Reklama

Beatyfikacja Matki Teresy z Kalkuty

Spotkałem Matkę Teresę...

Beatyfikacja Matki Teresy z Kalkuty stała się faktem. Wyznaczona została data i miejsce beatyfikacji: 19 października 2003 r., Rzym. Wcześniej, 19 grudnia 2002 r., Ojciec Święty Jan Paweł II podpisał dwa dekrety Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych: jeden uznający heroiczność cnót Matki Teresy i drugi - potwierdzający cudowne uzdrowienie Moniki Besra za wstawiennictwem Matki Teresy.
Wielu ludzi na całym świecie z nadzieją oczekiwało dnia, kiedy Kościół wypowie się oficjalnie w sprawie świętości Matki Teresy z Kalkuty. Możliwość spotkania z nią miał ks. prał. Teodor Lenkiewicz, który następnie utrwalił je w postaci wspomnienia pt. „Spotkałem Matkę Teresę”, opublikowanego po raz pierwszy 15 lat temu na łamach „Ładu Bożego” (ŁB 26 [527], 18 grudnia 1988 r.). Dziś, za aprobatą Autora, przypominamy treść tego wspomnienia, stanowiącego dowód, że każdy człowiek może uczyć się od Matki Teresy z Kalkuty ofiarnej miłości i szacunku do każdej osoby.
(red.)

Niedziela włocławska 42/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uczestniczyłem w odbywającym się w dniach 20-24 października 1988 r. w Wiedniu Międzynarodowym Kongresie Rodzin. Po przybyciu do Wiednia dowiedziałem się, ku wielkiej mojej radości, że na zakończenie Kongresu, w niedzielę 24 października, przybędzie Matka Teresa. Z rozmów ok. 5 tys. uczestników (pochodzących z całego świata) wyczuwało się, że jest to dla nas wszystkich wielka sprawa, że będzie to wspaniały finał Kongresu. Chociaż spotkanie z Matką Teresą zostało wyznaczone na godz. 13.45, już od samego rana sala kongresowa „Austria Center” w wiedeńskim Uno-City wypełniła się po brzegi.
Jak zawsze dotąd, przez poprzednie trzy dni, najpierw udałem się do biura prasowego. Tam otrzymałem ulotkę z wiadomością, że o godz. 12.30 w sali N odbędzie się konferencja prasowa z Matką Teresą. W sali N byłem o godz. 11.45. Było tam już parę osób. Zająłem miejsce blisko stołu przeznaczonego dla Matki Teresy.
Dokładnie o godz. 12.07 weszła do sali. Za nią nieśmiało weszły jej współsiostry. Było ich siedem. Ubrane w swój charakterystyczny strój z białego płótna z niebieskim otokiem, w granatowych swetrach. Powoli Matka Teresa przeszła może pięć metrów... jakby onieśmielona świadomością, że za chwilę będą ją pytać, że najpierw sama będzie mówiła... a przecież czyni to tyle razy! Wokół błyskają światła lamp fotoreporterów robiących zdjęcia. Czynią to też nieśmiało. Onieśmiela ich ta drobna postać kobiety tak wielkiej duchem. Zakonnicy, która ze swego powołania uczyniła najpiękniejsze świadectwo umiłowania Boga i drugiego człowieka.
Podszedłem bliżej. Po chwili byłem już przy Matce Teresie. Fotoreporterzy robią zdjęcia, błyskają flesze... To wszystko nie jest już ważne. Ważne jest to jedno, że jestem przy niej, i świadomość, że w życiu moim już coś podobnego chyba się nie zdarzy. Przedstawiam się. W odpowiedzi słyszę jej słowa: „Polska to piękny kraj, pięknych ludzi... kraj Ojca Świętego”. Po chwili dodała: „W najbliższych dniach jadę do twojej Ojczyzny”. Usiadła potem w jednym z tylnych rzędów krzeseł w sali, aby przez jakiś czas rozmawiać z umówionymi wcześniej dziennikarzami. Stanąłem blisko. Jeszcze raz spojrzała i uśmiechnęła się do mnie. To mnie ośmieliło. Podszedłem i podałem fotografię z jej podobizną: na jej odwrocie napisała: „God bless you” (Niech Ci Bóg błogosławi). Podziękowałem i odszedłem. Stanąłem z boku i patrzyłem na nią. Chciałem nasycić się widokiem tego wspaniałego człowieka, który jest znakiem dla naszych czasów. A ona... przez cały czas nie wypuszczała ze swych rąk różańca.
Jej współsiostry, które z nią przybyły, stały blisko wejściowych drzwi. Jakże radosne! A przecież jakie trudne realizują powołanie. Podszedłem i do nich i zamieniłem kilka zdań. I one z radością powiedziały mi o swojej już bliskiej podróży wraz z Matką do Polski. Mówiły o tym, że do Polski jadą pierwszy raz, aby spotkać się ze swoimi współsiostrami...
O godz. 12.25 Matka Teresa podeszła do wcześniej przygotowanego stołu, na którym znalazło się sporo mikrofonów, magnetofonów... Zaczęła mówić. Po co tu przyjechała? W wielkim skrócie powiedziała to, co za niecałą godzinę miała powiedzieć do wszystkich uczestników Kongresu. Nie było już zbyt wiele czasu na zadawanie pytań. Zresztą chyba wszyscy na sali byliśmy szczęśliwi, że możemy z nią rozmawiać. Wspólna modlitwa zakończyła tę niecodzienną konferencję prasową.
Szybko udałem się na salę obrad, aby wraz z uczestnikami Kongresu przeżyć jeszcze raz obecność Matki Teresy. Sala, zazwyczaj dość gwarna, teraz jakby się uciszyła. Wyczuwa się atmosferę pewnego skupienia, powagi, ale chyba i napięcia. O godz. 13.10 Matka Teresa wraz ze swoimi siostrami wchodzi na salę. Powstajemy wszyscy z miejsc i witamy ją wspólnym śpiewem-modlitwą Alleluja. Idzie wśród szpaleru austriackiej młodzieży ubranej w białe kongresowe bluzy. Za nią idą dzieci, jest ich bardzo dużo - może 300, może 500? To dzieci rodziców, którzy brali udział w tym Kongresie. Matka Teresa wchodzi na podium. Siada na przygotowanym krześle, a wokół niej siadają dzieci... Podobno wszędzie, gdzie ona jest, nie może ich przy niej zabraknąć. Długo to trwa... Wspólna modlitwa rozpoczyna spotkanie. Zabiera głos Matka Teresa. Czekaliśmy na ten moment wszyscy. Oto fragmenty jej przemówienia:
Pan Jezus przyszedł, aby nam przynieść Dobrą Nowinę, że jest miłością i że nas kocha. A gdzie rozpoczyna się ta miłość? W naszej własnej rodzinie - przez wspólną modlitwę! Rodzina, która wspólnie się modli, zawsze pozostanie razem. Dlatego tak ważną rzeczą jest, abyście swoje dzieci uczyli modlitwy i abyście razem z nimi się modlili. Poświęćcie waszą rodzinę Najświętszemu Sercu Pana Jezusa... Wprowadźcie Matkę Najświętszą do waszej rodziny przez to, że będziecie mówili Różaniec.
Gdy patrzymy na krzyż, wiemy, jak bardzo nas Chrystus ukochał; gdy spoglądamy na tabernakulum, wiemy, jak kocha nas teraz... Poproście waszego księdza proboszcza, żeby w waszej parafii było codziennie wystawienie Najświętszego Sakramentu. Rodzina, która modli się na wspólnej adoracji przed ołtarzem, staje się jeszcze piękniejsza i silniejsza (...).
Wiecie, jak wiele jest cierpienia, nieszczęścia na świecie... Stąd tak ważną sprawą jest, aby pogłębić życie modlitwy. Modlitwa czyni serce czystym, a czyste serce widzi Boga! Owocem modlitwy jest pogłębienie wiary. Jeżeli wierzymy - będziemy kochać! Owocem miłości jest wzajemna służba, a owocem służby jest pokój. Potrzeba nam pokoju. Prośmy Matkę Najświętszą, aby przyniosła pokój, radość i miłość. (...)
Owocem modlitwy jest również dar powołania. Pomyślcie tylko: wasz syn może zostać kapłanem, wasza córka zakonnicą... Stąd tak ważną rzeczą jest, aby to dziecko zostało wybrane.
Mamy wiele rodzin bardzo ubogich, ale te bardzo biedne rodziny nie popełniły grzechu zabicia jeszcze nienarodzonego dziecka. Walczymy z tym grzechem przez wprowadzanie adopcji. Pomyślcie tylko przez chwilę: gdyby nasi rodzice zabili nas, nikt z nas by tu nie był. Podziękujmy więc naszym rodzicom, że dali nam radość życia (w tym momencie cała sala potwierdziła brawami słowa Matki Teresy).
Pewnego dnia dwoje młodych ludzi przyszło do mojego domu i przyniosło dużo pieniędzy. Zapytałam ich, skąd je mają i dlaczego mi je przynoszą? W odpowiedzi usłyszałam, że przed dwoma tygodniami był ich ślub. Pieniądze przeznaczone były na urządzenie wesela. A trzeba wiedzieć, że w Indiach wesele nie jest rzeczą obojętną. Zapytałam ich więc, dlaczego tak czynią? - Chcieliśmy podzielić się naszą radością z ludźmi, którym Matka służy - usłyszałam w odpowiedzi.
Wspaniałą rzeczą jest dzielić się tą radością płynącą z miłowania. A to się zaczyna w naszych rodzinach... Aby nam to ułatwić, Pan Jezus powiedział: Cokolwiek czynicie jednemu z tych braci, Mnie czynicie. Jeżeli podacie szklankę wody w Moim imieniu... Jeżeli przyjmiecie maleńkie dziecko w Moim imieniu... A więc jasne jest, że przez zabicie dziecka w łonie matki nie akceptujemy samego Jezusa.
Kiedy umrzemy, będziemy sądzeni z tego, jacy byliśmy dla siebie nawzajem. Ponieważ byłem głodny... byłem nagi... byłem bezdomny... Głód jest nie tylko głodem chleba, ale przede wszystkim głodem miłości. Brak domu, bezdomność, nie jest tylko brakiem miejsca, ale gorzką prawdą o tym, że jest się wyrzuconym na margines społeczeństwa. (...)
Celem naszego zgromadzenia jest zaspokojenie pragnienia Jezusa na krzyżu - poświęcenie i opieka nad najbiedniejszymi. Będę się za was modliła, abyście mogli wzrastać w miłości i wzajemnym wspomaganiu. Wy także módlcie się za nas, abyśmy nie zniszczyły dzieła Bożego. Kiedy modlicie się w waszych rodzinach, módlcie się i za nas! Niech Bóg was błogosławi!
Wspólna modlitwa o pokój na świecie zakończyła spotkanie z Matką Teresą z Kalkuty.
O godz. 16.00 w wiedeńskiej katedrze św. Stefana kard. Heinz Hermann Grooer rozpoczął w asyście ok. 40 koncelebransów uroczystą Mszę św. kończącą XII Międzynarodowy Kongres Rodzin. I znów w pierwszej ławce zajęła miejsce, wraz ze swoimi siostrami, Matka Teresa. Nie wiem, jak to się stało, ale... między Matką Teresą a jedną z towarzyszących jej sióstr siedziało dwoje małych dzieci.
Po Mszy św. Matka Teresa przyszła jeszcze do zakrystii, aby spotkać się z ministrantami. Rozdawała im medaliki z wizerunkiem Matki Najświętszej. Czyniła to tuż obok nas, z uśmiechem, tak dla niej charakterystycznym, na ustach. Czyniła to z radością płynącą z jej bogatego, opartego na modlitwie wnętrza.
To była piękna październikowa niedziela tego roku w moim życiu i za to Bogu niech będą dzięki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Oprócz apostołów, Bóg powołuje także innych uczniów – nas wszystkich

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 16, 15-20.

Czwartek, 25 kwietnia. Święto św. Marka, ewangelisty

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję