Pojawia się na lewicy - nieśmiała jeszcze, ale już wyczuwalna - tęsknota za rządami nie tylko prawa i sprawiedliwości, ale konkretnie - Prawa i Sprawiedliwości. Obecna afera hazardowa to przykład, że politycy PO „niczego nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli”. Jest to przecież spotęgowana afera Rywina.
Gdy Rywin oferował 17 milionów za korzystny zapis w ustawie - w aferze hazardowej co najmniej pół miliarda złotych miało pozostać w kieszeniach aferałów. W aferze Rywina Michnik zwlekał z jej ujawnieniem - w aferze hazardowej Tusk nie tylko zwlekał z jej ujawnieniem, ale od samego Tuska lub jego najbliższego otoczenia wyszedł sygnał uprzedzający aferzystów, że CBA jest na ich tropie; zarządzona przez ministra Drzewieckiego, po rozmowie z Tuskiem, wielka akcja w ministerstwie była sygnałem dla aferzystów: „Wszystko się wydało, trzeba się wycofać”.
W aferę Rywina wreszcie zamieszana była, ze strony rządu, tylko Jakubowska. W aferę Platformy Obywatelskiej zamieszani są przewodniczący klubu parlamentarnego PO - Chlebowski, minister w rządzie Tuska - Drzewiecki, minister w rządzie Tuska - Schetyna, minister w rządzie Tuska - Czuma.
W sytuacji zatrważającego biednienia Polaków, narastającej w szalonym tempie drożyzny i inflacji miał zatem obłowić się hazardowy biznes - kosztem budżetu państwa, właściciele kasyn i automatów hazardowych - kosztem narastającej rzeszy biedaków, którzy w „szczęściu losu” szukają jakże często ostatniej szansy na przeżycie. Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób hazardowy biznes miałby odwdzięczyć się „dobroczyńcom-aferałom” z rządu PO.
Gdy Platforma Obywatelska nazywała się jeszcze Kongresem Liberalno-Demokratycznym, doczekała się w opinii publicznej miana „Kongresu Aferałów”. Ten „Kongres Aferałów” sądził, że zgubi to trafne, demokratyczne „dookreślenie” ze strony opinii publicznej, gdy przystąpi do Unii Demokratycznej i wespół utworzą Unię Wolności. Ale i Unia Wolności nie potrwała długo, bo zabiła ją wewnętrzna „walka buldogów pod dywanem”.
I oto ledwo dwa lata rządów Platformy Obywatelskiej ujawniają zaskakującą niekompetencję jej polityków i ministrów: sprawa polskich stoczni, olbrzymiej dziury budżetowej, „kneblowej” ustawy telewizyjnej, skandalicznego orzecznictwa „niezawisłych” sądów, haniebnego podpisania „deklaracji praskiej”, angażowania się ministrów PO w obronę pedofila czy „zaporowej” obrony „udziałowców” afery hazardowej - a to przecież nie kompletny jeszcze obraz rządów PO. Ale, jak to pisał bp Ignacy Krasicki: „Próżno się mniemaną potęgą nasrożył rząd, który na cnocie rządów nie założył”...
Tusk wyrzucił teraz z rządowej łodzi swoich ministrów na pożarcie krokodylom, byle uratować siebie. Oczywiście - żaden ze zdymisjonowanych ministrów, zdaniem Tuska, nie ponosi winy, wszyscy to „niewinne ofiary” - ofiary złożone opinii publicznej, aby nie wątpiła już w dobre intencje Tuska... Prawdziwie winny jest natomiast... szef CBA Mariusz Kamiński, któremu podległe służby wpadły na trop afery. Nie wiedzieć dlaczego - Platforma Obywatelska przypisuje mu „polityczne motywy” i „zamiar atakowania rządu”, zamiast podziękować, że w porę ostrzegł o przygotowywanym „skoku na kasę państwa”.
Niestety, podczas konferencji prasowej poświęconej dymisjom w swym rządzie premier Tusk niewiele mówił o zagrożeniu korupcyjnym pod rządami swej partii, wiele zaś o... tym wstrętnym PiS, co to niby spiskowo steruje CBA. Koń by się uśmiał, ale, na szczęście, śmieją się już obywatele, nawet ci, co dotąd stali „przy Platformie”. Śmieje się w głos opinia publiczna i słyszy się często opinie, że to premier Tusk powinien podać się do dymisji. Zupełnie zrozumiała staje się tęsknota za powrotem rządów prawa i sprawiedliwości, a konkretnie: Prawa i Sprawiedliwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu