Reklama

Kościół

Abp Stanisław Gądecki: Głoszenie Ewangelii oznacza dziś osobiste świadectwo

Przewodniczący Konferencji Episkopatu w wywiadzie dla KAI z okazji 50-lecia święceń kapłańskich, mówi o swej kapłańskiej drodze i wymienia najważniejszych mistrzów, którzy go ukształtowali. Opowiada o swym zaangażowaniu w dialog z judaizmem oraz podaje zasady na jakich winien być oparty dialog Kościoła ze światem, definiuje miejsce Kościoła w państwie demokratycznym, zastanawia się jakie są przyczyny obecnych sytuacji kryzysowych w Kościele, dzieli się obawami co do Synodu o synodalności i zapowiada tegoroczne obchody Zbrodni Wołyńskiej, którym będzie towarzyszyć orędzie Kościołów z Polski i Ukrainy wzywające do wzajemnego przebaczenia i pojednania.

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich/Niedziela

Arcybiskup Stanisław Gądecki

Arcybiskup Stanisław Gądecki

A oto pełen tekst rozmowy:

Marcin Przeciszewski, KAI: Niebawem Ksiądz Arcybiskup obchodzić będzie 50-lecie kapłaństwa. Każdy człowiek ma swych mistrzów. Jednym z nich – jak mniemam – był kard. Stefan Wyszyński, z którego rąk przyjął Ksiądz 9 czerwca 1973 święcenia kapłańskie w bazylice archikatedralnej w Gnieźnie. A o jakich innych swoich mistrzach może Ksiądz powiedzieć?

Abp Stanisław Gądecki: W okresie studiów seminaryjnych był to niewątpliwie ks. prof. Felicjan Kłoniecki, wybitny biblista, wykładowca seminarium duchownego w Gnieźnie. On istotnie wpłynął na drogę mojego przyszłego życia kapłańskiego. To w uzgodnieniu z nim napisałem pracę magisterską pt. „Herodion w świetle historii, geografii i archeologii”, czyli studium na temat miejsca pochowania Heroda Wielkiego, niedaleko Betlejem. Dzięki jego perswazjom zostałem skierowany na studia do Rzymu na Papieski Instytut Biblijny, bezpośrednio po święceniach. Wymógł on to na księdzu Prymasie Wyszyńskim, ponieważ był przekonany, że młody ksiądz, który zasmakuje w radościach duszpasterstwa, nie będzie chętny do dalszego ofiarnego studiowania.

Jednak najważniejszym moim mistrzem, niedoścignionym wzorcem kapłana i pasterza, był kard. Stefan Wyszyński. To on był moim biskupem, przez niego też zostałem wyświęcony. Darzył nas dużym zaufaniem, co dla nas - jako młodych księży - było bardzo ważne. Imponowała mi jego postawa jako duszpasterza a także jego postawa w życiu publicznym: odwaga, jasność i dalekowzroczność wizji. Jego przykład jest trudny do naśladowania w obecnym czasie, gdyż wyzwania przed którymi stoi dzisiaj Kościół są inne. Zresztą on sam przed śmiercią powiedział do najbliższych współpracowników, że „przyjdą nowe czasy, które wymagają nowych świateł, nowych mocy, a Bóg je da w swoim czasie”.

Drugim wielkim autorytetem był dla mnie święty Jan Paweł II. Był przykładem niestrudzoności, miało się wrażenie jakby był „człowiekiem-machiną”, to znaczy kimś, kto nigdy się nie męczy pośród nieskończonych spotkań z ludźmi z całego świata, w swych licznych wizytach duszpasterskich czy podróżach apostolskich. Był to pasterz o imponującej sile ducha, który pełnił swą misję z determinacją, niezależnie od późniejszych słabości fizycznych. Zawsze był gotów na spotkanie z każdym człowiekiem, a nam kapłanom, pokazywał drogę, jak służyć ludziom. Był dla nas przykładem tego, że - odmiennie niż w korporacji, gdzie liczy się skuteczność i użyteczność - ojciec nie przestaje być ojcem mimo upływu lat.

Reklama

KAI: W 1992 r. zostaje Ksiądz biskupem pomocniczym gnieźnieńskim u boku abp. Henryka Muszyńskiego. Jednocześnie w ramach Episkopatu kojarzony jest Ksiądz Arcybiskup jako specjalista od dialogu. Zostaje szybko przewodniczącym Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem a później - w 1996 r. - Rady Konferencji Episkopatu ds. Dialogu Religijnego. Jest też inicjatorem Dnia Judaizmu w Kościele w Polsce. Czy były z tym problemy, czy dawny duch antyjudaizmu bądź antysemityzmu nie dał o sobie znać?

- Do Komisji ds. Dialogu z Judaizmem wprowadził mnie abp Muszyński, biorąc pod uwagę, że wcześniej studiowałem także w Jerozolimie w Studium Biblicum Franciscanum i miałem okazję poznać nieco Izrael i judaizm. Zresztą sprawy żydowskie były mi bliskie od czasu studiów. Pomógł też półtoramiesięczny kurs w Spertus College of Judaica w Chicago. Dzięki temu mogłem zająć się nie tylko relacjami ze środowiskami żydowskimi w Polsce, ale także za granicą (w Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Europie i Afryce). Brałem udział w licznych kongresach związanych z dialogiem chrześcijańsko-żydowskim a także w spotkaniach międzynarodowej Papieskiej Komisji ds. Religijnych Relacji z Żydami.

Działalność polskiego komitetu mocno się rozwinęła w czasie kontrowersji wokół Auschwitz z pierwszej połowy lat 90-tych. Zaś pozytywnym zwieńczeniem tego było wprowadzenie Dnia Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce. Co roku - od 1977 r. - ogólnopolski Dzień Judaizmu jest organizowany przez jedną z naszych diecezji. I to pozwoliło na powolny rozwój tej inicjatywy. Najpierw były to wielkie miasta, gdzie zamieszkuje dużo inteligencji, a później mniejsze ośrodki. Okazało się, że biskupi jak i duchowieństwo oraz ogół świeckich, byli bardzo przychylni tej inicjatywie, choć nie osiągnęła ona nigdy gigantycznych rozmiarów. Świadczy to, że w Kościele w Polsce dokonała się olbrzymia przemiana w porównaniu np. do czasów przedwojennych. Ogólnopolskie Dni Judaizmu bardzo pomogły w spokojnym, bez egzaltacji, podejściu do tej sprawy. W jakimś przeobrażeniu polskiej świadomości z pewnością dużą rolę odegrało nauczanie i postawa samego św. Jana Pawła II, który Żydów nazwał „jakby starszymi braćmi w wierze” oraz jego osobiste świadectwo budowania przyjaznych relacji z Żydami.

Reklama

KAI: W 1995 r. wydane zostało „Orędzie biskupów polskich o potrzebie dialogu i tolerancji w warunkach budowy demokracji”, którego głównym autorem był bodajże abp Józef Życiński, ale chyba i Ksiądz Arcybiskup. Dokument ten w praktyce został zapomniany. Jakie znaczenie winien mieć dialog dla Kościoła. Jakie znaczenie winien on mieć w dzisiejszej Polsce, podzielonej chyba jak nigdy?

- Pamiętam trudności, jakie wystąpiły w gronie członków Konferencji Episkopatu ze sformułowaniem orędzia nt. dialogu. Padały pytania czy tolerancja jest w ogóle kategorią teologiczną, czy nie powinno się raczej mówić o pojęciu miłości w rozumieniu ewangelijnym. Ostatecznie, po długich dyskusjach, dokument został przygotowany i sądzę, że dobrze przysłużył się Kościołowi i społeczeństwu. Na początku była to praca nad „czyszczeniem” pojęć i odkrywaniem ich prawdziwego znaczenia.

Reklama

Mówiąc o teologicznych podstawach dialogu, chcieliśmy ukazać jego głęboki sens wynikający z faktu relacji jaką Bóg podejmuje z człowiekiem od początku dziejów zbawienia. Stwierdzaliśmy, że: „Aby zrozumieć pełny sens chrześcijańskiego dialogu, musimy mieć przed oczyma ów prawdziwy i wyjątkowy rodzaj rozmowy, którą z nami zapoczątkował i nawiązał Bóg Ojciec przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Skoro dialog Boga z ludźmi ma charakter uniwersalny, będąc skierowanym do wszystkich ludzi, stąd i dialog Kościoła musi objąć wszystkich ludzi dobrej woli, nie wykluczając nikogo, kto szczerym sercem szuka prawdy”. W orędziu tym apelowaliśmy też rozwijanie dialogu ze wszystkimi, także z niewierzącymi, podejmując w rozmowie z nimi podstawowe problemy ludzkiego życia. W oparciu o nauczanie Soboru oraz Pawła VI przypominaliśmy, że Kościół jest „gotów do nawiązania rozmowy z wszystkimi ludźmi dobrej woli, niezależnie od tego, czy znajdują się w jego obrębie czy poza nim” („Ecclesiam suam”, 93).

Podkreślić jednak należy, że prawdziwym dialogiem może być nazwana tylko taka rozmowa, która pragnie dotrzeć do prawdy. Wszystko inne jest tylko wymianą zdań czy opinii. W postawie dialogu jesteśmy otwarci na argumenty drugiej strony i przyjmujemy je z szacunkiem, ale celem tej rozmowy musi być ukierunkowanie ku prawdzie. Taki jest najgłębszy sens dialogu. Przypomina o tym wspomniane orędzie biskupów. Czytamy w nim, że „z tego, iż w społeczeństwie istnieje wielość głoszonych prawd, nie wynika bynajmniej konieczność rezygnacji z absolutnej prawdy. Z tego, że różne grupy przyjmują odmienne hierarchie wartości, nie wynika, by wszystkie wartości miały charakter względny”. Słowa te są aktualne, a może jeszcze bardziej aktualne dzisiaj niż przed 30 laty.

KAI: Lata 90-te, to także budowanie nowego sposobu obecności Kościoła w życiu publicznym, w wolnej i demokratycznej Polsce. Wówczas podpisywany, żywo dyskutowany i wreszcie ratyfikowany zostaje Konkordat. Jaka - najkrócej mówiąc - jest rola Kościoła w życiu publicznym i jak winny kształtować się jego relacje ze światem polityki?

Reklama

- Stosunek Kościoła do demokracji jest odniesieniem się do świata w jego teraźniejszej postaci. Trzeba przyjąć pewien „modus vivendi”, zapewniający Kościołowi możliwość nieskrępowanego pełnienia jego misji, który w polskim przypadku najlepiej został opisany w konkordacie z 1993 r. Umowa państwa polskiego ze Stolicą Apostolską zakłada życzliwą współpracę, przy zachowaniu wzajemnej autonomii Państwa i Kościoła. Konkordat daje gwarancje, że żaden z tych podmiotów nie traci własnej tożsamości, ale jednocześnie jest możliwa życzliwa współpraca między nimi, a to dlatego, że człowiek - któremu ma służyć Kościół oraz Państwo - jest ostatecznie tym samym człowiekiem. Dzielenie go na „część laicką” i „część religijną” nie ma sensu, gdyż w każdym z nas obecny jest jednocześnie element duchowy i materialny. I one winny ze sobą harmonijnie współpracować.

Poza tym, mówiąc o relacjach Kościoła z Państwem nie można zapomnieć, że misja Kościoła ma charakter uniwersalny, czyli ponadnarodowy i ponadpolityczny. Nie jest dobrze, gdy tworzą się jakieś Kościoły narodowe, gdyż grozi to zagubieniem powszechności Kościoła i jego uniwersalnej misji, skierowanej do wszystkich. Była już o tym mowa w dokumencie Konferencji Episkopatu pt. „Chrześcijański kształt patriotyzmu” z 2017 r. Kościół zdecydowanie wspiera patriotyzm, będący wyrazem miłości ojczyzny oraz służbę państwu rozumianą jako troskę o budowanie dobra wspólnego, ale krytycznie odnosi się do stawiania narodu wyżej niż Stwórcy, gdyż grozić to może rodzajem bałwochwalstwa.

KAI: Kościół nie wiąże się też z żadnym środowiskiem politycznym. Z tego punktu widzenia bardzo ważne jest „Stanowisko” ogłoszone przez Radę Stałą naszego Episkopatu całkiem niedawno, 2 maja br., wydane w obliczu rozwijającej się kampanii wyborczej i zawierające m. in. apel do partii politycznych, aby nie usiłowały instrumentalizować Kościoła.

Reklama

- Aby ożywiać duchem chrześcijańskim doczesną rzeczywistość świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra. Prawo i obowiązek uczestniczenia w polityce dotyczy każdego, kto się do tego nadaje. Formy udziału, płaszczyzny, na jakich on się dokonuje, zadania i odpowiedzialność mogą być bardzo różne i wzajemnie się uzupełniać. Ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm i korupcję - które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka może być terenem moralnego zagrożenia - nie usprawiedliwiają nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych. Biskup natomiast musi służyć wolności wszystkich, nie pozwalając na utożsamianie wiary z określoną formą polityki. Ewangelia daje prawdy i wartości, ale nie odpowiada na konkretne, indywidualne pytania w polityce i ekonomii.

Z drugiej zaś strony, walka wyborcza przybiera nieraz takie rozmiary, że niektórzy starają się przy tej okazji zinstrumentalizować Kościół. Jeden robi zdjęcie z biskupem, aby w ten sposób powiększyć grono swoich wyborców. Politycy o przeciwnych poglądach, starają się z kolei używać krytyki Kościoła dla umacniania swego elektoratu. I to jest właśnie instrumentalne traktowanie Kościoła.

Tymczasem pozycja Kościoła jest zupełnie inna. Nie może się on wiązać z żadną partią, ani pozwalać partiom na wykorzystywanie kościelnego autorytetu dla swoich partykularnych celów. Nie istnieje coś takiego jak „partia chrześcijańska”, bądź „partia katolicka”. Chrześcijanie mogą być obecni w różnych partiach, a ich misją jest obrona podstawowych wartości, np. życia człowieka a przede wszystkim dawanie świadectwa swoim życiem oraz publiczną działalnością na rzecz dobra wspólnego. Nieustannie powtarzam, że Kościół nie jest po stronie prawicy ani lewicy ani nawet centrum. Kościół jest po stronie Ewangelii, a przynajmniej stara się być. Stanowisko Rady Stałej KEP jest najbardziej miarodajnym głosem, szczególnie potrzebnym na długo przed wyborami.

2023-06-06 09:06

Ocena: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przewodniczący Episkopatu: Aborcja ze względu na ryzyko choroby dziecka to dyskryminacja

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

episkopat.pl

„Brak decyzji Trybunału Konstytucyjnego sprawia, że w kolejnych latach zabijane będą setki dzieci, tylko dlatego, że są bezbronne i poszkodowane przez los” – podkreśla abp Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w wydanym dziś komunikacie.

Publikujemy treść przekazanego KAI Komunikatu Przewodniczącego KEP

CZYTAJ DALEJ

Święty Mateusz

Św. Mateusz Apostoł i Ewangelista jest wspominany w liturgii Kościoła 21 września. Imię Mateusz - po grecku Matthaios jest imieniem hebrajskim i oznacza dar Jahwe Mattanaja. Apostoł Mateusz z zawodu celnik, był uczniem i Apostołem Jezusa oraz członkiem kolegium Dwunastu. Mateusz należał do grupy wyjątkowo znienawidzonej przez ówczesnych Żydów - tj. poborców podatkowych.
Celnicy byli dzierżawcami prawa ściągania podatku na rzecz Rzymian. Za z góry wpłacone państwu pieniądze uzyskiwali na czas ustalony prawo ściągania cła. Celnicy należeli do grupy ludzi, którymi gardzono. Uważano ich za zdrajców i renegatów. Zaliczani byli do wspólnoty grzeszników i pogan. Kto kontaktował się z nimi sam, stawał się nieczysty. Z takiego właśnie środowiska wywodzi się Mateusz.
Z racji swego pożegnania przygotował ucztę dla przyjaciół, na którą zaprosił Jezusa i Jego uczniów. Wielokrotnie faryzeusze zarzucali Jezusowi, że jada z celnikami i grzesznikami. Jednak Jezus mówił, że nie potrzebują lekarza zdrowi i że przyszedł powoływać grzeszników. W opisie powołania w Kafarnaum czytamy: "Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej i rzekł do niego: Pójdź za Mną!. On wstał i poszedł za Nim" (Mt 9, 9).
Św. Marek podaje, że Mateusz miał jeszcze drugie imię: Lewi i że jego ojcem był Alfeusz. Toteż niektórzy krytycy wystąpili przeciw identyfikowaniu Lewiego z Mateuszem. Nie można jednak tego zaakceptować. Zakładając, że Lewi nie jest Apostołem, trudno by było wyjaśnić, dlaczego właśnie jego powołanie zostało opisane. Ponadto wszystkie trzy opisy u synoptyków powołania św. Mateusza są zgodne ze sobą i dlatego należy przyjąć, że Mateusz jest tą samą postacią co Lewi syn Alfeusza. Wynika z tego, że powołany przez Jezusa celnik, a późniejszy Ewangelista nosił dwa imiona semickie. W środowisku Nowego Testamentu postępowano niekiedy w ten sposób. Dlatego św. Mateusz nie wspomina już nigdy pierwszego imienia, ale posługuje się tym nadanym, które przypominało mu o wielkiej dobroci Mistrza wobec grupy ludzi, którą tak bardzo gardzono.
O życiu św. Mateusza Ewangelie milczą. Tradycja podaje, że po Wniebowstąpieniu Mateusz najpierw pozostał w Palestynie i napisał Ewangelię. Potem miał głosić Dobrą Nowinę w Etiopii, inna tradycja podaje, że później udał się do Persji, gdzie poniósł śmierć męczeńską.
Według najstarszego świadectwa Mateusz spisał mowy Pańskie w języku hebrajskim. Nazywany był tak bowiem w Nowym Testamencie język aramejski. Stara tradycja Kościoła utrzymuje, że Ewangelia św. Mateusza powstała w środowisku judaistycznym. Ewangelista przeznaczył swe dzieło "dla wiernych żydowskiego pochodzenia". Ewangelia według św. Mateusza jest najbardziej judaistyczną Ewangelią, najdokładniej wskazuje związek Starego i Nowego Przymierza. Terminologia jest typowo judaistyczna: abba, mamona, effatha, hosana. Autor rzadko tłumaczy terminy semickie na język grecki, suponuje więc, że adresaci dobrze je znają. Ponadto Ewangelista wspomina zwyczaje żydowskie i w przeciwieństwie do pozostałych synoptyków nie uważa za rzecz konieczną wyjaśniać je czytelnikom.
Z apokryfów dochowały się do naszych czasów Pseudoewangelia Mateusza i Dzieje Mateusza. Ikonografia najczęściej przedstawia św. Mateusza z księgą Ewangelii w ręku, w towarzystwie uskrzydlonej postaci ludzkiej. Jest to nawiązanie do wizji proroka Ezechiela i Apokalipsy, ponieważ swoją Ewangelię rozpoczyna od genealogii Jezusa. Czasem przedstawia się go z mieczem w ręku, gdyż według podania miał ponieść śmierć od miecza.
Relikwie św. Mateusza według tradycji przewieziono ze Wschodu do Paestum (Posidonii) we Włoszech. W X w. przewieziono je do Salerno w pobliżu Neapolu, gdzie pozostają do dzisiaj.
Św. Mateusz jest patronem miasta i diecezji Salerno, a także celników poborców podatkowych, księgowych, urzędników finansowych, bankowców; wzywany jest w przypadku alkoholizmu.
Nawrócenie jednego celnika ukazało drogę pokuty i przebaczenia dla wielu odrzuconych, znienawidzonych i grzeszników. Ten, który stał się Apostołem i nauczycielem prawdy, pociągnął za sobą tłumy słabych i zagubionych ludzi. Podjął się trudu głoszenia Dobrej Nowiny i wzrastania w cnotach, nieustannego podążania za swoim Mistrzem.

CZYTAJ DALEJ

Modlitwa w Sobotę Misyjną

2023-09-21 23:59

. Agata Schönborn ARM

Ks. Jerzy Kraśnicki udziela Komunii św

Ks. Jerzy Kraśnicki udziela Komunii św

    W Sobotę Misyjną wierni modlili się za misje i w papieskiej intencji.

    W sobotę 16 września br. we wspomnienie liturgiczne świętych męczenników Korneliusza, papieża i Cypriana, biskupa w bazylice Miłosierdzia Bożego podczas Koronki do Miłosierdzia Bożego, a następnie Eucharystii, wierni modlili się za misje i w papieskiej intencji na wrzesień: „Za ludzi, którzy żyją na marginesie społeczeństwa, a nawet w nieludzkich warunkach, by nie zostali zapomniani przez instytucje i nigdy nie byli traktowani jako mniej wartościowi”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję