MARCIN WOŹNIAK: - Przyjeżdżasz do Gniezna od samego początku waszego pielgrzymowania do grobu św. Wojciecha. Jak wspominasz początki tego wędrowania?
MAJKA SVESTNICSKOVA:- Pierwszy raz przyjechałam tu z ks. Miroslavem SSimacSkiem, który przy Konferencji Biskupiej jest odpowiedzialny za referat młodzieżowy. Spotkał się on kiedyś z ks. Andrzejem Panasiukiem, ówczesnym duszpasterzem młodzieży archidiecezji gnieźnieńskiej, który zaprosił go do Gniezna. Ja pracuję w diecezjalnym ośrodku młodzieżowym w Brnie. Spotykamy się czasami z pracownikami podobnych placówek z innych diecezji Republiki Czeskiej. Na jednym z takich spotkań ks. Mirek powiedział nam o tym zaproszeniu do Gniezna, no i przyjechaliśmy. Byłam tu tyle razy, że nie pamiętam zbyt dokładnie, jak to było z tym pierwszym przyjazdem. Wspominam tylko, że mieszkaliśmy wtedy w szkole, razem z uczestnikami zlotu KSM.
- Co takiego szczególnego odkryłaś dla siebie w Gnieźnie, że od tego czasu powracasz co roku?
- Odkryłam ks. Andrzeja Panasiuka, który w sferze duchowej nam bardzo pomagał. Do dziś, choć minęło już trochę lat, pamiętam niektóre jego wypowiedzi. Myślę, że jest to charyzmatyczny duszpasterz obdarzony umiejętnością pracy z młodzieżą. Podoba mi się także ta świętowojciechowa uroczystość, szczególnie zaś to, że Polacy potrafią tak świętować. My, Czesi, nie potrafimy zrobić takiej uroczystości, by uczestniczyło w tym całe miasto i żeby były takie piękne dekoracje w oknach. U nas nie ma czegoś takiego, żeby mieszkańcy miasta tak licznie przyszli uczcić jakiegoś świętego. Przynajmniej ja się z czymś takim nie spotkałam.
- Co roku w uroczystościach bierze udział prawie ta sama grupa młodych Czechów...
- Tak, bo jak ktoś przyjedzie raz, to tak mu się tu podoba, że wraca znowu. W ubiegłym roku przyjechaliśmy w szesnaście osób. Wśród nich tylko cztery osoby były nowe.
- Pochodzicie z różnych stron Czech, przede wszystkim z Moraw. Jak organizujecie swój wyjazd do Gniezna?
- Zawsze w lutym piszę do tych, którzy byli w roku poprzednim i wcześniej, by udzielili informacji, czy chcą jechać i by powiedzieli o tym także innym. Piszę też o tym do naszej gazety.
- Każdego roku spotykamy się w Gnieźnie. A co na co dzień robicie, by propagować kult św. Wojciecha w swoim otoczeniu?
- Kiedy wracamy do siebie po pielgrzymce do Gniezna, idziemy do chrześcijańskiego radia "Proglas" i tam mówimy o tym, co tu przeżyliśmy. My sami ze św. Wojciechem spotkaliśmy się dopiero w Gnieźnie. Wcześniej go nie znaliśmy. Wiedzieliśmy tyle tylko, że jest to nasz święty. U nas św. Wojciech jest mało znany. Trochę więcej mówiło się o nim w związku z milenium jego śmierci. Były wówczas u nas wielkie uroczystości (dla nas wielkie) i dzięki temu nasz naród już wie, kim był św. Wojciech. Jeden z moich kolegów ułożył nawet " rock-operę", taką jak Jesus Christ Superstar, pod tytułem PastirS VojteSch - Pasterz Wojciech. Jest to naprawdę piękny spektakl i poprzez niego on również propaguje postać naszego wspólnego patrona.
- Czy sądzisz, że św. Wojciech może być dzisiaj postacią atrakcyjną dla młodych Czechów?
- Nasz brneński biskup ma na imię Wojciech. On nam swego czasu powiedział, że kiedyś św. Wojciech mu się nie podobał, bo wiedział o nim tylko tyle, że ciągle uciekał... Potem poznał lepiej jego życie i był rad, że nosi jego imię. Co może być w św. Wojciechu atrakcyjnego dla młodzieży? Myślę, że fakt władania przez niego obcymi językami. Dziś ideałem dla młodych jest ktoś, kto jeździ dużo za granicę i ma pieniądze. Wojciech nie miał dużo pieniędzy, ale podróżował i przez to nauczył się obcych języków - pod tym względem może być atrak cyjny. Osobiście podoba mi się w nim to, że gdy nie mógł w Czechach głosić Ewangelii, to szedł gdzie indziej. Ważne jest to, że nie zrezygnował.
- Czy św. Wojciech jest dziś potrzebny czeskiej młodzieży?
- Czeskiej młodzieży potrzebna jest wiara. Kto im w tym pomoże, jaką drogą przyjdą do Boga - to nie jest ważne. Najważniejsze, aby do Niego przyszli! Jeśli pomoże im pielgrzymka do św. Wojciecha, jak niektórym niewierzącym pomogło wędrowanie do Matki Bożej Częstochowskiej, to będzie dobrze. Jeżdżą z nami też tacy, którzy nie do końca jeszcze wierzą. Czy im to pomaga? Nie wiem, bo człowiek nie może zajrzeć do wnętrza drugiego człowieka. Mam nadzieję, że tak.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu