Niedawno dowiedziałem się o pewnym schorzeniu, zwanym „zanikiem pamięci średniej”. Przypadłość ta sprawia, że człowiek nią dotknięty wprawdzie potrafi doskonale przywołać najdawniejsze
fakty i pamięta też, co jest treścią bieżących wydarzeń, lecz nie umie przypomnieć sobie, co zdarzyło się pomiędzy tymi dwoma biegunami. To sprawia, że jego życie nie jest łatwe. Wprawdzie
człowiek taki sięga pamięcią w jakieś dalekie przestrzenie, kojarzy też najnowsze fakty, ale nie potrafi mieć pełnego obrazu rzeczywistości. Brakuje tego „środka”...
Wydaje mi się, że owo schorzenie dotyka nie tylko pojedyncze osoby. Pewne symptomy wskazują, iż w jakiejś mierze występuje ono u ludzi także w wymiarze społecznym.
Świadczy o tym choćby często spotykana opinia: „Po co nam współczesne przemiany - tylko bezrobocie i niepokój o przyszłość. Przecież dawniej było lepiej: była
praca, spokój w mieście, żadnych rozbojów…”. Czyż za takim zdaniem nie kryje się utrata pamięci o tym, co było pomiędzy pierwszymi, wzniosłymi hasłami minionego
systemu, a współczesnością?
Podobnie, jeśli chodzi o naszą pamięć o wojnie. Dzisiejsze pokolenie często zna jej obraz tylko dzięki słynnemu filmowi Czterej pancerni… i nie wie nic o heroizmie,
tragedii, mozolnej codzienności tamtych lat, o cichych męczennikach i o tym, że nasze „dziś” było budowane już wtedy. Znamienne, że znaczna część ludzi pytana
podczas sondy ulicznej w Kielcach, z czym kojarzy się im data 1 września, nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Jak głęboko jesteśmy naznaczeni wojną, uświadomił mi ktoś, kto znalazł się za oceanem jeszcze przed 1 września. Po swej wizycie mówił, że tamten świat jest inny, bo nie doświadczył tragedii
wojny, i że można to dostrzec nawet w ludziach. I chyba miał rację. Bo choć w dzisiejszej Europie większość z nas nie zna już tragedii II wojny światowej,
głęboko naznaczyła ona życie społeczeństwa. Nie jest ona wcale taką przeszłością, o której można zapomnieć, bo nie są to zamierzchłe czasy.
Wrzesień jest miesiącem, w którym chcemy wracać do wydarzeń wojny. Starają się w tym uczestniczyć również osoby piszące na łamach Niedzieli Kieleckiej. To ważny powrót, bo chodzi
tu o budowanie owej „średniej pamięci”, która spogląda na minione dzieje z pewnego dystansu, która uczy mądrości i wyważonych ocen, oraz pozwala mieć pełny
ogląd dziejów. Wszak historia magistra vitae - więc czytając historię, uczymy się mądrości życia.
Czy w wymiarze społecznym nie zapadniemy na ową chorobę „zaniku średniej pamięci”? To będzie zależało tylko od nas i od tego, jak wychowamy następne pokolenia. Warto
pamiętać, że mamy niejako ostatnia szansę, aby to uczynić, póki żyją ostatni ludzie, pamiętający tamte wydarzenia. Inaczej bowiem uczy się historii od żywych świadków, a inaczej z książek.
Dlatego też cieszy inicjatywa, realizowana w Muzeum Pamięci Narodowej w Kielcach przy ul. Zamkowej 3, gdzie młodzież szkolna ma możliwość spotkać się z ludźmi pamiętającymi
tragiczne czasy II wojny światowej i posłuchać żywej historii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu