Koncelebrowanej Eucharystii w intencji Jubilata przewodniczył prowincjał o. Jarosław Paszyński, jezuita.
– Cieszę się, że mogę razem z Wami się modlić, sprawując tę Eucharystię razem z naszym drogim Ojcem Jubilatem. Otoczmy go naszą modlitwą, dziękujmy Panu Bogu za dobro, które on uczynił dla Kościoła, dla Towarzystwa Jezusowego i wypraszajmy potrzebne dla niego błogosławieństwo i łaski a także umocnienie, aby we wszystkim mógł wypełniać wolę Bożą – mówił ojciec prowincjał.
Okolicznościowe słowo Boże wygłosił o. Józef Klemenz. Rozpoczął od słów Psalmu 116 „Cóż oddam Panu za wszystko, co mi uczynił?”
– Każdy jubileusz jest źródłem wdzięczności Panu Bogu za otrzymane łaski, za hojność Jego darów. A łaski, którymi Pan Bóg obdarował kapłana są niezwykłe. 60 lat kapłaństwa Ojca Jubilata to diamentowy jubileusz. Jest on sposobnością złożenia Panu Bogu naszego dziękczynienia za ten wielki dar. Nie ma zaś większej modlitwy dziękczynnej niż Eucharystia, w której uczestniczymy. Pragniemy w ten sposób wyrazić naszą wdzięczność za dotychczasową pracę Ojca Jubilata oraz każdą pełnioną przez niego posługę. Kapłan, który dożył sędziwych lat i powoli zbliża się do finału swego ziemskiego życia nazywany jest jubilatem, czyli człowiekiem rozradowanym – mówił o. Józef i pytał: - Ale czy można się cieszyć z siwizny, zmarszczek, ze słabnącego wzroku, słuchu, zawodzącej pamięci czy coraz cięższych nóg? Czy można się cieszyć z szybko topniejącej resztki lat?
Zauważył, że jednak liturgia jubileuszowej Mszy św. pobudza do radosnego dziękczynienia Panu Bogu. – Któż by się smucił z nadejścia jesieni w przyrodzie? Przecież zieleń wiosny jest zaledwie zapowiedzią tego, co żniwują rolnicy i ogrodnicy jesienią. Wtedy dopiero oko cieszy się dorodnymi owocami sadów i pól. Zieleń wiosny cieszy oczy, złoto jesieni raduje serce. Wiosna rodzi nadzieję, a jesień niesie spełnienie. Sługa ołtarza, każdy kapłan, niosący na swych barkach krzyż kilkudziesiecioletniej posługi już spojrzał w prawdzie na swoje kapłaństwo, przeżył radości, ocierał łzy bólu, poznał smak zwycięstwa i porażki – mówił jezuita.
Reklama
Zauważył, że każdy jubileusz, zarówno kapłański jak i rodzinny, pozostaje niepowtarzalną okazją, by się na chwilę zatrzymać, pomyśleć, dokonać życiowego bilansu, niezależnie od jego salda.
– Jubilaci przecież za dużo przeszli, za dobrze poznali siebie, aby się łudzić, że wszystko w ich życiu było dobre, szlachetne, piękne i zawsze zgodne z wolą Pana Boga. Źródłem pokoju i radości dla jubilata pozostaje świadomość, że sam przez długie swoje lata był narzędziem w ręku Pana Boga i miłosierdzia Bożego – mówił o. Klemenz
Podkreślił, że wszystko, co nas w życiu spotyka, jest łaską, darem, objawieniem wielkiej, nieskończonej miłości Bożej. Każde nasze tchnienie, każde uderzenie serca to Boży dar, całkiem przez nas niezasłużony.
– W kapłaństwie człowiek ustępuje miejsca Jezusowi, Odkupicielowi świata. W tym stanie obowiązuje zasada: On musi we mnie wzrastać, a ja muszę się umniejszać, aby sobą nie zastawiać Boga. W kapłaństwie wszystko jest wielkie, wielkością działającego w człowieku-kapłanie Boga. Tu elementów Boskich nie można oddzielić od ludzkich ani ludzkich od Boskich. Każdy dzień kapłański jest godzien najwyższego dziękczynienia, każda odprawiona Msza św. jest skarbem ponad wszystkie skarby ziemi. A cóż powiedzieć, jeśli kapłan miał szczęście celebrować tysiące Mszy św. w swoim życiu. I choć wszystkie składają się na jedną, jedyną Ofiarę Jezusa, przecież brały w nich udział dziesiątki a może nawet setki tysięcy osób. I na każdą z nich spłynęła z ofiary z ołtarza jakaś kropla Chrystusowej krwi, aby dokonać oczyszczenia i przemienienia – nauczał o. Józef.
Reklama
Przypomniał następnie najważniejsze fakty z życia o. Kazimierza. Do zakonu wstąpił 18 sierpnia 1953 r. w Starej Wsi, w swojej rodzinnej miejscowości. Święcenia kapłańskie przyjął w Nowym Sączu 5 sierpnia 1963 r. Po święceniach przełożeni posłali go do pracy duszpasterskiej na jeden rok do Nowego Sącza a potem wrócił do swojej rodzinnej miejscowości, gdzie pracował przez 18 lat na różnych stanowiskach, przede wszystkim na polu formowania młodych, którzy wstępowali do zakonu. Był pomocnikiem mistrza nowicjatu, pełnił dwa razy funkcję mistrza nowicjatu. Był również instruktorem trzeciej probacji. To było jego główne zadanie, ale oprócz tego prowadził rekolekcje parafialne, rekolekcje dla sióstr, był spowiednikiem. Trzeci rodzaj pracy stanowiło uczestnictwo w remontach w Starej Wsi przy cmentarzu, przy placu kościelnym. Założył muzeum, pilotował również odnowę kościoła, kiedy to 6 grudnia 1969 r. SB spaliła cudowny obraz Matki Bożej Starowiejskiej. Kościół został odnowiony, potem namalowany nowy obraz a o. Kazimierz przyczynił się w znacznym stopniu do jego rekoronacji. 10 grudnia 1986 r. decyzją władz zakonnych o. Kucharski został przeniesiony do parafii św. Ignacego Loyoli we Wrocławiu i służy tutaj do dziś. Prowadzi rekolekcje dla kapłanów i sióstr zakonnych, dni skupienia dla różnych zgromadzeń, rekolekcje miesięczne. Od 1990 r. jest spowiednikiem i rekolekcjonistą w domu generalnym Sióstr Służebniczek Śląskich we Wrocławiu. W wielu zgromadzeniach służył swoją posługą jako konferencjonista i spowiednik.
– A w naszej parafii dolny kościół to jego dzieło, zaprojektował jego wygląd. Również ogród i teren przed kościołem. Kiedy tutaj przybył, prowadził studium prawd wiary i życia chrześcijańskiego w każdy wtorek, aż do 2009 r. Prowadził rekolekcje ignacjańskie dla dorosłych, rekolekcje 10-dniowe i 8-dniowe, było ich aż 27 serii. Dwie serie duchowości chrześcijańskiej, Msze św. dla chorych raz w miesiącu – wymieniał o. Józef.
Reklama
W 1990 r. o. Kazimierz Kucharski założył Zespół Charytatywny. Zajmuje się on wydawaniem obiadów dla biednych dzieci, organizowaniem Wigilii dla samotnych, święconego w Wielką Sobotę, comiesięcznym wydawaniem paczek żywnościowych, udzielaniem żywności bezdomnym i żebrzącym, pomocą finansową rodzinom wielodzietnym. Od 1990 r. organizuje też pomoc Kościołowi na Wschodzie, przede wszystkim na Ukrainie. Obecnie Zespół Charytatywny koncentruje się na pomocy misjom w Afryce i na Madagaskarze. O. Kazimierz prowadzi duchowe rozmowy, spowiedzi, wydał 17 pozycji książkowych.
– Jest za co dziś Panu Bogu dziękować! Wobec tych ogromnych darów wyrywa się dziś z duszy kapłańskiej to samo wołanie, które wyrwało się z duszy Służebnicy Pańskiej: „Wielbi dusza moja, Pana i rozradował się duch mój w Bogu Zbawicielu moim, albowiem uczynił mi wielkie rzeczy” – mówił o. Józef.
Podkreślił, że za te wszystkie dobrodziejstwa, które otrzymuje kapłan, Pan Bóg domaga się tylko jednej rzeczy: wierności.
– Dobry kapłan jest wierny do końca, zarówno Bogu jak i człowiekowi. Jest wierny mimo postępujących lat, mimo różnych słabości i dolegliwości. Ojciec Jubilat ma dzisiaj wszelkie powody do radości i wdzięczności. Przed 60 laty z młodzieńczym zapałem odpowiedział Jezusowi na wezwanie: Pójdź za Mną! Zawierzył Mu cale swoje życie, gotowy na każdą dla Niego ofiarę. I do dzisiaj nie cofnął danego Panu Bogu słowa. Może się teraz radować, bo całe życie sumiennie stawał na posterunku, chociaż czasem nie było to łatwe. Ojcze Jubilacie, wśród różnych życzeń, jakie Ci dziś różni ludzie będą składali, czy już składają, szczególnie życzymy Ci tej trudnej we współczesnych czasach wierności Ewangelii, abyś jak dotąd, tak do końca Twoich dni, mógł zawsze mówić sobie: Moim życiem jest Chrystus! I abyś kochał Boskiego Mistrza coraz bardziej i coraz dojrzalej – życzył w imieniu wszystkich zebranych o. Józef. Zakończył słowami o. Pio skierowanymi do jednego z kapłanów: „Uważasz, że Twój apostolat podoba się Jego Majestatowi i że Ty, oddając się Mu, sprawiasz przyjemność Panu Bogu, uświęcasz siebie i budujesz bliźniego. Z pochwał, którymi obdarzają cię ludzie, śmiej się głośno w Twym sercu i wszystkie je odnoś do Boga, przecież to wszystko jest Jego dziełem, a Ty nie jesteś niczym innym, jak tylko marnym narzędziem w Jego rękach, by wykonać dobro”.
Reklama
– Dlatego, o. Kazimierzu, żyj spokojnie i idź swobodnie do przodu, dając swobodę działania Duchowi Świętemu, który jest w Twoim sercu. Chcemy jeszcze zacytować krótki wiersz nieznanego autora: „A gdy Ci już życie dokuczy i los nieraz z nóg Cię zetnie/na pytanie: jak się czujesz? Odpowiadaj zawsze: świetnie!/Bo tak mówiąc jednocześnie, do jednego dojdziesz celu,/ nienawistnym przykrość sprawisz/radość wzbudzisz w przyjacielu” - zakończył o. Józef.
Na zakończenie Eucharystii głos zabrał o. Kazimierz: - Jubileusz to przede wszystkim wdzięczność Panu Bogu za życie, powołanie zakonne i kapłańskie. Wdzięczność Bogu za to, że mnie chronił przez tyle lat, prowadził, podpowiadał. Ale także wdzięczność Matce Bożej. Wychowywałem się od urodzenia pod Jej płaszczem. Jak to kaznodzieja mówił, całe moje życie było z Nią związane – mówił o. Kazimierz. Przypomniał, że pewnego roku kiedy uczestniczył w Pasterce w tej świątyni ludzie zwracali uwagę, że brakuje tutaj obrazu Matki Bożej. – I o. Stanisław mówi do mnie: „Jedź po naszych jezuickich domach i szukaj obrazu dla naszej świątyni”. Ale nie znalazłem. I wtedy postanowiłem pojechać do Starej Wsi z planem, że przywiozę stuletnią figurę Matki Bożej. Ale w pociągu, w nocy, przyszła mi myśl, że w Starej Wsi w naszym klasztorze na furcie wisi obraz Matki Bożej, kopia rzymskiego obrazu Salus Populi Romani. I zapadła decyzja: „Będę się starał o ten obraz”. Ale natrafiłem na opór przełożonego, który mówił, że nie wypada przekazywać własności kolegium w Starej Wsi. Odesłał mnie do prowincjała, ten odesłał mnie do rektora. I to zmaganie trwało cały rok. Wreszcie przekonałem, że tutaj ten obraz będzie czczony. I udało się. Obraz jest wśród nas. Daliśmy mu tytuł z Litanii Loretańskiej: „Przyczyno naszej radości, módl się za nami!” Dlaczego? Na czasy trudne, smutne, przygnębienia Ona jest dla nas nadzieją, znakiem radości i ufności. Dziękuję Matce Bożej, że się to udało, że jest z nami – opowiadał o. Kazimierz i dodał: – Nie zapominajmy o tym, że Ona jest wśród nas, aby nam błogosławić i aby nas podnosić na duchu. Dziękuję dzisiaj szczególnie ojcu prowincjałowi za listy z okazji moich jubileuszy i za to, że w trudnym dla siebie i zapracowanym czasie znalazł chwilę, by być razem z nami. Dziękuję o. Józefowi za słowo Boże i te wszystkie wypominki o mnie. Niech mu Pan wynagrodzi. I wszystkim: proboszczowi, współbraciom, siostrom zakonnym i wam wiernym dziękuję za pamięć, obecność i modlitwę. Niech Pan Was błogosławi i obdarza radością.