Reklama

„Perełki” z nauczania św. Józefa Sebastiana Pelczara (4, 5)

Niedziela przemyska 51/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

IV niedziela Adwentu, rok „C” - Mi 5,1-4a; Hbr 10,5-10; Łk 1, 39-45.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1, 43)

„...przypatrzmy się jeszcze miłości Maryi. Cóż to Ją ciągnęło do domu Zachariasza? Czy sama chęć usługiwania Elżbiecie? Nie, ale przede wszystkim ta myśl, że przyniesie tam z sobą Jezusa, a przezeń uświęci całą rodzinę. Jakoż zaledwie pozdrowiła Elżbietę, dzieciątko tejże zostało oczyszczone z grzechu pierworodnego i usprawiedliwione łaską Jezusową; sama zaś Elżbieta poznała w świetle Bożym tajemnicę Wcielenia i Boskie Macierzyństwo Maryi, a uniżywszy się przed Nią, zawołała duchem proroczym: «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45). Ile później darów i natchnień otrzymała cała rodzina za przyczyną Maryi, jak gorące przez Nią zanosiła modły do Słowa Wcielonego, jak święte z Nią prowadziła rozmowy, tego żaden język ludzki nie wypowie. Rzec można, że dom Zachariasza był przez trzy miesiące najwspanialszą i najmilszą Bogu świątynią, w której Syn Boży z Bóstwem i człowieczeństwem zamieszkał, choć ukryty w dziewiczym łonie Maryi, jakby w żywej monstrancji. Maryja zaś spełniała tam ciche apostolstwo, opowiadając szczęśliwej tej rodzinie o miłości Trójcy Świętej; zarazem zaczęła już wówczas sprawować urząd Szafarki łaski; a jako pierwszy cud w dziedzinie przyrody, czyli przemiana wody w wino, miał się stać na Jej prośbę, tak pierwszy cud łaski, czyli uświęcenie Jana św., dokonał się za Jej pośrednictwem.
Cud ten nieustannie się powtarza, bo Maryja nie przestaje wypraszać łaski u Syna, niczego tak nie pragnąc, jak by kto jest sprawiedliwym, jeszcze więcej się usprawiedliwił, kto jest grzesznikiem, nawrócił się do Boga. Miłość Maryi była zatem uświęcającą; taką też niech będzie miłość nasza. Jako nie wolno nam kochać bliźniego w ten sposób, iżby miłość Boża w nas uszczerbek, jaki poniosła: tak nie godzi się miłością naszą szkodzić jego duszy, taka bowiem miłość byłaby grzeszną i zabójczą; owszem, pierwszym i głównym zadaniem naszym być powinno pociągać bliźnich do Boga. A cóż czynić w tym celu? Oto ratować grzeszników, oświecać nieumiejętnych, upominać błądzących, modlić się za wszystkimi, słowem, spełniać apostolstwo ciche, jak je spełniała Maryja. Obowiązek ten ciąży przede wszystkim na kapłanach, rodzicach, nauczycielach i przełożonych, ale i reszta ludzi od niego nie wolna, bo wszakże wszyscy na to żyjemy, by uwielbiać Boga i rozszerzać królestwo Chrystusowe. Obowiązek to wielki, cóż bowiem po Bogu droższego nad duszę, dla której Zbawiciel Krwi swojej nie szczędził; obowiązek miły Bogu, ratować bowiem grzeszników jest to współpracować z Bogiem w zbawianiu dusz; obowiązek tym ważniejszy dzisiaj, że tysiące tych dusz idzie na zgubę. Spojrzyjmy tylko po świecie, jaka to powódź ciemnoty, błędu i grzechu zalewa świat, a na mętnych jej falach unoszą się nieszczęśni rozbitkowie, by za chwilę pogrążyć się w toni strasznej, bo wiecznej; jako więc, gdy ktoś ze statku wpada w morze, inni żeglarze spieszą na ratunek i jedni rzucają deski lub liny, inni czym prędzej spuszczają łodzie: podobnie i my ratujmy, jak możemy, dusze ginące, jedni pracą i pokutą, inni upomnieniem i nauką, wszyscy przykładem i modlitwą.
Od tego apostolstwa niech się nikt nie wymawia, a znajdzie dlań pole szerokie, jeżeli tylko zechce. Kiedy św. Filip Nereusz chciał iść do Indii, by opowiadać Ewangelię poganom, zabiegł mu drogę pewien starzec, a wskazując na Rzym, gdzie Święty pracował iście po apostolsku, rzekł: «Indie twoje są tam». Takie Indie ma każdy w swojej rodzinie, w swojej parafii, w swoim społeczeństwie, ileż to bowiem jest synów marnotrawnych, stroniących długo od Boga, ileż dzieci i młodzieży, wołających o chleb Bożej nauki, ileż innowierców, nie znających lub znać nie chcących prawdy, ileż żebraków, włóczęgów, złoczyńców, wzgardzonych od ludzi i nienawidzących ludzi; otóż zbliżmy się do tych wszystkich z miłością, i jednych dźwigajmy z kałuży występku, innym mówmy o Bogu i rzeczach Bożych, innych pociągajmy do Kościoła lub na drogę cnoty; słowem, obejmijmy sercem wielkim wszelką nędzę, tak ciała jak duszy, a nie zapominajmy i o tych, co cierpią w więzieniu czyśćcowym”.
(Św. Józef Sebastian Pelczar, fragmenty kazania o Nawiedzeniu Najświętszej Maryi Panny)

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

* * *

Uroczystość Narodzenia Pańskiego, rok „C”, Msza św. w nocy: Iz 9,1-3. 5-6; Tt 2, 11-14; Łk 2, 1-14.
Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 6-7).

„Wcielenie Słowa Przedwiecznego jest tajemnicą niezrównanej pokory i niewysłowionej miłości. Jakże to bowiem wielkie uniżenie się, że Bóg sam przyjmuje do jedności z Bóstwem naturę ludzką, że Syn Boży staje się synem Dziewicy, że przedwieczny rodzi się w czasie, że Nieogarniony ukazuje się niemowlęciem, że Pan wszechrzeczy leży na barłogu, że Król chwały otoczony jest bydlętami, że Światłość prawdziwa mieszka w ciemnej grocie, że Szczęście samo łzy leje, że Miłość płomienista drży od zimna, że Wszechmoc sama skrępowana pieluszkami.
Otóż przyczyną tego niepojętego uniżenia się jest niepojęta również, bo nieskończona miłość. Sam zamiar Trójcy Świętej zbliżenia się do stworzenia przez Wcielenie Słowa odsłania niezgłębioną przepaść uniżenia i miłości; czymże bowiem jest już nie człowiek, ale wszechświat cały w porównaniu ze Stwórcą, jeżeli nie nicością? «Świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co opadła na ziemię» - mówi Pismo Święte (Mdr 11, 22) i znowu: «życie moje jako nicość przed Tobą» (Ps 39, 6 b); a jednakże Syn Boży przyjmując człowieczeństwo, łączy się tym samem ze stworzeniem.
Sposób tego połączenia odkrywa nową przepaść miłości. Mógł Syn Boży przyjść na ziemię odziany majestatem, w sile wieku i w ciele uwielbionym; a On przyszedł w poniżeniu, ubóstwie i cierpieniu. Przyszedł jako niemowlę, by nas swą słodyczą pociągnąć do Siebie i dziećmi Bożymi uczynić; przyszedł jako niemowlę Matki - Dziewicy, by nie tylko stać się naszym bratem według ciała, ale podzielić się z nami sercem tej Matki; przyszedł jako niemowlę spowite w pieluszki, by nas z więzów grzechów uwolnić; przyszedł jako niemowlę płaczące, by łzy nasze otrzeć; przyszedł jako niemowlę ubogie, by ubóstwo uszlachetnić, a nas wszystkich prawdziwie bogatymi uczynić; przyszedł jako niemowlę narodzone w stajence, by człowiekowi mieszkanie w domu Ojca swego zgotować; przyszedł jako niemowlę złożone na sianie, aby człowieka, który sianem rzeczy ziemskich się karmił, do pożądania niebieskich pobudzić.
Przyszedł z miłości dla wszystkich i dla każdego z osobna, a więc i dla ciebie; przyszedł zaś na to, by być najpierw twoim Mistrzem i uczyć cię prawdy. To nauczycielstwo rozpoczyna On już w stajence betlejemskiej i z głębi żłóbka, jakby z pierwszej swojej kazalnicy, woła do ludzi: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy szukacie prawdy i oglądacie się za światłem, a ja was oświecę. Kto zaś do Niego z wiarą się zbliża i w rozmyślaniu ucha nadstawia, ten słyszy głos wewnętrzny: Patrz abyś ty poznał, jak dobrym jest Ojciec Niebieski, i byś przeze mnie wrócił do Niego. Łączże się ze mną przez łaskę moją, ale zarazem pamiętaj, żem ja przyszedł na świat ubogi, pokorny, wyniszczony, abyś i ty w życiu ukochał ubóstwo, pokorę, wyrzeczenie się, ofiarność.
Ale Syn Boży przyszedł na ziemię i w tym celu, by być Kapłanem i ofiarą. Otóż to posłannictwo spełnia On od pierwszej chwili Wcielenia. Przed błogosławioną Jego duszą, w której na mocy osobowego zjednoczenia z Bóstwem była od początku pełność wiedzy, stały ciągle grzechy wszystkich ludzi, jacy byli, są i będą; i już z żłóbka uczynił sobie ołtarz, na którym złożył Siebie w ofierze. Nie otworzył On ust swoich, ale z Serca Jego wydobywał się głos nieskończonej miłości: «Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę» (Hbr 10, 5-7a) - tak, idę na świat, by spełnić wolę Twoją, Ojcze; zstępuję do żłóbka, ze żłóbka wstępuję na krzyż, z krzyża na ołtarz, z ołtarza do dusz, by tylko Imię Twoje uwielbić, a dusze ludzkie uświęcić. W ten sposób każda chwila ziemskiego życia Zbawcy była ciągłym aktem hołdu, zadośćuczynienia i ofiary względem Ojca, a oddania się dla ludzi.
Co więcej, Pan Jezus postanowił stać się nie tylko naszym okupem, ale i naszym życiem, a Betlejem to istotnie «dom chleba», stajenka to pierwszy przybytek, żłóbek to pierwsze cyborium; toż pięknie a sprawiedliwie powiedział jeden z Ojców Kościoła, że Pan Jezus dlatego dał się złożyć w żłóbku, iżby okazać, że jest pokarmem stworzeń Bożych, to jest dusz wierzących i kochających.
Widzisz, jaką miłość okazuje Ci Najświętsze Serce Jezusowe już w żłóbku. Czymże się za to odpłacisz? (...)
(Św. Józef Sebastian Pelczar, Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego, Przemyśl 1905, s. 89-93)

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję