazują przede wszystkim na nierówność szans obu stron tego sporu.

Podziel się cytatem

Reklama

„Grupy pro-life pozostają bez ochrony prawnej, jeśli chodzi o kwestionowanie tych ingerencji ze strony „YouTube”. Jeśli „YouTube” chce dodawać informacje do treści zamieszczanych przez użytkowników ich portalu, powinien ponosić odpowiedzialność prawną za te edycje" – twierdzi Claire Morell z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie.

Reklama

Równi i równiejsi

Kwestia ewentualnych konsekwencji prawnych dla firm z branży mediów społecznościowych, podniesiona przez reprezentującą stołeczny uniwersytet analityk, jest w całym omawianym problemie kluczowa.

Amerykańskie prawo sytuację wolności słowa w sieci reguluje głównie poprzez "sekcję 230" ustawy o standardach komunikacji w Internecie (Communications Decency Act) z 1996 roku. Regulacja prawna pochodząca sprzed prawie 30 lat, a zatem z okresu przed wielką rewolucją internetową, siłą rzeczy musi być przestarzała i nie może nadążać za problemami wynikającymi z dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości.

"Sekcja 230" gwarantuje bowiem brak odpowiedzialności twórców serwisu za treści, które zamieszczają tam użytkownicy. Morell wyjaśniała, że właśnie na tej podstawie obrońcy życia nie mogą w praktyce wchodzić na drogę sądową z gigantem, jakim jest portal „YouTube”. Taki prawny wentyl bezpieczeństwa miałby sens, gdyby firmy z branży mediów społecznościowych nie ingerowały w treści zamieszczane na ich łamach przez swoich użytkowników i tym samym nie stosowały cenzury. Dzieje się jednak inaczej. Wielkie korporacje, prawie zawsze zdominowane przez liberalny światopogląd, coraz częściej zaczynają przypominać tradycyjne media opiniotwórcze, nie zaś neutralne portale mające służyć do wolnej wymiany myśli.

W czerwcu bieżącego roku biuro prokurator generalnej stanu Nowy Jork, Letitii James, skierowało pismo do „Google”, w którym domagało się usunięcia z wyników wyszukiwania w prowadzonej przez firmę popularnej wyszukiwarce internetowej linków prowadzących do stron klinik antyaborcyjnych po wpisaniu hasła "usługi aborcyjne".

Reklama

W swoim piśmie prokuratura generalna Nowego Jorku stwierdza, że umieszczanie informacji zarówno o miejscach dokonywania aborcji, jak i placówkach gdzie można powstrzymać się od tej decyzji, jest czymś "niebezpiecznym i wprowadzającym w błąd".

W 2014 roku Google usunął niektóre opłacone wcześniej przez ruchy pro-life reklamy klinik antyaborcyjnych po wniosku, jaki został wówczas złożony przez organizację "NARAL Pro-Choice America". Twierdziła ona, podobnie jak prokuratura Nowego Jorku, że te reklamy miały mijać się z prawdą.

O ogromnym sukcesie klinik antyaborcyjnych w ratowaniu życia poczętego w USA pisaliśmy w „Niedzieli” w artykule pt.: Każde życie się liczy

Były prezydent USA, Donald Trump, ostrzegał w zeszłym roku przed cenzurą, którą coraz śmielej mogą wprowadzać lewicowe firmy z branży mediów społecznościowych.

„Jeśli Facebook, Twitter i YouTube mogą cenzurować mnie, mogą cenzurować i Ciebie — i można mi wierzyć, że tak właśnie jest.” – pisał Trump.

Podziel się cytatem

Reklama

Badania sondażowni "Pew Research Center" z maja 2022 roku w zupełności potwierdzają jego słowa.

Aż 44 proc. ankietowanych Amerykanów uważało, że wielkie korporacje z branży mediów społecznościowych powinny być regulowane bardziej, niż ma to miejsce obecnie. Tylko 33 proc. badanych chciało utrzymania obecnych regulacji w tym sektorze, a jedynie 20 proc. wyraziło chęć ich poluzowania.

Reklama

Dodatkowo, 77 proc. dorosłych mieszkańców USA uważa, że portale społecznościowe prawdopodobnie ograniczają w jakiś sposób poglądy polityczne użytkowników tych stron internetowych. Twierdziło tak aż 92 proc. republikanów i 62 proc. demokratów.

71 proc. wyborców republikańskich i 44 proc. wszystkich Amerykanów twierdziło również, że media społecznościowe faworyzują na swoich łamach poglądy liberalne, a sekują te konserwatywne. Z takimi obawami zgodziło się jednak zaledwie 26 proc. wyborców demokratów.

Motywacje i konsekwencje

Część polityków z obu głównych amerykańskich partii politycznych domaga się uchylenia lub reformy "sekcji 230".

18 października demokratyczna gubernator stanu Nowy Jork, Kathy Hochul, oraz ponownie prokurator generalna stanu Nowy Jork, Letitia James, (również z Partii Demokratycznej – red.) wydały wspólne oświadczenie, w którym domagają się zmian w zapisach tej ustawy.

Swoją decyzję demokratki argumentowały potrzebą zwiększenia odpowiedzialność właścicieli portali za treści tam publikowane. W tym celu proponują zwiększoną ich moderację pod kątem zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa użytkowników, zapobiegania szerzeniu mowy nienawiści czy nawoływania do podziałów.

Republikanie, ustami Cathy McMorris Rodgers, najważniejszej polityk tej partii w Komisji Energii i Handlu Izby Reprezentantów, również chcą zmian w "sekcji 230". Lecz kierują je na tory ograniczenia bezpośredniego wpływu na nadzór treści, które pojawiają się na tych portalach. Argumentują powyższe tym, że usuwanie, moderowanie lub otwarte cenzurowanie treści wynikających z takich, a nie innych poglądów i punktów widzenia lub danej przynależności partyjnej, jest sprzeczne z elementarną wolnością słowa.

„Platformy big-techu, takie jak Twitter i Facebook kiedyś zapewniały na swoich łamach swobodę wypowiedzi i zażarte dyskusje, ale dzisiaj nie działają już, jako miejsca, które to robią – nie promują ścierania się różnych idei. Zamiast tego, aktywnie temu przeciwdziałają.

Reklama

[...] Likwidują wolność słowa i cenzurują każdy punkt widzenia, który nie pasuje do liberalnej ideologii." – twierdziła McMorris Rodgers w opublikowanym w 2021 roku oświadczeniu.

Wygląda na to, że przedstawiciele innych mediów społecznościowych przyznają w tej kwestii rację demokratom.

„Współpracujemy z niezależnymi fact-checkerami (weryfikatorami informacji pojawiających się w Internecie – red.) w celu oceny treści, abyśmy mogli usuwać naruszenia naszych zasad” – powiedziała rzecznik prasowa amerykańskiego „TikToka”, Jamie Favazza.

Gdy mowa o niezależnym weryfikowaniu informacji, zawsze powstaje wątpliwość, kto tak naprawdę będzie to robił, jakie są motywacje takiej osoby oraz jakich kryteriów będzie ona do tego używać?

W publikowanym przeze mnie w maju na łamach „Niedzieli” artykule pt. "USA: „Ministerstwo Prawdy” nadchodzi?" opisywałem próbę stworzenia przez administrację Joe Bidena państwowej instytucji mającej zajmować się sprawdzaniem prawdziwości pojawiających się w mediach doniesień z USA i zagranicy. Weryfikatorzy informacji, nie ważne czy pracujący na publicznym czy prywatnym rachunku, powinni być lub przynajmniej starać się być bezstronni, co w przypadku rządowego "Disinformation Governance Board" okazało się niemożliwe.

Rośnie więc niebezpieczeństwo tego, że wielkie firmy o miliardowych zyskach będą mogły w myśl korporacyjnego "ładu", coraz silniej dyktować dziesiątkom milionów Amerykanów korzystających codziennie z Internetu, co jest dobre, a co złe. W ten sposób będą narzucać internautom swój własny liberalny światopogląd.

Katolicy, konserwatyści, republikanie i ludzie prawicy, nie są jak widać uwzględniani w tym "ładzie", mimo tego, że posiadają przecież takie samo prawo do korzystania z praw gwarantowanych przez konstytucję USA, jak każdy inny obywatel tego kraju. Na czele tych praw stoi niewzruszenie 1. poprawka do konstytucji USA.

2022-10-25 07:24

Ocena: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jutro Sejm zajmie się projektami ws. aborcji

[ TEMATY ]

sejm

aborcja

Millaf/fotolia.com

Pierwsze czytanie obydwu zgłoszonych do Sejmu obywatelskich projektu ws. aborcji – zakazującego jej wraz z dopuszczeniem karalności kobiet oraz proponującego znaczną liberalizację przepisów – rozpatrzą w czwartek posłowie. Alternatywną akcję i apel do parlamentarzystów zorganizowała z kolei Polska Federacja Ruchów Obrony Życia, a jej propozycję powinna w najbliższym czasie rozpatrzyć sejmowa komisja ds. petycji.

Projekt zgłoszony przez Fundację Pro-prawo do życia polega na zmianie niektórych przepisów ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz niektórych przepisów Kodeksu karnego tak, aby "rzeczywiście realizowały wyrażoną w art. 38 Konstytucji RP zasadę ochrony życia ludzkiego obejmującą życie na każdym etapie jego rozwoju".

CZYTAJ DALEJ

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.

CZYTAJ DALEJ

USA/ Prezydent Ukrainy Zełenski: nie mamy już prawie artylerii

2024-03-28 20:25

[ TEMATY ]

#pomocdlaUkrainy

rosyjska agresja na Ukrainę

PAP/PRESIDENTIAL PRESS SERVICE HANDOUT

Prezydent Ukrainy na froncie

Prezydent Ukrainy na froncie

Rosja na 100 proc. wykorzystuje przerwę we wsparciu USA dla Ukrainy; nie mamy już prawie w ogóle artylerii - powiedział w wyemitowanym w czwartek wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Ostrzegł, że bez amerykańskiego wsparcia Ukraina przegra, a wojna bardzo szybko może "przyjść do Europy".

Zełenski rozmawiał z reporterem CBS pośród ruin osiedla w niezidentyfikowanym mieście na wschodzie Ukrainy. Pytany o sytuację na froncie ocenił, że Ukrainie udało się ustabilizować sytuację i jest ona lepsza niż dwa-trzy miesiące temu, kiedy siły ukraińskie zmagały się z dużym deficytem amunicji artyleryjskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję