Reklama

Opowieści (20)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niedziela na wsi zaczynała się bardzo wcześnie. Zanim rodzina wybrała się na Mszę św. należało jeszcze wykonać wiele niezbędnych czynności. W porze letniej raniutko trzeba wypędzić na pastwisko krowy, oborę wyścielić słomą, świnie i kury nakarmić, kurczęta pozamykać, aby ich lis lub jastrząb nie wyłapał. W zimie tych czynności było trochę mniej, ale za to nie dało się tak wcześnie obrządków zacząć. Te prace w zasadzie wykonywali mężczyźni lub dzieci. Kobiety zawsze dbały o to, aby rodzina miała czyste koszule i wyprasowane ubrania. Mieszkańcy wsi, chociaż ubodzy, potrafili zadbać o swój wygląd i nigdy do kościoła czy do miasta nie udawali się nieodpowiednio ubrani. Obowiązywał ciemny garnitur, biała koszula, krawat, czasem kapelusz i dobrze wyglansowane buty. Przed udaniem się na Mszę św. kobiety lepiły i gotowały pierogi z serem i ziemniakami nazywane czasem " ruskie". Nie mogło być niedzieli lub święta bez pierogów, one stanowiły jakby nieodłączną część świętowania, to był taki świąteczny rytuał. Nawet jeśli na stole znajdowały się inne potrawy, bardziej wyszukane niż pierogi, to one i tak były najważniejsze. Na obiad podawano pierogi gotowane gorące ze skwarkami lub śmietaną. Czasem zamiast śmietany przyrządzano tzw. "omaczkę" - coś w rodzaju sosu ze śmietany, masła, tłuszczu i innych dodatków. Wieczorem najbardziej smakowały pierogi podsmażane na patelni i ze sporymi skwarkami. Gdy wszystko te czynności zostały wykonane, wtedy udawano się pieszo do kościoła oddalonego o kilka kilometrów. Nie spiesząc się zbytnio i prowadząc rozmowy lub śpiewając, trasę taką można przejść w godzinę. Zdecydowana większość mieszkańców Dębic do kościoła uczęszczała regularnie w każdą niedzielę. W domu zostawali chorzy, opiekujący się małym dzieckiem lub "turki" - tak nazywano ludzi słabej wiary, którzy pokazywali się w pobliżu kościoła w odpust i Wielkanoc. Pozostający w domu z różnych ważnych powodów wiedzieli, że trzeba uszanować ten święty dzień, że nie można wykonywać żadnych prac szczególnie podczas Sumy. Suma to jakby centrum niedzieli, odkładało się więc wszystkie czynności i z książeczki do nabożeństwa należało odczytać teksty Mszy św. łącząc się w ten sposób z kapłanem odprawiającym i z tymi, którzy są w kościele. Dzień świąteczny wykorzystywali także do swojej propagandy sekciarze. Nie było ich w wiosce, ale przyjeżdżali z innych miejscowości. Na początku robili rozpoznanie, spisywali, gdzie kto mieszka oraz to, czy uczestniczy we Mszy św. Następnym razem już śmiało przychodzili do domów osób nie będących w kościele. Oni dobrze wiedzieli, że tacy ludzie mają osłabioną albo zerwaną więź z Bogiem i Kościołem, dlatego będą podatnym gruntem dla sekciarskiej zgubnej propagandy. Zaczynało się niewinnie od zachęty czytania Pisma Świętego, zostawiali ludziom ładnie wydane Biblie za darmo oraz atakowali kapłanów. Brakowało w tym czasie katolickich wydań Pisma Świętego, bo władze nie pozwalały na drukowanie, ludzie więc brali od sekty. Szybko okazało się, że ci co przyjęli Biblię lub inne broszury zostali potraktowani jako kandydaci lub sympatycy nowej wiary. To wywołało falę wzburzenia i postanowiono na wiejskim zebraniu przekazać agitatorom, aby nie przychodzili i nie mącili ludziom w głowie. Jeśli nie posłuchają i dalej będą ludzi nachodzić, to wtedy wieś rozprawi się z nimi bardziej stanowczo. Oczywiście to zarządzenie nie przyniosło pożądanego skutku i sekciarze zaczęli zjeżdżać na wieś furmankami. Tego było już za wiele. Kobiety wpadły w szał i ustawiwszy się po obu stronach i zaczęły furmanki spychać do wody. Trwało to z godzinę i nie wiadomo jak by się skończyło, gdyby nie przyjazd milicji, która nakazała rozejście się i ukarała kilka kobiet kolegiami. Na pewien czas wioska miała zapewniony spokój, wysłannicy sekt bali się pokazywać w Dębicach i życie płynęło po staremu.

Dziadek Kubuś mimo swoich 86 lat trzymał się jeszcze nie najgorzej, w każdą niedzielę rankiem wychodził z domu i zmierzał do kościoła. Nie mógł iść szybko, bo starość dawała o sobie znać, a od niej jeszcze bardziej przepuklina, która nie nadawała się już do operacji. Mimo tych utrudnień prawie do końca życia nie opuścił Mszy św. nawet w zimie, gdy były zamiecie i mróz. Dziadek mieszkał sam, w domu miał warsztat tkacki, na którym dawniej wyrabiał lniane płótno, potem już tylko kolorowe szmaciaki, czyli chodniki na podłogę z kolorowych pasków różnego materiału. Na zimę zostawiał kilka snopów żyta, aby jak mówił nie rozleniwić się i cepem w stodole młócił. W zimową niedzielę Kubuś przygotował na klepisku, które tu nazywano " tokiem", snopy do młócenia, następnie napluł w garść i chwycił za cep. Z początku cep jakby nieśmiało uderzał, ale z upływem czasu uderzenia stawały się mocniejsze i bardziej rytmiczne. Dziadek był zadowolony, że praca tak dobrze idzie, nawet sobie coś pod nosem podśpiewywał i miał zamiar popracować trochę dłużej niż zwykle. Przyszedł jednak sąsiad, pozdrowił starego człowieka jak zwyczaj nakazywał słowami: "Boże dopomóż", odpowiedź brzmiała: "Daj Boże". Sąsiad zapytał: " Dziadku, czy wy zapisaliście się do sekty?". Kubuś oburzył się mówiąc: " Dlaczego pleciesz takie głupoty? Przecież wiesz, że jestem katolikiem i wiary swojej nigdy nie sprzedam". "To dlaczego młócicie w niedzielę?" . "W jaką niedzielę, dziś jest sobota!". "Oj, dziadku, pomieszały się wam dni tygodnia, dziś jest naprawdę niedziela, a jeśli mnie nie wierzycie to zapytajcie, o idzie stara Wolanowa". Starzec podszedł do kobiety i zapytał: "Dokąd idziecie?". "Jak to dokąd, przecież do kościoła! Co wy, Kubuś, dziś nie idziecie na Mszę św.?". Teraz dziadek uwierzył. Rozpłakał się jak dziecko, ukląkł na klepisku i żarliwie modlił się słowami: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Boże, czy Ty mnie przebaczysz taki wielki grzech?". Nie poszedł tej niedzieli do kościoła, bo było już dla niego za późno, poszedł jednak następnego dnia prosto do spowiedzi, po której długo modlił się i wracał do domu uspokojony.

Po południu w niedzielę w kościele odprawiano Nieszpory, nawet z oddalonych Dębic kilka osób chodziło na te przepiękne nabożeństwa. Młodzież zaś bawiła się na potańcówkach albo organizowała różne proste imprezy sportowe. Kobiety rozmawiały o wszystkim, nierzadko o swoich bliźnich. Mężczyźni najczęściej politykowali, ale szczególnie w długie zimowe wieczory czytano na głos książki. Wielkim powodzeniem cieszyła się powieść Juliusza Verne pt. Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi. Najbardziej zachwycano się napędem atomowym statku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Sarah do prezbiterów diecezji włocławskiej: bądźcie ludźmi Boga i ludźmi modlitwy

2024-05-16 19:49

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

diecezja włocławska

Copyright Niedziela/Wlodzimierz Rędzioch

- Uważnie obserwujmy Kościół, jakim dzisiaj jesteśmy, a stwierdzimy, że on dużo mówi, a mało się modli. Zajmuje się sprawami niebędącymi w jego kompetencji, a zaniedbuje właściwą sobie misję, którą jest głoszenie Jezusowej Ewangelii - mówił kard. Robert Sarach do prezbiterów diecezji włocławskiej, przybyłych 16 maja do sanktuarium św. Józefa w Sieradzu.

Emerytowanego prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów powitał biskup włocławski Krzysztof Wętkowski. Obok biskupa diecezjalnego i biskupa seniora Stanisława Gębickiego, w wydarzeniu uczestniczyło około 300 prezbiterów. W programie dorocznej diecezjalnej pielgrzymki kapłanów znalazła się konferencja, adoracja Najświętszego Sakramentu i Msza św.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa przywiózł pomoc dla mieszkańców Strefy Gazy

2024-05-16 16:45

[ TEMATY ]

strefa gazy

Abp Pizzaballa

Włodzimierz Rędzioch

Pierbattista Pizzaballa OFM

Pierbattista Pizzaballa OFM

Łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa przyjechał dziś do Strefy Gazy. Jest to pierwszy etap misji humanitarnej prowadzonej z Zakonem Maltańskim, we współpracy z Malteser International i innymi partnerami, mającej na celu przekazanie żywności i lekarstw mieszkańcom Gazy, odciętym od świata z powodu działań wojennych.

Wraz z kard. Pizzaballą do Strefy Gazy przyjechali m.in. wielki szpitalnik Zakonu Maltańskiego Alessandro de Franciscis i proboszcz z Gazy, ks. Gabriele Romanelli, którego wybuch wojny w październiku ub.r. zastał w Betlejem i od tamtej pory nie mógł wrócić do swej parafii.

CZYTAJ DALEJ

Razem uwielbiać Maryję

2024-05-17 13:20

Wiktoria Stanek

    W parafii p.w. św. Michała Archanioła w Pawlikowicach odbyła się plenerowa Majówka przy leśnej kapliczce Matki Bożej.

    Wierni zgromadzili się w niedzielę 12 maja, w Laskowcu – pawlikowickim lesie, by wspólnie zaśpiewać Litanię Loretańską i pieśni maryjne. Inicjatorem nabożeństw wśród natury jest Stowarzyszenie „Od Przeszłości Ku Przyszłości” wraz z ks. proboszczem Piotrem Bieńkiem, michalitą. Modlitwę poprowadził dziecięco-młodzieżowy chór „Prowadź mnie”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję