Reklama

Ciemne czasy nieprawdy

Niedziela Ogólnopolska 12/2012, str. 14-15

Dominik Różański/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: - „Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że istnienia prawdy, jako takiej, trzeba będzie bronić, że ktoś ośmieli się powiedzieć, że prawdy po prostu... nie ma”. To zdziwienie wyraził Pan Profesor podczas wykładu w Instytucie Problemów Współczesnej Cywilizacji. Czy zakłócenia w naukowym poszukiwaniu prawdy są zjawiskiem częstym w dzisiejszych czasach?

PROF. LUCJAN PIELA: - Nie mam wątpliwości, że w fizyce, chemii, matematyce, a także w technice i w wielu innych podobnych obszarach, gdzie wszystko na końcu ma się zgadzać, weryfikacja założeń i wniosków jest zawsze dokonywana. Zagrożenie pojawia się natomiast w „miękkich dziedzinach nauki”, np. zbliżonych do polityki i ekonomii, w których pojęcia nie są dobrze zdefiniowane i bardzo łatwo o zagubienie się. Zagrożenia byłyby mniejsze nawet i w tych „miękkich dziedzinach”, gdyby właściwie funkcjonował kodeks moralny nauki. To nie znaczy, że kodeksy trzeba spisywać, to na nic się zda, ten kodeks to sumienie badacza. Jeśli z jakichkolwiek powodów nastąpiła jego destrukcja, to potem już łatwo o myślenie wyłącznie w kategoriach, co się opłaca, a co nie. Gdy byłem młody, rzeczywiście, nawet do głowy mi nie przyszło, że ktoś zakwestionuje samo istnienie prawdy. Na to jednak odważyli się teraz nawet ludzie parający się nauką, czy może, powiedziałbym raczej, paranauką.

- Czy Pan Profesor ma tu na myśli jakieś konkretne zdarzenie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak, jestem ostatnio pod wrażeniem „Rezolucji Parlamentu Europejskiego B7-057½011 dot. konferencji klimatycznej w Durbanie” (koniec roku 2011). Zaczyna się od tego, że tekst ten liczy 18 stron, a w istocie jest... jednym zdaniem. Rezolucja definiuje tzw. cel 2oC, czyli „ograniczenie średniego ROCZNEGO wzrostu temperatury powierzchni Ziemi w skali światowej do 2oC” (podkreślenie moje). Co to znaczy?! Przecież gdyby do tej pory temperatura wzrastała rocznie o minimum 2oC, to od 1989 r. powinniśmy odnotować jej wzrost o wartość zbliżoną do 46oC! Dodatkowo ta Rezolucja jest pełna bezmyślnej nowomowy, np. Parlament Europejski (...) „wskazuje, że reakcje na zmianę klimatu mają wpływ na równość płci na wszystkich szczeblach”. Wygląda na to, że uchwała Parlamentu Europejskiego ma cechy gotowego tekstu kabaretowego, ale nie była konsultowana z ekspertami, co najwyżej z ideologami. Mocno podkreślono w niej konieczność dochowania... parytetów, czyli odpowiedniego - według ideologów - udziału kobiet przy podejmowaniu wszelkich decyzji w sprawach związanych z klimatem.

- W takim razie trzeba zapytać o intencje i kompetencje europejskich ekspertów.

- Myślę, że akurat w tym przypadku nie ma co pytać, tu mamy sprawę jasną, przynajmniej, jeśli idzie o kompetencje. Każdy ma termometr i każdy potrafi się nim posłużyć. Trzeba uświadomić Europejczykom, że nasz Parlament Europejski w tak ważnej sprawie po prostu nie miał ekspertów, żadnych ekspertów. Dlaczego nie miał żadnych ekspertów? Czasem odnoszę wrażenie, że cały nasz kontynent ze swoją wspaniałą cywilizacją został w jakiś sprytny sposób opanowany przez ludzi, którzy udając ekspertów, prowadzą Europę w niedobrym kierunku. Jakże daleko odeszliśmy od ideałów Ojców Założycieli! Powinniśmy się domagać na każdym kroku rzetelnych ekspertyz, zawsze je sprawdzać.

- Dlaczego tak się nie dzieje, Panie Profesorze?

- Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by się zastanowić, kiedy i z jakich powodów jacyś ludzie zakwestionowali istnienie prawdy. Może dla pieniędzy?... Dziś łatwo otumanić człowieka, mówiąc mu z miłym uśmiechem: Kolego, prawdy nie ma - ty masz trochę prawdy, ja mam trochę prawdy, osiągniemy konsensus, że 2x2=4,5 i rozejdziemy się zgodnie do swoich zadań, aby budować „lepszą” Europę. Otóż nie, tego się nie da zrobić, bo Europa wyjdzie nam pokrzywiona, słaba i niesprawiedliwa. Zakwestionowanie prawdy w jakiejkolwiek dziedzinie to destrukcja całego systemu, kłamstwo przenosi się - już za pomocą ścisłego rozumowania - na każdą dziedzinę jak zaraźliwa choroba.

- Skoro, jak Pan mówi, „kłamstwo za pomocą ścisłego rozumowania przenosi się jak zaraźliwa choroba”, to znaczy, że nie można w pełni ufać ekspertom z tytułami naukowymi, którzy powagą autorytetu wspierają bieżącą politykę, często występują w mediach?

- Człowiek jest istotą rozumną i musi się posługiwać przede wszystkim własnym rozumem. Słowo „ekspert” jest nadużywane, a ekspert to bardzo wielka rzadkość. To fachowiec najwyższej klasy, który wie, jak dojść do prawdy, i który swój werdykt potrafi ogłosić niezależnie od tego, czy to się władzy podoba, czy nie, i potrafi ten werdykt obronić w toku logicznego rozumowania. Spójrzmy, jak daleko do tego ideału jegomościom przekrzykującym się w telewizji do miana eksperta. Wielkim problemem funkcjonowania współczesnych społeczeństw jest pewnego rodzaju dyktat pseudoekspertów. W cywilizacyjnym wyścigu pewnie nawet i politycy nie mają czasu na zrozumienie, co mówią ich doradcy, chcą mieć decyzję szybko, a to mogą im zapewnić, może nawet najszybciej, wyłącznie pseudoeksperci.

- Czy takie postawy „naukowe” są wykrywalne i piętnowane w środowisku naukowym?

- Każde oddalanie się od prawdy w dziedzinie nauk ścisłych może być - i to często z łatwością - przyszpilone. Jednak coraz częściej zdarza się tak, że ci, którzy starają się zaprzeczać popularnej, ale poprawnej politycznie prawdzie, czyli de facto nieprawdzie, mają ograniczone możliwości publicznej wypowiedzi. Rzetelne publikacje dyskredytujące nieprawdę w niektórych dziedzinach bywają odrzucane także, niestety, przez wydawnictwa naukowe, na podstawie negatywnych recenzji, których autorzy bywają rozmaicie uwikłani na rynku prawdy i nieprawdy. Tak tworzy się zamęt, w którym siłę przebicia ma raczej interesowna nieprawda. Dla mnie i dla wielu moich kolegów nie ulega wątpliwości, że wieki XX i XXI będą kiedyś nazwane „wiekami ciemnymi”, bo skala fałszu jest potężna. Prawda jest w wielu dziedzinach naszej rzeczywistości szara i biedna, medialnie nieatrakcyjna, żebrząca o posłuchanie i wzgardzana przez możnych tego świata. Natomiast blaga, jak w piosence Wysockiego, krąży tryumfalnie po świecie na rączym rumaku i chichoce z prawdy. Tak będzie tylko do czasu, bo szybko rozminiemy się z rzeczywistością, a to będzie koniec chichotu: pycha kroczy bowiem przed upadkiem.

- Wyjątkowo głośny chichot pojawił się w Polsce w związku z dochodzeniem do prawdy o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Polscy eksperci (rządowi) szydzili z amerykańskich (pracujących dla Zespołu Antoniego Macierewicza), a spora część społeczeństwa uznała, że jest zmęczona tym „eksperckim” zamętem i nawet nie chce już znać tej prawdy...

- To smutne, że ludzie są zmęczeni szukaniem prawdy, a ci, którzy powinni ją wskazywać chichocą... Ekspert nie chichoce, nie bierze w żadnych chichotach udziału, nie musi się tak poniżać, bo on dysponuje potężną siłą - właśnie prawdą. Ekspert to ktoś, kto potrafi rzeczowo i spokojnie odpowiedzieć na przedstawione przez kogoś innego wyniki badań naukowych i przedstawić swoje własne merytoryczne kontrargumenty.

- Urzędowi polscy eksperci zarzucają ekspertom amerykańskim - prof. Biniendzie i prof. Nowaczykowi - „nienaukowość” ich ekspertyz. Niesłusznie?

- Znam tylko relacje prasowe o rozwiązywaniu równań Newtona za pomocą oprogramowania stosowanego w NASA, a to zdaje się wskazywać, że raczej nie sposób stawiać tu tego rodzaju zarzutów. W chemii teoretycznej także rozwiązujemy równania Newtona (nie dla samolotu, tylko dla cząsteczki chemicznej, a jest to tylko drugorzędna różnica). Dla mnie oczywiste jest, że aby się na temat obliczeń prof. Biniendy wypowiedzieć kompetentnie, a zwłaszcza zanegować wyniki takich obliczeń, trzeba, jak to zawsze się robi w takich przypadkach, przeanalizować ich metodologię (także w bezpośredniej dyskusji) albo wykonać własne obliczenia. Nasi urzędowi eksperci, jak sami powiedzieli, od razu zrezygnowali z obliczeń, zastosowali opowiastki dla naiwnych z dziedziny „mniemanologii stosowanej”, że strawestuję tu wyrażenie Jana Tadeusza Stanisławskiego... Na pytanie o najważniejszy moment bezwładności samolotu (konieczny do obliczenia tempa przyrostu szybkości obrotu samolotu dookoła osi w podanym przez ekspertów scenariuszu wydarzenia) jeden z nich odpowiedział, że nie wie, ile on wynosi... Sam szef komisji powiedział przed wielomilionową widownią TV (bez podania argumentu), że wszyscy musieli zginąć, bo przeciążenie wynosiło 100 g. Być może, ale prosimy o dowód matematyczny, bo przy takiej drodze hamowania każdemu licealiście wyjdzie średnie przeciążenie rzędu 1 g! Takie rozbieżności trzeba rozstrzygać przy kartce papieru czy przy komputerze. Nie chcę nawet myśleć, że brak przygotowania merytorycznego do obliczeń był przyczyną tego, że polscy krytycy amerykańskich profesorów ostentacyjnie i lekceważąco uchylili się od dyskusji. W nauce oznacza to tylko jedno: kompromitację uchylających się ekspertów. Jeśli jestem ekspertem, to dyskusji się nie boję, bo wszystko dobrze zbadałem i moje badanie to ciąg rozumowania, którego gotów jestem bronić. Prawda ujawnia swe pełne oblicze tylko w toku dyskusji naukowej, przez porównywanie wyników badań, wzajemne wytykanie błędów i ich usuwanie.

- Czy - zdaniem Pana Profesora - w tym konkretnym przypadku tak nie jest?

- Zdecydowanie tak nie jest, bo najwyraźniej widać, że niektórzy po prostu nie wiedzą, na czym polega metodologia naukowa badania czegokolwiek, także takiego zdarzenia, jakim jest katastrofa lotnicza. Jakże można się kłócić w prasie miesiącami, a teraz to już latami: brzoza czy nie brzoza. Badam przekrój feralnej brzozy w poszukiwaniu farby lotniczej czy mikrofragmentów skrzydła - a nauka potrafi to zrobić z porażającą dokładnością - i rozstrzygam sprawę. Koniec dyskusji. Jeżeli tego nie zrobiono, to jest to nic innego jak skrajny brak profesjonalizmu. A przecież mamy dziś ogromne możliwości techniczne i naukowe - na naszym wydziale możemy oglądać wręcz pojedyncze atomy!

- Polscy „poprawni” eksperci ekspertowi NASA - prof. Wiesławowi Biniendzie stawiają zarzut teoretyzowania, że rozwiązuje „jakieś tam” równania na podstawie niepewnych danych wyjściowych. O co tu chodzi, Panie Profesorze?

- Takie zarzuty nie mieszczą się w kategoriach postępowania naukowego. Powiedzmy, że coś mi nie pasuje w przedstawieniu prof. Biniendy. Sam więc rozwiązuję np. tzw. zagadnienie odwrotne z równaniami Newtona (może to być układ nawet milionów równań, ale współczesne komputery sobie z tym rutynowo radzą) i pokazuję, że mi wychodzi coś innego niż prof. Biniendzie. Wtedy siadamy razem i szukamy, czym ta różnica jest spowodowana. Znajdujemy ewentualny błąd i obliczamy raz jeszcze. Zarzut „teoretyzowania” czy nazywanie równań Newtona „jakimiś tam” równaniami, źle świadczy o wypowiadających takie słowa studentach (a co dopiero o ekspertach), bo sugeruje, że mają oni braki w podstawowym wykształceniu. Prof. Binienda zaprasza ekspertów, by przyszli na jego wykład, zaprasza publicznie w mediach, by przyjechali na konferencję do USA i oferuje im czas konferencyjny na wygłoszenie referatów. Mają możliwość zawiadomienia całego świata o swoich ustaleniach. Tak jak to się robi zawsze w nauce, a tu, ku mojemu zdumieniu, po drugiej stronie jest...ucieczka od dyskusji. To bardzo niedobry znak.

- Jednak z dumą podkreślano, że badaniem katastrofy zajmują się w Polsce najlepsi specjaliści, przede wszystkim z dziedziny lotnictwa. Można nawet odnieść wrażenie, że polscy uczeni raczej nie interesują się poszukiwaniem „prawdy smoleńskiej”.

Reklama

- Jestem pewny, że mamy bardzo dobrych specjalistów i że prawdziwi specjaliści wiedzą, jak rozwiązywać równania Newtona metodą elementów skończonych. To jest abecadło współczesnej techniki. Niestety, bardzo żałuję, że to nie ich wybrano do badania. Po drugie - polscy uczeni z nauk ścisłych nie mogą już patrzeć, jak w smoleńskiej sprawie to politycy ustalają prawa fizyki, tylko że nikt tym uczonym nie proponuje, żeby włączyli się w badanie katastrofy... Jest to nadzwyczaj dziwne, bo przecież wszystkim zależy na wyjaśnieniu, prawda?

- Niestety, nie ma tej pewności... Uparci w poszukiwaniu prawdy nazywani są „oszołomami”!

- No, może już nie całkiem, bo śmiech ostatnio zamiera na ustach wszystkowiedzących. Niedawno pojawiła się inicjatywa profesorów nauk technicznych, którzy rzucili hasło niezależnych badań, aby oderwać się od polityki, i tej wielkiej, i tej małej, a rozpatrzyć sprawę z punktu widzenia praw fizyki. Takie badania już są prowadzone, ale aby nadać im odpowiedni impuls, grupa profesorów zwróciła się w formie listu do dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) o wsparcie dla zorganizowania konferencji naukowej na temat katastrofy smoleńskiej. Sednem odpowiedzi dyrektora NCBR jest wymijające stwierdzenie, że NCBR mimo swej nazwy, która by to sugerowała, nie prowadzi żadnych badań...

- To brzmi jak kabaretowy żart z dawnych czasów!

- To tylko przykład żonglerki słownej, bo istotnie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju nie inicjuje, ale proponowane wartościowe badania finansuje. W wersji minimalnej wystarczyłoby więc zachęcić uczonych, aby złożyli odpowiedni grant do finansowania, ponieważ sprawa jest ważna, a ruszyłyby wielodyscyplinarne badania. Wierzę, że do tego dojdzie, bo byłoby bardzo dziwne, gdyby w tak ważnej sprawie ktoś robił tu jakiekolwiek przeszkody.

* * *

Prof. Lucjan Piela - specjalista w dziedzinie chemii kwantowej, związany z Uniwersytetem Warszawskim oraz z Centre Européen de Calcul Atomique et Moléculaire (Francja), Facultés Universitaires de Namur (Belgia), Cornell University (USA). Jest autorem ok. 100 publikacji naukowych w czasopismach międzynarodowych i cenionego w świecie podręcznika. W roku 2001 został wybrany członkiem zagranicznym Belgijskiej Akademii Królewskiej (Académie Royale des Sciences, des Lettres et des Beaux-Arts), a w 2004 r. członkiem Europejskiej Akademii Nauk.

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Roxie Węgiel: Wiara w Boga wyznacza mi kierunek życia

2024-03-26 09:42

[ TEMATY ]

koncert pasyjny

Mat.prasowy/Pasja

Roxie Węgiel

Roxie Węgiel

Już 29.03.2024r. na antenie głównej Polsatu o godzinie 20:00 będzie miała miejsce emisja wyjątkowego widowiska. „Pasja. Misterium Męki Pańskiej” to program muzyczny, na który składa się rejestracja 12 pieśni pasyjnych w wykonaniu znanych polskich artystów m.in. Roksany Węgiel, dla której udział w tym wydarzeniu będzie osobistym przeżyciem.

Ilustracją dla występujących artystów będą fragmenty Misterium Męki Pańskiej odegrane w przepięknej scenerii Dróżek Kalwaryjskich przez braci z klasztoru Ojców Bernardynów i wiernych, którzy zwyczajowo biorą udział w tych corocznych celebracjach na Dróżkach Kalwarii Zebrzydowskiej. Misterium opisuje pojmanie, osądzenie, drogę krzyżową i ukrzyżowanie Jezusa i jest co roku odgrywane w Wielkim Tygodniu w Kalwarii Zebrzydowskiej, a jego tradycja sięga początków XVII wieku.

CZYTAJ DALEJ

Tak, proszę, Jezu Chryste, obmyj mnie

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Pio Si/pl.fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 13, 1-15.

Wielki Czwartek, 28 marca

CZYTAJ DALEJ

Ponad 50 tysięcy widzów w polskich kinach na pokazach 4. sezonu "The Chosen"

2024-03-28 11:39

[ TEMATY ]

„The Chosen”

Materiały promocyjne/thechosen.pl

Serial o Jezusie z kolejnym sukcesem. W polskich kinach 4. sezon zebrał ponad 50 000 widzów, a licznik wciąż rośnie. Kolejne odcinki serialu, co stało się całkowitym fenomenem w branży filmowej, wciąż wyświetlane są w kinach.

Poza repertuarowym wyświetlaniem w kinach, również społeczność ambasadorów serialu organizuje w całej Polsce pokazy grupowe, które nierzadko mają sale zajęte do ostatnich miejsc. W wielu miejscowościach można wybrać się na taki pokaz czy to do kina sieciowego, lokalnego czy domu kultury. Kina widząc ogromne zainteresowanie same wstawiają do repertuaru kolejne odcinki lub powtarzają wyświetlanie od 1 odcinka. Już pojawiają się pierwsze całodzienne maratony z 4. sezonem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję