Chór "Fratelli" to wspólnota 35 śpiewaków - uczniów z czterech
klas legnickiego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. św. Franciszka.
Chór od wielu lat prowadzi niezwykle starannie utalentowana i znana
z sukcesów p. Maria Sycz.
Austria to kraj sławnych muzyków, kompozytorów, chórów,
w tym chórów kościelnych. Trzeba było zatem bardzo dobrze przygotować
się do śpiewu w tym kraju. O zaproszeniu do Neunkirchen wiedzieliśmy
już w październiku ubiegłego roku. Trzeba było bardzo intensywnie
przygotować pieśni tak, by godnie wielbić Chrystusa Pana w tamtejszej
wspólnocie Kościoła. W swoim repertuarze chór "Fratelli " ma dobrze
opracowanych ponad 30 pieśni i piosenek, gotów więc wystąpić z koncertem
niemal w każdej chwili. Tak było z występem chóru w telewizji regionalnej,
gdy poproszono nas o śpiew kolęd. Jednak do Austrii przygotowywaliśmy
się z dużym przejęciem. Były pieśni liturgiczne po łacinie, po niemiecku
i po polsku. Tamtejszemu austriackiemu proboszczowi szczególnie podobał
się gregoriański śpiew po łacinie części stałych z Missa de Angelis.
Chór śpiewał także ku czci Matki Bożej, jako że był właśnie dzień
Zwiastowania. Chór zdobył bardzo duże uznanie. Uczniowie stanowczo
stwierdzają, że śpiewają po to, aby zachęcić ludzi do uwielbienie
Boga.
Ciekawe byty spostrzeżenia młodzieży w czasie wizyty
w Austrii. Piękne, kolorowe i bardzo czyste miasto Neunkirchen (70
km na południe od Wiednia) zachwycało. Wieczorny spacer przy ciepłej
wiosennej pogodzie po mieście był bardzo miły. Miasto jednak było
raczej puste. Inne drobne, ale ważne spostrzeżenie na temat porządku
w mieście. Widzieliśmy starszego pana jak podszedł, specjalnie skręcił
w kierunku, gdzie był jakiś papier, podniósł go i zaniósł do kosza.
Takiego obrazka u nas raczej nie zobaczymy. Nie było widać chuliganów,
groźnych grup ani też ścian popisanych i brudnych. Po godzinie 22
było całkiem cicho i spokojnie. W Wiedniu po modlitwie we wspaniałej
katedrze św. Szczepana, długo spacerowaliśmy po centrum miasta. Tak
w Neunkirchen, jak i w Wiedniu wśród tak wielu napotkanych i mijanych
ludzi nikt z nas nie spotkał się z agresją ani nikt nie zauważył
pijanego człowieka. Uczestnictwo we Mszy św. tamtejszych parafian
było nabożne. Widać było bardzo duże zaangażowanie świeckich w życie
parafii. Widzieliśmy dość duże grupy młodzieży, a także rodzin na
spotkaniach w salach parafialnych tak w Neunkirchen, jak i w Wiedniu.
Z powodu braku księży austriackich w pracach duszpasterskich pomagają
polscy księża. W tych parafiach, w których byliśmy, są franciszkanie
z Polski. Urzekający jest spokój, grzeczność i uprzejmość tamtejszych
parafian. Dla Polaków zdumiewający był fakt, że w niedzielę wszystkie
sklepy są zamknięte. Nie ma żadnego handlu. Przyzwyczajonym do nieposzanowania,
wręcz lekceważenia dnia świętego, tutaj mocno przypominają sobie: "
Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!" Dodać można do tego polskie
przysłowie ludowe, pełne mądrości życiowej: "Niedzielna praca w proch
się obraca". Tam, w Austrii, i nie tylko w tym kraju, jest na szczęście
silna tradycja poszanowania świąt kościelnych i zakaz handlu w te
dni. Dobrym zwyczajem jest też ich pozdrowienie, jakim także na granicy
przywitał nas celnik austriacki: "Gruss Gott!" Takie pozdrowienie
widnieje też niekiedy przy wjeździe na główną trasę. Przed miastem
czy wioską przy drogach są umieszczone tablice informujące o Mszach
św. w lokalnych kościołach.
Były też jednak sprawy niepokojące i zasmucające. Dało
się zauważyć znudzenie życiem i poczucie bezsensu u młodych ludzi.
Jakiś niezrozumiały smutek przykryty zabawą i bogactwem. Luksusowa
powierzchowność i przerażająca pustka duchowa, brak poczucia sensu
życia. Smutne, że kraj ten uważa się za katolicki a uczestników niedzielnej
Mszy św. jest tak mały procent. Przypominając słowa Pana Jezusa,
który wielokrotnie mocno przestrzegał "Jakże trudno bogatym wejść
do Królestwa Niebieskiego". Ta obojętność lub sprzeciw katolików
wobec katolickiego Kościoła jest przygnębiający i niezrozumiały.
Jednak mimo wszystko zwiedzanie innych krajów jest ciekawe.
Cieszyliśmy się z bardzo udanego występu chóru. Interesujące było
poznawanie tamtych miast, ale jednak wielką przyjemnością jest powrót
do domu. Wjeżdżając do Polski od razu poczuliśmy się swojsko, po
prostu u siebie. Różnica między tamtym krajem, a naszym tym razem
była i w tym, że tam było bardzo ciepło a w Legnicy zastała nas piękna,
spóźniona zima.
Dzięki Bogu, dojechaliśmy szczęśliwie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu