Wśród kilku relacji dotyczących tragicznych losów polskiego,
w tym łódzkiego duchowieństwa, zwraca uwagę książka ks. L. Bujacza.
Wydana została w Łodzi w 1946 r. i "poświęcona pamięci tragicznie
zmarłym śmiercią męczeńską moim kolegom kapłanom". Ta pełna autentyzmu
opowieść pt. Obóz koncentracyjn w Dachau, w zwięzły, szkicowy sposób
stara się ująć całokształt obozowego życia. Ks. Bujacz jako jeden
ze 158 duchownych łódzkiej diecezji aresztowany został 6 października
1941 r. Wspólnie z innymi - łącznie 560 duchownymi - został osadzony
w obozie przejściowym w Konstantynowie k. Łodzi. " (...) trzy dni
spania na gołych deskach i strugi wody wdzierające się przez otwory
w dachu" - wspomina ks. Bujacz. Po trzech tygodniach wywieziono wszystkich
do KL Dachau. Wygłodniali, eskortowani jak złoczyńcy dotarli do obozu.
Strażnicze wieże, kolczaste druty, uzbrojeni "po zęby" wartownicy
- od początku sprawiało to przygnębiające wrażenie. "Nauka" obozowego
życia rozpoczęła się od ścielenia łóżek "jak pudełka zapałek", robienia
kantów w słomianym sienniku, wyrównywania specjalnymi deseczkami (
...). Miało się to odtąd stać codzienną udręką księży. Podobnie czyszczenie
talerzy, łyżek, menażek... "do białego". "W obozie obowiązywała praca
przez 12 godzin (...) wybierano do komand przymusowo (...) wszystkie
prace były ciężkie i wyczerpywały nadmiernie resztę sił z wygłodniałych
więźniów. Nie wolno było schodzić z pracy mimo największych deszczów,
zimnych wiatrów (...) biciem często wyciskano resztę sił i zwiększano
wydajność niewolniczej pracy..." - wspomina ks. Bujacz. Podobnie
ciężkie wspomnienia wiążą się z jego osobistymi losami, w czasie
gdy dokonywano na nim eksperymenty medyczne. Została mu wszczepiona
malaria, badano wytrzymałość organizmu, aplikując różnorodne medykamenty.
Pomimo całkowitego zakazu praktyk religijnych obowiązujących
polskich duchownych, sankcji śmierci, która im za to groziła, "w
każdej izbie wybrano ojca duchownego. Wieczorem, gdy wszyscy byli
już w łóżkach, odmawiał on modlitwy wieczorne, przeprowadzał rachunek
sumienia i kończył je błogosławieństwem kapłańskim (...)". Postarano
się za pomocą komend wyjazdowych pracujących w Monachium o hostie,
komunikanty, wino... i zaczęto, początkowo wieczorem, w sypialni,
prywatnie odprawiać Msze św. w więdziennym pasiastym mundurze. Rano
kilku kapłanów w ukryciu rozdawało Komunię św. swoim kolegom. W czasie
czynności religijnych czuwały nasze posterunki, by władze obozowe
nie dowiedziały się o rozwoju naszego życia kapłańskiego".
Znamienne jest, iż tragiczne losy 1780 polskich kapłanów
w Dachau, w tym 164 z diecezji łódzkiej, nie wzbudzały nienawiści
do oprawców. "Musimy być dla wszystkich Niemców sprawiedliwi". -
pisze ks. Bujacz. Dalej znajdujemy także takie zdanie: "Każda wiadomość
zasłyszana z kraju była cenna i budziła uczucia wielkiej miłości
dla swego narodu i państwa".
Broszurę Obóz koncentracyjny w Dachau kończy Dodatek
wzmiankujący o indywidualnych losach 120 łódzkich kapłanów - zamęczonych
w KL Dachau. W wielu kościołach obecnej archidiecezji łódzkiej znajdują
się tablice upamiętniające męczenników z lat 1939-45. Obok coraz
liczniej umieszczane są tablice poświęcone zamordowanym na "nieludzkiej
ziemi" w byłym ZSRR. Zatrzymujmy się przed nimi, by wspomnieć los
naszych Ojców...
Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
Pomóż w rozwoju naszego portalu