Co własność? Nie wiem
(Wyznam w ducha wam pokorze),
Czy mam to, co spożywam?
Czy mam to, co stworzę?
Czy jest lepiej mieć własność?
Czy przeciw bunt knować?
O duchu mój, na jasną
Drogę mię wyprowadź
(Jan Lemański)
Autor Prawa własności, z którego ośmieliłem się przytoczyć
fragment, jest nam bardzo bliski, nie tyle wiekowo, ile sytuacyjnie.
Zmarł wszak w 1933 r., a wiersz napisał w czasach świeżo odzyskanej
wolności. Po przeszło wieku niewoli zrozumiałe jest onieśmielenie
odzyskaną wolnością. Pan Jan pewnie nawet nie przypuszczał, że jego
słowa kiedykolwiek zostaną przytoczone jako argument tezy - powtórzmy
tu często przytaczany cytat jednego z filozofów - o "nieszczęsnym
darze wolności".
A jednak czas jak morska fala toczy doświadczenia pokoleń
i kolejnym nacjom stawia podobne wyzwania. Jest on - powiedzmy to
uczciwie - nieco frywolny. Z ironią na ustach oczekuje, jak kolejne
narody obdarowane wolnością przyjmą ten dar Boga, powielającego uśmiech
skierowany do Mojżesza.
Czytając Księgę Wyjścia, możemy popaść w zdegustowanie.
Oto Mojżesz zabija Egipcjanina znęcającego się nad jego ziomkiem.
Potocznie użalamy się nad zdenerwowaniem Mojżesza: czy nie wystarczyło
odstraszenie agresora? Gdyby jednak przyjąć za prawdę nieco metaforyczny
opis ksiąg Starego Testamentu, można mniemać, że w tym akcie Mojżesz
ostatecznie pozbawia się swoich egipskich koneksji. Przez wiele lat
trwał na dworze faraona jako jego przybrany syn. Wewnętrznie nigdy
nie zdradził swojej żydowskiej genealogii. Teraz jednak daje zewnętrznie
dowód na to, że zabija w sobie to wszystko, co mogłoby świadczyć
o jego egipskich sentymentach. Długo czekał Bóg, aby dać narodowi,
który przez lata niewoli mienił się Mesjaszem Narodów, poczucie wolności
i samostanowienia.
Przeszło dziesięć lat temu wydawało się, że zabiliśmy
w sobie demona niewoli. Europa, zwłaszcza ta zniewolona, z podziwem
patrzyła na nasze przejście przez czerwone morze zniewolenia. Wydawało
się, że stąd właśnie nadejdzie światło wolności, które przywróci
ludziom godność, wskaże im radość wolności, która nie będzie samowolą,
ale wyzwaniem do budowania domu ojczystego na fundamencie uczciwej
sprawiedliwości, Ewangelii i godnej tradycji. Nie bardzo wiedzieliśmy,
kto ma dokonać przemiany systemu państwowego, i całym zaufaniem obdarzyliśmy
nowych reformatorów. Przeszły rozczarowania i bolesne, a kosztowne
doświadczenia, które dotknęły zdecydowaną większość ludzi. Niektóre
grupy i prywatni ludzie z partyjnego i "koleżeńskiego" klucza znacznie
wcześniej zabezpieczyli się przejmowaniem społecznego majątku. Widziano
to wszędzie, w całej Polsce. Nie ujawniliśmy twórczej pasji poprzedzonej
refleksją ku wytyczeniu zasad prawnych i etycznych fundamentów. "
Światli" liberałowie wzniecili na początku lat 90. agresywny atak
na tych, którzy domagali się moralnej odpowiedzialności we wszystkich
działaniach, oskarżając ich o chęć klerykalizacji życia. Były w Polsce
przykłady mądrości i odwagi. Pamiętam takiego wójta, który obronił
przed "sprywatyzowaniem", czyli nieuczciwym handlem, wielki dom wczasowy (dobrze zachowany poniemiecki zamek), położony nad jeziorem w bardzo
malowniczych Lubniewicach. Pikantności sprawie dodaje fakt, że nowym
współwłaścicielem obiektu została żona urzędującego do niedawna ministra.
Podobnych "właścicieli ziemskich" widzę więcej, przechadzają się
po pięknych bądź co bądź Bieszczadach.
Wrażliwość, o której rozważaliśmy przed tygodniem każe
zastanowić się nad pomnikami przeszłości. Wierność wszak to oczywiście
radość trwania przy wartościach, ale i - o czym czasem zapominamy
- pamięć przegranych. Pamięć, która nie musi być cierpieniem wyrzutów
sumienia, ale radosnym uczeniem się cnoty w oparciu o wystrzeganie
się ongiś popełnionych błędów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kiedy Mojżesz wysłał Kaleba i innych młodych aby zobaczyli,
jak wygląda ziemia, do której kroczyli, jego towarzysze przestraszyli
się nowości i obfitości ziemi obiecanej przez Boga. Jedynie ten ostatni
nie zatrwożył się, wszak pamiętał wielkie dzieła Boże, których byli
świadkami podczas długiej wędrówki przez pustynię.
Ziemia dana na własność stawiała ludziom niewoli i pustyni
wyzwania, którym, jak znamy to z Biblii, nie zawsze potrafili sprostać.
Każde odejście od Bożych praw owocowało nieszczęściem wojny czy wewnętrznej
dezintegracji. Każdy uważny czytelnik Biblii dostrzeże wielkie podobieństwa
tamtej historii i tamtych zmagań z obecną rzeczywistością zarówno
osobistą, jak i społeczną.
Rozmowy i spotkania z ludźmi ujawniają często wielkie
resentymenty za minionymi czasami. Trochę pisałem o tym w minionym
odcinku, ale rzeczywistość raz po raz przynosi kolejne dowody na
tę dziwną skłonność Polaków. W Ojczyźnie i Europie dzieje się dziś
wiele, i to spraw zasadniczych, które będą miały poważne konsekwencje
na przyszłość. Wydaje się, że zbyt mało myśli się o rolnictwie i
niewiele się robi, aby wypracować jakiś "fundament przekonań" na
ten istotny temat. Niewiele pomaga w rozeznaniu sprawy kandydat na
prezydenta, mieniący się w iście demagogiczny sposób obrońcą rolników.
W perspektywie przystąpienia do Unii Europejskiej szczególnie sprawa
rolnictwa polskiego i troska o zachowanie tożsamości narodowej domagają
się jednomyślności w negocjacjach z Unią. I oto ze zdziwieniem dowiaduję
się, że posłowie SLD wybrali się do Brukseli, by tam zakwestionować
warunki dotyczące prawa własności i dotacji dla rolnictwa, stawiane
przez rząd.
Milczą rolnicy we wszystkich odmianach swoich organizacji, "
chłopski" kandydat na prezydenta także nie krzyczy, jak zwykł to
czynić, nad krzywdą chłopa i zagrożeniem dla jego przyszłości.
Wiele zdrowych myśli zawiera w tej sprawie oświadczenie (z 18 lipca 2000 r.) kilkunastu profesorów Klubu "Myśl dla Polski",
opublikowane w tych dniach w prasie. Polska nie może odejść od własnego
rolnictwa; nie wolno dopuścić do tego, że zmuszeni będziemy do kupowania
pięknie opakowanych, ale nie zawsze zdrowych produktów zachodnich.
Często są słabe jakościowo, a zawsze dotowane, aby przez jakiś czas
utrzymać niskie ceny; potem je z nawiązką wyrównamy. Odejście w Polsce
od rodzimego rolnictwa to wielki brak roztropności, a nawet widmo
trudności, biedy czy głodu. Popatrzmy krytycznie na pobliskie kraje,
gdzie zniszczono rolnictwo prywatne. Popatrzmy spokojnie i pomagajmy
kupować nasze ziemniaki i jarzyny tak licznym przybyszom ze Wschodu.
Pomagając im, pomagamy sobie. Przede wszystkim w urobieniu właściwej
opinii na temat współczesnego rolnictwa. Wyprzedaż polskich cukrowni
to przecież kolejne, wprost samobójcze ucięcie łańcucha produkcyjnego.
Prawda jest przecież taka, że w regionie przemyskim zamknięto bardzo
dużo zakładów, a nie utworzono ani jednego nowego, który uratowałby
przynajmniej honor reformy, bo problemom bezrobocia i tak by nie
zaradził.
Obiecałem w minionym numerze, że zaproponuję refleksję
na temat uwłaszczenia. Po części to, co zostało wyżej napisane, dotyka
tego problemu. Przez dziesiątki lat lewica, a i obecnie pewne elity
społeczeństwa zawłaszczają sobie prawo do decydowania o tym, co jest
słuszne, co jedynie poprawne i godne zalecania, a tak przecież być
nie powinno.
Przypomnijmy, że za powszechnym uwłaszczeniem opowiedziało
się ponad 9 mln obywateli podczas referendum w lutym 1996 r. Uwłaszczenie
będzie dobrowolne, a będą mogli z niego skorzystać wszyscy obywatele,
w różny co prawda sposób. Ustawę sejmową ubogacił Senat przez naniesienie
ok. 100 poprawek... Lewa strona sceny politycznej podniosła duży
alarm w prasie. Trzeba wysłuchać i ich argumentów. Nie są one zasadnicze.
A prof. Adam Biela z KUL-u zauważa, że gdyby nie było powszechnego
uwłaszczenia, elity nomenklaturowe mogłyby bezkarnie "kontynuować
skuteczne uwłaszczanie swoich" (Niedziela, 31/2000). Za uwłaszczeniem
powinna pójść troska o sprawiedliwe podatki katastralne, bez podwyższania
stawek VAT na mieszkania, domy, materiały budowlane etc.
Przemyśl i wiele polskich miast, zwłaszcza ich starówki
wołają o uporządkowanie krzywd, jakie wyrządzono właścicielom kamienic,
nakazowo zasiedlając tam mieszkańców. Powoli idzie ku reprywatyzacji,
ale w jakim opłakanym stanie otrzymują dziedzictwo, które czasem
pokoleniami budowali i utrzymywali!
I oto rząd zaproponował rozwiązanie sytuacji, która mogłaby
się w przyszłości powtórzyć. Zaoferowano ludziom prawo do wzięcia
mieszkań na własność. Należało oczekiwać oklasków radości. Nic podobnego.
Wypisano morze atramentu, by wmówić społeczeństwu, że własność jest
czymś złym, że ustawa pociąga za sobą ogromne koszty budżetowe. Trochę
przypomina to nieco komiczną historię, która przydarzyła się pielgrzymom
udającym się do Rzymu. Oto w chwili wolnego czadu wstąpili do restauracji,
by skosztować włoskiej kawy i pizzy. Czekając na zamówiony posiłek,
zostali zaproszeni do darmowego poczęstunku. Urażeni w swej godności,
zaczęli wszystkimi siłami wzbraniać się przed ofertą. Trwało to do
czasu, aż ktoś znający włoski uświadomił im, że to dzień dobroczynności
i sprawią przyjemność dawcom, nie odmawiając poczęstunku.
Coś podobnego dzieje się wokół wspomnianej ustawy. Ludzie,
którzy latami odkładali pieniądze, by dostać tzw. spółdzielcze mieszkanie,
którego nie mogli ofiarować swoim dzieciom, zapomnieli języka własności
i teraz wzbraniają się przed własnym kątem jak przestraszeni towarzysze
Kaleba, którzy nie chcieli wejść do ziemi obiecanej im przez Boga.
Wolność, której rękojmią jest własność, a o którą tak
wielu Polaków walczyło, jest wyzwaniem czasu.
Kiedy refleksja ta pojawi się w naszych domach, młodzi z całego
świata trwać będą przy Ojcu Świętym na swoim jubileuszowym świętowaniu.
Pomodlimy się za nich, by to trudne dziedzictwo, o którym tak często
mówi Jan Paweł II, przyjęli z odwagą, a my, byśmy nie utrudniali
im zrozumienia błogosławionego daru wolności.
Pozdrawiam pielgrzymów we wszystkich maryjnych sanktuariach
Polski. Niech Matka Pana, czuwająca nad szczęściem nowożeńców w biblijnej
Kanie, obdarzy i naszą Kanę swoją troskliwością, sierpień to miesiąc
ważnych świąt i tajemnic Maryjnych, miesiąc Powstania Warszawskiego,
Cudu nad Wisłą i powstania "Solidarności", miesiąc refleksji, modlitwy
i abstynencji.
Modlitwą zacznijmy obejmować ważne dla Polski wydarzenia,
jakimi będą wybory prezydenckie. To naród wybiera swego prezydenta;
każdy z nas wypełni "obowiązek rządzenia", oddając Polskę we właściwe
ręce. Polityki nie wolno trywializować, tu chodzi o najwyższy akt
władzy, o aspekt moralności w życiu politycznym. To stanowisko -
i każde stanowisko publiczne - domaga się człowieka czystych rąk
i czystego serca. Dlatego jest potrzebna modlitwa.
Nie zamierzam promować nikogo ani nikogo nie mam zamiaru
dyskwalifikować. Zachęcam, jak potrafię najgoręcej: "Bracia, czuwajcie
i módlcie się; wszystkie Wasze troski przerzućcie na Niego..." (por.
1 P 5, 7).