Reklama

Stasiu, zobacz u nich też mikrofony się psują...

„Czy pan się nie męczy, jeżdżąc tak za mną wszędzie” – zapytał Ojciec Święty Ryszarda Rzepeckiego podczas spotkania z Polonią w czasie wizyty w Afryce. – Wydusiłem wtedy z siebie jakieś szablonowe zdanie, coś w rodzaju: „Ależ, Wasza Świątobliwość, staram się przekazać pracę duszpasterską na świecie Waszej Świątobliwości...”. Papież przerwał mi wtedy w pół zdania, objął za ramię i odrzekł: „Jedno jest pewne: że tak samo się pocimy!”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Karola Wojtyłę fotografował jeszcze jako kardynała. Jako fotoreporter Słowa obsługiwał bowiem uroczystości, w których kardynał uczestniczył. Kard. Wojtyła był zawsze taki sam: skupiony, spokojny, opanowany. I zawsze bardzo tolerancyjny wobec fotoreporterów. Ryszard Rzepecki ostatnie zdjęcie Karolowi Wojtyle jako kardynałowi zrobił, gdy ten wylatywał do Rzymu na pogrzeb Jana Pawła I.
Wspomina: – Zgodnie z protokołem, odprowadzał go wtedy bp Bronisław Dąbrowski, ówczesny sekretarz Episkopatu. Do dziś utkwiło mi w pamięci jedno zdarzenie z tamtych chwil: gdy wszedłem do saloniku VIP-ów, zauważyłem kard. K. Wojtyłę. Rozmawiał z abp. B. Dąbrowskim. Obok stali księża, którzy towarzyszyli sekretarzowi Episkopatu, wśród nich również ks. kapelan Dziwisz. Skierowałem się w jego stronę i zapytałem – nie wiedząc zupełnie dlaczego: czy jest zwyczajem, że kapelan zostaje w Watykanie, gdy kardynała wybierają papieżem? Nie miałem wtedy absolutnie żadnych przeczuć, do głowy mi nie przyszło, że kard. Wojtyła może zostać papieżem, a ks. Dziwisz zamieszka w Watykanie. Zapytałem o to tak po prostu, by zacząć jakąś rozmowę. Wtedy ks. Dziwisz odpowiedział, że nie ma takiego zwyczaju. A księża stojący obok zaczęli się śmiać: „Słuchaj, on się z ciebie zgrywa...!”. Ks. Dziwisz odparł wtedy żartem: „To ja mu dam po powrocie z Rzymu!”.
Gdy Ryszard Rzepecki w kilka tygodni później spotkał ks. Dziwisza na konferencji prasowej w przeddzień inauguracji pontyfikatu w Watykanie, wyszeptał: „A nie mówiłem!”. Ks. Dziwisz roześmiał się.
Wtedy właśnie zrobił pierwsze zdjęcie Janowi Pawłowi II.

Zdjęcie mojego życia

Była sobota. Za chwilę miała się zacząć konferencja. – Wziąłem na nią prawie wszystkie obiektywy i aparaty, jakie miałem – opowiada Rzepecki. – Biegłem do sali za Bramę Spiżową, by zająć dobre stanowisko. Tron papieski stał na środku, po obu stronach szpaler dziennikarzy. Ojca Świętego widziałem bardzo dobrze. Swobodnie mogłem go wtedy sfotografować. Ale jednego zabawnego ujęcia nie udało mi się zrobić. Papież bowiem zaskoczył wszystkich: gdy wychodził z sali konferencyjnej, nagle odwrócił się, i ze śmiechem obie dłonie przyłożył do oczu, jakby nas lornetkował. Z miejsca, w którym stałem, tego momentu nie mogłem uchwycić.
Następnego dnia, podczas Mszy św. inauguracyjnej Ryszard Rzepecki stał 200 metrów od tronu papieskiego. – Ponieważ mogłem przesłać do Warszawy tylko jedno zdjęcie z tej uroczystości, zdecydowałem, że będzie to moment homagium, a więc oddanie czci Głowie Kościoła powszechnego przez Prymasa Wyszyńskiego. Zdjęcie zrobiłem dokładnie w tym momencie, kiedy Prymas Tysiąclecia całował w rękę Papieża. Z wrażenia nie zdjąłem palca ze spustu migawki. Po wywołaniu okazało się, że mam zdjęcie, ale zupełnie inne, z wydarzenia, jakie rozegrało się w sekundę potem: jak Papież całuje w rękę kard. Wyszyńskiego! Jest to zdjęcie mojego życia – opowiada fotoreporter. – Nigdy w historii taka sytuacja się nie zdarzyła.

Jak Papież podniósł chusteczkę

Ryszard Rzepecki wiele razy zastanawiał się, czy Ojciec Święty lubił się fotografować. – Dochodzę do wniosku, że raczej nie. Ale na pewno rozumiał wagę fotografii i zawsze ułatwiał pracę fotoreporterom. Kard. Wojtyła był zresztą pierwszym ordynariuszem polskich diecezji, który wydał dekret o prawie fotografowania chrztów, ślubów i innych uroczystości kościelnych.
Papież nigdy do zdjęć nie pozował. A jednocześnie dobrze na nich wychodził. Był fotogeniczny. Zdaniem Rzepeckiego, w tym tkwiła tajemnica tego paradoksu. Ojciec Święty zawsze był naturalny. Nigdy nie udawał, nie robił niczego na pokaz. Nie starał się wychodzić na zdjęciu inaczej, a więc lepiej niż w rzeczywistości.
Ryszard Rzepecki: – Pamiętam takie zdarzenie: w katedrze w Anglii orszak papieski zmierzał do ołtarza. Nagle kobiecie, która stała w pierwszym rzędzie upadła biała chusteczka. Gdy orszak przeszedł, Papież zatrzymał się, bez słowa podniósł tę chusteczkę, podał jej i poszedł dalej. Następnego dnia prasa angielska pisała, że Jan Paweł II to „gentelmen w całej okazałości”.
W czasie tej samej pielgrzymki, Papież nieoczekiwanie podszedł do matki, która trzymała na ręku małe dziecko. Chwycił je za nagą nóżkę, ucałował i odszedł. Nie zważał na fotoreporterów, nie odwracał się w stronę kamer. Po prostu uległ potrzebie serca.
– W tym niekonwencjonalnym zachowaniu papieskim – twierdzi Rzepecki – był pewien porządek. Bo zawsze wiadomo było, że zauważy chorych i do nich na pewno podejdzie. Albo dzieci. „W ciemno” więc można było ustawiać się wśród nich, by potem zrobić nieszablonowe zdjęcia.
Ojciec Święty zawsze wyławiał też z tłumu Polaków. – Gdy w Brazylii zobaczył na lotnisku flagę biało-czerwoną, niemalże rozpędził ochronę i podszedł do kobiet, które ją trzymały – wspomina fotoreporter. – Pamiętam też pielgrzymkę w Kolumbii. Papież na zakończenie Mszy nagle przemówił po polsku: „Nikt mi nie powiedział, że tu jest taka duża Polonia, serdecznie ich pozdrawiam i błogosławię”. I znów, okazało się, że w sektorach stali ludzie z flagami polskimi. Pamiętam, że podeszliśmy wtedy do jednego z mężczyzn. Pytamy, ilu jest tutaj Polaków. A on na to: „Mam czterech synów, każdemu dałem polską flagę i ustawiłem w osobnym sektorze. To cała nasza Polonia”. To zabawne, w jaki sposób chcieli sprawić Papieżowi przyjemność!
Podczas zagranicznych pielgrzymek Papieża, wyraźniej chyba było widać, że był on Polakiem. Choćby dlatego, że wtedy, gdy tylko mógł, używał języka ojczystego. – Usłyszałem kiedyś fragment jego rozmowy z ks. Stanisławem Dziwiszem. Było to w Tokio. Ojciec Święty przyjechał do katedry. Za moment miał rozpocząć przemówienie. I nagle zorientował się, że nie działa mikrofon. Zaczął w niego stukać, a po chwili półszeptem powiedział po polsku do swego kapelana: „Stasiu, zobacz, mimo że u nich taka technika, ale też mikrofony się psują...”.
Ojciec Święty, gdziekolwiek na świecie się znalazł, jeżeli tylko zobaczył Polaków, pytał o sprawy polskie. Rzepecki wspomina: – Pamiętam takie zdarzenie: miałem robić zdjęcia na spotkaniu Ojca Świętego z Polonią na Filipinach. Gdy więc Papież wszedł do sali, mechanicznie zacząłem go fotografować. A on, ku memu przerażeniu, szedł prosto na mnie. W pewnym momencie przestałem robić zdjęcia. Po chwili usłyszałem: „Co tam słychać w Polsce, co się tam dzieje?”. Był to rok 1982, studenci w Krakowie podjęli strajk. Ponieważ jednak od tygodnia przebywałem już na Filipinach, nie mogłem Ojcu Świętemu nic opowiedzieć. Widziałem, jak bardzo był zawiedziony.

Dzięki Niemu zyskałem wewnętrzny spokój

Dziś, po blisko 40 latach, jakie minęły od czasu, gdy zrobiłem pierwsze zdjęcie kard. Karolowi Wojtyle, z całą pewnością mogę powiedzieć, że był to człowiek, który wywarł na moje życie wielki wpływ. Ten wpływ jest niewymierny, ale Ojcu Świętemu zawdzięczam bardzo wiele. Dzięki niemu zyskałem też jakiś wewnętrzny spokój – mówi fotoreporter. – Ale jest jeszcze jedna kwestia: kiedyś zawsze uważałem, że jestem nie tylko wybrańcem losu, ale że poprzez fotografowanie Ojca Świętego, moja praca przyczynia się do przybliżania życia religijnego różnych narodów. Prawdziwy szok przeżyłem natomiast, gdy obsługiwałem wizytę Ojca Świętego w Japonii. Kierownik biura prasowego bowiem zdziwił się, że gazeta, która mnie tam wysłała, ma zaledwie 100 tys. nakładu. Jak to się opłaca – pytał? Wizytę Papieża obsługują gazety o milionowych nakładach. Robienie zdjęć Papieżowi to przecież biznes! Musi się opłacać – tłumaczył.
Od tamtej pory robiłem sobie zawsze nieustannie rachunek sumienia: czy aby na pewno nie traktowałem tej pracy wyłącznie w kategoriach „biznesu”. I przypominałem sobie słowa kard. Stefana Wyszyńskiego, który kiedyś powiedział na jednej z uroczystości kościelnych: „Dziękuję za przybycie tym, którzy przyszli z poczucia Ewangelii i tych, którzy muszą żyć z Ewangelii”. Chociaż moja praca jest moją pasją, ale też wiem, że żyję dla Ewangelii.
Na koniec Ryszard Rzepecki, siedząc w fotelu swojej malutkiej pracowni przy Mokotowskiej, mówi z uśmiechem: – Dziś, gdy Ojciec Święty jest już w domu Ojca, ufam, że i stamtąd spogląda czasem na moje zdjęcia. Że uśmiecha się, jak wiele razy to czynił. I że mi błogosławi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: Mieszkańcy Taorminy żądają prawa do snu i nie chcą wyrzucać śmieci nocą

2025-09-02 07:16

[ TEMATY ]

śmieci

Sycylia

Agata Kowalska

Taormina, Sycylia

Taormina, Sycylia

Mieszkańcy Taorminy na Sycylii domagają się prawa do snu. Apelując o to do burmistrza protestują przeciwko jego rozporządzeniu, na mocy którego w historycznym centrum mogą wyrzucać śmieci tylko w godzinach od 1.30 w nocy do 5 rano. Ludzie pytają: „mamy chodzić w nocy ze śmieciami zamiast spać”?

Informując o rozporządzeniu burmistrza Cateno De Luki włoskie media podkreśliły, że „skazał mieszkańców na bezsenne noce”. W dokumencie podkreślił, że śmieci należy wyrzucać lub wystawiać przed domem do zabrania przez służby komunalne „ani minuty wcześniej, ani minuty później” niż w wyznaczonych godzinach.
CZYTAJ DALEJ

Bł. Carlo Acutis uzdrawia, inspiruje i jednoczy w wierze Brytyjczyków

2025-09-04 21:06

[ TEMATY ]

bł. Carlo Acutis

CBCEW/Mazur

Bł. Carlo Acutis

Bł. Carlo Acutis

Urodzony w Londynie błogosławiony, a wkrótce święty, Karol Acutis jest już czczony w dwóch sanktuariach diecezji westminsterskiej. Kolejne parafie w Anglii i Walii ubiegają się o jego relikwie, chcą tworzyć sanktuaria i centra duchowości dla młodych, działa też ekumeniczna, katolicko-anglikańska szkoła jego imienia.

18 maja 1991 r. czyli dwa tygodnie po urodzeniu Acutis został ochrzczony w londyńskiej Parafii Matki Bożej Bolesnej, prowadzonej przez Braci Serwitów (Zakon Żebraczy Braci Służebników Maryi). Kościół mieści się przy Fulham Road, znanej z ekskluzywnych sklepów, restauracji i stadionu Chelsea FC. Wspólnota nazywa siebie „miejscem nadziei", odpoczynku i odnowy. Mówią, że ich kościół jest „gościnnym zajazdem”, otwartym dla ludzi z każdej wiary i kultury, dla osób w związkach małżeńskich, rozwiedzionych i samotnych. W każdy poniedziałek, po porannej Mszy św. o godz. 10.00 wystawiane są relikwie bł. Karola, który patronuje teraz przygotowaniom obchodów 150-lecia parafii, 14 września. Tego dnia zostanie odprawiona Międzynarodowa Msza Święta, a ponieważ Karol słynął ze swojej szczodrości, jednym ze sposobów świętowania jest wzięcie udziału w akcji „150 aktów dobroci”. Parafianie wysyłają mailem lub zostawiają w kościele kartki z opisem osobistego dzieła miłosierdzia, które publikowane są w mediach społecznościowych, inspirując innych.
CZYTAJ DALEJ

Portugalia: wśród ofiar katastrofy w Lizbonie pracownicy katolickiej instytucji charytatywnej

2025-09-05 13:15

[ TEMATY ]

wypadek

Portugalia

Lizbona

PAP/EPA/MIGUEL A.LOPES

Wśród 16 zabitych na skutek wypadku kolejki linowo-terenowej Gloria w Lizbonie było co najmniej czterech pracowników powiązanej z Kościołem katolickim instytucji społecznej Santa Casa da Misericordia. Instytucja ta mająca swoje biuro na lizbońskiej Starówce zajmuje się głównie działaniami charytatywnymi. Według wstępnych ustaleń śledczych osoby te wracały feralną kolejką z pracy do swoich domów.

Wśród ofiar tragedii jest też inny Portugalczyk, a także obywatele siedmiu innych narodowości. W wydanym w piątek przed południem oświadczeniu portugalska policja przekazała, że wśród ofiar jest też trzech Brytyjczyków, dwóch Kanadyjczyków i dwóch obywateli Korei Południowej, a także Szwajcarka, Francuzka, Ukrainiec oraz Amerykanin.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję