…wybacz kaznodziei jego nieporadność, bo głosi wielkie Słowa małymi ustami…
(B. Marshall, Chwała córy królewskiej)
33. Niedziela zwykła
Ja boję się, ty boisz się, on ona ono boi się, my boimy się, wy boicie się, oni boją się… Koniugacja codzienności. Odmieniamy to słowo w poniedziałek i piątek, w sobotę i środę: przed wizytą u dentysty, przed egzaminem, przed wezwaniem do dyrektora w pracy, przed tyloma innymi wydarzeniami, w które życie nas popycha. Chciałoby się wykreślić je ze słownika codzienności, zapomnieć, że istnieje strach, oswoić trochę nasze lęki - ale to nie takie łatwe. Otwierasz oczy - boisz się nowego dnia. Zamykasz je - niewiele się zmienia. Tak jest codziennie. Straszy nas życie, straszą ludzie, wydarzenia…
A Pan Bóg przychodzący do człowieka mówi „nie bój się! Ja jestem!” Pan Bóg, który wie, że strach zaślepia nas i nie pozwala nam cieszyć się każdą chwilą, powtarza bez zmęczenia: „nie lękajcie się! Odwagi! Jestem!”. Tak było z Abrahamem, tak samo z Maryją. I tak jest do dzisiaj, kiedy codziennie Mszą św. nam przypomina „Pan z wami” - co przekłada się na zdecydowane „nie obawiaj się niczego”, „nie możesz się bać”, „nie wolno ci się lękać”, bo przecież „Jestem”; co więcej - „Jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (por. Mt 28, 20). To staje się podstawą chrześcijańskiej odwagi, nawet i w listopadzie, kiedy tyle wokoło umierania, gdy statystyki odchodzących rosną jak grzyby po deszczu, gdy patrząc na kolejne wieczorne wiadomości znowu słyszysz o kolejnych zbitych, o tych, co zginęli.. Nie bój się!
Pan Bóg przychodzący do człowieka (do ciebie, do nas, do mnie, do niego, do niej, do nich) przypomina ustami Pawła w II czytaniu, że trzeba trwać w swojej twórczej aktywności i wierze: „by pracując ze spokojem [podkreśla to „ze spokojem”] własny chleb jedli” (2 Tes 3, 12). Nawet jeśli dzisiejsze Jego Słowo mówi o „narodzie, który przeciw narodowi powstanie, o trzęsieniach ziemi, głodzie i zarazie” (Łk 21, 9). Niezmiennym i zdecydowanym pozostaje Jezusowe „nie trwóżcie się!” - w tym bije serce dzisiejszych czytań. Nie możesz pozwolić, by opanował cię strach. Nie wolno ci tak!
Bohater dramatu R. Brandstaettera, esesman Born, w rozmowie ze swoim przyjacielem Przeorem mówi językiem człowieka „strachu”: „wiem kim jestem w godzinę zwycięstwa, ale nie wiem kim jestem w godzinę klęski. A tymczasem Twój Bóg rozdaje łaskę, która w porę tryumfu i w porę Twojej zagłady pozwala Ci zachować z równym spokojem to samo oblicze i tę samą godność. I ten sam sens istnienia”…
Dzisiaj Boże „nie trwóż się! Nie bój niczego!” znowu pozwala być pewnym, że nawet w umierającym listopadzie nic nie jest tak straszne i tak wielkie w swoim lęku, co mogłoby przysłonić ci pewność, że „przez swoją wytrwałość ocalicie życie wasze” (Łk 21, 19). Tylko czy w to wierzysz? Czy właśnie tego jednego, jak niczego na świecie, jesteś pewny? Odmieniane codziennie „boję się, boisz się, boimy się” zamień na Jego „ja jestem”… Strach zniknie! Przestanie cię straszyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu