Zasypywanie międzypokoleniowej przepaści to poważna robota dla obu stron. Nie ma tu taryfy ulgowej dla starszych ani forów dla młodych. Obie strony muszą się solidnie przyłożyć, jeśli chcemy nadal tworzyć wspólnotę
Na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym w Częstochowie zakończyła się międzynarodowa konferencja naukowa nt. „Przemoc w komunikacji”. Jej organizatorami byli Instytut Filologii Polskiej UJD oraz Katedra Slawistyki Uniwersytetu w Ostrawie. Brali w niej udział naukowcy z 18 polskich i zagranicznych uczelni, zajmujący się przemocą w komunikacji zarówno we współczesnym, jak i historycznym kontekście tego zjawiska. Konferencja, która odbyła się w dniach 29-30 listopada, była czwartą z cyklu „Mechanizmy i konteksty funkcjonowania języka”.
– Ten cykl konferencji jest organizowany przez językoznawców i dotyczy szeroko rozumianych aspektów komunikacyjnych – powiedziała w wypowiedzi dla „Niedzieli” prof. dr hab. Anna Wypych-Gawrońska, rektor uczelni. – Każda z tych konferencji zajmowała się pewnym elementem szeroko rozumianej komunikacji. Obecna dotyczy przemocy, ponieważ jest to temat aktualny, trudny i ważny. Trzeba go podejmować naukowo i badać, aby określić sobie pewne problemy, a następnie pracować nad tym, żeby przemocy, która w sferze komunikacji dotyczy wielu aspektów było jak najmniej.
Na pytanie, jak z przekazem treści konferencji dotrzeć do odbiorców, m. in. mediów, zwłaszcza tych, w których obecny jest język agresji, a słowo „salon” w tytule audycji czy programu nie gwarantuje salonowego stylu bycia i wypowiedzi uczestników, prof. Wypych-Gawrońska odpowiedziała: – Zadaniem nauki jest przyglądanie się rzeczywistości, analizowanie jej i interpretowanie. Temat konferencji jest wymowny, uczestniczyli w niej nie tylko naukowcy, ale i studenci. Mamy też plany publikacji na ten temat.
Reklama
Prof. dr hab. Dorota Suska przypomniała, że wcześniejsze konferencje z cyklu „Mechanizmy i konteksty funkcjonowania języka” dotyczyły zagadnień ekonomizacji, nobilitacji i deprecjacji w języku. Temat konferencji tegorocznej jest szczególnie ważny, ponieważ przemoc w sferze komunikacji, zarówno w przestrzeni życia publicznego, jak i w mediach, i tych profesjonalnych, i społecznościowych, nasila się. Trzeba mieć świadomość, że przemoc w komunikacji nie musi polegać na stosowaniu siły, czy używaniu słów wulgarnych. Słowa użyte np. w komunikacji internetowej mogą być na pierwszym poziomie pozbawione treści negatywnej, ale na poziomie oddziaływania mogą wywoływać przemocowe skutki. Problem jest ważny skoro głos na ten temat zabiera papież Franciszek. W Polsce cenionym autorytetem w tej dziedzinie prof. Jadwiga Puzynina, przewodnicząca Zespołu Etyki Słowa przy Radzie Języka Polskiego PAN.
21 listopada w czasie uroczystego posiedzenia Prezydium Senatu Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie włoski uczony prof. Claudio Santi z Department of Pharmaceutical Sciences University of Perugia odebrał z rąk Jego Magnificencji Rektor UJD prof. dr hab. Anny Wypych-Gawrońskiej tytuł Profesora Honorowego UJD. Uchwałę w tej sprawie podjął Senat naszego uniwersytetu jeszcze na posiedzeniu 27 czerwca 2018 r.
s.b./Niedziela
Posiedzenie Prezydium Senatu UJD w dniu 21 listopada miało miejsce w auli w gmachu Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego przy al. Armii Krajowej 13/15. Jego oprawa była, stosownie do wydarzenia, wyjątkowo uroczysta, z udziałem chóru i licznego grona zaproszonych gości, mediów oraz studentów częstochowskiej uczelni. Podczas posiedzenia posługiwano się niemal wyłącznie językiem angielskim – z uwagi na osobę Laureata.
Dyrektor Instytutu Chemii Nauk o Zdrowiu i Żywności UJD, prof. dr hab. Józef Drabowicz zaprezentował naukową sylwetkę Laureata – wybitnego, znanego w świecie, także w Polsce, badacza i profesora uniwersyteckiego z Włoch. Prof. Claudio Santi, po otrzymaniu godności Profesora Honorowego Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie, przedstawił w wykładzie o charakterze popularno-naukowym możliwości wykorzystania związków selenu w medycynie, co należy do jego zainteresowań w pracy naukowo-badawczej.
Ks. Dariusz Kowalczyk SJ/facebook.pl Ks. Dariusz Kowalczyk SJ
Nie da się żyć bez zaufania. Sytuacja, w której nikomu się nie ufa, to piekło. Oczywiście, można sobie wyobrazić skrajne okoliczności, w których nie należy ufać tym, co są obok nas. Takie sytuacje tworzone są przez systemy totalitarne, które próbują osaczyć jednostkę z każdej strony. Totalitarne niszczenie zaufania wchodzi głęboko, także w relacje małżeńskie i rodzinne. Dzisiaj coś takiego się dzieje np. w Korei Północnej. Ale nawet w takiej sytuacji, gdy drugi człowiek budzi niepewność, pozostaje Bóg. Kard. François-Xavier Nguyen Van Thuan spędził 13 lat w więzieniu w Wietnamie. Na skrawkach papieru spisywał swoje refleksje, które przetrwały, a potem zostały opublikowane w książce „Modlitwy nadziei”. To świadectwo zaufania Bogu, a w Bogu także ludziom, choć oddalonym i bezradnym wobec wietnamskiego reżimu.
Zupełnie inna sytuacja ma miejsce wtedy, kiedy człowiek przechodzi na stronę zła, aby odnieść jakieś korzyści. I rzeczywiście jakiejś korzyści odnosi. Ale w perspektywie wieczności okazuje się to wybór – jak mówi Jeremiasz – „spalonego miejsca na pustyni, ziemi słonej i bezludnej”. Zasiadaniu w gronie szyderców, którzy mają władzę i pieniądze, psalmista przeciwstawia upodobanie w Prawie Pańskim. Droga występnych, choć nie wiadomo, jak byliby mocni, prędzej czy później zaginie. Sprawiedliwy zaś wyda dobre owoce w swoim czasie.
Jezus ufał Bogu Ojcu nawet wtedy, gdy umierał na krzyżu: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego”. I zmartwychwstał. I zasiadł po prawicy Ojca w niebie. Dlatego św. Paweł przekonuje, że „jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania”. Wydaje się, że dziś panuje, także w niektórych środowiskach w Kościele, swoisty horyzontalizm, tak jakby główną misją Kościoła było zaangażowanie społeczne. Tymczasem chrześcijańskie zaufanie Bogu wykracza poza doczesność i śmierć, bo dotyczy życia wiecznego. Ewangeliczny syty i zadowolony bogacz to ktoś, kto złożył nadzieję w swych dobrach, kto pojmuje swe życie jedynie w perspektywie 80-90 lat. Człowiek błogosławiony natomiast to ktoś, kto też umie i chce cieszyć się życiem, ale jeśli trzeba, umie – w imię dobra i prawdy – przyjąć cierpienie i wzgardę. Nie ucieka od krzyża za wszelką cenę, nie sprzedaje się, bo wie, że „wielka jest nagroda w niebie”. Perspektywa nieba nie przekreśla ziemskich radości, ale nadaje im inny, właściwy smak. Czyni nas wolnymi, ufającymi ludźmi w drodze ku szczęściu, które nie przemija.
Dla kogoś, kto nie wierzy w Boga, adorowanie Jezusa w Najświętszym Sakramencie może wydawać się bez sensu. Cisza, bezruch, nic się nie dzieje. Ludzie z pochylonymi głowami, schowani, smutni, skuleni w sobie. Tkwią przed pozłoconą monstrancją z kawałkiem białego chleba w środku. O co tu chodzi?
Adoracja nie jest wymysłem proboszcza
Adoracja Chrystusa eucharystycznego praktykowana jest w Kościele już od wielu wieków. Jej korzenie sięgają wczesnochrześcijańskiej praktyki przechowywania Ciała Chrystusa z myślą o chorych. Kolejnym etapem było przedłużone wznoszenie hostii podczas sprawowania Mszy św., skąd już niedaleka droga do pojawienia się monstrancji. Do szczególnego rozwoju kultu eucharystycznego przyczynił się Sobór Trydencki, który w dokumencie z 1551 r. zalecił adorację publiczną, z wyjściem poza mury kościoła.
Ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie
Św. Jan Paweł II mówił, że całe zło na świecie mogłoby zostać przezwyciężone poprzez ogromną moc nieustającej adoracji eucharystycznej. Jedną z jego pierwszych inicjatyw po zamachu w 1981 r. było ustanowienie codziennej adoracji w Bazylice św. Piotra.
O. Raniero Cantalamessa, wieloletni kaznodzieja domu papieskiego, pisząc o kontemplacji eucharystycznej przywołuje wielu mistrzów duchowych i ich próby zdefiniowania, czym kontemplacja Eucharystii jest. I tak Hugo od św. Wiktora mówi, że to „Spojrzenie wolne, przenikające i nieruchome”. Św. Bonawentura nazywa kontemplację „uczuciowym spojrzeniem na Boga”. Św. Jan Maria Vianney opowiada o kontemplacji wieśniaka z Ars, który całe godziny spędzał nieruchomy w kościele ze wzrokiem utkwionym w tabernakulum, a pytany przez Świętego Proboszcza, co robi przez cały dzień, odpowiedział: „Nic, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”.
Stracone chwile
O 15.00 w kościele św. Maksymiliana na wrocławskim Gądowie ławki w kaplicy adoracji są już zajęte. Czasem trudno znaleźć kawałek miejsca. Codziennie grupa ludzi przychodzi tutaj, przed Najświętszy Sakrament i w Godzinie Miłosierdzia patrzą na Niego, a On patrzy na nich. O innych porach dnia zawsze ktoś jest. Wiem, że panie i panowie czuwają, aby Jezus nie zostawał sam. Wychodzą dopiero wtedy, gdy w kaplicy pojawi się ktoś inny.
Wiele osób praktykuje systematyczną adorację eucharystyczną. Przechodząc przez pl. Dominikański we Wrocławiu, obok kościoła Paulinów na św. Antoniego, przez ul. Sudecką, Kruczą wstępują do kaplicy adoracji, siadają w ławce i nic nie robią. Patrząc na nich z boku, można pomyśleć, że tracą czas. Mogliby wrócić wcześniej do domu. Mogliby wyjść później do pracy. Mogliby przez kwadrans przeczytać kilka stron pobożnej lektury, a jednak wybierają spotkanie z ukrytym i niewidzialnym Bogiem w Eucharystii. Czy to coś daje? Hans Urs von Balthasar, jeden z największych teologów naszych czasów i zarazem człowiek kontemplacji tłumaczy, że „sekret adoracji należy do Boga, a nie do nas”.
- Jak często przychodzi pani do tej kaplicy? - pytam ubraną w granatowy płaszcz starszą panią pod gądowskim kościołem. - Codziennie - mówi. - Ale dlaczego? – pytam. - Bo mam Mu tyle do powiedzenia...
Dlaczego warto?
Wielu kapłanów zaświadcza, że od kiedy tylko ustanowili w swych parafiach nieustanną adorację, to wszystko zaczęło się zmieniać. Szatan wyrzucany jest z każdego miejsca, gdzie adoruje się nieustannie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Trzeba wreszcie uwierzyć w to, że Jezus w hostii jest Panem, który wyrzuca demony i działa z mocą oraz skutecznością nieskończenie większą niż wszystkie siły bezpieczeństwa na ziemi.
Słodkie owoce krótkich spotkań
Pierwszym owocem adoracji jest najpierw wzrost nadprzyrodzonej wiary. Aby adorować, trzeba czynić akty wiary. Nie czujemy Jego obecności, nie widzimy Go. Aby adorować biały, okrągły kawałek chleba, trzeba naprawdę oprzeć się na słowie Chrystusa, które jest prawdą i nie oszukuje nas mówiąc: To jest Ciało Moje. Potem dzieją się cuda, słodkie owoce tych cichych spotkań. Matka Teresa wielokrotnie świadczyła o przedziwnej mocy adoracji: „Jeśli pragniecie mieć nowe powołania do waszych wspólnot - mówiła - to ustanówcie codzienną adorację. Od kiedy uczyniły to Misjonarki Miłości, ilość powołań podwoiła się”. Ale nie zawsze jest na to zgoda i chęci. Tłumaczymy się trudnościami lokalowymi: kościół zbyt mały, brak dodatkowych zabezpieczeń dla Najświętszego Sakramentu, ludzi to nie interesuje, nie mają potrzeby, itd.
Chrystus, choć zostawił się nam w chlebie, jest tak bardzo od nas zależny, że nie może sam wyjść w Eucharystii do ludzi, jeśli Go nie wyniesie kapłan. Mówimy o trudnościach duszpasterskich, narzekamy na rozwody, rozbite rodziny, brak powołań, kłopoty z młodzieżą, na brak zaangażowania parafian. A może ratunek jest w zasięgu ręki? Może częstsza, stała adoracja Najświętszego Sakramentu w parafiach to sposób na panoszące się jak u siebie zło i słabość ducha?
On nie ma telefonu
Te spotkania adoracyjne mogą nam się wydawać zupełnie bez sensu. Jednak dzwonimy do przyjaciół, daleko mieszkających rodziców. Opowiadamy im o naszej pracy, problemach ze zdrowiem, o sukcesach, dzieciach, złym szefie i nowych meblach. Wykupujemy specjalne pakiety, aby taniej, więcej, dłużej mówić. O czym opowiadamy Bogu? Czy w czasie jednej niedzielnej Mszy, rozproszeni i czasem znudzeni, jesteśmy w stanie o czymś Mu powiedzieć? Omówić z Nim ważne sprawy? Bóg nie ma telefonu, a Jego tęsknota za nami jest większa niż każdego z ludzkich przyjaciół. Czy adoracja, to krótkie zatrzymanie przed Nim, oczekującym, nie jest dobrym i przystępnym sposobem, aby Go naprawdę spotkać?
Na czym to polega, skoro On milczy?
- Kontemplować, to intuicyjnie skupiać się na rzeczywistości Bożej - mówi o. Cantalamessa - i radować się jej obecnością. Są tutaj zawsze dwa spojrzenia, które się spotykają: nasze spojrzenie na Boga i Boże spojrzenie na nas. Jeśli czasem nasze spojrzenie obniża się i słabnie, to jednak nigdy nie słabnie Boże spojrzenie. Kontemplacja eucharystyczna sprowadza się niekiedy po prostu do towarzyszenia Jezusowi, do pozostawania w zasięgu Jego spojrzenia, dając także Jemu radość kontemplowania nas, bo chociaż stworzenia nic nie znaczące i grzeszne, to jednak jesteśmy owocem Jego Męki, tymi, za których On oddał życie - tłumaczy.
Jest w adoracji tajemnica spotkania z Bogiem. I dla każdego człowieka to spotkanie jest inne. W każdym sercu Bóg objawia się inaczej.
Oczy zakochanych
Zakochani siedzą na sofie, na podłodze w kącie pokoju, na ławce w parku i często nic nie robią, tylko patrzą w swoje oczy. Znamy zresztą takie powiedzenie: Czy widziałeś, jak on na nią patrzy? I wiemy, że to znaczy, że pokochał.
Adoracja jest takim patrzeniem dwojga zakochanych. Jednego - do szaleństwa, aż po krzyż. I drugiego, który nawet jeśli jeszcze nie umie kochać, to przynajmniej pozwala na siebie patrzeć.
Adoracja jest nie tylko wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Ona jest też wystawieniem całego człowieka na spojrzenie Boga. Czy spojrzenie Kogoś, kto tak kocha, nie koi wszystkich bolączek? Nie leczy wszystkich zranień?
Szczere rozmowy
Mały chłopiec, ciągnąc za rękaw próbującą modlić się kobietę, pytał: Mamusiu, a czy temu Panu Bogu to nie jest zimno w tym złotym domku?
A czy temu Panu Bogu, który tak kocha, że dał się za nas zabić, to nie jest smutno czekać na człowieka w pustych kościołach, w tylu tabernakulach świata? - moglibyśmy spytać.
Jeśli jeszcze nigdy nie próbowałeś spotykać się z Panem Bogiem w adoracji, jeśli monstrancja i hostia kojarzą ci się tylko z procesjami Bożego Ciała, to ta propozycja jest dla ciebie: Przyjdź, niekoniecznie od razu codziennie, niekoniecznie na godzinę, niekoniecznie z dobrym humorem. Przyjdź taki, jakim jesteś. Jutro po pracy. Albo rano, zatrzymując się przed mijanym po drodze kościołem. Wejdź do środka. Uklęknij przed tabernakulum i patrząc we własne serce powiedz: On patrzy na mnie teraz… A ja znów pokłóciłem się z żoną, brakło mi pieniędzy, aby zapłacić rachunki, nie dam rady z terminami w pracy, dzieci mnie złoszczą, nie mam dla nich cierpliwości, wypiłem z kumplami kilka piw za dużo… Źle mi, trudno, ale On patrzy na mnie. I takiego mnie chce. Teraz.
Miejsca Adoracji Najświętszego Sakramentu we Wrocławiu:
- Kościół Opatrzności Bożej
ul. Nowodworska 64
Dni powszednie: 7.30 - 1800
Niedziele: 14.00 – 18.00
- Kościół św. Antoniego (oo. Paulini)
ul. św. Antoniego 30
Dni powszednie: 9.00 – 12.00 i 15.00 – 18.00 (podczas wakacji tylko 15.00 – 18.00)
- Kościół św. Wojciecha (oo. Dominikanie)
Plac Dominikański 2
Dni powszednie: 7.00 – 19.00 w kaplicy św. Józefa
- Kościół św. Maksymiliana Marii Kolbego
ul. Horbaczewskiego
Dni powszednie: 7.00 – 18.00
Niedziele: 13.30 – 16.00
- Kościół Ducha Świętego
ul. Bardzka
Dni powszednie (pn-pt): 8.00 – 18.00
Adoracja całonocna: w każdą I sobotę miesiąca
Adoracja w I-niedzielę miesiąca: po każdej Mszy Św. i od godz. 15.00 (po Mszy Św.) do godz. 17.00
- Kościół św. Augustyna (oo. kapucyni)
ul. Sudecka
Dni powszednie: 6.00 – 21.30 w kaplicy Adoracji
- Kościół św. Karola Boromeusza (oo. franciszkanie)
ul. Krucza
Dni powszednie (poniedziałek - piątek) 7.30 – 17.50 w Kaplicy Matki Bożej Łaskawej
- Katedra św. Jana Chrzciciela
Pl. Katedralny
Dni powszednie (poniedziałek-sobota) 8.30-13.00 i 15.00-18.00 w kaplicy Chirurgów
- Kościół św. Ignacego Loyoli (oo. Jezuici)
ul. W. Stysia
Czwartki: 18.30 – 21.00
- Kościół św. Elżbiety
ul. Grabiszyńska
Piątki: 17.00 – 18.30
- Kościół Opieki św. Józefa
ul. Ołbińska
Piątki: 15.00 – 18.00
- Kościół MB Bolesnej
ul. Tatarakowa
Środy: 9.30 – 21.30
Piątki: 18.30 – 20.00
- Kościół św. Jerzego Męczennika i Podwyższenia Krzyża Świętego
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Redaktor Naczelna Tygodnika Katolickiego „Niedziela” wyznaczyła w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.