Reklama

W rocznicę „Solidarności”

W Świdniku zaczęło się

14 sierpnia 1980 r. strajk w Stoczni im. Lenina w Gdańsku zapoczątkował bezkrwawy zryw - cud początku upadku totalitarnego systemu komunistycznego najpierw w Polsce, potem w całej Europie Środkowo-Wschodniej, ze Związkiem Sowieckim włącznie. Mało kto już dziś pamięta, że poprzedziła go fala strajków na Lubelszczyźnie, którą zainicjował WSK Świdnik.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Otwórzcie jasne wrota
Na podmuch życia świeży...
Wyroczny klucz żywota
W narodu rękach leży.
(Maria Konopnicka)

1 lipca 1980 r. w całym kraju wprowadzono znaczną podwyżkę cen niektórych gatunków mięsa i wędlin. Nie ogłoszono jednak żadnego komunikatu na ten temat. Pogorszyło to i tak trudną sytuację bytową społeczeństwa i wywołało akcję strajkową, która swym zasięgiem objęła prawie całą Lubelszczyznę. Rozpoczęli ją 8 lipca robotnicy WSK Świdnik.
Jeden z nich tego dnia rano zauważył, że schabowy w zakładowym bufecie zdrożał z 10 zł 20 gr na 18 zł 10 gr. Z inspiracji Mirosława Kaczana, który jako pierwszy wyłączył maszyny, zastrajkował najpierw Wydział 320. Wiadomość o strajku lotem błyskawicy obiegła cały zakład. Stawały kolejno inne wydziały. Ludzi rozpierała energia, emocje.
Prawie cała załoga WSK ruszyła ku budynkowi dyrekcji, śpiewając Międzynarodówkę i Boże, coś Polskę. Ówczesny dyrektor WSK Jan Czogała polecił zgromadzonym zorganizować komitet i ułożyć postulaty. Na czele komitetu - nazwanego wtedy postojowym, by nie drażnić słowem „strajk” - stanęła Zofia Bartkiewicz. W jego skład weszli: Andrzej Sokołowski, Roman Olcha, Zygmunt Karwowski, Alfred Bondos i Urszula Radek - czołowe postacie późniejszej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”.
Z postulatów wynikało, że nie chodzi tylko o kotleta, lecz także o uczciwość, sprawiedliwość, godność człowieka. Ludzie mieli dość tej władzy, jej kłamstw, krętactw i „zginania karku”.
O powrocie do pracy nie było mowy. Cała załoga strajkowała 4 dni. Zgłoszono ponad 600 postulatów, uporządkowanych później w 160 punktach. Domagano się m.in. zmniejszenia różnic płacowych, podniesienia najnizszych uposażeń, poprawy zaopatrzenia miasta w żywność (zwłaszcza w mięso), zlikwidowania przydziałów na artykuły deficytowe, przedłużenia płatnych urlopów macierzyńskich.
Wieść o strajku w Świdniku rozniosła się lotem błyskawicy. W następnych dniach przystąpiły do niego: Fabryka Maszyn Rolniczych „Agromet”, Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, Fabryka Samochodów Ciężarowych, puławskie Azoty, poniatowska „Eda”. Protest ten przybrał charakter rotacyjny. Kończył się w jednych zakładach i zaczynał w innych.
16 lipca do strajku przystąpiła lokomotywownia lubelskiego węzła kolejowego. W następnych dniach dołączyły do niej wagonownia, samochodownia, warsztaty, odcinek sieci. Za pomocą wygaszonych parowozów, postawionych na szlakach wiodących we wszystkich kierunkach, kolejarze zablokowali lubelski węzeł. Bezpośrednią przyczyną tego protestu były straszliwe warunki, w jakich pracowali kolejarze. „Remontowaliśmy wagony w kanałach, upaprani po kostki w błocie” - wspominał jeden z nich. Przewodniczącym Komitetu Strajkowego został Czesław Niezgoda, który później stanął na czele MKZ w Lublinie.
Ogólny paraliż miasta przypieczętowały strajki MPK i PKS. W czwartek 17 lipca nie wyjechał z zajezdni ani jeden autobus czy trolejbus - jeśli nie liczyć tych, którymi kierowali dyrektor MPK i członkowie partii.
Do Lublina przybyła delegacja rządowa z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim. Przy pomocy ustępstw płacowych doprowadziła 19 lipca do zakończenia protestu. Miasto oblepiono plakatami z apelem do społeczeństwa o zachowanie spokoju i powrót do pracy. Po raz pierwszy na łamach partyjnego organu PZPR Sztandar Ludu ukazały się teksty, z których można było wnioskować, że w regionie coś się wydarzyło. W ponad 150 zakładach pracy zastrajkowało niemal 50 tys. osób. Strajki na Lubelszczyźnie wygasły 25 lipca. Trzy tygodnie później rozpoczęły się na Wybrzeżu.
Strajkujący robotnicy lubelscy wyciągnęli wnioski z doświadczeń radomskich 1976 r. i nie wyszli na ulice. Nie podjęli wprawdzie strajków okupacyjnych. Przychodzili do pracy według grafiku, stawali przy maszynach i... nie pracowali. Potrafili zorganizować się, wyłonić swoich przedstawicieli i na drodze negocjacji obstawać przy swoich żądaniach.
Lublinianie przez cały okres strajku odczuwali głód informacji. Nic dziwnego, że zaczęli masowo kupować odbiorniki tranzystorowe z zakresem fal krótkich. Chcieli posłuchać wieści o swym mieście via Paryż, Londyn, Waszyngton czy Monachium. Zaczęły nawet krążyć dowcipy. „Wiesz, że o naszym strajku piszą w gazecie?” - pytał robotnik swego kolegę. „W której?” - dopytywał zaciekawiony kolega. „W londyńskim Timesie”.
Robotnicy Lubelszczyzny domagali się także likwidacji sprzedaży towarów krajowych w Peweksie, ograniczenia: służbowych wyjazdów zagranicznych i „wydatków na propagandę wizualną, cele reprezentacyjne, przyjęcia dostojników w zakładach i regionach”, nielekceważenia pracowników w zakładzie, niekarania i niezwalniania „za mówienie prawdy”, zagwarantowania obrony interesów załogi w organizacjach związkowych. Hasło tworzenia wolnych związków zawodowych zrodziło się później. Jednym z naczelnych postulatów było zapewnienie bezpieczeństwa i nierepresjonowania strajkujących.
Lubelskie strajki obnażyły rzeczywisty charakter władzy, jej biurokratyzację, brak kompetencji, chwiejność i ustępstwa jedynie przed determinacją i siłą.
Ogólnie jednak ludziom nie było do śmiechu - bali się przecież represji, aresztowań. Liczyli się z możliwością konfrontacji siłowej. Mimo tego cieszyli się, że jednak zdobyli się na protest i przeciwstawili się władzy. I wygrali.
Jednocześnie zachodziła polaryzacja wewnątrz aparatu władzy, co ułatwiło później - w sierpniu - opowiedzenie się za linią porozumienia społecznego.
Przyniósł również Lubelski Lipiec ostateczne załamanie się propagandy sukcesu i przebudzenie się środowisk inteligenckich, co także zaowocowało miesiąc później.
Wywołana 8 lipca 1980 r. przez „pszenno-buraczaną klasę robotniczą”... lubelska, a właściwie świdnicka „zaraza” rozszerzyła się po miesiącu na cały kraj. Ustępstwa płacowe - poczynione w Lublinie i Świdniku - wywołały reakcję łańcuchową. Nie sposób już było tego procesu zatrzymać. Robotnicy odzyskiwali swoją podmiotowość.

Materiały graficzne nadesłała Autorka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Od 1955 roku 1 maja Kościół katolicki wspomina św. Józefa, rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.

CZYTAJ DALEJ

Mistrz miłosierdzia

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

kapłan

miłosierdzie

kapłan

wikipedia.org

Św. Józef Benedykt Cottolengo, prezbiter

Św. Józef Benedykt
Cottolengo, prezbiter

Niósł pomoc tym cierpiącym, na których inni nawet nie chcieli spojrzeć.

Józef Benedykt Cottolengo od najmłodszych lat wyróżniał się wrażliwością na los ubogich. Z domu rodzinnego wyniósł zasady życia chrześcijańskiego oraz głębokie nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Do seminarium wstąpił w czasach, gdy po wybuchu rewolucji francuskiej wzmogły się represje przeciwko Kościołowi. Święcenia kapłańskie przyjął w 1811 r.

CZYTAJ DALEJ

Mikołów: Dziecko w Oknie Życia

2024-05-01 11:12

[ TEMATY ]

okno życia

Pixabay.com

W Oknie Życia znajdującym się na terenie Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych Miłosierdzie Boże w Mikołowie Borowej Wsi we wtorek 30 kwietnia 2024 r. znaleziono dziewczynkę. Na miejsce, wezwano pogotowie i policję. Dziewczynka została przebadana przez personel medyczny, który określił, że jest zdrowa. Niemowlę zostało zabrane przez pracowników służby zdrowia na dalszą obserwację i opiekę. To już drugie dziecko, które znalazło się w mikołowskim Oknie Życia.

Okno życia to specjalnie przygotowane miejsce, w którym matka może anonimowo zostawić swoje nowonarodzone dziecko. Zlokalizowane jest zawsze w dostępnym, a zarazem dyskretnym miejscu, otwartym przez całą dobę. Jest ostatecznością w tych wypadkach, gdzie nie doszło do zrzeczenia się praw rodzicielskich i przekazania dziecka do adopcji drogą prawną. Z jednej strony ma zapobiegać porzuceniom niemowląt, a z drugiej, być nieustannym głosem za życiem oraz alternatywą dla wyboru śmierci i aborcji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję