Zastanawiałem się nad tym pytaniem już wtedy, gdy szedłem do Seminarium Duchownego. Należąc do Kościoła, czasami wszyscy zadajemy sobie podobne pytania - po co nam Kościół? Znaliśmy Kościół jako
instytucję, z którą zaciekle walczyła PZPR. Był to czas wielkich przemian w Kościele, czas Soboru Watykańskiego II. Wiedzieliśmy wtedy, że cały ciężar odpowiedzialności za głoszenie prawdy i patriotyzmu
spoczywał na księżach katechetach. To oni z całą energią przeciwstawiali się darwinowskim ideom uznanym za jedynie prawdziwe w państwie komunistycznym.
Pójście do seminarium stawiało nas zdecydowanie po stronie Kościoła hierarchicznego i uważane było w kręgach „oświeconych elit” politycznych za zdradę ideologiczną, za opowiedzenie się
po stronie „ciemnogrodu”. Nauka i wychowanie w seminarium dawało nam poczucie pewności, że służba Kościołowi ma o wiele głębszy wymiar niż ideologiczne spory wytrenowanych lektorów partyjnych.
Pójście za Chrystusem stało się istotą naszej tożsamości kapłańskiej.
Tymczasem komuniści nieustannie krzyczeli, że Kościół wtrąca się do polityki. Przyklejano kapłanom etykietkę dogmatyzmu, nacjonalizmu, szowinizmu albo obrzucano ich mianem zacofanych i nietolerancyjnych,
niepotrzebnych, a nawet wrogich społeczeństwu. O dziwo, te same zarzuty wobec Kościoła możemy spotkać dzisiaj w Ameryce, która uważa się za kraj miłujący wolność.
Czy wobec tego potrzebny jest Kościół społeczeństwu amerykańskiemu? Na ten temat wypowiedzieli się ostatnio biskupi nauczając, że katolicy wnosząc swoje przekonania moralne do życia społecznego, nie
zagrażają demokracji, ale ją wzbogacają. Oddzielenie Kościoła od państwa nie wymaga oddzielania wiary od życia społecznego. Katolicy przestrzegają, jako obywatele, prawa moralnego zagwarantowanego przez
konstytucję. Kościół natomiast nie może milczeć, jeśli gwałcone są prawa moralne. Ma on bronić człowieka przed zagrożeniami ze strony zła, które w imię rzekomej wolności pozwala zabijać nienarodzonych
i niszczy zasady moralne. Uzasadnienie swojej obecności w społeczeństwie Kościół nie czerpie ze społecznego czy państwowego przyzwolenia, lecz z niezłomnej wiary w rzeczywistą obecność sakramentalną Jezusa
Chrystusa. Jezus jest przecież nieustannie obecny w swoim Kościele. Bez Chrystusa Kościół nie może istnieć. Chrystus z kolei potrzebuje ludzi, aby mógł przez nich wykonywać swoją rolę zbawczą. Tego niewierzący,
a szczególnie wrogowie Kościoła, nie chcą przyjąć za obiektywną prawdę, dlatego traktują Kościół jako instytucję ludzką i przykładają do niego jedynie ludzką miarę. Tymczasem Kościół jest potrzebny chrześcijaninowi,
aby urzeczywistniła się w nim moc zbawcza Chrystusa. Kościół jest żyjącym Chrystusem, nadal nauczającym, zbawiającym i służącym człowiekowi. Do tej rzeczywistości każdy ma dostęp przez wiarę i sakramenty.
Kościół jest potrzebny człowiekowi, aby mógł on osiągnąć pełnię zbawienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu