Sławny w męczenników gronie,
Wojciechu, polski patronie
Za twe prace i cierpienia
Przyjmij od nas dziękczynienia.
Miał być rycerzem, został świętym. Z człowieka, który
nie stronił od ziemskich uciech, przemienił się w ascetycznego mnicha.
Zginął, bo chciał krzewić Ewangelię słowem, nie mieczem.
Początkiem drogi św. Wojciecha, która zawiodła go do
Prus, była przemiana, jaka dokonała się w nim w 982 r. w Pradze.
Urodził się w 956 r. w czeskich Libicach, w możnej rodzinie Sławników,
skoligowanej z dynastią saską, panującą w ówczesnych Niemczech. Ojciec
przeznaczył syna na rycerza, ale Bóg zrządził inaczej. Gdy chłopczyk
ciężko zachorował, zrozpaczona matka zaniosła go do kościoła i ofiarowała
Matce Bożej jako przyszłego kapłana. Gdy powrócił do zdrowia, szczęśliwi
rodzice oddali go na wychowanie świątobliwemu arcybiskupowi Adalbertowi,
który nadał mu na bierzmowaniu swoje imię. Stąd św. Wojciech znany
jest całemu chrześcijańskiemu światu jako św. Adalbert.
W roku 981 otrzymał święcenia kapłańskie, a już 3 czerwca
983 r. otrzymuje pastorał po biskupie praskim Dytmarze. I od razu
znalazł się w centrum intryg politycznych i personalnych. Nie mógł
też pogodzić się z wciąż jeszcze żywymi w Czechach tradycjami pogańskimi.
Otoczony niechęcią szukał rady w Rzymie u papieża Jana XV, prosząc
go o zwolnienie z godności biskupiej.
Za pozwoleniem papieża i radą sławnego eremity Nila wstępuje
do klasztoru świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie. Tutaj,
wśród bardziej wykształconych ludzi ówczesnego świata z Syrii, Egiptu
i Europy spędził pięć lat. Chętnie dokonałby tam żywota, ale sądzone
mu było powrócić na biskupi tron do ojczystej Pragi, choć nie na
długo. Intrygi, bezgraniczna samowola i bezbożność ludu zmusiły go
do powtórnego opuszczenia Pragi. Najpierw przebywał na Węgrzech,
potem w klasztorze w Rzymie. Od dawna pragnął być misjonarzem. Gdy
otrzymał od papieża nominację na biskupa misyjnego, nie powrócił
już do ojczyzny, gdzie wymordowano mu rodzinę, ale udał się do Polski.
Król Bolesław Chrobry przyjął biskupa z wielką okazałością i czcią.
Wojciech wędrował po całym kraju, nauczał i utwierdzał Polaków w
wierze Chrystusowej.
Po owocnej pracy w Polsce poszedł gorliwy apostoł wraz
z bratem Radyminem oraz klerykiem Boguszą Benedyktem nawracać Prusaków,
chociaż król Bolesław chciał osadzić go na arcybiskupstwie. Święty
jednak cel własnego życia na ziemi widział w pracy misyjnej. W Prusach
wszędzie napotykał na opór i szyderstwo. Chciał już opuścić Prusaków,
aby udać się na nawracanie Litwinów. Gdy przed opuszczeniem kraju
odprawiał Mszę św. za nieszczęsnych mieszkańców, został napadnięty
w świętym gaju pogańskim przez dzikich Prusaków. Pod ciosami oszczepów
i pałek padł martwy. Ciało został porąbane na kilka części. Działo
się to 23 kwietnia 997 r. Podobno tego dnia, o tej samej godzinie
przyjaciel św. Wojciecha - św. Nilus, wypowiedział po grecku słowa: "
Dziś przybył niebu nowy męczennik, święty".
Pomimo krótkiego pobytu św. Wojciecha na ziemi polskiej,
kult tego świętego, spotęgowany jego męczeńską śmiercią, rozpowszechniony
był od najdawniejszych czasów w całej Polsce. Świadczą o tym liczne
legendy, które zachowały się do naszych czasów. Najbardziej znana
jest legenda o orłach, które strzegły ciała świętego, aż go pochowano.
Znana jest również historia dotycząca wykupu ciała od Prusaków przez
króla Bolesława. Miał to być okup w złocie takiej wagi, jaka była
waga szczątków męczennika. Podobno ciało świętego cudownym sposobem
okazało się tak lekkie, że grosz biednej niewiasty wystarczył na
wykupienie go.
Ciało świętego, wykupione przez Bolesława, spoczęło najpierw
w Trzemosznie, później przeniesiono do katedry gnieźnieńskiej, gdzie
do dziś spoczywa w srebrnej trumnie. Papież i cesarz Otton III na
prośbę Bolesława Chrobrego ustanowił w Gnieźnie arcybiskupstwo i
powierzył je bratu świętego i naocznemu świadkowi jego śmierci Gaudentemu.
Kult św. Wojciecha rozszerzył się w szybko po całej Europie.
W 1000 r. Otton III, który przybył do Gniezna, aby złożyć pokłon
relikwiom świętego potwierdził ustanowioną rok wcześniej w Rzymie
autonomię Kościoła w Polsce. Następstwem tego faktu "za przyczyną
św. Wojciecha" - jak pisał później ks. Piotr Skarga, była koronacja
w 1025 r. Bolesława Chrobrego na króla Polski.
Kult św. Męczenników rozszerzył się w Polsce już w XI
w. Kultura ludowa ustanowiła św. Biskupa patronem zwierząt. Był to
też patron pasterzy. Również i dla gospodarzy 23 kwietnia był ważnym
dniem. Aby zapewnić swoim krowom czy koniom wszystko co najlepsze,
przepędzano zwierzęta przez próg, pod którym zakopano kosę, sierp
czy siekierę. Okadzano bydło dymem z ziół poświęconych w święto Matki
Bożej Zielnej.
Postać św. Wojciecha była i jest Polakom bardzo bliska.
Po całym naszym kraju rozsiane są kościoły czy kaplice pod wezwaniem
św. Biskupa. W naszej diecezji parafia w Skibniewie pw. św. Wojciecha
w dekanacie sterdyńskim, założona w 1611 r., posiada relikwie tego
świętego, sprowadzone tutaj 4 kwietnia 1997 r.
W ciągu setek lat powstało wiele modlitw ku czci św.
Wojciecha, obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława Biskupa
głównego patrona Polski, chociażby poniższa:
...O Wojciechu, nasz patronie
Stawaj nam zawsze w obronie,
A przeważnemi modłami,
Racz błagać Boga za nami...
Relikwie św. Wojciecha, znajdujące się w katedrze w Gnieźnie
od 1662 r., spoczywają w nowym, srebrnym sarkofagu. Zdobi go m. in.
relief przedstawiający przybycie Ottona III go grobu męczennika.
Wtedy, w 1000 r. Otton III otrzymał cenną relikwię - ramię biskupa,
której część złożył w Akwizgranie, a część zawiózł do Rzymu. W 1928
r. papież Pius XI podarował relikwię rzymską ks. Augustowi Hlondowi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu