Karol Białkowski: - Witam serdecznie Piotra Nazaruka, dyrygenta, kompozytora i chyba można powiedzieć - twórcę chóru Trzeciej Godziny Dnia?
Piotr Nazaruk: - Twórca to za dużo powiedziane. Przyłączyłem się do zespołu w szóstym roku jego działalności, więc to nie ja go tworzyłem, ale od 1993 r. rzeczywiście, ja go prowadzę.
- Zatem jak doszło o powstania TGD? Czyj to był pomysł?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Był to pomysł Janusza Sierli, pierwszego dyrygenta i animatora chóru. To był 1982 r. i teraz świętujemy 25-lecie istnienia. Wtedy jeszcze nie nazywało się to TGD. Chór był dużo większy: połączone zespoły, ok. 30-osobowe, z Trójmiasta, Wrocławia i z białostocczyzny. Grupa nazywała się „chór połączony”. Zaczynali wtedy, gdy to przesłanie nie było tak popularne jak dziś, ale takie samo jak dziś. Korzystali głównie z amerykańskiego repertuaru, tłumaczyli na polski gospelowe kawałki. Bardzo dawno to się zaczęło... Nazwę TGD przyjęliśmy dopiero w 1988 r. i od tej pory mamy już własny repertuar, pisany specjalnie dla nas.
- Pop-gospel w polskim wydaniu… Nam raczej gospel kojarzy się z amerykańską muzyką. Znajdujecie odbiorców?
Reklama
- Odbiorcy są. Potwierdza to frekwencja na naszych koncertach. Oczywiście, ja sam czerpię inspiracje z twórczości takich ludzi, jak Gerg Franklin, czy Fred Hammond. Zdajemy sobie sprawę, że nie umiemy tak śpiewać. Biali nie potrafią śpiewać tak, jak czarni, i nie ma co udawać. Dlatego szukamy swojej drogi. Nazwaliśmy sprytnie tę naszą muzykę pop-gospel, co oznacza połączenie stylu „piosenkowego” (popowego) z takim podziałem na role - chór i soliści.
- W swoim dorobku macie trzy albumy. Szczególnie„TGD na żywo” cieszył się dużą popularnością, może dlatego, że wasz koncert wielkanocny jest często powtarzany przez Telewizję Polską. Pracujecie nad kolejnymi piosenkami? Kiedy możemy się spodziewać nowej płyty?
- Na początku jedno sprostowanie. Wydaliśmy trzy albumy, które ukazały się na płytach, a wcześniej wydaliśmy kilka kaset, czyli teraz będzie ósma, albo nawet dziewiąta produkcja. Jak na 25 lat, to i tak nie jest dużo.
Dokładnej daty jeszcze nie znam, ale najprawdopodobniej na początku przyszłego roku wydamy nowy album. Tym razem chcielibyśmy nagrać koncert live, nagrać psalmy i już się do tego szykujemy. Myślimy o takim repertuarze, którego nie traktujemy od początku jako własny. Chcemy się nim podzielić ze wspólnotami w Polsce. Dać wspólnotom nowe piosenki, które będzie można śpiewać na nabożeństwach czy na koncertach. Kiedyś „Deus Meus” czy „New Live Music” zrobili naprawdę świetną robotę. Kilka utworów weszło do repertuaru wielu wspólnot. W ten sposób wielu ludzi się modli. Czujemy, że przyszedł taki czas również dla nas. Zmieniamy trochę nasze myślenie: chcielibyśmy bardziej służyć.
- Jakie znaczenie dla waszej twórczości mają doświadczenia z Janem Pawłem II? Czy Ty wziąłeś sobie do serca jakąś konkretną naukę Jana Pawła II?
Reklama
- Jest takie zdanie Jana Pawła II, do którego się czasem odwołujemy. W moim odczuciu jest to najważniejsze zdanie i chyba najbardziej popularne: „Niechaj zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię”, to, być może, najważniejsza modlitwa za Polskę. Niektórym ludziom wydaje się, że te słowa już się spełniły, skończył się przecież komunizm. Moje odczucie jest takie, że ten czas jeszcze nie nadszedł. Doświadczenie zstępującego Ducha, przemieniającego oblicze tej ziemi, to nie jest kwestia tylko politycznej przemiany. Wydaje mi się, że jest to dużo, dużo głębsze. Dotyka nie samej formacji czy układu, ale głębi serca każdego człowieka. Ja na taki moment czekam. Wierzę, że to wydarzy się naprawdę, że takiej przemiany jako Polacy doświadczymy.
- Jesteście grupą ekumeniczną...
- Tak, u nas są i katolicy, i baptyści i zielonoświątkowcy. Bardzo ciekawym dla nas doświadczeniem był moment śmierci Jana Pawła II. Wtedy na forum naszej strony internetowej rozpętała się burza. Jacyś ultrakatolicy z ultraprotestantami zaczęli się spierać. Jedni wyrażali pochlebne zdania, inni odcinali się od tego. I dla nas, dla ekumenicznego zespołu, i nie mówię tu o politycznej ekumenii, bo myślę, że prawdziwa ekumenia coś, co się odbywa na poziomie serca - to ludzie którzy spotykają się, by wspólnie się modlić, a my mamy szczęście tego doświadczać. Niezależnie, jak się kto nazywa, możemy być razem, możemy coś tworzyć i możemy być wspólnotą. I ja coś wtedy zrozumiałem. Pamiętam pewną rozmowę. To był koncert w Lublinie, wyczuwało się napięcie w powietrzu - ludzie wiedzieli, co się działo na tym forum. Powiedziałem do tych, którzy są po protestanckiej stronie, że powinni się nauczyć płakać z płaczącymi. Niezależnie, czy ktoś traktuje Jana Pawła II jako swego duchowego ojca czy nie, ale jest to strata... Gdyby Papież usłyszał zdanie, które było wypowiadane, że modlitwa „Ojcze nasz” nabiera nowego wymiaru, bo Papież jest w niebie i teraz my się modlimy do niego samego - myślę, że by się zdziwił.
Potrafiliśmy się ze sobą w takim krytycznym momencie dogadać i myślę, że zrobiliśmy to po Bożemu. Gdyby Jan Paweł II to widział i słyszał, to też byłby zadowolony.